Wybór systemu operacyjnego to często kompromis między wolnością konfiguracji a niezawodnością działania. Przekonał się o tym redaktor serwisu Gamestar, który po entuzjastycznym przejściu na Linuksa postanowił wrócić do Windowsa po kilkunastu miesiącach.
Spis treści:
Rywalizacja między systemami operacyjnymi Windows i Linux to temat stary jak świat komputerów osobistych. Nie jest to tylko techniczny spór o architekturę jądra, ale starcie dwóch odmiennych filozofii – komercyjnej wygody i otwartej wolności. Rok 2025 dodaje tej debacie nowego wymiaru. Zbliżający się koniec wsparcia dla Windows 10 stawia miliony użytkowników na rozdrożu: kosztowna wymiana sprzętu pod Windows 11, pozostanie przy niewspieranym systemie, czy może… poszukanie alternatywy? Ta sytuacja tworzy historyczną szansę dla Linuksa.
Historia Alexandra Köpfa, redaktora niemieckiego portalu Gamestar.de, idealnie ilustruje ten dylemat. Ponad rok temu, znużony ekosystemem Microsoftu, z entuzjazmem porzucił on Windowsa na rzecz Ubuntu. Był przekonany, że to droga w jedną stronę. Dziś, po kilkunastu miesiącach, ogłasza swój powrót do korporacyjnego świata.
Decyzja autora o przejściu na system z pingwinem w logo nie była pochopna. Wynikała z narastającej frustracji i poszukiwania lepszego środowiska pracy. Jak sam przyznaje, przyciągnęło go kilka kluczowych obietnic, które świat Linuksa składa każdemu nowemu użytkownikowi:
Początkowo wszystko działało zgodnie z oczekiwaniami. Redaktor cieszył się lekkością systemu, szybkością działania i brakiem niechcianych „dodatków”. Czuł, że odzyskał swój komputer.
Niestety, sielanka nie trwała wiecznie. Pierwsze rysy na idealnym wizerunku zaczęły pojawiać się subtelnie, by z czasem przerodzić się w poważne pęknięcia.
W relacji Köpfa problemy zaczęły się od drobnych irytacji:
Jednak z czasem sytuacja tylko się pogarszała. System zaczął zawieszać się na dobre, nie reagując na żadne polecenia. Jedynym ratunkiem był twardy reset, co przy pracy z ważnymi dokumentami jest scenariuszem z koszmaru. Jakby tego było mało, do listy problemów dołączył dźwięk. Po kilku godzinach bezczynności komputer po prostu milkł i jedynym sposobem na przywrócenie audio był restart lub chaotyczne klikanie w suwak głośności, aż system „zaskoczył”.
Co istotne, autor podkreśla, że wszystkie te problemy występowały na sprzęcie, który wcześniej przez długi czas bezbłędnie pracował pod kontrolą Windows 11. To wykluczało prostą diagnozę „awarii komputera”.
W tym momencie autor dotarł do sedna tego, czym jest Linux. To system, w którym teoretycznie wszystko da się naprawić. Mógłby opróżniać pamięć podręczną przeglądarek, zmieniać serwery DNS, przełączać się między serwerami wyświetlania z Wayland na Xorg, a nawet wymienić całe środowisko graficzne. Społeczność z pewnością znalazłaby rozwiązanie.
I tu pojawia się kluczowe pytanie, które stawia Köpf: czy naprawdę tego chciał? Czy jego komputer do pracy miał być poligonem doświadczalnym i projektem hobbystycznym? Odpowiedź brzmi: nie.
Jeden z komentatorów na portalu Gamestar.de, ujął to dosadnie:
Miałem różne dystrybucje, ale zawsze coś było nie tak, czułem się bardziej jak wsparcie techniczne niż zwykły użytkownik
– oznajmia użytkownik deadjoe.
Ta opinia idealnie oddaje odczucia autora. Wybrał Ubuntu, bo chciał stabilnego systemu, który po prostu działa. Tymczasem dostał platformę wymagającą ciągłej uwagi i „majsterkowania”.
Osobiste doświadczenia redaktora Gamestar wpisują się w szerszy obraz rynku systemów operacyjnych. Według ankiety sprzętowej Steam z lipca 2025 roku, ekosystem Microsoftu wciąż dominuje, będąc zainstalowanym na 95.23% komputerów graczy. Liderem jest Windows 11 (59.90%), ale kluczowy jest wciąż wysoki udział Windows 10 (35.19%). To właśnie ta ogromna grupa użytkowników, postawiona przed widmem końca wsparcia, jest głównym celem dla alternatyw.
W tym krajobrazie Linux, z udziałem na poziomie 2.89%, jest niszą, ale notuje największy miesięczny wzrost (+0.32%). Co ciekawe, wśród graczy na Steamie najpopularniejszą dystrybucją nie jest przyjazne początkującym Ubuntu, lecz Arch Linux. Sugeruje to, że obecna baza użytkowników to głównie osoby zaawansowane technicznie, które cenią sobie kontrolę i najnowsze oprogramowanie.
Historia Köpfa pokazuje, że droga do przekonania „zwykłego użytkownika” wciąż jest długa i wyboista. Nawet tak dopracowana dystrybucja jak Ubuntu potrafi sprawić problemy, które dla osoby nietechnicznej byłyby barierą nie do przejścia.
Spoglądając na komentarze pod artykułem Köpfa możemy zauważyć, że jego doświadczenia nie są odosobnione, a świat Linuksa jest pełen niuansów.
Wielu użytkowników potwierdza, że Ubuntu straciło dawną renomę stabilności:
Mogę bardzo dobrze zrozumieć twoją frustrację z Ubuntu. Ten system ma wszystko, ale NIE stabilność. [...] Ostatecznie, od około 5 lat trzymam się z Fedorą i nigdy nie miałem tak stabilnej dystrybucji
– pisze użytkownik Tril.
Inni polecają Linux Mint jako lepszy punkt startowy dla osób przechodzących z Windowsa.
Pojawia się też wątek techniczny, który bezpośrednio dotyczył problemów autora – serwer wyświetlania. Jak niedawno informowaliśmy, społeczność Linuksa powoli odchodzi od starego systemu X11 na rzecz nowocześniejszego Wayland. Jednak jak zauważył Jak jeden z komentujących:
Wayland jest niestety jeszcze w ogóle niedojrzały i obecnie nie jest wspierany przez wiele aplikacji
– Hahlebopp.
Być może to właśnie ta niedojrzała technologia była źródłem niestabilności, której doświadczył redaktor.
Jednocześnie warto zaznaczyć, że w pewnych scenariuszach Linux pokazuje pazur. Ostatnie testy procesora AMD Ryzen AI 9 365 pokazały, że Ubuntu potrafi w grach osiągać znacznie wyższą wydajność niż Windows 11, co jest prawdziwą rewolucją w postrzeganiu tego systemu.
Eksperyment redaktora Gamestar dobiegł końca. Wraca on do Windowsa nie dlatego, że uważa Linuksa za zły system. Jak sam zapowiada, na jego pobocznym laptopie wciąż będzie gościł pingwin, choć z pewnością będzie to inna dystrybucja. Jednak wraca on na system Microsoftu, ponieważ na głównym komputerze do pracy potrzebuje narzędzia do pracy, a nie hobby.
Windows, pomimo swoich wad – telemetrii, reklam i czasem irytujących aktualizacji – w doświadczeniu autora oferuje coś, czego w Ubuntu nie znalazł: niezawodność i przewidywalność działania porównywalną do szwajcarskiego zegarka. Jak podsumowuje, odkąd pamięta, od wersji 7, system Microsoftu po prostu działa. Oczywiście, zdarzają mu się awarie, ale w porównaniu do codziennej walki, jaką stoczył z Linuksem, jest oazą spokoju.
Osobista opinia:
Szczerze mówiąc, wszystko sprowadza się do priorytetów – i chociaż dla wielu deweloperów Linux jest oczywistym wyborem, to dla mnie, ponieważ na pierwszym miejscu stawiam rozrywkę, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Z tego też powodu, 3 miesiące temu, przeniosłem się z Windowsa 10 na 11, bo jest po prostu łatwiejszy i daje pewność, że wszystko zadziała, a z Linuksem bywa z tym różnie. Już sama instalacja gier z własnymi launcherami, jak Genshin Impact czy Wuthering Waves, to czasem droga przez mękę. Ale prawdziwy mur, którego nie da się przeskoczyć, to agresywne systemy anti-cheat. Z niecierpliwością wyczekuję premiery Battlefielda 6, a przez ich zabezpieczenie EA Javelin ta gra na Linuksie po prostu nie odpali. W moich obawach utwierdziły mnie też filmiki popularnego YouTubera SomeOrdinaryGamers. Chociaż od lat siedzi na Linuksie, sam przyznaje, że przez anti-cheaty ciężko jest polecić ten system komuś, kto gra w popularne strzelanki. Tym samym, mój powrót do Windowsa to czysta praktyczność – wolę mieć święty spokój i dostęp do wszystkich gier, niż dla samej idei walczyć z wiatrakami.
2

Autor: Krystian Łukasik
Zawodowo skupia się na pisaniu wiadomości ze świata elektroniki oraz tłumaczeń opisów i instrukcji produktów specjalistycznych. Pasja do nowoczesnych technologii komputerowych oraz gamingu pozwala mu być ciągle na bieżąco z ewoluującymi trendami w tych dziedzinach. Jego zamiłowanie do języka angielskiego stało się fundamentem decyzji o podjęciu i ukończeniu studiów z filologii angielskiej.