Szkoła? Nie, Borderlands 2!
17 365 wyświetleń
(18:00)
4 września 2012
Nie obawiaj się szkoły! Redakcja Przeglądu Tygodnia spieszy z podsumowaniem premier rozpoczynającego się września - a miesiąc ten przyniesie nam hity, które osłodzą nowy rok szkolny. Borderlands 2, remake Baldur's Gate, Mists of Pandaria i nie tylko! (2779)
Baldur's Gate 3 - gra, która zdobyła tytuł Game of the Year 2023 i jeden z najlepszych RPGów ostatnich lat. Czy jednak zawsze tak miał wyglądać hit Larian Studios? Co wycięto z trzeciego Baldura? Jak zmieniały się postacie? O tym opowie dziś Oskar, chyba największy fan tej gry w naszym zespole :)
tvgry
7 grudnia 2025
5 lat temu (i jeden dzień :))premierę miał Cyberpunk 2077. To idealny moment, żebyśmy porozmawiali z twórcami o tym jak gra powstawała. Zapytaliśmy o ciekawostki, nieznane fakty, a także często powtarzające się kwestie dotyczące gry. | Materiał zawiera #reklamę - konkurs z Cyberpunka 2077 we współpracy z @CDPROJEKTRED już niebawem! | WYSTĄPILI: Błażej Augustynek - Quest Director, Ania Bulavina - Senior Environment Artist, Tomasz Marchewka - Story Director, Jakub Knapik - VP, Global Art Director, Paweł Mielniczuk - Art Director, Marek Kawka - QA Analyst, Lucjan Więcek - Art Director, Amelia Korzycka - Senior Community and Social Media Manager. | PODZIĘKOWANIA DLA: Katarzyna Dąbkowska, Marta Piwońska, Michał Giersz, Paweł Burza, Radek Grabowski | REALIZACJA: Szymon @Rusnar Rusnarczyk oraz Mateusz @vanaki "Smoczy" Popielak.
tvgry
11 grudnia 2025
W nocy odbyło się TGA i oprócz Clair Obscur Awards... yyy znaczy nagród dla twórców gier z różnych firm, odbyła się masa zapowiedzi. O tym wszystkim opowiemy Wam dzisiaj w skrócie! 10:10 Zwiastun duchowego następcy Mass Effecta (Exodus)
tvgry
12 grudnia 2025
Wybraliśmy nasze ulubione gry 2025 roku. Nie takie, które koniecznie wygrają nagrody, czy najlepsze w historii, a po prostu takie które naszym zdaniem były spoko!
tvgry
10 grudnia 2025
Zobacz u nas w akcji pierwszą, zaskakującą misję jednej z najbardziej wyczekiwanych gier roku! Prezentujemy wersję na Xboxa 360.
tvgry
27 sierpnia 2010
Kolejny tydzień mija, a na jaw wychodzi coraz więcej faktów na temat przejęcia Electronic Arts. Poza tym dostaliśmy zapowiedź Medieval Total War 3, w końcu poznaliśmy datę premiery cyberpunkowego Replaced, a Skyblivion zalicza kolejne opóźnienie. Zapraszamy na Podsumowanie Tygodnia!
tvgry
6 grudnia 2025
Szybkie newsy dla szybkich graczy.
tvgry
7 marca 2013
Star Wars: Battlefront był dla wielu graczy rozczarowaniem. Prosta mechanika, mało zawartości. Taka piękna wydmuszka, która szybko się nudziła. W końcu doczekaliśmy się wszystkich dodatków, dzięki którym gra miała stać się bogatsza. Czy tak jest na pewno?
tvgry
14 grudnia 2016
Gry potrafią być dziwne, to prawda. Ale te z dzisiejszego zestawienia przekraczają momentami granice absurdu. Usiądźcie, zapnijcie pasy i wyruszcie z nami w podróż do najmroczniejszych zakamarków giereczkowa.
tvgry
8 grudnia 2025
Kuba postanowił dziś przyjrzeć się rosnącym cenom pamięci RAM i temu czy ta sytuacja, jak niektórzy wieszczą, "zabije gaming"?
tvgry
14 grudnia 2025
Ja pamiętam czasy gdy się jeszcze na Amidze śmigało w Cannon Fodder 2. Miałem w niej swoich ulubionych żołnierzy, którymi byli JOOLS, JOPS, JL, STU, RJ i JONNY. Grając nimi gra sprawiała mi ogromną radość gdy dostawali awans, ale jednocześnie był to dla mnie wielki stres bo chciałem by nie zginęli. Strasznie frustrowało mnie jak któryś z nich zginął. A jak zginęli oni wszyscy to ze wściekłości wyłączałem komputer i zaraz włączałem i zaczynałem grę od nowa; bo bez moich ulubionych żołnierzy nie chce mi się grać. Nigdy przez to nie przeszedłem całej gry, dochodząc tylko do 15 misji; ale ile radochy sprawiało mi grać nimi. Dziś już takich gier się nie robi, gdzie żołnierze mają imiona i się do nich przywiązujesz chcąc by przeżyli. Dziś w grach wojennych wszyscy są anonimowi, toteż jak giną nie czuje żalu.
Pewnego dnia razem z kuzynem postanowiliśmy rozegrać mały turniej w FIFE 11 na symboliczne pieniądze. W jednym z meczów nie sprzyjało mi szczęście. Przegrywałem 1-0 do 82 minuty i nagle miałem "pewną bramkę" - dwóch zawodników na bramkarza. Postanowiłem jednak nie podawać do lepiej ustawionego partnera i strzelić w krótki róg. Piłka odbiła się od słupka i wpadła prosto w ręce bramkarza. Tak się wkurzyłem, że kopnąłem z całej siły w biurko i chwycił mnie skurcz w prawej nodze. Usunąłem się z krzesła i dobre 5 minut leżałem na ziemi. Co najlepsze mój kuzyn grał dalej nie wiedząc, że druga osoba nie gra i strzelił mi na 2:0. Było to moje najbardziej bolesne (fizycznie) wkurzenie się na grę jakie pamiętam.
Najbardziej frustrujący moment................cóż było ich kilka i można by tu wymieniać: wspomniany chociaż by wyścig z pierwszej Mafii, misje z Driver-a II gdzie trzeba było zepchnąć przeciwnika do jeziora, max-owanie Crash-a na PSX, czy też cała seria frustracji jakiej człowiek doświadczał grając w pierwszego Resident Evil na leciwym już PSX. Mi w pamięci zapadł jednak inny moment, czy równie denerwujący jak wspomniane powyrzej ?? Chyba nie do końca, a jednak pamiętny. I znów cofamy się do czasów PS 1, gierki MGS i sławetnej walki z Psycho Mantis-em, w której by pokonać owego delikwenta trzeba było przełożyć pad z gniazda Player 1 do Player 2. Co to dawało, a to, że nasz przeciwnik nie potrafił już czytać nam w myślach i spokojnie mogliśmy się z nim rozprawić. Jak na tamte czasy takie wstrzyki robiły robotę a ja dopiero po kilku dniach dowiedziałem się co należy zrobić by bosa pokonać i to z austriackiego pisma o grach LoL Dobrze, że gazetka nie stroniła od obrazków bo w tamtych czasach to z niemieckim było cieniutko. Tak więc to jest mój powiedzmy "najbardziej frustrujący moment"
PS: Spoko przegląd, klarowny i rzeczowy. POZDRAWIAM
Rzutem na taśmę chciałem podzielić się swoim chyba najbardziej frustrującym momentem w grze i spróbować swoich sił w konkursie. Można powiedzieć że rok 2007 był strasznie wkurzający Kidy to biurko oberwało parę razy a myszka od walenia w nie tylko podskakiwała a miało to miejsce przy graniu w grę Call of Duty 4 Modern Warfare na poziomie trudności Weteran, a konkretnie w misji Pt.” One Shot, One Kill” czyli po polsku „Jeden strzał, jeden trup” i jeszcze dodatkowo była to misja o nr 13 w tej części gry czyli pechowa 13. Dla tych co nie pamiętają dokładnie jest to misja kiedy musimy czekać na helikopter ratowniczy wraz z rannym na plecach kapitanem Macmillan –em w Czarnobylu. Miałem z tą misją wiele trudności bo wtedy nie miałem jeszcze internetu i nie mogłem posiłkować się poradami jak przejść tą misję ale ostatecznie sam się z nią uporałem. Drugim natomiast również frustrującym tytułem ale to z winy komputera był Wiedźmin 1 w którego grałem tak jaki i w COD-a 4 na komputerze o parametrach :Procesor AMD Athlon 2200+ 1,9 GHz, RAM 1GB, i Grafika 128 na 128bit strasznie cięło zwłaszcza w Wyzimie która płonęła i długo się ładowały lokacje, ale grę przeszedłem na starym PC a potem kupiłem nowy sprzęt który do teraz jest dobry i Wiedźmin 2 chodzi bez zarzutów. Oto moja historia . Teraz przy odrobinie szczęścia chciałbym zmierzyć się z nagrodą główną którą jest Dark Souls ponieważ nie mam konsoli i nie miałem okazji jej sprawdzić.
Hmm... miałem parę takich frustrujących momentów. Ale najbardziej zapadły mi w pamięć: wspomniany wyścig z Mafii i ostatnia walka ze Śniącym, w Gothic-u. Oczywiście klawiatura do wyrzucenia i wyraźne uszkodzenie w biurku. Jeszcze większa była moja złość, gdy kolega mi powiedział, że gdy rozwali się Stary Obóz (oczywiście mi się nie chciało) to kowal może ulepszyć znacznie zbroje. Chyba pół miasta mnie usłyszało :D Śmieszna sprawa była przy wyścigu z Mafii. Grałem razem z bratem (jako że, nie mogliśmy rozstrzygnąć kto będzie pierwszy przechodził, postanowiliśmy przejść razem), próbowaliśmy razem, darliśmy się w wniebogłosy. Pomagali nam tato, drugi brat nawet mama próbowała. Po latach, wspaniałe wspomnienia :)
Dla mnie najbardziej frustrujące było pokonanie Ming Xiao w Vampire The Masquerade: Bloodlines. Pod koniec gry zamieniała się w ślimako-ośmiornice i kiedy ciachałam ją moją kataną to jej odrąbane macki zamieniały się w jej klony i mnie atakowały. Najprościej było ją ustrzelić, ale moja postać specjalizowała się w walce wręcz, ponadto nie miałam broni palnej (normalnie jej nie używałam) ani pieniędzy żeby takową kupić (wszystko poszło na pancerz i parę blood packów). W końcu się udało po tym jak obejrzałam walkthrough. Ale byłam szczęśliwa ;-D
Miałem jeszcze sytuacje gdy grałem w hitmana musiałem zabić grupkę gangsterów. Kiedy
zabiłem ostatniego została mi tylko ucieczka, ale weszła ochrona i mnie zabili. Dopiero wtedy okazało się
że przycisk F5 nie zapisuje gry. Musiałem zaczynać od nowa. Po tym usunąłem grę i nigdy w nią nie zagrałem.
Jako, że obecnie jestem człowiek spokojny, nie zdarza mi się aż tak denerwować aby niszczyć swoje otoczenie. Inaczej sprawa miała się jednak gdy byłem młodszy. Gry, takie jak na przykład Mario, potrafiły mnie doprowadzić do niemałej furii. No bo wyobraźcie sobie, biegnę na max speedzie, a tu nagle dziura, której nie udaje mi się na czas przeskoczyć. Ok, ale gdy taki manewr powtarza się kilkukrotnie ..i to w tym samym miejscu, to młodego człowieka może to doprowadzić do niemałego rozstrojenia nerwów. No albo wpadasz na potworka z podobnych przyczyn. Swoją drogą mój pegazus miał kształt klawiatury, więc nie obyło się bez walenia pięściami w nią. To były czasy…
Jedną z najgorszych chwil w moim graniu była misja w GTA VC. Była to misja w wytwórni filmowej z rozsyłaniem ulotek starym samolotem. Przechodziłem ją dwadzieścia razy, i kiedy już wiedziałem jaką trasą lecieć i pod koniec został mi jeden punkt ta zahaczyłem o budynek, samolot spadł i się spalił i musiałem powtarzać misję. Ale za to jaka była satysfakcja po przejściu misji.
Randka z Nieznajomą... po mimo wielu godzin prób nigdy nie udało mi się dojść do zakończenia z dwiema paniami.;-)
Momentów frustrujących w mojej "karierze" grania w gry nie było od groma, ale kiedy już jakieś się pojawiały, to... no cóż, klawiatura musi być czasem wymieniana, a fakt uderzania w nią nie ma nic do rzeczy...
W każdym razie, chodzi o grę Warcraft III. Nawiązują do dużych kartonowych boksów, które nie każdy pamięta, to na mojej szafie wściekły ork stale obserwuje mój pokój. Ale do rzeczy: chodzi o misję, w której wcielając się w nieumarłych należało chronić portalu, przez który miał przejść Archimond(ten duży i zły). Trzeba było przez pół godziny odpierać ataki ludzkich wojowników, którzy z uporem osła starali się zaprzepaścić przybycie demona.
Pomijając fakt, że 3, może 4 razy moja fortyfikacja padła po niespełna 15 minutach nie zatraciłem wojennego ducha i nie poddałem się. Konsultowałem się z kolegami w sprawie taktyki rozstawiania wojsk, w Internecie sprawdziłem jak inny ludzie poradzili sobie z misją i pewny siebie wróciłem do gry. Wszystko szło dobrze do 22 minuty, wtedy moja obrona zaczęła się łamać, ale wciąż wytrzymywałem napór przeciwnika. Po 28 minutach nie miałem się praktycznie kim bronić, Athras biegał ściągając na siebie uwagę innych odciągając ich tym samym od portalu i, uwaga, 4 sekundy przed końcem misji jakiś czołg(jedna z jednostek przeciwników) zniszczył portal, 4 SEKUNDY, WYOBRAŻACIE SOBIE, 4!!!1. To były czasy, kiedy gry nie miały checkpointów, musiałem wrócić do zapisu z połowy rozgrywki i mimo, że następne podejście było już udane, to te 4 sekundy prześladowały mnie bezlitośnie.
cóż, w grach jest wiele frustrujących momentów, zwłaszcza Bossów, czy choćby upierdliwców(zawsze choć jakiś jeden radzaj takiego się znajdzie w FPSie) a ostatnio to coraz mniej mam cierpliwości do porażek, zastojów itp problemów w grach; jednak najbardziej frustrującym momentem jaki mi chyba zapadł w pamięć to z gry Król Lew na Pegasusa w którym to chyba na trzecim levelu był zjazd i wspinaczka po wodospadzie i nijak nie mogłem doskoczyć do pewnej półki i zaczepić się pazurami(jeszcze młodym wtedy Simbą); mój problem doprowadził mnie do płaczu w ramionach rodziców(miałem jakieś 10 lat), marudzeniem kolegom, kuzynom oraz innym z rodziny, co oczywiście sprzyjało tematowi, że gry są złe, wzbudzają złość, płacz, nienawiść, bla bla ;) także więc zapraszałem każdego, kogo mogłem z grywających na podobnych sprzętach aby mi pomógł ale zarazem wolałem sam to przejść :), no i chyba po 3 dniach jakoś się udało, chociaż spadłem od razu z owej półki ale nadzieja była i nowe siły, więc dało potem rade
dużo osób grało i zna tę grę, chyba nie muszę wspominać jaka była trudna dla dziecka wtedy, zwłaszcza ostatnie poziomy wspinaczkowe oraz pojedynek ze Skazą :]
Najbardziej frustrujący moment to gra w Drivera. Chociaż ciężko to nazwać grą ponieważ nie potrafiłem, mimo kilkudziesięciu prób, przejść testu w garażu, i na tym skończyła się moja przygoda z Driverem ;/ .
Przypomina mi się jak kiedyś na moim starym komputerze potrafiłem grać w GTA3 przy chyba 2 FPS-ach, strasznych lagach, zmienionych kolorach i trwającym niezwykle długo filmiku wprowadzającym. Mimo ogromnej frustracji, nie potrafiłem się oderwać od gry. Podobnie było z Heroes IV, który co chwile się zawieszał i trzeba było resetować kompa. Teraz gdy gra ma lekkie spadki FPS-ów, już jest niegrywalna. Wracając do Heroes, dawno temu gdy brat pomagał mi w grze z przyzwyczajenia zapisał grę na save swojej długo przechodzonej z trudem kampanii. Do dzisiaj widzę złość w jego oczach, gdy wspominamy o Heroes :)
Resident evil : code veronika
Konkretnie chodzi o scene z rozbrajaniem bomby i otwarciem wszystkich drzwi na końcu gry. Kiedy gra dopiero co się pokazała na PS2 razem z ojcem przechodziliśmy bez solucji. Wtedy jeszcze internet raczkował w polsce ;) Męczyliśmy się chyba prawie miesiąc ze znalezieniem kodu do bomby. Wkońcu wziąłem pudełko od RE i wyrzuciłem przez drzwi od pokoju. Niestety lecąca gra trafiła po drodze na brata. Gdy wszedł do pokoju powiedział, żeby wpisał może to co widnieje na opakowaniu, czyli VERONICA. Okazało się, że był to strzał w dziesiątke (dosłownie ;) )
Kiedyś miałem takie momenty przy grze Need for Speed Most Wanted. Pamiętam to jak dziś. Po około godzinie walki z ostanim bossem czyli Razorem w ostatnim wyścigu wysunąłem się na prowadzenie i zapowiadało się, że wygram. Już ciesząc się z wygranej zbliżałem sie do ostatniego zakrętu gdy nagle wyjechał mi z naprzeciwka jakiś samochód. Oczywiście nie zdążyłem już go minąć i zderzyłem się czołowo a Razor mnie wyprzedził i wygrał. Pamiętam, że rzuciłem wtedy myszką bo była najbliżej. Byłem tak zły. Do tej pory nie przeszedłem tej gry bo po tym wydarzeniu przestałem grac w NFS:MW. Pozdrawiam.
raz zostałem doprowadzony do "szału" gdy podczas gry mój ojciec przestawiał stół w pokoju i rozłączył mi przedłużacz[przeszedłem ponad 1 rozdział, a potem musiałem to powtarzać]- nie odzywałem się do niego przez 2 dni.
Najbardziej frustrujący moment jaki przeżyłem w grach wideo, był za sprawą Fify 12, a pamiętam go jakby to było wczoraj...
Zawsze gdy tylko zasiadałem wspólnie przed konsolą razem z moim bratem, niemal za każdym razem dostawałem od niego wirtualny łomot. Pewnego dnia postanowiłem, że nie zagram z nim, dopóki nie będę na to gotowy.
Po blisko dwumiesięcznym treningu ze sztuczną inteligencją, innymi graczami oraz doskonaleniem tricków i zwodów, w końcu zaproponowałem mojemu bratu mecz. Był on dla mnie szczególnie ważny, więc wybrałem sobie swoją ukochaną zagraniczną drużynę z najwyższej ligi oraz ulubiony stadion. Byłem lekko stremowany lecz równie zdeterminowany, gdyż bardzo chciałem odpłacić bratu za moje wcześniejsze bolesne porażki.
Po około 25 minutach, było już po wszystkim - przegrałem wysoko bo aż 5:0. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, a całe starania i trening poszły na marne... Gdy tylko wyłączyłem konsolę, poszedłem do drugiego pokoju gdzie dałem upust emocją jedynie na poduszce, lecz gorycz porażki zapamiętam prawdopodobnie na całe życie...
No cóż.... Było kilka takich sytuacji.Ale najbardziej pamiętny jest Wilczy Szaniec.Nie wiem jakim cudem udało mi się przejść 3 poziomy . Podczas każdego zakrętu przeciwnicy wyłaniali się nie wiadomo skąd . Ani eliminowanie wszystkich przeciwników ani penetracja każdego pokoju i kąta nic nie dawała . Po prostu tak btyła zrobiona gra - po każdym zakręcie wymuszała na graczu nienaturalne zachowania-byc może producenci chcieli wywołać efeky "zaszczucia"?W każdym razie to sprawiało że chciałem wbić klawiaturę w monitor.Najgorszy był debilny tekst mordującego mnie Niemca gdy zapomniałem się odwrócić: "Nie ruszaj się półkowniku!" kiedy byłem już martwy.Teksty były po prostu mega frustrujące.To było moje najgorsze doświadczenie związane z grami wideo .
Może nie był to najbardziej frustrujący moment w moim życiu gracza ale przyszedł mi do głowy jako pierwszy. Czasy PlayStation i Metal Gear Solid, gra którą przeszedłem bagatela 16 razy... Za każdym razem przeżywając piekło podczas walki z Psycho Mantis'em. Od 20 do 30 minut walki z własną cierpliwością podczas trudnych sekwencji ataków tego bossa, szczególnie na wyższych poziomach trudności (hard i extreme) wyciskały ze mnie siódme poty. Dopiero po kilku latach od tamtych pamiętnych chwil wyczytałem gdzieś, że wystarczyło podpiąć pad pod drugi port aby dzięki takiemu podstępowi Mantis nie mógł "czytać" w myślach Snake'a i uczynić walkę sprawiedliwą. Wzdrygnąłem się na samą myśl o męczarniach z tym draniem, po czym odkurzyłem konsolę i zemściłem się na bydlaku rozgramiając go w kilka chwil =] Tyle może nie zbyt oryginale wydarzenia ale odcisnęły piętno w moim umyśle.