Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 listopada 2001, 11:46

autor: Kacper Kieja

Throne of Darkness - recenzja gry

Throne of Darkness to gra akcji z elementami cRPG, której fabuła toczy się w feudalnej Japonii. Zadaniem gracza jest pokonanie Księcia Ciemności i jego armii w pojedynkę lub jako przywódca drużyny.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Twórcy Throne of Darkness nie ukrywali tego, że ich nowy tytuł ma ambicje konkurować z Diablo II. Nie ma co, chłopcy wysoko sobie zawiesili poprzeczkę, ale to dobry objaw, bo przecież jak mówi przysłowie: "Do odważnych świat należy". Od lat zaskakuje mnie fakt, że nikomu nie udało się powielić nieprawdopodobnego sukcesu serii Diablo. Dziwne jest też, że niewielu próbowało. Ukazały się takie gry, jak Nox i Darkstone, Summoner i Revenant, ale wszystkie w zasadzie przeszły bez echa i nie zanotowały specjalnych sukcesów. Nikomu nie udało się stworzyć tego niezwykłego, magicznego nastroju i przyciągnąć przed komputery setki tysięcy graczy, którzy po doświadczeniach z trybem single player, na całe miesiące, a nawet lata zostawali porwani w nurt multiplayerowej rozgrywki. Żadna też z wyżej wymienionych gier nie zyskała nawet ułamka oddanych fanów, gotowych toczyć boje o najlepsze taktyki i strategie oraz bezlitośnie krytykująca przeciwników tychże strategii lub osoby proponujące odmienne rozwiązania (czego sam niżej podpisany doświadczył!).

Jednak Throne of Darkness nie jest tylko "diabloklonem", bezmyślną zrzynką ze świetnego produktu Blizzarda. Twórcy tego programu wzorowali się na swym znakomitym poprzedniku, ale próbowali również wprowadzić własne rozwiązania. Co ważne część z nich można uznać za udane i znacznie uatrakcyjniające rozgrywkę. Zacznijmy jednak od początku, czyli od historii. Akcja Throne of Darkness toczy się w Japonii epoki samurajów. Potężny władca postanawia stanąć po stronie sił zła i mroku. Bezlitośnie atakuje swych daimyo (czyli książąt), a oni postanawiają przeciwstawić się jego mrocznej armii złożonej z nieumarłych, demonów, złych magów i potworów. Na początku rozgrywki wybierasz, któremu z czterech wielkich klanów chcesz służyć, a następnie wkraczasz do bitwy na czele grupy samurajów. Pierwszym zadaniem jest przepędzenie najeźdźców z twierdzy twego daimyo i odnalezienie sojuszników, którzy pomogą ci w czasie wielu setek walk. Twoja grupa składa się z czterech dzielnych wojowników, ale w twierdzy daimyo zawsze czeka jeszcze trzech. W zależności od potrzeb i rozwoju sytuacji możesz „żonglować” członkami swej grupy. Ma to bardzo duże znaczenie dla przebiegu rozgrywki, gdyż każdy z siedmiu samurajów dysponuje sobie tylko właściwymi cechami oraz umiejętnościami. W walce wręcz najlepiej spisują się silni i wytrzymali Berserker, Brick oraz rewelacyjnie władający mieczami Swordsman. Na dystans przeciwnika będą razić zwinni i szybcy Ninja i Łucznik, piekielnie silnymi czarami potraktuje ich Wizard, a charyzmatyczny Leader może być przez ciebie szkolony w różnych dziedzinach i jest postacią w miarę wszechstronną. Każdy z twych samurajów może stosować zaklęcia i każdy pozna czary należące do czterech różnych szkół magii. Jednak niektórzy są szczególnie predestynowani do stosowania wiedzy tajemnej, inni natomiast powinni ją rozwinąć jedynie w stopniu umożliwiającym korzystanie z prostych magicznych przedmiotów. Jednak jak poprowadzisz swych herosów zależy tylko od ciebie. Rozwój bohaterów jest dynamiczny i na początku bardzo szybko zdobywasz nowe punkty doświadczenia i osiągasz nowe jego poziomy. Podobnie jak w dużej części gier konsolowych ilość zdobytych punktów jest uzależniona od aktywności danego bohatera. Oznacza to, że heros mający na koncie wiele wygranych walk zdobędzie ich dużo więcej od tego, kto do boju będzie wkraczał rzadko i niechętnie. Oczywiście stawia to przed tobą pewien wybór: czy lepiej szkolić grupę czterech bohaterów, czy też stosować „płynną wymianę kadr” :-) i dysponować siedmioma samurajami, gotowymi w każdym momencie wkroczyć do walki.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.