Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 kwietnia 2006, 12:14

autor: Tomasz Wróblewski

SWAT 4: Syndykat - recenzja gry

W Syndykacie, w przeciwieństwie do podstawowej wersji, producenci postanowili połączyć misje wspólnym wątkiem. Już z pudełka dowiadujemy się, że cały handel bronią w mieście opanował syndykat rodziny Steczkowów...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie minął jeszcze rok od polskiej premiery taktycznej gry akcji SWAT 4. Recenzent naszego serwisu w swej ocenie niewiele różnił się od ogółu graczy, wystawiając jej notę bliską dziewięćdziesięciu procentom. „Świetny produkt!” – wołano, chwaląc przede wszystkim klimat i zadania. Zwracano uwagę, że tytułów, w których stajemy po stronie prawa, praktycznie nie ma. Kusiły także zaskakująco niskie wymagania sprzętowe. Niestety, trafiły się także mankamenty, choć przyznać trzeba, iż były one nieliczne. Już wtedy pierwsze osoby pokusiły się o opinie, że wydawca i producent z pewnością zdecydują się na przygotowanie dodatku.

Tak też się stało. Pod koniec września 2005 Vivendi Universal Games i Irrational Games oficjalnie potwierdziły prace nad dodatkiem zatytułowanym The Stechkov Syndicate. Jak wygląda większość rozszerzeń, każdy dobrze wie – nieprzemyślane, przygotowane w ekspresowym tempie, głównie by wyciągnąć kolejne pieniądze od fanów wersji podstawowej. Kontynuacja SWAT 4 faktycznie powstała naprawdę szybko, czy czasem nie stało się to kosztem jakości? Czy dodatek wydany w Polsce pod tytułem SWAT 4: Syndykat potwierdzi obiegowe opinie na temat rozszerzeń? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tej recenzji.

W przeciwieństwie do podstawowej wersji, producenci postanowili połączyć misje wspólnym wątkiem. Już z pudełka dowiadujemy się, że cały handel bronią w mieście opanował syndykat rodziny Steczkowów. W pierwszych misjach mamy do czynienia tylko z łobuzami, którzy zaopatrują się u nich w uzbrojenie. Pod koniec rozprawiamy się z przestępczą elitą. Problem polega jednak na tym, że początek i koniec są sobie zdecydowanie zbyt bliskie. Choć SWAT 4 miał raptem trzynaście misji, to dodatek oferując zaledwie siedem misji wypada na tym polu jeszcze bardziej blado. Rozpoczynając zabawę w piątek popołudniu, a grając bez przerwy do niezbyt późnego wieczora, w sobotę i niedzielę nie będziemy mieli już co robić. Jeżeli więc oczekujesz weekendowej rozrywki, to lepiej od razu włącz Syndykat na najwyższym poziomie trudności lub serwuj go sobie na raty.

Gdyby nie to, że zadania znowu są bardzo ciekawe, bylibyśmy świadkami blamażu producenta. Dowodząc drużyną proszącą się o bardzo taktyczne podejście, mając na podorędziu specjalną broń, odwiedzimy bardzo zróżnicowane lokacje, które nie pozwolą się nam przez te parę godzin nudzić. W pogoni za przestępcami trafimy choćby do kapliczki w domu opieki, zwiedzimy magazyny, nielegalne kasyno, domek na peryferiach, w którym na każdym kroku rosną rośliny, legalne chyba tylko w Holandii, zwiedzimy nawet ministerstwo. Przyjdzie nam wchodzić prawie w żywy ogień, uważać na swoisty krater na środku korytarza, czy penetrować stację metra. Mapy w większości przypadków są przemyślane. Sensownie rozmieszczono sprzęty, dzięki czemu wejście do pomieszczenia stało się bardziej ekscytujące – nigdy nie wiemy, czy gdzieś za załomem nie kryje się groźny bandzior. Pomieszczenia sprawiają wrażenie większych niż te w SWAT 4. Teraz chwila rozluźnienia naprawdę może być zgubna.

Naturalną koleją rzeczy misje stały się trudniejsze. Choć cele na ogół pozostały niezmienione (aresztuj lub wyeliminuj przestępców, uratuj zakładników), to przez bardziej złożone lokacje ich realizacja jest trudniejsza. Zadania, w których przetrzymywanych przez terrorystów ludzi jest więcej, są naprawdę sporym wyzwaniem, bo o przypadkowy a zarazem śmiertelny postrzał nietrudno. Ciekawym urozmaiceniem staje się próba, w której gigantyczne znaczenie ma czas, przeznaczony na rozbrojenie bomby. Pośpiech wskazany jest również, gdy przyjdzie nam ocalić przed zniszczeniem dowody rzeczowe w postaci narkotyków.

Sytuację komplikuje determinacja przestępców. Ich pojmanie „żywcem” to prawdziwe wyzwanie. Okrzyki, a czasami nawet postrzał w nogi, wcale nie muszą pomóc. Strzały terrorystów rzadko nie trafiają celu, a gdy dojdzie do postrzału, a policjant będzie w stanie kontynuować misję, można mówić o sporym szczęściu. Co ciekawe, równie hardzi są zakładnicy. Do tych strzelać co prawda nie trzeba, ale uderzenie kolbą (jedna z nowych opcji) lub wykorzystanie paralizatora staje się nieraz jedynym środkiem umożliwiającym ich zakucie.

Poziom trudności nierozerwalnie związany jest ze sztuczną inteligencją naszej drużyny i przeciwników. W wersji podstawowej zdarzały się narzekania na pewne niedoróbki. Teraz można powiedzieć, że prawie zupełnie je wyeliminowano. Wspomniałem wcześniej o szwarccharakterach, którzy zdecydowanie nie chcą trafić do więzienia, choćby groziła im śmierć. O swoje życie zaczęli także dbać nasi podopieczni. Nie zdarza im się już padać trupem tuż po wyważeniu drzwi, choć czasami po wkroczeniu tarasują sobie drogę i giną zdecydowanie za szybko. Bardzo przydaje się za to opcja pozwalająca ustalić polecenia dla drużyn wcześniej, by w odpowiednim momencie tylko je zaakceptować. Umożliwia to na przykład porządne zsynchronizowanie wejścia policjantów z dwóch różnych stron. Przy licznych grupach terrorystów – bezcenne.

Nowe uzbrojenie nie wnosi do zabawy nic ciekawego. To bardziej gadżety dla pasjonatów militariów, które stanowią tylko zamienniki dla tego, co widzieliśmy w podstawce. Oczywiście miło, że się pojawiły, ale niezbędne w żadnej misji nie są. Wyposażeniem koniecznym miał za to szansę stać się noktowizor. W praktyce znacznie wygodniejsza okazuje się jednak stara, dobra latarka. Nie licząc sytuacji, gdy chcemy pozostać niezauważonymi do ostatniej chwili (a taka potrzeba w Syndykacie praktycznie nie występuje), lepiej odpuścić sobie nowoczesny drobiazg. Dlaczego? Dla bezpieczeństwa, by przez bardzo niewyraźny, zielony obraz nie postrzelić zakładnika lub nawet policjanta. Flara to kolejna zabawka, bo przydać może się tylko do znakowania odwiedzonych już miejsc. Polecam wyłącznie ludziom o naprawdę słabej orientacji w terenie. Przydatna może okazać się za to ładownica, która pozwala przenosić więcej amunicji do broni głównej.

Dla fanów poprzedniej części najważniejszy będzie jednak z pewnością multiplayer. Przede wszystkim nowy tryb gry wieloosobowej – walizka. Całkiem przyjemny, gdy gramy z doświadczonymi ludźmi. Zadaniem gliniarzy jest przechwycenie ładunku, który eskortują terroryści, najlepiej poprzez aresztowanie bezbronnego opiekuna walizki. Dodano także trochę opcji serwera, ale podejrzewam, że wśród starych wyg i tak się one nie przyjmą. Miłym uzupełnieniem stało się zwiększenie z 5 do 10 osób maksymalnego składu drużyny w trybie kooperacji. Pewną interesującą alternatywą jest poza tym możliwość zrezygnowania z kamizelki kuloodpornej na rzecz przyspieszenia kroku. Czego by nie mówić, gra wieloosobowa zyskała najwięcej.

Od strony technicznej rozszerzenie zmienia niewiele. Grafika jest szczegółowa, modele nieco podrasowane w stosunku do podstawowej wersji, ale już otoczenie choćby za sprawą tekstur wyraźnie odstaje od dzisiejszych standardów. Poprawiono natomiast animacje i teraz prezentują się one już naprawdę realistycznie. Jeżeli chodzi o dźwięk, to moje uszy nie wyłowiły nic nowego. Nie stanowi to jednak mankamentu, bo dzięki rzetelnej lokalizacji kinowej gra się bardzo przyjemnie słuchając różnych policyjnych zawołań. Dystrybutor w paru miejscach postanowił zmienić tłumaczenie, ale różnice nie powinny nikomu skomplikować obsługi gry.

Na koniec muszę, niestety, napisać o poważnych problemach technicznych, jakie napotkałem w czasie zabawy z grą SWAT 4: Syndykat. Zaznaczam, że według rozeznania przeprowadzonego w celu zbadania przyczyn kłopotów stwierdziłem, iż z błędami spotkałem się tylko ja... Rzecz jednak w tym, że skoro problemy wystąpiły na jednej konfiguracji sprzętowej, to niewykluczone jest napotkanie ich na innej maszynie. Zagadnienie jest ważne, ponieważ błąd uniemożliwia zapisanie stanu rozgrywki. Gdyby nie to, że Syndykat da się przejść podczas jednego posiedzenia, nie dane byłoby mi poznać ostatniej misji. Przyczyną kłopotów jest prawdopodobnie zapis pliku profilu na dysk. Oprócz kontroli poziomu postępu w rozgrywce wpływa on najwyraźniej także na zmianę ekwipunku przed misją. Musiałem się przyzwyczaić, że każde kliknięcie na zmianę broni powoduje wyjście do systemu. Szczęśliwie po oswojeniu się z błędem zabawę można było kontynuować. Nie pomogło nawet przeinstalowanie systemu operacyjnego i kroki zalecone przez pomoc techniczną dystrybutora. Biorąc jednak pod uwagę poprawne działanie gry na zdecydowanej większości komputerów, jedynie sygnalizuję sprawę, nie zaniżając z jej względu końcowej oceny.

Muszę przyznać, że SWAT 4: Syndykat mnie rozczarował. Zdawałem sobie oczywiście sprawę z tego, że jest to tylko dodatek. Niemniej jednak wprowadzone zmiany są naprawdę zbyt kosmetyczne. Mam pewne obawy o twórców serii, bo najwyraźniej kończą im się już pomysły. Mamy do czynienia z produktem dobrym, ale nie wnoszącym praktycznie nic nowego, a taki według mnie nie zasługuje na więcej niż 70%. Maniacy zabaw w policjantów z pewnością pójdą do sklepów niezależnie od wszelkich opinii, a nawet będą zadowoleni z choćby tej garstki nowych misji i nowinek w grze sieciowej. Pozostali powinni się dobrze zastanowić, czy zabawa na kilka-kilkanaście godzin warta jest tych pięćdziesięciu złotych.

Tomasz „Y@siu” Wróblewski

PLUSY:

  • klimat;
  • pomysł na misje;
  • nowe zabawki.

MINUSY:

  • zdecydowanie za krótkie;
  • nowinek jest za mało;
  • możliwe wystąpienie problemów technicznych;
  • grafika już się trochę zestarzała.
SWAT 4: Syndykat - recenzja gry
SWAT 4: Syndykat - recenzja gry

Recenzja gry

W Syndykacie, w przeciwieństwie do podstawowej wersji, producenci postanowili połączyć misje wspólnym wątkiem. Już z pudełka dowiadujemy się, że cały handel bronią w mieście opanował syndykat rodziny Steczkowów...

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.