Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Far Cry 5 Recenzja gry

Recenzja gry 26 marca 2018, 12:19

Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox

Far Cry 5 nie definiuje na nowo szaleństwa. To asekuracyjna kontynuacja znanych motywów przeznaczona dla fanów sandboksowej wolności, w której fabuła ustąpiła miejsca bardziej dopracowanym mechanizmom rozgrywki.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE

PLUSY:
  1. przemyślane zmiany w rozwoju postaci;
  2. system odkrywania misji i zadań dzięki rozmowom z NPC, a nie wspinaczkom na wieże;
  3. świetne odczucia podczas używania wszelkich rodzajów broni;
  4. ogromna swoboda w strategii ataków;
  5. zabawny humor i smaczki poukrywane w wielu zadaniach;
  6. pomimo dominacji gór Montana to bardzo urokliwa kraina;
  7. rewelacyjna ścieżka dźwiękowa;
  8. duży potencjał w trybie arcade.
MINUSY:
  1. niewykorzystany potencjał fabularny;
  2. dowolna kolejność wykonywania misji jeszcze bardziej wypacza historię;
  3. część odblokowywanych talentów nie ma żadnego znaczenia dla rozgrywki;
  4. absurdalna agresywność przeciwników podczas zwykłej eksploracji;
  5. zbyt powtarzalny schemat zdobywania wszystkich trzech regionów.

Jednym z naszych wirtualnych kompanów w grze Far Cry 5 może być ogromny niedźwiedź grizzly siejący spustoszenie w szeregach wroga. Nie byłoby w tym nic niezwykłego – wszak dzikie zwierzęta nie są nowością w serii i widok szarżującego słonia z „czwórki” nadal budzi respekt – ale właśnie ten misiek wydaje się symbolizować Far Crya 5. Jest wielki, stworzony, by demolować oddziały przeciwników, a na dodatek nazywa się Cheeseburger!

Nowa produkcja Ubisoftu to właśnie trochę taka fastfoodowa gra. Prosta, niezbyt trudna, od razu rzucająca nas w środek niekończącej się akcji i ogólnie satysfakcjonująca, choć czasem budząca przesyt w zbyt dużych dawkach. To ogromny (niczym grizzly) sandbox, w którym lepiej nie doszukiwać się sensownej czy pełnej emocji fabuły, tylko skupić na świetnie przedstawionej totalnej demolce z lądu lub powietrza za pomocą szerokiego wachlarza narzędzi zniszczenia. To nie jest ani najlepszy Far Cry, ani najgorszy – po prostu dużo więcej tego, co już było, w odrobinę innej scenerii.

Gra na pewno bawi świetną mechaniką strzelania i różnorodnymi aktywnościami oraz przynosi kilka sensowych poprawek w rozgrywce, ale rozczarowuje opowiadaną historią. Na dodatek wiele istotniejszych nowości przeniesiono tu wprost z Ghost Recon: Wildlands, co ogólnie nie wyszło tej pozycji na dobre. Chwilami miałem nawet wrażenie, że granica pomiędzy tymi dwiema produkcjami zupełnie się zaciera, a Far Cry 5 wyróżnia się jedynie obecnością interaktywnych zwierząt i widokiem z perspektywy pierwszej osoby. Czy doszliśmy już do momentu, że niektóre gry Ubisoftu różnią się od siebie jedynie tytułem?

Witajcie w Hope County – ale porzućcie wszelką nadzieję na świetną historię.

DRUGA OPINIA

Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox - ilustracja #2

Nie miałem jakiejś szczególnej ochoty zagrać w Far Cry 5. Nie przekonywał mnie ani setting, ani fabularne podłoże, a gameplay zapowiadał się nieco zbyt podobnie do tego z „czwórki”. A jednak, gdy na potrzeby streama na Twitchu miałem okazję ruszyć do hrabstwa Hope, to mój opór stopniał, jak marcowy śnieg w wiosennym słońcu uroczej Montany.

Sandboksowo tutaj naprawdę wiele się udało. Eksploracja jest wyśmienita, z kapitalnymi minizagadkami, by dostać się kryjówek preppersów; optymalizacja i oprawa stoją na wysokim poziomie, nawet na zwykłym PS4; destrukcja i strzelaniny wypadają soczyście, nawet przy szóstej godzinie grania z rzędu.

Fakt, nie wszystko wyszło idealnie. Fabuła balansuje na krawędzi powagi i absurdu, niczym z odcinka South Parku, a skrypty odpowiadające za generowanie losowych przeciwników i agresję zwierząt są do poprawy: w wyniku wszechobecnego chaosu trudno znaleźć tutaj momenty spokoju, nawet na łowienie ryb czy metodyczne polowania, a za to otrzymujemy mnóstwo surrealistycznych scen, ze skunksem atakującym posterunek kultu i niedźwiedziami oczyszczającymi w naszym imieniu posterunek wroga.

Nie zapomnijmy też o frustrujących nalotach, bo kult Josepha Seeda ma siły lotnicze większe niż Luftwaffe w 1944 roku i otrzymamy odsłonę, która pod pewnymi względami jest najlepszą w historii, a pod innymi najbardziej frustrującą od czasu Far Cry 2.

Grzegorz „Gambrinus” Bobrek

To protect and serve – Świeży chroni i służy

Fabuła Far Crya 5 generalnie opiera się na solidnych i wiarygodnych podstawach. Gromadząca broń sekta religijna, która gdzieś w stanie Montana stworzyła armię fanatycznych wyznawców, i jej charyzmatyczny lider głoszący rychły koniec świata to obrazki wyjęte żywcem z wiadomości telewizyjnych i gazet. Wiele ze spotkanych w grze postaci NPC to przedstawiciele popularnej w Stanach Zjednoczonych subkultury preppersów – ludzi przygotowujących się bez przerwy na wypadek dowolnego rodzaju apokalipsy, często stojących w opozycji do władz i wierzących we wszelkie teorie spiskowe, o czym wielokrotnie przekonamy się, rozmawiając z nimi czy oglądając wystrój ich domostw.

Ta wiarygodna otoczka szybko jednak znika, gdy poznajemy szkielet całej historii. Choć złowrodzy kultyści Bram Edenu mordują wszystkich nieposłusznych, dodają narkotyk do wody pitnej i ozdabiają pobocza wypatroszonymi zwłokami ludzkimi, uzbrojeni po zęby w karabiny mieszkańcy Montany nie szukają pomocy w Gwardii Narodowej czy oddziale SWAT, tylko u nas – samotnego, początkującego policjanta zwanego Świeżym. Pomysł na wyzwalanie ciemiężonego obszaru był do przyjęcia w dzikich rejonach tropikalnej wyspy czy u podnóża Himalajów, ale w sercu USA ciężko to zaakceptować, bo twórcy nie pokusili się tu o chociażby minimalne nakreślenie tła, np. kryzysu we władzach federalnych.

Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox - ilustracja #3

Prawdziwi kultyści w USA

Główny antagonista w Far Cryu 5 – Joseph Seed – ma takie same oprawki okularów jak David Koresh, przywódca apokaliptycznej sekty Gałąź Dawidowa, głoszącej rychły koniec świata. To jeden z najgłośniejszych i najbardziej tragicznych (obok masowego samobójstwa 918 członków sekty Świątynia Ludu) przypadków działalności fanatycznych kultów religijnych w USA.

W lutym 1993 roku siedziba sekty na farmie Waco w Teksasie, gdzie przebywał podejrzewany o wykorzystywanie seksualne nieletnich oraz gromadzenie ogromnych ilości broni palnej Koresh, stała się obiektem szturmu agentów FBI. Po trwającym aż 51 dni oblężeniu farmy, w czasie ostatecznego ataku, mającego na celu wykurzenie z budynków członków sekty za pomocą gazu łzawiącego, wybuchł pożar kościoła. Zginęło w nim 79 kultystów, w tym 22 dzieci. Koresh zmarł jednak od postrzału w głowę i wszystko wskazuje, że nie było to samobójstwo, a śmierć z rąk własnych wyznawców. Rajd FBI na farmę był dwa lata później przyczyną głośnego zamachu w Oklahoma City.

Far Cry 5 to trochę Ghost Recon: Wildlands z widokiem FPP - rozgrywka sprzyja kooperacji z wirtualnymi lub prawdziwymi kompanami.

Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox - ilustracja #5

Radykalny i fanatyczny

poradnik do Far Cry 5.

Historii w Far Cryu 5 nie pomaga też skopiowanie schematu z Ghost Recon Wildlands, czyli podzielenie mapy na regiony i wykonywanie tam zadań w dowolnej kolejności, aż będziemy gotowi na końcową walkę z minibossem. W związku z taką formą brakuje tu interesującej ciągłości fabularnej, a postacie NPC, choć z potencjałem, są jedynie automatami do zlecania następnych misji. Na tym tle dość ciekawie prezentuje się tylko samo zakończenie – nie tak banalne, jak można by przypuszczać, i tradycyjnie z możliwością wyboru jednej z dwóch opcji. Generalnie twórcy nie potrafili się jednak zdecydować co do ogólnego klimatu. Wszechobecne mocne sceny gore, rozpłatane ciała, kałuże krwi i opisy tortur sąsiadują z absurdalnym humorem. Zamiast dominacji jednego i małej odskoczni od czasu do czasu mamy tu ciągłą walkę obydwu motywów o pierwszeństwo.

Przejmowanie regionów, by w końcu zmierzyć się z bossem to również kalka Wildlands – i w niczym nie pomaga fabule.

Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox - ilustracja #7

NAWIĄZANIA DO STARSZYCH ODSŁON

Do naszego bezimiennego bohatera przełożeni zwracają się „Rookie” („żółtodziób”), a w polskiej wersji „Świeży” lub „Świeża”. Czasem jednak skracają tę formę, mówiąc „Rook”. Rook to nic innego jak Rook Islands – nazwa archipelagu wysp będących miejscem akcji Far Crya 3. Zwiedzając Hope County, przygotujcie się również na spotkanie kilku starych znajomych.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Autor tekstów. Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Gracz od czasów świetności Amigi. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu recenzji i publicystki GOL-a. Czasem pisze też o filmach i technologii. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja PayDay 3 - miał być sequel, jest PayDay dwa i jedna czwarta
Recenzja PayDay 3 - miał być sequel, jest PayDay dwa i jedna czwarta

Recenzja gry

Sporo czasu spędziłem, napadając na banki w PayDayu 2, ale od początku idea kontynuacji tej gry była dla mnie co najmniej ryzykowna. Ostatecznie bawiłem się nieźle, ale spoglądając na grę z dystansu... dużo jej brakuje do pełnoprawnego sequela.

Recenzja Armored Core 6. Heavy metal z mechami zamiast gitar
Recenzja Armored Core 6. Heavy metal z mechami zamiast gitar

Recenzja gry

Odstaw już ten miecz na bok i daj w końcu duszy odpocząć. Armored Core VI: Fires of Rubicon przypomina, dlaczego to właśnie duże roboty są najfajniejszą rzeczą na świecie. Nie wierzysz? Wskakuj za ster maszyny i sam się przekonaj.

Recenzja gry Remnant 2 - świetna kontynuacja naprawdę dobrej gry
Recenzja gry Remnant 2 - świetna kontynuacja naprawdę dobrej gry

Recenzja gry

Remnant: From the Ashes okazało się nadspodziewanie dobrą produkcją, więc po kontynuacji oczekiwałem przynajmniej tego samego. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem znacznie więcej! Remnant 2 jest tytułem zdecydowanie wartym polecenia każdemu, kto ceni wyzwanie.