Recenzja gry Lara Croft GO – perełka w klimacie pierwszych odsłon Tomb Raidera
Lara Croft GO – to piękna i dopracowana gra mobilna, której można zarzucić tylko, że jest zbyt krótka. Dla każdego fana serii to jednak przygoda obowiązkowa!
- znakomity, przygodowy klimat;
- oprawa audiowizualna i styl prezentacji;
- dopracowane łamigłówki;
- dramatyzm – wraz z pojawieniem się głównego przeciwnika.
- niski poziom trudności;
- krótki czas trwania kampanii, szczególnie w stosunku do ceny gry.
Wydany w pierwszej połowie 2014 roku Hitman GO był jedną z najmilszych ubiegłorocznych niespodzianek mobilnych. Gra, na której w momencie zapowiedzi wieszano psy, okazała się znakomitym kawałkiem kodu. Nie dziwi więc, że gdy firma Square Enix ogłosiła wszem i wobec, że deweloperzy odpowiedzialni za zaskakującą, logiczną przeróbkę przygód Agenta 47 kończą prace nad Larą Croft GO, gracze zmienili front i bez ociągania dodali wyśmienicie zapowiadającą się łamigłówkę ze słynną panią archeolog w roli głównej do listy najbardziej oczekiwanych pozycji 2015 roku. I choć zawsze coś mogło pójść nie tak, doświadczenie twórców oraz publikowane od czasu do czasu materiały multimedialne pozwalały wierzyć, że gra spełni pokładane w niej nadzieje. W niniejszej recenzji postaram się odpowiedzieć na pytanie: czy Lara Croft GO okazała się godną kontynuatorką idei Hitmana GO?
Podróż za jedną turę
Lara Croft GO to – podobnie jak Hitman GO – turowa gra logiczna. Wspólnie z bohaterką cyklu Tomb Raider odwiedzamy zapomniane, pradawne ruiny, w których słynna pani archeolog poszukuje legendarnego artefaktu. W przeciwieństwie do mobilnych perypetii Agenta 47, naznaczonych zabójczym klimatem marki, Lara Croft GO ma zdecydowanie bardziej przygodowy charakter. Niczym w pierwszych dwóch odsłonach cyklu zajmujemy się eksplorowaniem jaskiń i tajemniczych konstrukcji starożytnej cywilizacji, starając się unikać śmierci – w wyniku wpadnięcia w którąś z zainstalowanych co krok pułapek lub paszczę rezydujących w okolicy bestii (z olbrzymimi wężami, pająkami i jaszczurami na czele). Zmierzając do upatrzonego przez Larę skarbu, zbieramy po drodze różnego rodzaju kosztowności i fragmenty artefaktów, dzięki którym odblokowujemy alternatywne stroje dla głównej bohaterki.

Lara Croft GO to nie jedyna, rdzennie mobilna odsłona przygód pani archeolog. W maju tego roku firma Square Enix wydała na smartfony i tablety z systemami Android, Windows Phone i iOS grę Lara Croft: Relic Run, będącą dopracowanym reprezentantem gatunku endless runner. Do atutów tytułu należy dynamiczna akcja, dobrze zaprojektowane poziomy, a także mnogość aktywności, jakie przypadają w udziale Larze Croft. Twórcy ze studia Simutronics (autorzy Tiny Heroes) pokusili się również o dopieszczenie gry pod kątem wizualnym. Dla fanów runnerów jest to pozycja obowiązkowa.
Nie tylko zręczność
Hitman GO zaskoczył nas świetną mechaniką rozgrywki. W swojej kolejnej produkcji twórcy ze studia Eidos Montreal wykorzystali jej bazowe rozwiązania, dostosowując je do wymagań nowej marki. Jednym z efektów tego mariażu są bardziej urozmaicone poziomy. Ich większa interaktywność wynika przede wszystkim ze specyfiki samej serii Tomb Raider. Lara niemal na każdym kroku musi radzić sobie z rozmaitymi pułapkami i nie inaczej jest w Larze Croft GO. Nagle rozwierające się przepaście, strzały wylatujące ze ścian, toczące się głazy, przesuwne platformy – aktywowane za sprawą przełączników i zainstalowanych w podłożu przycisków – wpływają pozytywnie na atrakcyjność zabawy. Integralnym elementem zagadek są też konfrontacje z przeciwnikami w rodzaju wielkich jaszczurów, podążających krok w krok za Larą. Mimo to gra nie należy do najtrudniejszych. Ba, pierwsze dwa rozdziały (z pięciu dostępnych) są banalne i gdyby nie przygodowa otoczka oraz sprytnie poukrywane znajdźki, rozgrywka byłaby wręcz nużąca. Na szczęście z czasem gra się rozkręca, a wisienkę na torcie stanowi czwarty rozdział, w którym stajemy w szranki z wcześniej tylko śledzącym nas potężnym gadem.