filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 30 stycznia 2019, 17:21

Horror strachu warty. Recenzja Velvet Buzzsaw od Netflixa

Świat sztuki jest okrutny. Jeśli macie jakieś wątpliwości, to Dan Gilroy rozwiewa je swoim Velvet Buzzsaw, zrealizowanym w konwencji slashera. I choć film bywa przewidywalny, to nie sposób odmówić mu nutki szaleństwa zapewniającej dobrą zabawę.

PLUSY:
  1. ludzcy, niedoskonali, ale intrygujący bohaterowie;
  2. ...zagrani przez znakomitych aktorów (Malkovich, Gyllenhaal, Russo);
  3. sprawna satyra na specyficzne środowisko;
  4. świetne dekoracje i plastyka filmu;
  5. uniwersalny przekaz;
  6. pomysłowe sceny śmierci;
  7. w dziwny sposób bawi i przyciąga nawet w momentach słabości.
MINUSY:
  1. schematyczna i przewidywalna druga połowa filmu;
  2. zachowawczy w kwestii zdjęć;
  3. dziwne, pozbawione płynności przejścia montażowe.

Filmy Netflixa to trochę loteria. Zupełnie jak sztuka nowoczesna. Raz eksperyment się uda, kiedy indziej, mimo szumnych zapowiedzi, wychodzi paździerz. Taki Polar zebrał raczej niepochlebne opinie, a Bright było przykładem zmarnowanego potencjału. Na szczęście Velvet Buzzsaw to całkiem udany performance. Wprawdzie obrana technika nie zachwyca świeżością, ale obcowanie z nieco dziwacznym i pokręconym obrazem, w którym na pierwszym planie oglądamy Jake’a Gyllenhaala, sprawia naprawdę sporo przyjemności.

Może dlatego, że obserwujemy środowisko, które znamy tylko z wyobrażeń i plotek. Velvet Buzzsaw zabiera nas bowiem do świata najdroższych galerii sztuki, jej znawców (oraz spekulantów) i najlepiej opłacanych artystów wyznaczających współczesne trendy. I to jest prawdziwe mięcho tego filmu – bohaterowie. Wprawdzie Velvet Buzzsaw reklamowano efektownymi scenami śmierci, ale to nie one stanowią tu danie główne.

Pierwsza partia filmu zwiastuje raczej okraszoną czarnym humorem satyrę na zepsute do cna towarzystwo twórców. Gilroy każdej z postaci daje sporo czasu i miejsca, by ta mogła się jak najlepiej zaprezentować i wpasować w kompozycję, która ostatecznie spłynie czerwienią przy akompaniamencie krzyków. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie przedstawił swoich bohaterów ze wszystkimi niuansami. Uczestnicy dramatu ulegają słabościom, bywają bezwzględni, kieruje nimi chciwość, która ostatecznie doprowadza do jatki, ale to ludzie z krwi i kości. Niemal każdego z nich można zrozumieć, z niektórymi da się nawet sympatyzować.

VELVET BUZZSAW W SKRÓCIE

  1. Data premiery: 1 lutego 2019 (Netflix)
  2. Reżyseria i scenariusz: Dan Gilroy
  3. Obsada: Jake Gyllenhaal, Toni Collette, John Malkovich, Rene Russo
To sprawa dla Archiwum... - 2019-01-31
To sprawa dla Archiwum...

Show kradnie oczywiście Jake Gyllenhaal, który w roli krytyka sztuki pokazuje szeroką paletę odcieni szarości. W jednej postaci mieści kochliwego wrażliwca, potrafiącego wyłapać każdy niuans dzieła sztuki – oraz dwulicowego, słabego człowieczka, ulegającego naciskom innych, kiedy tylko może to przynieść korzyść. Balansuje na krawędzi przesady, ale nigdy nie idzie w tanią karykaturę, dzięki czemu jego postać zyskuje na wiarygodności. Podobnie jak reszta obsady, a w skład tej eskadry orłów wchodzą takie nazwiska jak John Malkovich czy Rene Russo. Bohaterowie paradują w glorii i chwale swego przerysowania, ale nigdy nie mamy wrażenia, że reżyser wykorzystuje ich jako kukły, w które można ciskać kolejne oskarżenia.

Ci bohaterowie tworzą toksyczne środowisko, w którym każdy gra do własnej bramki, a sztuka, nawet ta najbardziej wartościowa, to tylko towar na sprzedaż, niezależnie od intencji autora. Wizja zysku przesłania zdrowy rozsądek. To dość uniwersalna krytyka, którą można odnieść także do przemysłu filmowego, komiksowego, literatury czy wreszcie gier wideo (no czyż nie?).

Jake Gyllenhaal miał odrobinę do czynienia ze światem gier – w 2010 roku wystąpił w filmie Książę Persji: Piaski czasu, czyli jednej z bardziej kasowych egranizacji w historii (czwarte miejsce w box office dla obrazów na bazie gier). Nawet jeśli film nie był arcydziełem, to jednak okazał się całkiem przyjemnym letnim blockbusterem.

Często tu przychodzisz? - 2019-01-31
Często tu przychodzisz?

Balonik pęka, gdy zatrudniona w jednej z topowych galerii Josephina odnajduje obrazy sąsiada, który zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Malowidła niepokoją, poruszają czułą strunę w duszy każdego, kto je ujrzy. Słowem, wyglądają jak milion dolarów. Jak wiele milionów dolarów. Naturalnie, zaczyna się wyścig o to, kto sprzeda je drożej. Kłopot w tym, że malarz pragnął, by jego dzieła uległy zniszczeniu, a zawodowcy walczący o zyski zaczynają ginąć w makabrycznych okolicznościach.

Fabuła najbardziej intryguje na początku, zaskoczeń jest tu raczej niewiele. Gdy zaczyna się festiwal malowniczych morderstw, możemy zgadywać z dość sporą trafnością, co się stanie. O ile Velvet Buzzsaw same zabójstwa pokazuje pomysłowo, o tyle rytm wyznaczający odległość pomiędzy kolejnymi zgonami staje się w drugiej połowie filmu zbyt regularny. Ale i tak bawimy się nieźle, bo ten dziwaczny miks zrealizowano według świętych prawideł gatunku Monster in the House. Wiedzeni chciwością bohaterowie sami sprowadzają na siebie smutny koniec, a dzieła zmarłego artysty robią tu za potwora. I sprawdzają się w tej roli naprawdę przekonująco.

Wszystko w porządku? Wyglądasz nieswojo. - 2019-01-31
Wszystko w porządku? Wyglądasz nieswojo.

Obrazy nie muszą straszyć, bo nie taka jest ich rola. Generują jednak napięcie i dostarczają środki do wymierzenia niezbędnej kary za grzech pychy i chciwości. Są narzędziem reżysera tak samo jak mroczna historia malarza. Mają sprowokować do myślenia, a nie płoszyć widza.

A to wcale arsenału Gilroya nie wyczerpuje. W zanadrzu ma on jeszcze wymuskane, podkreślające bogactwo i odcięcie od rzeczywistości dekoracje oraz starannie zaprojektowane dzieła sztuki i instalacje. Wszystko to składa się na naprawdę spójny obraz świata.

Wielka szkoda, że reżyser nie pociągnął swojej szarży dalej. Velvet Buzzsaw nakręcono bardzo ładnie i poprawnie (dziwią tylko niektóre przejścia między scenami, momentami wypadające niezręcznie), ale brakuje jakiegoś szaleństwa w tych ujęciach. Czegoś, co podkreśliłoby postępujący wokół odjazd. Najwyraźniej Gilroyowi na tym nie zależało.

Bo Velvet Buzzsaw to przede wszystkim historia pokręconych, słabych, ale jednak ludzi. Oni są tutaj najważniejsi, ich postawy budują przekaz filmu, podanego w nieco dziwacznej, niemniej przykuwającej uwagę formie. Obraz cierpi na kilka gatunkowych bolączek, ale ostatecznie broni się jako zabawna, ciut inna propozycja na rozruszanie widza. Rozrywka z dużą porcją wisielczego humoru i nieco szalona, w związku z czym ciekawa nawet w obliczu paru wad. Nikt zresztą nie mówił, że sztuka musi być doskonała, by poruszać.

Nasza ocena: 7,5/10

ZASTRZEŻENIE

Dostęp do filmu przed premierą otrzymaliśmy od Netflixa.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Co w horrorach przeraża Cię najbardziej?

Duchy
10,5%
Demony (w tym diabeł)
20%
Mordercy
4,6%
Kosmici
2,9%
Coś innego
62%
Zobacz inne ankiety