filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 13 maja 2019, 14:30

Czarnobyl od HBO to serial obowiązkowy dla fanów Stalkera

Nie raz w cieniu wielkich premier przemyka mniejsza produkcja, która okazuje się dużo potężniejsza. Tak jest z Czarnobylem, który już w pierwszym odcinku okazuje się przerażać w dużo bardziej uniwersalny sposób niż jakikolwiek horror.

PLUSY:
  1. znakomite, budujące nastrój zdjęcia oraz muzyka;
  2. rozszczepiony atom naprawdę tu straszy;
  3. serial nikogo nie oszczędza;
  4. …nas też – bo widok poparzeń i choroby popromiennej to coś, czego nie unikniecie;
  5. płonąca elektrownia hipnotyzuje;
  6. oszczędnie, ale wyraźnie zarysowani bohaterowie;
  7. scena z opadem radioaktywnym.
MINUSY:
  1. szkoda, że emitowany jest w tradycyjny sposób (odcinek co tydzień);
  2. widzieliśmy na razie tylko jeden odcinek, nie wiemy, czy poziom zostanie utrzymany do końca.

W tym miesiącu prawdopodobnie nie zobaczycie niczego mocniejszego. Bo nic nie przeraża tak mocno jak prawda. Tej w Czarnobylu, miniserialu HBO, jest bardzo dużo – i to cholernie gorzkiej. Widać to już w pierwszym odcinku, wyemitowanym 7 maja.

1986 rok przejdzie do historii jako jedna z najczarniejszych kart energetyki. Wybuch tlenowo-wodorowy w reaktorze elektrowni w Czarnobylu to jedna z najgłośniejszych i najbardziej znaczących katastrof w Europie drugiej połowy XX wieku. Wypadek ten podsycił lęk przed energią atomu. Ludzie bali się choroby popromiennej, poparzeń, nowotworów. W wyniku samej eksplozji i akcji ratowniczej zginęło ponad sto osób, a skutki promieniowania i wędrówki radioaktywnej chmury przez nasz kontynent są trudne do oszacowania. To jednocześnie historia wypierania prawdy. Zarówno gdy mowa o rzeczywistych wydarzeniach, jak i serialu.

Bo rząd ZSRR próbował zatuszować fakty, zmarginalizować zagrożenie i wyciszyć sprawę. Świat o możliwych konsekwencjach usłyszał dopiero wówczas, gdy liczniki w zagranicznych stacjach pomiarowych oszalały.

Na temat katastrofy powstało już mnóstwo publikacji, dokumentów oraz jeden czy dwa horrory i oczywiście popularny cykl strzelanin – S.T.A.L.K.E.R. Czarnobyl to chyba jednak najwierniejsza fabularyzowana adaptacja tamtych wydarzeń. I w dodatku piekielnie sprawnie nakręcona.

Liczba ofiar katastrofy w Czarnobylu to kwestia wciąż bardzo niejasna. Według raportu Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego na miejscu znajdowało się 600 pracowników. 134 z nich otrzymało dużą dawkę promieniowania. 28 zmarło do trzech miesięcy od wybuchu, a kolejnych 19 do roku 2004.

Jaki był długofalowy wpływ katastrofy na śmiertelność? Według krytykowanego przez naukowców raportu Greenpeace do 2004 roku wydarzenia w elektrowni jądrowej mogły kosztować życie nawet 200 tysięcy osób. Problematyczny dla ustalenia faktycznej liczby ofiar jest fakt, że nie można mieć pewności, czy w danym przypadku nowotwór powstał przez promieniowanie, czy z zupełnie innych przyczyn. Dlatego – przynajmniej na razie – jednoznaczne określenie wpływu tej katastrofy na ludzi nie jest możliwe.

Johan Renck, reżyser serialu, postanowił opowiedzieć tę historię z perspektywy kilkorga ludzi, których działania rozbijają się zarówno o beton partyjnych rządów, jak i o samą katastrofę. I choć dostajemy efektowną panoramę wydarzeń, równocześnie sporo dowiadujemy się o miałkich, zastraszonych politykach oraz bezradnych pracownikach elektrowni. Aparat władzy, idea komunizmu, tajemnica państwowa są ważniejsze od bezpieczeństwa mieszkańców Prypeci i okolicznych wsi. Równocześnie widzimy, jak z sytuacją zmagają się nieświadomi niczego zwykli ludzie z miasta oraz strażacy, ratownicy i szeregowi pracownicy elektrowni. Sylwetki głównych bohaterów – czy raczej postaci, z punktu widzenia których obserwujemy dramat – zostały delikatnie, ale sprawnie nakreślone. To – w połączeniu ze świadomością, że to wszystko wydarzyło się naprawdę – wystarczy, by nas do nich przywiązać.

Czarnobyl nie jest horrorem. To dramat katastroficzny. A jednak straszy i trzyma na krawędzi fotela niczym najlepsze opowieści grozy. Tu już nie chodzi tylko o osadzenie fabuły w nie tak odległej przeszłości – o tym, co działo się wtedy w Polsce, mogliście usłyszeć od rodziców albo i poczuć na własnej skórze. Histeria, terapia lugolem. A w epicentrum wydarzeń – ewakuacja, nieporadna, bo nieuświadomiona, akcja ratownicza, niedopuszczanie do siebie prawdy o katastrofie. I ofiary, wiele ofiar. Grozę zbudowano tu znakomitą realizacją. Nawet kameralne sceny dziejące się długo po wybuchu niosą ze sobą sporą dawkę niepokoju.

W popkulturze w przypadku Czarnobyla zaszła ciekawa reakcja łańcuchowa. Jej początek w ogóle nie dotyczył elektrowni znajdującej się nieopodal Prypeci. Nowela braci Strugackich Piknik na skraju drogi opowiada o Zonie, w której znaleźć można artefakty obcych – i nie ma tam ani słowa o reaktorze jądrowym. Stalker (1979) Tarkowskiego też zresztą nie porusza kwestii atomu – bo został nakręcony na długo przed katastrofą. Dopiero gry GSC zespoliły stalkerów i Zonę z Czarnobylem, nie odzierając jednocześnie całości z mistycyzmu obu materiałów źródłowych. Pisaliśmy więcej o Czarnobylu, braciach Strugackich i serii gier w zeszłym roku.

Operatorzy, scenografowie i charakteryzatorzy stanęli na wysokości zadania. Wszystko sprzyja budowaniu napięcia, tajemniczości. A przecież wiemy, co się wydarzyło. Jednak kiedy widzimy, jak ludzie pracujący w elektrowni zbliżają się do uszkodzonych części kompleksu – atmosfera gęstnieje, a poczucie klaustrofobicznego lęku sięga tego z pierwszych Obcych. Tylko że straszydłem jest tu niewidzialne promieniowanie. Wystarczy. Kiedy oglądamy płonące gmaszysko – jest to straszne. Kiedy widzimy poparzonych ludzi – jest to straszne. Kiedy już za dnia nad miejscem katastrofy zbiera się radioaktywna chmura – jest to straszne.

Nie wiem jednak, czy zobaczycie coś mocniejszego niż sekwencja, w której mieszkańcy Prypeci w nocy wychodzą z dziećmi na dwór, by popatrzeć na łunę pożaru, bo to ładnie wygląda. Sekwencja, w której w slow motion zaczyna padać. Choć nie ma w niej drastycznych momentów, choć nie pojawia się ani jedna kropelka krwi – zapamiętacie tę scenę na długo.

Muzyka Hildur Gu?nadóttir to praktycznie kolejny bohater tego filmu, kolejne źródło lęku, które działa najczęściej i wgryza się najmocniej w podświadomość. Nie widzimy promieniowania, nie słyszymy go, ale dźwięki doskonale oddają grozę wynikającą z igrania z siłami natury. To basowe powarkiwania syntezatora, okazjonalnie przecięte niskim jękiem smyczków – ale jednak przede wszystkim elektronika. Muzycy piszący partytury do regularnych horrorów mogą w tym momencie zacząć zazdrościć. Utwory przywodzą na myśl kompozycje Marka Morgana z pierwszych Falloutów. Tyle że czujemy tu jeszcze więcej mroku i ciężaru. Czasem tylko dziwi akcent niektórych aktorów, ale wciąż jest lepszy niż u Connery’ego w Polowaniu na Czerwony Październik.

Trwoga i dramat relacjonowanej katastrofy to jedno. Czarnobyl ma jednak dużo bardziej uniwersalny wymiar. To opowieść o tym, że w przypadku, gdy jakiś system będzie przechodzić kryzys – my, szaraczki, pierwsi zostaniemy złożeni w ofierze na ołtarzu bezpieczeństwa. Możemy sobie wymrzeć, byleby idea pozostała nietknięta. Każdy system. Każda władza, każda idea. Niech w Was ten fakt rezonuje. Podobnie jak ten potężny serial.

I niech zyska rozgłos, na jaki zasłużył.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Bał(a)byś się, gdyby w Polsce powstała elektrownia jądrowa?

Tak
14,3%
Nie
85,7%
Zobacz inne ankiety