Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 14 lipca 2012, 13:00

autor: Konrad Kruk

Kosmiczna cywilizacja – recenzja gry Endless Space - Strona 4

Osiem ras, cztery filary rozgrywki i jedna galaktyka w niemal nieskończonej liczbie konfiguracji. To tylko przystawka do prawdziwej uczty zaserwowanej przez Amplitude Studios w Endless Space.

W Endless Space sztuczna inteligencja stoi na bardzo przyzwoitym poziomie i nie ma opcji, by komputer za bezcen chciał podzielić się z nami np. wysoko levelową technologią. Z czasem poprawne relacje mogą zaowocować możliwością zawarcia sojuszu, a stąd już prosta droga do wysunięcia sugestii otwarcia granic – jedynej możliwości niczym nieskrępowanego buszowania naszymi statkami pomiędzy systemami obcej rasy. Takowe rozwiązanie jest olbrzymim ułatwieniem, gdy skolonizowane przez naszego sojusznika układy planetarne stoją na drodze naszej dalszej ekspansji.

Produkcja floty wojennej może zostać zapoczątkowana w dowolnym systemie planetarnym. Każdy typ statków musi być wyposażony w odpowiednie moduły – opracowujemy je w militarnym segmencie drzewka technologicznego Są one podzielone na trzy grupy: ofensywne (m.in. lasery, torpedy), defensywne (wszelkiej maści pancerze i osłony) i moduły wsparcia (np. lepsze silniki). Każdy z naszych statków może być zaopatrzony w dowolną konfigurację sprzętową, jednak najlepiej wyposażać je w aktualnie najlepsze warianty. Oczywiście wiąże się to z niemałymi kosztami, jednak dobrze jest trzymać rękę na pulsie i mieć pewność, że w danej chwili poradzimy sobie z każdym wrogiem.

Statkami zarządzamy z perspektywy okna floty, gdzie w dowolnym momencie możemy przekalibrować zestaw modułów. Każdy rodzaj statków ma swoją „ładowność” – im wyższa, tym więcej modułów da się zainstalować. Oczywiście te mocniejsze wymagają dodatkowo konkretnych surowców strategicznych. Sama walka odbywa się w sąsiedztwie układów planetarnych, a w każdej bitwie możemy wziąć udział bezpośredni lub pozwolić komputerowi na jej automatyczne rozstrzygnięcie.

Każda batalia składa się z czterech faz: wstępnej, dalekiego zasięgu (dla rakiet), średniego zasięgu (dla laserów) oraz bliskiego zasięgu (dla broni kinetycznej). Podczas starć nie kierujemy jednostkami, nie wydajemy im komend. Jedyne, co możemy robić, to użyć kart wsparcia, by wzmocnić siłę ognia czy obrony naszych jednostek lub zastosować odwrotne działanie wobec przeciwnika. Walczące floty rzucają swe karty przed starciem, a każda z nich jest aktywowana w konkretnej fazie bitwy. Generalnie ten system sprawdza się tylko wtedy, gdy siły obu stron są względnie wyrównane. W przypadku ewidentnej przewagi jednej z nich karty nie pomogą. Nie da się ukryć, że bitwy nieco przypominają menadżerskie mecze piłki nożnej, gdyż prawda jest taka, że poza wyborem kart wsparcia, jedyne, co pozostaje, to podziwianie widoków przestrzeni kosmicznej z walczącymi flotami w roli głównej.

Endless Space = Endless fun

Nie da się ukryć, iż debiutancki projekt francuskiego studia okazał się strzałem w dziesiątkę. Swym rozmachem i złożonością zmusza gracza do taktycznego myślenia, uczy zarządzania, cierpliwości oraz pokazuje, że wojna nie zawsze jest kluczem do zwycięstwa. Mimo kilku niedociągnięć Endless Space, to produkcja bardzo dopracowana, a jej złożoność nie budzi u gracza frustracji. Wręcz przeciwnie. Ta gra autentycznie odpręża. Amplitude Studios z pewnością nie dokonało rewolucji, jednak wielkim stylu pokazało, że gry strategiczne spod szyldu „4X” nie prędko odejdą w zapomnienie. Endless Space to wielka gra – niestety nie dla wszystkich...

Konrad Kruk | GRYOnline.pl