Liczba osób dodająca nadchodzące produkcje do swoich list życzeń działa na wyobraźnię, ale nie świadczy o sukcesie gry. Deweloperzy analizujący sprzedaż przyszłych tytułów powinni zwracać uwagę na coś innego.
gry
Zuzanna Domeradzka
20 października 2025 16:53
Czytaj Więcej
Jak coś trafiło na LŻ może też z niej wylecieć, co w moim przypadku dość często się zdarza np. po ograniu dema lub obejrzeniu pokazów przed- i popremierowych.
Te listy życzeń jakoś wpływają na pozycjonowanie gier na steamie czy tylko rzucają info o premierze i aktualizacjach?
U mnie na liście życzeń jest ze 100 gier w EA. Nie znaczy to że je kupię. Właściwie, większość z nich z niej kiedyś wyleci. Np gra która w EA siedzi od 4-5 lat nie rokuje i staje się niewarta obserwacji. A te które wychodzą okazują się rozczarowujące. A na listę łatwo też trafić, wystarczy fajny trailer, ciekawy news. Czasem wciąż daję się ponieść i kupuję coś na premierę, ale dotyczy to tylko tych największych produkcji. Dla większości szkoda mi czasu.
Baldura dodałem sobie dopiero po premierze, gdy już było wiadomo, że jest bardzo dobry. Nadal go nie nabyłem. Cyberpunka dodałem przed premierą, ale nigdy nie byłem aż tak zainteresowany, żeby prędko go nabyć. Gra z kategorii „może kiedyś, jak się trafi mega oferta”. Silksonga nie dodałem sobie do listy i nabyłem go w dniu premiery. Większość gier z moich wishlist dodałem z powodu chwilowego impulsu ciekawości, raczej niewiele z nich ma szansę na to, że faktycznie je kupię.