To prawdopodobnie najlepsza ekranizacja gry w historii. Recenzja filmu Exit 8
Ekranizowanie wielkich, znanych gier niesie ze sobą ogromne oczekiwania. Exit 8 to bardzo mała gra, a film zrobiony na jej podstawie pozytywnie mnie zaskoczył. Zapraszam do niekończących się tuneli japońskiego metra.
Byłoby świetnie móc nagrodzić film posiadający ósemkę w tytule oceną 8/10, prawda? Zdradzę, że będzie blisko. Exit 8, ekranizacja małej gry stworzonej przez jedną osobę, nie jest kinem wybitnym, ale nie mam wątpliwości, że jest to jedna z najlepszych ekranizacji gier w całej historii tego zjawiska. A może i najlepsza.
Gra autorstwa Kotake Create to symulator chodzenia z lekką nutą horroru. Historia bez prawdziwego początku i końca, której przejście zajmuje (jeśli macie „pecha”) maksymalnie 90 minut. Gracze zostają wrzuceni do tunelu japońskiego metra i próbują dotrzeć do tytułowego wyjścia numer 8, ale zostają uwięzieni w czasowej pętli. Zasada jest prosta: jeśli w powtarzającym się fragmencie korytarza nie pojawi się nic dziwnego, można iść dalej, ale jeśli uda się dostrzec anomalię (czyli jakiekolwiek odstępstwo od normy, od drobiazgów w rodzaju klamki umieszczonej na środku drzwi po ogromną falę wylewającą się zza zakrętu), trzeba natychmiast zawrócić. Gdy uda się dotrzeć do wyjścia numer 8, gra się po prostu kończy. Resztę dopowiedz sobie sam, drogi graczu.
Jak sensownie rozbudować oryginał
Filmowcom udała się trudna sztuka sensownego rozbudowania bardzo wątłego fabularnego pretekstu obecnego w grze. Exit 8 w swojej filmowej formie to pełnoprawne dzieło z całkiem rozbudowanymi postaciami i sprytnie (choć niespecjalnie oryginalnie) poprowadzonym głównym wątkiem mającym jasno zaznaczony początek i koniec, przy tym niepozbywający się konieczności dokonania pewnej interpretacji po stronie widza. Przy okazji jest to jeden z niewielu przypadków, gdy adaptacja jest wyraźnie dłuższa od oryginału.
Elementy znane z gry są przeniesione do filmu bez żadnych zmian. Główna lokalizacja, czyli wyłożony białymi płytkami tunel, na ekranie prezentuje się perfekcyjnie, do złudzenia przypominając wyczarowane w Unreal Engine miejsce. Film korzysta też z kilku anomalii znanych z gry (autor pierwowzoru przy okazji dorzucił aktualizację, która wprowadza jedną z filmowych anomalii), a celem dodatkowego pogłębienia związku z oryginałem pierwszy kwadrans ekranizacji jest przedstawiony z perspektywy pierwszej osoby, dając złudzenie jednego, długiego ujęcia. Bonusowa wartość tego zabiegu jest taka, że widz jest w stanie lepiej utożsamić się z bohaterem. Nie dało się tego zrobić lepiej.
Japońska szkoła horroru
Genki Kawamura, reżyser i współautor scenariusza, wiedział dobrze, co i gdzie dodać, żeby trwający półtorej godziny seans był przeżyciem wartościowym. Historia zostaje rozbudowana o motyw strachu przed zmianą, dojrzewania do dorosłości i radzenia sobie z własnymi słabościami. Wszystko to jest bardzo symboliczne, w zgodzie ze szkołą japońskiego horroru, choć trzeba tu jasno zaznaczyć, że Exit 8 z klasycznym horrorem ma mało wspólnego. Niepokój ma brać się z rozterek bohatera i znalezienia się w niemożliwej sytuacji uciekania z niekończącego się tunelu. Straszące widza zagrywki są dokładnie dwie, więc osoby o słabszych nerwach nie muszą się bać na zapas.
Exit 8 potrafi też zaskoczyć niewielkim, ale skutecznym, fabularnym fikołkiem w połowie filmu, co tylko pokazuje, że zdolnemu filmowcowi wystarczy zaledwie pretekst do stworzenia czegoś fajnego. Dobrze też patrzy się na starania aktorów (ze wskazaniem na dwie największe role – Kazunari Ninomiya jako zagubiony mężczyzna i Yamato Kochi jako idący mężczyzna robią, co mogą, by z tych lekko zarysowanych postaci uczynić bohaterów), film ma ładne zdjęcia i solidne efekty wizualne, zaś minimalistyczna muzyczna ilustracja dobrze podkręca buzujący pod powierzchnią niepokój.
Byłoby świetnie móc nagrodzić film posiadający ósemkę w tytule oceną 8/10, ale ostatecznie zdecydowałem się dać ciut niżej. Exit 8 to najlepsza ekranizacja gry komputerowej, ale trzeba pamiętać, że punkt wyjścia był na tyle prosty i stawka na tyle niewielka (wszak nie mówimy tu o marce godnej rywalizować np. z Mortal Kombat), że można było trochę poczarować i to chyba ułatwiło twórcom zadanie. Exit 8 powinien podobać się każdemu, niezależnie od znajomości oryginału. To po prostu dobra, niegłupia rozrywka.