Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 września 2005, 12:24

autor: Piotr Deja

Codename: Panzers - Faza Druga - recenzja gry

W Fazie Drugiej dla turystów przewidziano tak malownicze miejsca, jak pokryte złocistym piaskiem pustynie Afryki Północnej, plaże i miasteczka we Włoszech, oraz zniszczoną przez wojnę Jugosławię. Zastanawiacie się, czy warto się wybierać na tę wycieczkę.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

W fazie pierwszej odwiedziliśmy większość ważnych dla historii II Wojny Światowej zakątków Europy. Czas na fazę drugą. Dla turystów przewidziano tak malownicze miejsca, jak pokryte złocistym piaskiem pustynie Afryki Północnej, plaże i miasteczka we Włoszech oraz zniszczoną przez wojnę Jugosławię. Jeśli nie jesteście pewni, czy warto się wybierać na tę wycieczkę, to mam nadzieję, że niniejsza recenzja dostarczy wam wystarczajacych danych do podjęcia decyzji. Zapraszam do lektury.

Codename Panzers: Phase Two wpasować jest trudno w rodzaj gry. I nie chodzi tu nawet o sposób grania, tylko raczej o to, czy włożyć ją pomiędzy samodzielne produkcje, czy też dodatki. Z jednej strony, gra posiada o wiele mniej misji niż faza pierwsza, a do tego niedawno mieliśmy newsa o tym, że prócz Codename Panzers: Phase Three możemy także spodziewać się Codename Panzers II. Z drugiej jednak do uruchomienia gry wcale nie potrzeba fazy pierwszej, tak jak ma to miejsce w znacznej większości dodatków. Do tego zwykle dodatki kosztują taniej, a fazę drugą w kwestii ceny do dodatków zaliczyć nie można. Dlatego też postanowiłem potraktować ją jako oddzielną produkcję i według takich właśnie kryteriów zamierzam ją ocenić.

Nie sposób nie docenić pieczołowitości, z jaką zostały wykonane modele. Powyżej – M3A1 Stuart.

Zacznijmy od oprawy audiowizualnej. Grafika uległa polepszeniu, choć szczerze mówiąc, od czasu fazy pierwszej nie trzeba było wiele poprawiać. Modele czołgów, wszelkich pojazdów nadal wyglądają wyśmienicie i uroczo, można zauważyć kręcące się kółka w gąsienicach czołgów lub trzęsienie się pojazdów podczas hamowania. Nie sposób nie docenić pieczołowitości, z jaką zostały wykonane pojazdy, choć do modelów piechoty – po maksymalnym zbliżeniu oczywiście – można by się przyczepić. Jednak po co, skoro i tak maksymalne przybliżenie zupełnie nie sprawdza się podczas walki. Znacznie lepiej prezentuje się otoczenie – wokół latają ptaszki, a jadące czołgi mogą natrafić na karawanę wielbłądów. Niekiedy na pustyni pojawiają się burze piaskowe, znacznie utrudniające widzenie jednostek. We Włoszech nieraz spadnie deszcz, ale to już było w fazie pierwszej.

Bardzo ładnie wygląda system zmian pór na dzień i noc. Wyobraźcie sobie obronę pewnego miasteczka w nocy, w jednej z misji Aliantów, osadzonego w dolinie, co tylko ułatwia atak przeciwnikom. W końcu zostajemy zepchnięci do posterunku, który jest ostatnim punktem obrony – jeśli go nie utrzymamy, to nie będziemy mieli gdzie uciekać. Jednak cudem udaje nam się przetrzymać wrogie ataki, a posiłki wysłane przez nasze dowództwo są coraz bliżej – a do tego wszystkiego noc zamienia się w świt, dający nadzieję że jednak jakoś może się uda. Jedną z nowości, jeśli chodzi o grafikę (taktykę też) jest możliwość włączania i wyłączania reflektorów. Oświetlają one teren ładnie, a pozostałe pojazdy jeszcze ładniej. Jeśli zaś chodzi o taktykę, to musimy wybrać co dla nas lepsze – z włączonymi reflektorami mamy zwiększoną widoczność, ale jednocześnie wrogowie mogą nas łatwiej wykryć. Czołg z reflektorami widać i na końcu mapy w postaci ikonki podobnej do tych przedstawiających tupot żołnierzy czy dźwięk wydawany przez gąsienice. I odwrotnie – po wyłączeniu trudniej nas będzie wykryć, ale i my widzieć będziemy mniej. Wybór należy do Ciebie, graczu.

Polepszeniu uległy animacje. Engine gry został specjalnie poprawiony pod ich kątem, postacie ruszają ustami, choć autorzy mogliby bardziej się postarać się, jeśli chodzi o mimikę twarzy czy kolizję obiektów. Jest o wiele lepiej niż w pierwszej części, lecz do ideału daleko. Czasem – na przykład we wszystkich misjach w trzeciej kampanii – nie ma ani jednej animacji z lepszymi modelami postaci. Jak już pisałem, modele żołnierzy po zbliżeniu nie wyglądają za dobrze, a na animacjach zbliżenia są częste. Czyżby lenistwo twórców? Tego nie wiem, wiem natomiast, że wyglądowi poziomów nie można nic zarzucić. I teren, i obiekty wyglądają bardzo dobrze.

W sprawie dźwięku nie można powiedzieć niczego złego. W przeciwieństwie do tego, co można było usłyszeć w beta-wersji, nowe strony konfliktu mówią swoimi językami, a ich liczba wzrosła – prócz brytyjskiego, amerykańskiego, niemieckiego i rosyjskiego jest teraz także jugosłowiański i włoski. Podobnie jak i w fazie pierwszej, tak i tutaj do wszelkich dźwięków, odgłosów pola bitwy, silników, głosów itp. nie mam żadnych zastrzeżeń. Na równie wysokim poziomie stoi muzyka, i podczas misji, i pomiędzy nimi, i w menu. Muzyka dostosowuje się do sytuacji, więc usłyszycie różnicę pomiędzy spokojną jazdą przez pustynię a walką z przeciwnikiem. Jedyne zastrzeżenie – muzyki jest po prostu za mało.

Strzał z Anki z Anzio zmiata wszystko z powierzchni ziemi.

Jedną z głównych zalet Codename Panzers: Phase One była jej grywalność. Oczywiście nie do każdego gra trafiła, a już szczególnie do maniaków realizmu, jednak tu zrezygnowano z niego jeszcze bardziej na rzecz przyjemności grania. Tym, którym grało się przyjemnie w Fazę Pierwszą, Faza Druga dostarczy jeszcze więcej rozrywki. Przede wszystkim misje i ich zróżnicowanie. Gra została podzielona na trzy kampanie. W pierwszej dowodzimy państwami osi i razem ze starym znajomym Hansem von Grobelem oraz nowym włoskim bohaterem – Dario de Angelisem – musimy wykonać szereg misji mających na celu umocnienie swojej pozycji w Afryce. Podobnie do fazy pierwszej, tutaj też cele misji dzielą się na główne (trzeba je wykonać), poboczne (można je wykonać) i ukryte (można je wykonać, ale trzeba najpierw coś zrobić). Do ukrytych celów często (ale nie zawsze) podawane są wskazówki w postaci informacji podczas odprawy lub przerywników filmowych w czasie misji. Przykład głównego celu to zdobycie lotniska. Ukrytego – w tej samej misji – zablokowanie pasa startowego, zabicie pilotów, uwolnienie więźniów, którzy także okazują się pilotami oraz wpakowanie ich do samolotów, dzięki czemu zdobywamy dodatkowe bomby do zrzucenia na przeciwników. Skoro już o tym mowa, to dodano nowy rodzaj wsparcia z powietrza – zasobnik (coś na kształt składu zaopatrzenia: leczy, naprawia i uzupełnia amunicję pobliskich jednostek).

Wypieranie aliantów kończy się w pewnym momencie, by po ich właśnie stronie stanąć w drugiej kampanii. Role się odwracają, teraz to wojska państw osi wycofują się z Afryki, a naszym zadaniem jest przeszkodzić w ich odwrocie jak tylko można, choćby poprzez zajęcie strategicznych pozycji na przedmieściach Tunisu i zniszczenie jak największej liczby wrogich jednostek, zanim zdołają one dotrzeć do miasta. Potem przenosimy się do Włoch, począwszy od lądowania na plażach, poprzez Monte Cassino, aż do przejęcia potężnego działa o słodkiej nazwie „Anka z Anzio”. Bohaterami tu będą tylko starzy znajomi – James Barnes oraz Jeffrey Wilson (głosu użycza mu aktor Peter Weller, znany np. z Robocopa). Uspokoję Waszą ciekawość – co prawda nie ma Polaków pod Monte Cassino, ale też i alianci nie zdobywają w misji klasztoru. I dobrze, bo znowu by była afera.

Trzecia kampania, partyzancka, to kilka misji, w których dowodzimy praktycznie wyłącznie piechotą. Gra się tu zupełnie inaczej, rozgrywka jest szybsza, a i zadania ciekawsze – na przykład podłożenie bomb pod most w celu jego wysadzenia lub odbicie Belgradu z niemieckich rąk (a wcześniej zwerbowanie w wiosce żołnierzy i kradzież broni dla nich z niemieckich magazynów). W tej kampanii z kolei poznamy całkiem nowych bohaterów – Sergio de Angelisa (brat Daria) oraz tajemniczego Wilka. Niestety, tu dochodzimy do poważnego mankamentu gry. O ile w Fazie Pierwszej było trzydzieści misji, to w fazie drugiej jest ich tylko... dwadzieścia, po osiem dla państw osi i aliantów, i cztery (!) dla partyzantów. To lekka przesada, tym bardziej że misje dla partyzantów są bardzo wciągające, no i kończą się po prostu za szybko. Pozostaje straszny niedosyt.

Jest jednak rekompensata – edytor. Wszystkie narzędzia, tekstury, jednostki, skrypty itp. których używali twórcy gry są dostępne dla gracza. Daje to ogromne możliwości w tworzeniu pojedynczych scenariuszy, czy też całych kampanii – kto wie, może któryś z polskich graczy zajmie się wreszcie pokazaniem Polaków od tej bardziej walecznej strony niż miało to miejsce w Fazie Pierwszej?

Dodano trochę sprzętu, choć nie jest tego dużo. Po stronie państw osi spotkamy m.in., czołgi Elefanty, M13-40, artylerię samobieżną Bison II, pojazdy Autoblinda 41, SDKFZ 263, SDKFZ 232, czołgi z miotaczami ognia i inne. U aliantów natrafimy na takie czołgi jak M3 Grant/Lee, M3A1 Stuart, Churchill III, Valentine III, pojazdy MK1 Dingo czy M15A1. Nie sposób nie wspomnieć o opisach jednostek – gracze ciekawi tego, jak i dlaczego dany czołg w ogóle powstał, mogą dowiedzieć się bardzo wiele.

Z tego edytora korzystali twórcy przy tworzeniu misji. Teraz mogą to robić również gracze.

Jak i w fazie pierwszej, tak i tutaj po walce w mieście wiele budynków zamienia się w ruiny. Co ciekawe, dodano fortece do zdobywania, w których można ustawić żołnierzy, a atakując – trzeba niszczyć wieżyczki lub osobne segmenty murów. Niewielu zmian dokonano w zakresie interfejsu. Nadal brakuje szyków, a opcja ta przydałaby się bardzo w czasie ataków. Znów trzeba ręcznie ustawiać czołgi w linii tylko po to, by po wydaniu rozkazu ruchu nasi podwładni zepsuli mozolnie budowany szyk. Prócz wymienionych wcześniej nowości nie ma nic innego. Z jednej strony dobrze, bo mogłoby to zepsuć grę. Z drugiej... znów pozostaje niedosyt.

Polska wersja językowa trzyma poziom. To co trzeba, zostało przetłumaczone (wszystkie teksty i głosy bohaterów), to co nie trzeba było – zostawiono (głosy jednostek). Jest ok, chociaż bez rewelacji, ale w sumie strategie to nie jest pole do popisu dla tłumaczy.

Podsumowując, jeśli podobała ci się Faza Pierwsza, to i tutaj będziesz się bawił wyśmienicie. Jeśli Faza Pierwsza nie spodobała ci się, to wątpliwe, byś się przekonał i do fazy drugiej. A jeśli lubisz II Wojnę Światową i masz fioła na punkcie własnych misji – inwestuj w ciemno, bo edytor pozwala bawić się w nieskończoność. Cóż... do zobaczenia w Fazie Trzeciej. Nie wiadomo jeszcze, o czym ona będzie, jednak ja stawiam na walki USA i Japonii.

Piotr „Ziuziek” Deja

PLUSY:

  • grywalność, ciekawe misje;
  • oprawa audiowizualna;
  • edytor.

MINUSY:

  • mało zmian w stosunku do poprzedniej części;
  • tylko dwadzieścia misji;
  • drobne, nowe i stare, błędy.
Codename: Panzers - Faza Druga - recenzja gry
Codename: Panzers - Faza Druga - recenzja gry

Recenzja gry

W Fazie Drugiej dla turystów przewidziano tak malownicze miejsca, jak pokryte złocistym piaskiem pustynie Afryki Północnej, plaże i miasteczka we Włoszech, oraz zniszczoną przez wojnę Jugosławię. Zastanawiacie się, czy warto się wybierać na tę wycieczkę.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.