Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 listopada 2001, 10:22

autor: Fajek

Aliens vs Predator 2 - recenzja gry

Kontynuacja przebojowego Alien vs Predator z roku 1999, w której ponownie spotkamy się z najgroźniejszymi obcymi gatunkami, na jakie natknęła się ludzkość oraz z żołnierzami oddziałów marines.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

(...) Idę – powiedział, wkładając do kieszeni 4 dodatkowe magazynki i zapas rac świetlnych.

- Kapralu, nie wyrażam zgody! Wszystkie działania jakie pan podejmie w tej chwili i będą one nie zgodne z moimi rozkazami są jawnym łamaniem zasad panujących w armii, co z kolei spowoduje wyciągnięcie wszystkich konsekwencji, płynących z tego faktu – wypowiadając te słowa kapitan wiedział, że i tak nie powstrzymają one zdecydowanego na wszystko młodego żołnierza.

- Mam gdzieś zasady Pana i armii! Tu giną ludzie! W ciągu kilku ostatnich godzin straciliśmy ponad połowę oddziału! Nawet podczas zamieszek na VC-14B nie było tak źle. Czy Pan naprawdę nie może być choć trochę bardziej ludzki?! – kapral był zdenerwowany ale powiedział to na tyle spokojnie a zarazem zdecydowanie, że dalsze odwodzenie go od zamiaru uratowania swojej przyjaciółki nic by nie dało.

- Dekker... nie idź,... wiesz jak to się skończy. Ona już nie żyje. Obcy nie znają litości, oni nie bawią się w porywanie. Po prostu miała pecha, że padło na nią. To jest wojsko, takie rzeczy się zdarzają – z jego tonu wynikało, że nie jest pewien co do śmierci Curie, ale nie chciał stracić kolejnego żołnierza.

- Muszę to dla niej zrobić... muszę spróbować... ona by tak postąpiła... – kapral Dekker odwrócił wzrok, zarzucając na ramię miotacz płomieni i mocniej ściskając karabin pulsacyjny w dłoni. Starał się zachować spokój, ale na samą myśl powrotu do tego piekła dostawał gęsiej skórki. Jeśli przeżyje, będzie mógł mówić, że LV-1201 było największym koszmarem w jego życiu... jeśli przeżyje.

W takim razie skopcie tym przerośniętym robalom tyłki, kapralu... i wróćcie... – pomimo szczerych chęci, nie zabrzmiało to w ustach kapitana jak pocieszenie.

Kapral Dekker ruszył biegiem. Czasu było coraz mniej. Miał 30 minut do powrotu, gdyż właśnie wtedy pojazd transportowy miał zabrać niedobitki kolonialnych Marines, elitarnego oddziału przeznaczonego do wykonywania najtrudniejszych zadań. Tym razem zadanie było zbyt trudne. Likwidacja obcych istot w tajnej bazie na LV-1201 przerosła możliwości kolonialnych żołnierzy.

Gdy udało mu się dostać na 3 poziom, tam gdzie powinna się znajdować jego przyjaciółka z oddziału, jego oczom ukazały się dziwne konstrukcje. Organiczne twory, powyginane i powleczone jakąś przezroczystą kleistą substancją, z mnóstwem otworów i zakamarków. Całe wnętrze poziomu 3 było „wyścielone” tym czymś.

Wykorzystując skaner i osobisty identyfikator Curie, Dekker trafił do większego pomieszczenia, w którym znajdowało się kilka kokonów Obcych. Wiedział, że jeśli będzie się zachowywał w miarę spokojnie, tzw. „facehuggery” go nie wyczują. Sygnał ze skanera był tak silny, że Curie musiała być gdzieś tutaj.

O Boże... – tylko te słowa udało mu się bezgłośnie wymówić, gdy odwracając się ujrzał koleżankę przytwierdzoną do ściany – jakby wtopioną w tą organiczną substancję. Jedyne co było widać to głowa Curie bezwładnie zwisająca w dół. Nagle całe ciało drgnęło i bezwładna dotąd głowa uniosła się...

Zabij mnie, proszę... – to wszystko co powiedziała, zanim z jej klatki piersiowej nie wydobył się chrzęst łamania mostka i żeber a chwilę później krwawe coś co rozerwało jej kombinezon. Dekker w ciągu kilku sekund zdjął miotacz z pleców i zamienił młodego obcego i swoją byłą koleżankę w płonącą pochodnię. Przez szum płomieni i wrzaski młodego Obcego dotarł do niego inny dźwięk... Obrócił się i zobaczył, że z wszystkich dziur i zakamarków wychodzą Obcy...

Powyższy fragment, to opis zdarzeń na jakie natkniemy się grając w drugą cześć gry o Obcych, Predatorach i oczywiście ludziach – Aliens versus Predator 2.

W 1999 roku na półki sklepowe trafiła pierwsza cześć tego swoistego „mixu” z filmów SF: Predatora oraz serii Alien. Gra AvP odniosła niewątpliwy sukces, przede wszystkim ze względu na niepowtarzalny klimat i doskonałe oddanie atmosfery panującej w wyżej wymienionych filmach. Czy sequel ma szansę powtórzyć sukces jedynki? Na pewno! Zaryzykuję stwierdzenie, że będzie on dużo większy.

Główną różnica pomiędzy obiema grami jest fakt, że część pierwszą stworzyła firma Rebellion natomiast „dwójką” zajęli się chłopcy z Monolith Studios. Firma ta, obok Epic i Id Software dysponuje najpotężniejszym silnikiem 3D pod nazwą LithTech w wersji 2.0, który to sama zresztą opracowała. Dzięki zastosowaniu nowego enginu, szata graficzna gry miała ulec znacznej poprawie względem „jedynki”. Nie można oczywiście powiedzieć, że pierwsza cześć posiadała kiepską grafikę, jednak dla wprawnych i spostrzegawczych graczy pewne rozwiązania graficzne w AvP nie były najlepsze. Średniej jakości tekstury, niewiele szczegółów, przeciętne efekty specjalne – była to główna bolączka AvP. Nie można tego powiedzieć o klimacie, gdyż ten był znakomity. Za potwierdzenie moich słów niech posłużą wypowiedzi moich znajomych w stylu: „nie jestem pewien czy dam radę skończyć AvP, gdyż już po 10 minutach gry mam pełno w gaciach” :-). Tak, klimat był świetny, co zresztą sam odczułem na własnej skórze (plecach), spadając z krzesła ze strachu, zaraz potem gdy skoczył na mnie jakiś Obcy w ciemnym korytarzu.

Tyle tytułem wstępu i informacji „historycznych”. Zabierzmy się za najnowszą grę ze stajni Monolith.

Główną cechą AvP2 jest wyposażenie gry w fabułę. Owszem, niektórzy z Was mogą powiedzieć, że była ona również w części pierwszej jednak tam ograniczała się do minimalnej interwencji w samą grę. W AvP2 fabuła to sprawa priorytetowa. Każdą z misji poprzedzają odpowiednie wstawki animowane, wyjaśniające nam cel misji oraz rozwój wydarzeń na planecie LV-1201. Planet ta jest głównym miejscem starć pomiędzy 3 rasami: ludźmi, obcymi i predatorami.

Jakiś czas temu, koloniści zajmujący się terraformingiem planet, natrafili na statek obcych zlokalizowany właśnie na LV-1201. Na jej powierzchnię zostały skierowane specjalne, tajne jednostki, które miały się zająć zbadaniem obcego gatunku. Niestety ludzie nie wiedzieli, że LV-1201 odwiedza również inna rasa – Predatorzy. Powodem ich wizyt są ulubione przez nich polowania na obcych. Do tego wszystkiego z laboratoriów badawczych wydostają się zmutowane gatunki Obcych, które są bardzo nieprzyjaźnie nastawione do wszystkich.

I właśnie dzięki fabule gra zyskuje bardzo wiele. Każda misja łączy się w sposób naturalny z kolejną; zadania, które przyjdzie nam wykonać wynikają z sytuacji, która aktualnie zaistniała na feralnej planecie LV-1201. Twórcy bardzo zgrabnie połączyli poszczególne etapy w jedność, dzięki czemu gracz ma poczucie uczestniczenia w większej całości. Również interesującym rozwiązaniem jest przeplatanie się wątków fabularnych poszczególnych gatunków. Chodzi o to, że kończąc grę jako Marines, a później jako Obcy czy też Predator, natrafimy na te same miejsca i te same wydarzenia podczas gry.

Twórcom udało się połączyć dwa odmienne „klimaty” w jedną całość. Mówię o „alienowskich” ciemnych korytarzach z błyskającym tu i ówdzie światłem, z „predatorowskim” lasem, wysokimi drzewami i możliwością wtapiania się w tło. Również strona wizualna gry jest odpowiednio przystosowana dla każdego z gatunków.

Jeśli już przy grafice jesteśmy... Bez dwóch zdań, jest ona znakomita. Użycie silnika LithTech 2.0 zaowocowało wspaniałą oprawą graficzną, dzięki czemu gra zyskuje kolejny plus. Wnętrza baz, las tropikalny, otwarte przestrzenie, statki kosmiczne czy laboratoria – wszystko to zostało świetnie wykonane. Niestety, jakość grafiki pociągnęła za sobą wzrost wymagań sprzętowych. Teoretycznie według danych producenta wystarczy już PIII 450MHz, 64MB RAM i karta z 32MB. Gra zapewne ruszy na tym sprzęcie, jednak zabawa będzie raczej przypominała „slideshow” jeśli ustawimy średnie detale. Z kolei granie w najniższej rozdzielczości i szczegółach mija się trochę z celem. Aby komfortowo grać przy wszystkich opcjach ustawionych na maksimum i rozdzielczości 1024x768 w 32-bitowym kolorze zalecałbym sprzęt klasy: Athlon/Pentium III 800-900MHz, 256MB RAM i kartę klasy GeForce 2 GTS/PRO. Wiem, że brzmi to co najmniej złowrogo, ale za jakość trzeba płacić – w tym wypadku dobrej klasy sprzętem.

O ile w większości gier zdecydowanie priorytetową sprawą jest grafika, a dźwięk „gra drugie skrzypce”, o tyle w AvP2 sytuacja wygląda inaczej. Nie twierdzę, że oprawa audio jest ważniejsza od strony wizualnej, jednak rola jaką odgrywa jest ogromna. Przypomnijmy sobie z drugiej części filmu Alien dźwięk wykrywacza ruchu. Te pojedyncze „bipnięcia”, oznaczające Obcych w odległości kilku/nastu metrów. Na sam dźwięk wykrywacza, widzowi przechodził dreszcz po plecach. Ten efekt uzyskano również i w grze. Gdy w głośnikach słyszymy charakterystyczne „bip, bip, bip” zaczynamy nerwowo się rozglądać i coraz mocniej przyciskając klawisz myszki symulujący spust. Istne apogeum nadchodzi gdy, zaczynamy słyszeć piski i odgłosy wydawane przez Obcych. Nie raz zdarzyło mi się otworzyć ogień nie widząc jeszcze wroga. Po prostu nie wytrzymałem nerwowo... I chyba jest to najlepsze świadectwo klimatu panującego w grze oraz roli jaki spełnia dźwięk i oprawa graficzna. Równie znakomicie oddano inne dźwięki: cała dostępna broń „brzmi” bardzo prawdziwie, tzn. tak jak to było przedstawione w filmie. Wreszcie karabin pulsacyjny brzmi właściwie a tzw. Smart Gun to kopia z drugiej części Obcego. Podsumowując, oprawa dźwiękowa w AvP2 jest bardzo dobra i trudno jest jej coś zarzucić.

Środowiska w jakich przyjdzie nam walczyć są bardzo różne. Raz jest to las, innym razem baza, laboratorium, kanały, otwarta przestrzeń czy głębokie jaskinie. Dzięki temu gra jest bardzo dynamiczna i różnorodna – nie staje się monotonna. I tu właśnie objawią się największa wada AvP2... jej długość. Otóż skończenie gry jedną rasą zajęło mi 3 wieczory po 3-4 godziny. Mnożąc to razy 3 (Żołnierz, Alien, Predator) dostajemy około 40 godzin zabawy. Jak dla mnie to ciut za mało. Wiem, że są gry przy których spędzenie 40 godzin to o wiele za dużo, jednak AvP2 do nich nie należy. Gdy już ukończyłem grę wszystkimi trzema rasami, miałem pewien niedosyt. Czyżby za mało Obcych załatwiłem? Nie wiem.... Ale na szczęście trafiłem do trybu multiplayer. I właśnie wtedy odkryłem czym naprawdę jest Aliens versus Predator 2.

Od dawna, żadna inna gra nie wciągnęła mnie tak bardzo jak AvP2 w trybie multi. Dlaczego? Nie wiem, może dlatego, że tryb ten jest dobrze opracowany?

Przede wszystkim postacie. Poza standardowymi trzema (Żołnierz, Obcy, Predator) do wyboru mamy jeszcze jedną – Corporal. Są to ludzie (żołnierze), którzy również biorą udział w wydarzeniach na LV-1201. W jakich? – sami zobaczycie. Ale wracając do trybu multi, każda z postaci (łącznie z Corporal) dzieli się dodatkowo na kilka typów. I tak wybierając Marine’a możemy zagrać np.: Heavy Weapons, Light Soldier, Sniper czy Demolitions. Decydując się na grę Alienem do naszej dyspozycji oddane są następujące stwory: Drone, Predalien, Praetorian. Podział występuje również dla postaci Predatora i Corporal (ludzi). Czym się różnią poszczególne postacie między sobą? Różnica polega na możliwości operowania danym rodzajem broni, szybkością z jaką dany osobnik może się poruszać, wytrzymałością na dane typy broni. Na przykład królowa Obcych nie może skakać i w dodatku porusza się bardzo powoli, jest jednak bardzo duża i zarazem wytrzymała.

Kolejną rzeczą, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła w AvP2 to konstrukcja aren do gry wieloosobowej. Po zapoznaniu się z kilkoma poziomami, na myśl przyszedł mi Counter Strike. Sposób ich wykonania oraz charakterystyka przestrzenna jest mocno zbliżona do CS’a. Nie muszę chyba wyjaśniać, iż gra ta (mówię o CS’ie) jest wzorem dla wszystkich innych gier oraz ich twórców, którzy chcieli by dobrze opracować tryb do rozgrywki wieloosobowej.

W takim razie czy tryb „multi” zyska uznanie w oczach graczy? Na zachodzie już zyskał, a dowodem na to niech będzie włączenie AvP2 do rozgrywek w największej (i chyba na dzień dzisiejszy, jedynej liczącej się) lidze profesjonalnych graczy komputerowych – CPL - Cyberathlete Professional League. AvP2 wylądował obok takich tytułów jak Quake III, Unreal Tournament czy Counter Strike. Wspomnę jeszcze, że główną nagrodą w turniej AvP2 jest Ford Focus ZX3 (patrz zdjęcie).

Powoli nadchodzi czas na podsumowanie powyższego tekstu i końcową ocenę. Po przeczytaniu tych kilku stron nie da się uniknąć wrażenia, iż gra w zasadzie nie posiada wad. Niestety tak nie jest. Nie są to może wady bardzo istotne, ale zawsze. Przede wszystkim długość gry. Dzięki możliwości wcielenia się w trzy postacie, zabawa zostaje znacznie przedłużona, jednak pozostaje pewien niedosyt. Na szczęście rekompensuje to z nawiązką tryb multiplayer. Drugą, dość istotną wadą są wymagania sprzętowe. Zastosowanie „enginu” LithTech 2.0 pociągnęło za sobą konieczność użycia dużo mocniejszego sprzętu o czym wspominałem nieco wcześniej. Ostatnią wadą (moim zdaniem) jest jej liniowość. W zasadzie nie ma szansy na zgubienie się co dla niektórych może być plusem. Cały czas podążamy jedną, konkretną „trasą” – bardzo urozmaiconą – ale jednak wytyczoną przez autorów. Dla niektórych może to być wada, dla innych wręcz zaleta. Ogólnie nie ujmuje to zbyt wiele grze.

Czy w takim razie Aliens versus Predator 2 jest dobrą gra? TAK! Jak najbardziej! Powiem więcej: JEST ŚWIETNA. Zawsze gdy wieczorem zasiadam do gry, staram się usunąć wszystko w zasięgu moich rąk i nóg co mógłbym zrzucić. Za każdym razem również, biorąc myszkę do ręki i kładąc palce na klawiszach zaczynam się trochę denerwować. I tak naprawdę to chyba o to w grach chodzi, aby poczuć się jak w prawdziwym świecie. Aliens versus Predator 2 da nam tą możliwość i jeszcze coś dorzuci.... prawdziwy STRACH.

FAJEK

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Yoghurt Ekspert 11 grudnia 2012

(PC) Czy gra z 2001 roku nadal może straszyć i oddziaływać na wyobraźnię? Oczywiście! I to jak!

9.0
Aliens vs Predator 2 - recenzja gry
Aliens vs Predator 2 - recenzja gry

Recenzja gry

Kontynuacja przebojowego Alien vs Predator z roku 1999, w której ponownie spotkamy się z najgroźniejszymi obcymi gatunkami, na jakie natknęła się ludzkość oraz z żołnierzami oddziałów marines.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.