Najlepsze horrory na Netflixie – filmy grozy dostępne w 2020 roku
Netflix wie jak straszyć. Debiutujące w 2020 roku „W lesie dziś nie zaśnie nikt”, „Ciche miejsce 2” i „Niewidzialny człowiek” pozbawią nas spokojnego snu na wiele nocy. Zanim jednak zapuścimy się w nowe rejony grozy, warto odświeżyć klasykę.
Spis treści
- Najlepsze horrory na Netflixie – filmy grozy dostępne w 2020 roku
- Zombieland
- Ukryty wymiar (Event Horizon)
- Duch (Poltergeist)
- Smętarz dla zwierzaków (Pet Sematary)
- Autopsja Jane Doe (Autopsy of Jane Doe)
- Christine
- Świt żywych trupów (Dawn of the Dead)
- Ciche miejsce (The Quiet Place)
- Hush
- Lśnienie (The Shining)
Świt żywych trupów (Dawn of the Dead)
Rok premiery: 2004
Co najbardziej straszy: szybcy zombie to naprawdę dobry pomysł...
Co psuje nastrój grozy: ...ale to wciąż tylko zwłoki bez charakteru i głębi
Ocena na Rotten Tomatoes: 75%
Zacka Snydera i Jamesa Gunna kojarzymy dziś przede wszystkim z kinem superbohaterskim. Tyle że niecałe dwadzieścia lat temu obaj twórcy zajmowali się zupełnie innym gatunkiem. W 2004 roku połączyli swe siły w próbie stworzenia remake’u dzieła George’a Romero. W efekcie powstał film z szacunkiem odnoszący się do pierwowzoru i czerpiący z klasyki pełnymi garściami, a przy tym niebojący się przełamywać schematów. Świt żywych trupów to naprawdę ożywcze spojrzenie na gatunek.
Sarah Polley i znany z House of Cards Michael Kelly dali filmowi naprawdę dużo. Zresztą niemal cała obsada spisała się dobrze. Rzecz jasna, nie wszystkim przypadnie do gustu takie przedstawienie zombie, jakie zaproponowali Snyder i Gunn, niemniej od strony aktorskiej ciężko coś Świtowi żywych trupów zarzucić.
Najważniejszą nowością w stosunku do oryginału Romero jest dynamika. Powłóczące nogami, powolne stwory z roku 1978 zastąpione zostały zombiakami szybszymi, a przez to znacznie niebezpieczniejszymi. W połączeniu z agresywnie ciętymi (zamiast statycznych) ujęciami, zgodnie z wymogami, jakie narzucił kinu rozrywkowemu XXI wiek, może to być odczytywane jako symbol nowych czasów.
Fani klasyki zapewne będą narzekać, ale ja bawiłem się naprawdę dobrze. Jeżeli nie darzycie nabożną czcią oryginału, również nie powinien być to dla Was stracony czas.