Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 listopada 2006, 13:07

autor: Jacek Hałas

Tom Clancy's Splinter Cell: Double Agent - recenzja gry

Miłośnicy skradanek powinni się dobrze bawić, aczkolwiek muszą pogodzić się z uproszczeniami interfejsu, powtarzającymi poziomami, czy szwankującą sztuczną inteligencją przeciwników.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od premiery trzeciej części Splinter Cella, czyli wysoko cenionej przez graczy Chaos Theory, minęło prawie 20 miesięcy. To dużo, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż poprzednie odsłony tej serii ukazywały się w rocznych odstępach czasu. Można się więc zacząć zastanawiać, w jaki sposób postanowiono wykorzystać tych kilka dodatkowych miesięcy, a także czy zastosowane przez producenta zmiany faktycznie można określić mianem rewolucyjnych (dla całej serii, nie dla gatunku „skradanek”). Double Agent już od samego początku swojego istnienia zapowiadany był jako produkt, który w znaczący sposób powinien odróżniać się od swoich poprzedników. Miało to wynikać między innymi ze stawianych przed nami wyborów, często niełatwych. Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z finalną wersją gry mogę stwierdzić, iż niektóre zmiany faktycznie sprawiają wrażenie dość radykalnych. Powstaje jednak pytanie – czy zagorzałym sympatykom poprzednich części gry modyfikacje te przypadną do gustu? Jednoznacznej odpowiedzi nie można byłoby bez odpowiedniego przygotowania udzielić. Należy się bowiem przyjrzeć wszystkim najważniejszym elementom tej gry.

Uzbrojony i zmarznięty.

O fabule Double Agenta dużo mówiło się jeszcze przed oficjalną premierą. Myślę więc, że najlepiej będzie, jeśli przypomnę tylko kilka najważniejszych faktów. Dwa początkowe poziomy recenzowanej gry zostały skonstruowane w bardzo typowy dla takich zręcznościówek sposób. W pierwszej misji mamy do czynienia ze stosunkowo rozbudowanym prologiem, dzięki któremu możemy „przypomnieć” sobie, z jakimi typami zachowań seria ta była przeważnie kojarzona. Mamy więc dopasowany do naszego herosa kostium (z obowiązkowymi goglami), jasno postawione cele, a także całą masę gadżetów, z których warto byłoby w odpowiedniej chwili skorzystać. Wszystko to bardzo szybko ulega zmianie. Fisher dowiaduje się o tragicznej śmierci swojej córki, a sama fabuła przeskakuje o kilka miesięcy do przodu.

Główny bohater serii ląduje w pilnie strzeżonym więzieniu. Fisher próbuje nawiązać kontakt z członkami organizacji terrorystycznej John Brown’s Army, stając się tym samym tytułowym podwójnym agentem. Bardziej szczegółowo wątek ten omówię za kilka chwil. Teraz wolałbym jeszcze pozostać przy kwestiach związanych z przedstawieniem fabuły. W moim przekonaniu ten element gry został potraktowany nieco po macoszemu. Po świetnie zrealizowanych wstępnych etapach fabuła w wyraźny sposób spychana jest na dalszy plan. Denerwować może brak odpowiedniego briefingu, dzięki któremu można byłoby dowiedzieć się więcej na temat wykonywanych zadań, czy też znikomy kontakt z NSA i świetnie znanym miłośnikom serii Lambertem. Słabiutko wykonano także scenki przerywnikowe, z których rzadko kiedy czegoś ciekawego się dowiadujemy. Zdecydowanie na plus należy natomiast zaliczyć obecność członków wspomnianej już wcześniej organizacji terrorystycznej, których mamy okazję bliżej poznać. Jest to szczególnie widoczne w trakcie rozgrywania poziomów zlokalizowanych na terenie bazy John Brown’s Army.

Patrz... mogę tak cały dzień!

Jak już wspomniałem, jednym z głównych atutów recenzowanej gry powinny być stawiane przed nami wybory. Miały one wynikać z podjętej roli podwójnego agenta, próbującego pogodzić interesy agencji rządowej, dla której w dalszym ciągu pracuje, oraz ugrupowania terrorystycznego, bardzo podejrzliwego w stosunku do nowych członków. Trzeba przyznać, iż pod tym względem Double Agent zdecydowanie nie zawodzi, choć niektóre rzeczy mogłyby zostać podane w ciekawszej formie. Już na samym początku wypadałoby zaznaczyć, iż cele misji podzielono na pięć różnych grup. Z rozpoznaniem specyfiki większości zleceń nie powinniśmy mieć żadnych problemów. Mamy więc zadania obowiązkowe, których wykonanie potrzebne jest do zaliczenia całej misji, a także drugorzędne cele, które można sobie całkowicie pominąć. Nie zabrakło także wyzwań skupiających się na konieczności odnalezienia ściśle określonych dokumentów czy zdobyciu próbek głosu wybranych osób.

Najbardziej ciekawie prezentują się jednak cele wymagające od nas dokonania jakiegoś wyboru. Szkoda, iż w trakcie całej zabawy pojawia się ich stosunkowo niewiele. Warto natomiast dodać, że większość wyborów w znacznym stopniu może się odbić na naszych relacjach z każdą z frakcji. Wpływa to też na wygląd kolejnych poziomów kampanii czy samego zakończenia. Może być bowiem tak, iż uratowanego agenta będziemy musieli dodatkowo oswobodzić, a następnie bezpiecznie doprowadzić do miejsca ewakuacji. Wracając jeszcze na chwilę do pozostałych zleceń, każde z przedstawionych przez grę zadań jest przyporządkowane do jednej z dwóch głównych frakcji (NSA lub JBA). Na ekranie możemy także ujrzeć paski poziomu zadowolenia obu tych organizacji. Wszystko to rozwiązane zostało w bardzo prosty, ale i zarazem przemyślany sposób. Wykonując dane zadanie, możemy doprowadzić do zwiększenia zadowolenia jednej z frakcji. Niekiedy jest też tak, iż równolegle stracimy zaufanie wśród członków drugiej organizacji. Może do tego dojść również wtedy, gdy z wykonaniem danego zlecenia zbytnio się ociągamy. W rezultacie trzeba się bardzo pilnować. Paski zadowolenia w stu procentach sprawdzają się jednak wyłącznie na najwyższym poziomie trudności zabawy. Na poziomach Easy i Normal nie trzeba się o nie martwić, zakładając oczywiście, iż spróbujemy wykonać większość zleconych nam zadań.

25 w lewo, 133 w prawo, 67 do góry i skarb jest mój!

Najwyższy już chyba czas powiedzieć nieco więcej na temat właściwej rozgrywki. Pragnę przede wszystkim uspokoić tych fanów serii, którzy obawiali się tego, iż Double Agent może przekształcić się w pełnoprawną grę akcji. W dalszym ciągu mamy do czynienia ze skradanką. Faktycznie, w trakcie rozgrywania niektórych etapów (szczególnie tych końcowych) można (czy nawet trzeba) pozwolić sobie na więcej, ale tego typu akcje nie trwają zazwyczaj zbyt długo. Jedyny wyjątek stanowią poziomy rozgrywane w kwaterze głównej JBA. Musimy się tu bowiem liczyć z przydzielonym limitem czasowym, w którym należy się zmieścić. Nie można sobie więc pozwolić na bardzo dokładną obserwację otoczenia, ryzykując często odkryciem swojej pozycji. Główny bohater porusza się w dobrze znany sposób, wykonując bardzo zbliżone zestawy czynności. O tak oczywistych kwestiach jak wybieranie szybkości poruszania się nie muszę chyba nawet wspominać. Dość powiedzieć, iż zdecydowaną większość akcji znanych z poprzednich odsłon serii, przeniesiono w niezmienionej lub nieznacznie zmodyfikowanej (ulepszonej) postaci.

Jest też kilka innych rzeczy, o których koniecznie chciałbym wspomnieć. Całkowicie zrezygnowano ze szczegółowego interfejsu, co niektórym fanom serii może nie przypaść do gustu. W szczególności mam tu na myśli opcję pozwalającą ustalić stopień odkrycia sterowanej postaci. W Double Agent zastosowano niezbyt przemyślany mechanizm, operujący na trzech różnych kolorach. Zielony kolor oznacza, iż znajdujemy się w nieoświetlonym miejscu, w wyniku czego jesteśmy praktycznie niewidzialni dla przeciwników (musieliby na nas wpaść). Żółty kolor pojawia się najczęściej wtedy, gdy przemierzamy jaśniejsze korytarze i pomieszczenia. Wrogowie mogą więc nas zauważyć, tak więc należy korzystać z różnorakich zasłon i obserwować ich posunięcia. Czerwony kolor jest oczywiście równoznaczny z alarmem. Zlikwidowano także pasek zdrowia, stosując zbliżony mechanizm do drugiej części Call of Duty. Na to akurat nie ma co narzekać, gdyż ukończenie gry bez wszczynania alarmów nie sprawia dużych problemów.

Warto byłoby powiedzieć nieco więcej na temat przeciwników. Ich SI prezentuje niestety nierówny poziom wykonania. W większości sytuacji wrogowie bywają dość sprytni, zauważając fakt pozostawienia otwartych drzwi czy wyłączenia lub zniszczenia źródła światła. Zdarza się też jednak tak, iż pozwalają się bez żadnych problemów wyminąć, a na widok naszej postaci czy ciał swoich kolegów w żaden sposób nie reagują. Sporym ułatwieniem jest możliwość korzystania z dwóch różnych mapek, w tym trójwymiarowej. Pozwalają one w dość prosty sposób lokalizować kolejnych wrogów, czy miejsca, do których musimy się udać.

Może jakaś szybciutka lekcja pilotażu?

W trakcie zabawy możemy korzystać z całej masy mniej lub bardziej przydatnych gadżetów. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż grając na najwyższym poziomie trudności musimy liczyć się z wieloma ograniczeniami jeśli chodzi o przydzielone wyposażenie. To wyraźny ukłon w stronę bardziej zaawansowanych graczy. Z nowych przedmiotów warto szczególnie zwrócić uwagę na Ultrasonic Emitter. Urządzenie to wytwarza określony dźwięk, na dodatek w wybranym przez nas miejscu (celuje się tak samo jak w przypadku klasycznej giwery). O zastosowaniach nie muszę się chyba szerzej wypowiadać. Dość powiedzieć, iż jest to wyjątkowo przydatny sprzęcik, szczególnie jeśli planuje się pokonywać kolejne plansze bez konieczności likwidowania czy ogłuszania napotykanych przeciwników. Co ciekawe, wiele gadżetów musimy sobie dopiero odblokować. Dzieje się tak wtedy, gdy wykonamy te cele misji, które oznaczono gwiazdką. W taki sposób możemy zdobyć nowe typy granatów czy upgrade’ów do doskonale znanego fanom serii futurystycznego karabinu.

W Double Agencie mamy do pokonania dziesięć podstawowych poziomów kampanii. Jak można się więc domyślić, czas przejścia gry jest stosunkowo krótki. W szczególności widać to na przykładzie kilku początkowych poziomów, które bardzo szybko można ukończyć. Osobiście liczyłem między innymi na dłuższą przeprawę w więzieniu, z którego (jak już wspomniałem) musimy w jakiś sposób zbiec. Kolejne etapy są już na szczęście zdecydowanie dłuższe. Nie można natomiast pominąć kwestii powtarzalności niektórych poziomów. W poprzednich odsłonach serii podobne rozwiązania były praktycznie niezauważalne. W recenzowanej grze są one niestety na porządku dziennym. Okazuje się bowiem, iż CZTERY poziomy rozgrywane są na TEJ SAMEJ mapie. Mowa tu o kwaterze głównej JBA. Jedyne różnice dotyczą miejsc, do których początkowo nie mamy dostępu. W moim przekonaniu jest to niedopuszczalne posunięcie, tym bardziej iż plansza ta sama w sobie nie jest ciekawa. Sytuacji nie ratuje większa liczba zadań, których możemy się podjąć. Także i one lubią się powtarzać. Trenowanie na strzelnicy czy pokonywanie toru przeszkód może początkowo sprawiać dużą frajdę, ale do tych wstawek nie chce się już powracać.

Zaraz tu kogoś uszczęśliwimy...

Tyle chociaż dobrze, że poziomy rozgrywane poza kwaterą JBA są w większości przypadków przemyślane i jednocześnie bardzo zróżnicowane. Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu etapy zlokalizowane na Morzu Ochockim oraz luksusowym statku rejsowym. W tym pierwszym przypadku musimy się przede wszystkim liczyć z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Lokalizowanie przeciwników może początkowo sprawiać dużo problemów. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż składające się na tę misję mapki zostały w bardzo ciekawy sposób zaprojektowane. Jeśli zaś chodzi o statek rejsowy, możemy tu nacieszyć oczy przepięknie zrealizowanymi pomieszczeniami, w których chciałoby się zdecydowanie dłużej pozostać. Zagorzałym sympatykom klasycznych odsłon serii może natomiast przeszkadzać to, iż wiele etapów ukazanych jest za dnia. Osobiście nie zwracałem na to większej uwagi, tym bardziej iż w miejscach tych w dalszym ciągu można się było skradać. Wszystko wynikało ze sprytnej konstrukcji samych poziomów.

Warto także w tym miejscu zwrócić uwagę na to, iż niektóre problemy możemy rozwiązywać na kilka różnych sposobów. Tyczy się to między innymi pokonywanych pułapek. Przykładowo, po dotarciu do wykrywacza metalu możemy spróbować włamać się do systemu bezpieczeństwa więzienia, bądź też przeciąć odpowiedni kabel. Niejednokrotnie jest też tak, iż do aktualnego celu prowadzi wiele różnych ścieżek. Na plus należy zaliczyć obecność kilku zupełnie nowych mini-gier, jak chociażby otwierania sejfów czy uzbrajania bomb. Nie zabrakło także prościutkiej gry logicznej, w której naszym zadaniem jest rozszyfrowanie pewnego e-maila. Szkoda tylko, iż nie przygotowano innych tego typu wyzwań. Kampania single player nie jest oczywiście jedyną atrakcją Double Agenta. Recenzowana gra posiada ponadto pełnoprawny multiplayer. Na rewolucyjne rozwiązania nie ma co tu jednak liczyć. Mamy raczej do czynienia z udoskonaleniem sprawdzonych schematów, ukazujących starcia pomiędzy szpiegami i najemnikami. Nie ma też co narzekać na liczbę chętnych do zabawy osób.

O grafice recenzowanej skradanki mówiło się dużo i to na długo przed oficjalną premierą. Należy przypomnieć, iż Double Agent wymaga karty graficznej z obsługą technologii Pixel Shader w wersji 3.0. Niepocieszeni będą więc szczególnie posiadacze niektórych Radeonów. Okazuje się bowiem, iż na swoich niezłych (w zestawieniu z najnowszymi modelami) wydajnościowo kartach nie będą mogli uruchomić tej gry. Jeszcze „ciekawiej” przedstawia się kwestia właścicieli starszych kart firmy NVidia. U osób tych Double Agent bez żadnych przeszkód odpali się, ale będzie wymagał wybrania najniższych możliwych ustawień, na których wielu ciekawostek graficznych się po prostu nie zobaczy. W moim przekonaniu UbiSoft postąpił niesłusznie. Wygląda jednak na to, że w kolejnych grach tego producenta zastosowane zostaną podobne ograniczenia. Nie muszę chyba dodawać, iż w celu uruchomienia Double Agenta na najwyższych detalach wymagane jest posiadanie potężnego komputera. Gra na takich ustawieniach wygląda jednak przepięknie. Na uwagę zasługują między innymi cudownie zrealizowane cienie oraz powierzchnie mijanych obiektów. Świetnie wykonano również wspomniane już wcześniej efekty pogodowe. Pochwalić należy także animację zachowań głównego bohatera. Nie zaobserwowałem żadnych sztucznych przeskoków, które przedzielałyby wykonywane po sobie czynności. Doczepić muszę się natomiast do nienajlepiej ukazanego ragdolla. Upadające ciała przeciwników niejednokrotnie zachowywały się w dość dziwny sposób. Warstwa dźwiękowa prezentuje bardzo wysoki poziom wykonania, co nie powinno nikogo zdziwić. W szczególności mam tu na myśli muzykę.

Nietoperz?

Tom Clancy’s Splinter Cell: Double Agent jest w moim przekonaniu słabszy od swojej poprzedniczki, czyli Chaos Theory. Większość elementów kluczowych dla tego typu zręcznościówek stoi jednak na wysokim poziomie wykonania. Doczekaliśmy się również kilku solidnych i jednocześnie przemyślanych innowacji, jak chociażby konieczności wykonywania zleceń dla dwóch różnych frakcji. Miłośnicy skradanek powinni się dobrze bawić, aczkolwiek muszą pogodzić się z uproszczeniami interfejsu, powtarzającymi poziomami czy szwankującą sztuczną inteligencją przeciwników. Nie jest to absolutny megahit, ale bardzo solidnie wykonana gra akcji, przy której można w miły sposób spędzić kilka zimowych wieczorów.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • ... to w dalszym ciągu bardzo grywalna skradanka;
  • oprawa audiowizualna;
  • genialnie animowana postać głównego bohatera;
  • ciekawy pomysł z wykonywaniem zadań dla dwóch różnych organizacji;
  • możliwość rozwiązywania niektórych problemów na kilka różnych sposobów;
  • cała masa ciekawych gadżetów;
  • sympatyczne, relaksujące mini-gry;
  • możliwość korzystania z dwóch różnych map otoczenia.

MINUSY:

  • wymagania sprzętowe;
  • powtarzające się poziomy oraz stosunkowo krótka kampania single player;
  • fabuła z czasem zaczyna tracić na znaczeniu;
  • kontrowersyjne pomysły związane z likwidacją dokładnych wskaźników poziomu ukrycia oraz zdrowia głównego bohatera;
  • przeciwnikom zdarza się dość irracjonalnie zachowywać.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Tom Clancy's Splinter Cell: Double Agent - recenzja gry
Tom Clancy's Splinter Cell: Double Agent - recenzja gry

Recenzja gry

Miłośnicy skradanek powinni się dobrze bawić, aczkolwiek muszą pogodzić się z uproszczeniami interfejsu, powtarzającymi poziomami, czy szwankującą sztuczną inteligencją przeciwników.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.