Wiedźmin 3 kontra Fallout 4 - porównanie elementów RPG dwóch kandydatów do gry roku
Wprawdzie Fallout 4 i Wiedźmin 3 to w gruncie rzeczy dwa zupełnie różne tytuły, ale mają parę cech wspólnych – jak choćby przynależność do gatunku RPG oraz fakt, że obie walczą o tytuł gry roku. Rozbiliśmy je na czynniki pierwsze i porównaliśmy ze sobą.
Spis treści
- Wiedźmin 3 kontra Fallout 4 - porównanie elementów RPG dwóch kandydatów do gry roku
- Świat
- Fabuła
- Klimat
- Aktywności dodatkowe
- Główna postać i dialogi
- Bohaterowie niezależni (NPC)
- Rozwój postaci
- System walki
- Przeciwnicy
- Crafting i przedmioty
- Interfejs
- Oprawa audiowizualna
- Stan techniczny po premierze
- Wsparcie dla modów
- Podsumowanie
Klimat
W tej kategorii błyszczą zarówno Wiedźmin, jak i Fallout. Choć obie gry należą do dość wyświechtanych głównych nurtów – postapo i fantasy – to podchodzą do nich w niekonwencjonalny i bardzo sugestywny sposób.
Jak wiadomo, elementem wyróżniającym świat Dzikiego Gonu jest jego słowiańskość. Począwszy od swojsko brzmiących nazw własnych, przez krajobrazy, wiejską architekturę i różne elementy kultury mieszkańców tego uniwersum, po muzykę i bestiariusz – Wiedźmin 3 na każdym kroku podkreśla, że powstał nad Wisłą, a klimat tej produkcji rozlewa się ciepłem po sercu polskiego gracza. Do tego wszystkiego CD Projekt Red znakomicie miesza powagę z humorem, patos z przyziemnością, a historyczny realizm z paranormalną fikcją, gdzieniegdzie puszczając przy tym oko do gracza i odwołując się do otaczającej nas rzeczywistości przez easter eggi czy alegorie.
Fallout 4 też potrafi urzec klimatem – ale robi to na nieco innej zasadzie. Unikatowość tego uniwersum bierze się przede wszystkim z kontrastów. Z jednej strony mamy świat po zagładzie – ze wszystkimi trudami, zagrożeniami i smutkami, jakie są nieodzownymi elementami postapokalipsy – a z drugiej jest to rzeczywistość, w której ciągle towarzyszy nam uśmiechnięty Vault Boy, nakazujący traktować te realia nieco z przymrużeniem oka. Idąc dalej, z jednej strony oglądamy szczątki amerykańskiej cywilizacji, jaka rozwinęła się do roku 2077 (a więc teoretycznie daleko w przyszłość), a z drugiej nie możemy oprzeć się wrażeniu, że to lata 50. XX wieku – z charakterystyczną dla tego okresu muzyką, motoryzacją, modą, formą reklam etc. I choć jestem w stanie zrozumieć głosy niezadowolenia wywołane „pstrokatością” stylu artystycznego zaserwowanego tym razem przez Bethesdę, to sam uważam, że taki koloryt jak najbardziej pasuje do postapokalipsy w falloutowym wydaniu.