Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 lipca 2006, 11:56

autor: Mariusz Janas

Onimusha 3: Demon Siege - recenzja gry

Onimusha 3: Demon Siege dotarła do użytkowników pecetów. Niestety nie jest to szczyt osiągnięć w dziedzinie konwersji pomiędzy platformami. Wciąż jednak ta gra wciąga.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Za oknem powoli zapadał zmierzch. Siedzący na środku tatami w sali dojo, która na co dzień służyła do ćwiczeń szermierki, Samanosuke Akechi poprzez szeroko otwarte drzwi widział w oddali, oświetlony przez poruszane słabym wiatrem lampiony fronton świątyni Shinto. Tam właśnie przed południem prosił swoje bóstwo przewodnie Okame o łaskę w boju, do którego musi stanąć w świątyni Honnoi. On, Akechi z rodu Samanosuke – uświęconych w wielu bojach i bitwach samurajów musiał podołać wyzwaniu, któremu odważył się stanąć twarzą w twarz! Myśląc o tym wszystkim Akechi podniósł leżący przed nim miecz katana, który z pokolenia na pokolenie był przekazywany na ręce synów pierworodnych, gdy uzyskali wiek męski i wysunął go z saya, pięknej i jednocześnie niewyobrażalnie twardej pochwy, wykonanej z tekowego drewna. Dzieło okrytego nieśmiertelną sławą Taro z rodu Matsuchita, płatnerza z Edo zalśniło prezentując kunszt i piękno, będące efektem niemal 40 lat tworzenia go przez Mistrza. – On nie zawiódł nigdy – pomyślał Akechi – ja również nie zawiodę!

Wiadomość podana, a potem dodatkowo potwierdzona przez Ubisoft zelektryzowała wszystkich Graczy pecetowych na świecie. Otóż francuski wydawca zdecydował o wydaniu na poczciwe ‘kompusie’ aż trzech sztandarowych produktów Studia CAPCOM, przeznaczonych od zawsze na konsole, w tym niemal kultowej już dzisiaj gry Onimusha 3: Demon Siege. Kwestia konwersji gier konsolowych zawsze obarczona jest dużym ryzykiem, że wymienię tutaj chociażby sterowanie w grze. Czym jest Onumisha 3: Demon Siege? Świetną grą, doskonałą mieszanką akcji i przygody. Niewątpliwie! Klimat gier konsolowych, a w szczególności tworzonych przez japońskich programistów, jest szczególny. Z reguły japoński heros samotnie staje przeciwko armiom Zła i Ciemności, dokonując nadludzkich czynów. Tradycje te szczególnie są widoczne w świecie filmu, jak chociażby w remake’u słynnego filmu Masażysta Ichi pod obecnym tytułem Zatoichi. W Onimushy 3: Demon Siege autorzy ze studia CAPCOM poszli jeszcze dalej w tworzeniu fabuły, nie ograniczając jej do samej tylko Japonii, ale śmiało wychodząc w świat.

Siła złego na jednego.

Punktem wyjścia historii jest odwieczny motyw walki Dobra i Zła. Oto w roku 1582, czyli w czasach pokrytych już patyną minionego czasu na terenie jednego z szogunatów feudalnej Japonii w świątyni Honnoi dochodzi do starcia pomiędzy wiernym ideałom kasty samurajów Samanosuke Akechi, a szalonym i żądnym władzy absolutnej nad całym światem Nobunaga Oda. Widząc nadchodząca swoją klęskę z ręki szlachetnego samuraja, otwiera on portal czasowy, przez który przerzuca ocalałe swoje siły Mroku do... Paryża roku 2004! W zamyśle Nobunagi to tu właśnie ma dojść do ostatecznej rozgrywki o prymat nad Światem. Nic z tego! W czasie decydującego starcia Samonosuke zostanie przeniesiony do Paryża dnia dzisiejszego. W ślad za szaleńcem i jego poplecznikami rusza dzielny nasz samuraj i ląduje w centrum europejskiej stolicy, gdzie wsparcia w tej walce udzieli mu francuski ‘flick’, po naszemu gliniarz, w osobie Jacquesa Blanc. Od tego momentu robi się ciekawie, a będzie wierzcie mi, jeszcze lepiej.

Otóż w trakcie gry kierujemy każdym z głównych bohaterów. Mało tego, będziemy nimi podróżować między światami w różnych okresach historycznych. Naszych herosów twórcy gry wyposażyli w ‘drugie ja’, które pozwoli na przemieszczanie się w czasoprzestrzeni, a jeśli do tego dodamy możliwość współdziałania i kooperacji pomiędzy nimi, to tworzy się zupełnie nowa jakościowo sytuacja. Wymiana pomiędzy postaciami przedmiotów czy też modyfikacja już posiadanych do aktualnych potrzeb to tylko niektóre z ewentualności. Działania wykonane we wcześniejszych fragmentach gry mogą zostać wykorzystane w późniejszym, dogodniejszym okresie. Najlepszym przykładem jest tu historia drzewa posadzonego przez Akechi w czasach Szogunatu, a wykorzystanie go kilkaset lat później.

Obie postacie bohaterów wyposażone są w akcesoria właściwe dla ich kręgu kulturowego i czasu, z których się wywodzą. Samuraj z wprawą godną najlepszych fechtmistrzów posługuje się wszelkimi rodzajami broni białej i nie tylko, natomiast Jacques Blanc jako przedstawiciel współczesności ma do dyspozycji, co mnie zaskoczyło, głównie bicze – ciekawe rozwiązanie jak na XXI wiek! Posługuje się nimi z wdziękiem wirtuoza tresury dzikich zwierząt. Obaj przeciwko sobie mają armię przeciwników tworzącą jedne z najlepiej się prezentujących bestiariuszy, jakie w ostatnim czasie dane było mi oglądać! Paryż walczy o przetrwanie i ‘nasi ludzie’ przeprowadzają w jego obronie masową eksterminację draństwa maści wszelkiej. Ta z pozoru nieskomplikowana fabuła jest podana w sposób, który zaliczyłbym do świetnych. Sama walka zaś to już popis programistów. Gwarantuję – nudzić się nie będziecie!

Teraz przejdę do arcysmacznego, wręcz rewelacyjnego elementu Onimushy. Wyposażenia postaci głównych bohaterów w fizyczność – twarzy i głosów użyczyli znani i uznani aktorzy. Zacznę od prezentacji tego, który użyczył ‘siebie’ osobie Jacquesa Blanca, czyli od Jeana Reno. Leon – Zawodowiec, Ronin, Goście, goście i wiele, wiele innych! Któż może nie znać francuskiego twardziela o gołębim sercu, z kilkudniowym zarostem na twarzy i o melancholijnym spojrzeniu? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi. Postać Samanosuke Akechi przyoblekł w swoje ciało znany nie tylko w obrębie Azji aktor Takeshi Kaneshiro. Arcyciekawa postać i podejrzewam, że mając na uwadze dotychczasowe jego dokonania nie raz spotkamy się z nim w świecie gier.

My się chyba nie znamy – Blanc jestem!

I tu niestety następuje koniec dobrych wiadomości dla Graczy. Wspomniałem powyżej o dużym ryzyku konwersji i stało się! Otrzymujemy do rąk grę, która niestety na ekranie monitorów wygląda znacznie gorzej. Nie chodzi i w tym wypadku o oczekiwaną ’grafę’ na poziomie wypasionych mocno kart graficznych ostatniej generacji, ale o zwykły przyzwoity poziom. Niestety, już na w czasie intro widzimy ręce Jacquesa – Jeana Reno odziane w skórzane rękawice. Palce jak klocki Lego, zdecydowanie lepiej by było, aby w tej sekwencji wyposażono go w rękawice hokejowe! Byłoby, chociaż trochę śmiesznie!

To nie koniec atrakcji wątpliwych, jeśli wziąć pod uwagę rozmiar i ciężar gatunkowy tej pozycji. Tak naprawdę w wisielczy humor wprowadziły mnie dodatkowe ‘usprawnienia’ zafundowane nam bezinteresownie przez autorów konwersji. Czegoś równie niedbałego nie widziałem od lat! I w tym momencie, o ile na starcie do gry nie dysponujecie Szanowni Gracze kontrolerem typu joypad, to już jesteście na straconej pozycji. Próbne jazdy oferuje już trening. W jego trakcie na ekranie wyświetlają się ‘podpowiedzi’, tylko cóż mi z tego? Na monitorku kółka, trójkąciki, L1 i L2, a pod paluszkami klawiaturka. Po meczu! Niestety ‘oswajanie’ gry jest smutną koniecznością. Jedyna droga dla graczy nie cierpiących komplikacji, to wpięcie do peceta joypada. Po co ta żaba podstawiona graczom?

Sama rozgrywka jest arcyprzyjemna. Wspomniałem o treningu i gorąco polecam jego przejście. Jest to okazja do dokładnego poznania sterowania, a po zaliczeniu misji treningowych na wszystkich dostępnych poziomach otrzymujemy bonusowe fanty, które na pewno się przydadzą. Onimusha 3 jest grą wielopłaszczyznową. Walka z potworami przerywana jest w miarę potrzeb i dla studzenia emocji spokojniejszymi fragmentami gry, gdzie pora zdać się na intelekt. Zagadki wymagają uruchomienia szarych komórek, a i przedmioty pozyskiwane w napotkanych w trakcie rozgrywki szkatułkach nieodparcie nasuną skojarzenia z innymi pozycjami z bogatego dorobku studia CAPCOM. Pamiętacie ziółka leczące?

Ciekawostką jest konstrukcja interfejsu wynikająca z aktualnego stanu bohatera. W trakcie gry, w górnym lewym rogu ekranu monitora oprócz linii symbolizujących poziom zdrowia i many aktualnie ‘używanego’ bohatera, jako że przemiennie prowadzimy dwie postacie, zauważycie niechybnie kilka wkomponowanych ‘koralików’. To poziom zassanych w czasie walki dusz, przy czym warto pamiętać, że kolor duszy będzie miał wpływ na poziom istotnych parametrów Samanosuke, a więc zdrowia, many czy też dostępu do Onimusha Mode, trybu, który pozwala na wykorzystanie zdolności Demon Warrior. To odpowiednik berserkera z gier RPG. Nasz człowiek w tym czasie dysponował będzie nadludzkimi mocami i wręcz nieziemską skutecznością.

Oj! Czuję, że zaraz wpadnę w szał i będą kredki!

Gra oferuje kilka zakończeń, ja o dwóch wiem na pewno. Grywalność Onimushy 3 oceniam bardzo wysoko, pomimo ewidentnie kiepsko wykonanego przeniesienia gry na peceta z konsoli. Niedogodności przeze mnie opisane łagodzi z lekka jakość filmików i cutscenek oraz nietuzinkowa fabuła i MUZYKA. To ostatnie słowo napisałem wielkimi literami, jako że jej monumentalność przywodzi mi na myśl chociażby Still Life’a, że o innych nie mniejszych nie wspomnę. I na koniec informacji rzecz dla graczy ważna, z uwagi na pojawiające się opinie, że gra jest mocno niestabilna i kolokwialnie mówiąc ‘krzaczy’. Grałem na Athlonie 3200+, GeForce 6800 GT, 1 GB RAM – bez najmniejszych problemów, przycięć, zawieszania i innych doprowadzających do szału atrakcji.

Onimusha 3: Demon Siege dotarła do użytkowników pecetów. Niestety, chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem, muszę stwierdzić, że nie jest to szczyt osiągnięć w dziedzinie konwersji pomiędzy platformami. Tytan rynku, jakim jest bez wątpienia Ubisoft, nie sprostał wyzwaniu. Mam cichą nadzieję, że los taki nie spotkał Resident Evila i Devil May Cry 3. W tym wypadku nie powinno sprawdzić się prawo serii. Sama omówiona gra jest godna, aby znaleźć się w zasobach każdego gracza, który korzystając z posiadanego doświadczenia będzie w stanie ją ‘oswoić’. Po tym zabiegu rozrywka będzie przednia, co mogę gwarantować swoim posiwiałym łbem, a może Szanowni Gracze znajdziecie w niej więcej, niż mnie się udało? Któż to wie? Zapraszam zatem na spotkanie z Samonosuke Akechi i Jacquesem Blanc!

Mariusz „PIRX” Janas

PLUSY:

  • niebanalna fabuła, wzmocniona udziałem niekwestionowanych gwiazd kina;
  • wysoka grywalność, pomimo utrudnień w sterowaniu;
  • świetna muzyka;
  • nieliniowa rozgrywka;
  • niezły poziom zagadek.

MINUSY:

  • fatalnie przeprowadzona konwersja z konsoli na peceta;
  • sposób sterowania i informacji skierowany jest tylko do użytkowników joypadów.
Onimusha 3: Demon Siege - recenzja gry
Onimusha 3: Demon Siege - recenzja gry

Recenzja gry

Onimusha 3: Demon Siege dotarła do użytkowników pecetów. Niestety nie jest to szczyt osiągnięć w dziedzinie konwersji pomiędzy platformami. Wciąż jednak ta gra wciąga.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.