Oppenheimer napełnił mnie grozą. Nolan stworzył wielowymiarowy majstersztyk
Po obejrzeniu Oppenheimera miałem ochotę bić brawo. To genialne widowisko prezentuje wielowarstwowy portret człowieka i przepełnia lękiem na dwóch frontach – ogromu śmierci oraz psychologicznych konsekwencji, które niesie użycie bomby atomowej.

Christopher Nolan postanowił przerazić nas prawdą o zbrojeniowej rzeczywistości. W analogii do mitu o Prometeuszu przedstawia druzgocące skutki powstania bomby atomowej i panującą wokół tego wydarzenia atmosferę. Ścierające się poglądy. Wykorzystywanie naukowców. Obojętność na ludzkie życie. Ambicjonalne postawy. Ekscytację i strach względem niebezpiecznej wiedzy. Nad tym wszystkim unosi się widmo nieuchronnego końca świata.
Człowiek to chaos
Zasadniczo Oppenheimer ma dwie wiodące historie. Pierwsza opowiada o kulisach budowania bomby atomowej – jakie okoliczności towarzyszyły temu zdarzeniu, co pchało świat i konkretnych bohaterów w kierunku stworzenia tak śmiercionośnej broni. Druga rozgrywa się w ciasnych salach, gdzie trwają przesłuchania mające zadecydować o losach dwójki postaci. Pojawia się tutaj sądowa otoczka, i dopiero z czasem zaczyna się wyjaśniać, czemu mają służyć ukazywane tu wątki.
Zdradzę tylko, że rękę Nolana najmocniej czuć właśnie w tym aspekcie – oglądamy bowiem walkę o władzę w formie niejasnej dla nas gry. Tutaj brytyjski twórca może popisać się fabularnymi trikami, odkrywając rozmaite tajemnice. Trochę zaleciało Prestiżem, ale to dobrze – mimo poważnego, opartego na faktach tematu znalazło się miejsce na niespodzianki.
Na początku jednak zostajemy rzuceni na głęboką wodę. Wokół roi się od nazwisk ludzi, którzy mają swoją własną notkę na Wikipedii. Poruszamy się w chaosie po omacku, zmuszeni do wyostrzenia uwagi – lecz jej zachowanie nie sprawia trudności, bo seans Oppenheimera pochłania zarówno formą, jak i treścią. To intensywne doznanie, bazujące na dużej ilości rozmów, w których nieustannie odczuwa się powagę sytuacji. Nolan epatuje w nich charakterystycznym dla siebie patosem, choć potrafi od czasu do czasu rozładować napięcie sprytnie przemyconym żartem. Jednocześnie film osiąga audiowizualne mistrzostwo, gdy wgniata w fotel grozą oddawaną bez pomocy komputerowej grafiki, za to z nieziemską precyzją i wdzierającą się do głowy muzyką, niczym trąby jerychońskie zapowiadającą apokalipsę.
Człowiek to destrukcja
Czarno-biały obraz podkreśla stawkę, o jaką toczy się walka w jednym z wątków, a innym razem stanowi podparcie dla surrealistycznych scen grozy, kiedy emocje Oppenheimera (Cillian Murphy) przybierają kształt upiornych i uderzających swoją realistycznością omamów. Nolan nie musi pokazywać scen z Hiroszimy i Nagasaki, by dotrzeć do nas z konsekwencjami niszczycielskich działań, za którymi stoi człowiek. Reakcje postaci – niuansowane i angażująco oddawane przez imponującą obsadę aktorską – mówią same za siebie.

Najwyraźniej widzimy to w głównym bohaterze, którego portret jest wielowymiarowy. Oppenheimera oglądamy jako zafascynowanego odkryciami i światem naukowca. Mężczyznę stanowczo demonstrującego swoje zdanie, a do tego zakochanego w niewłaściwej osobie. Męża i ojca niekoniecznie sprawdzającego się w rodzinnej roli. Wizjonera gnębionego wyobrażeniem o przyszłych osiągnięciach. Męczennika dręczonego wyrzutami sumienia, psychologicznie coraz bardziej wyniszczonego. Cillian Murphy idzie po Oscara – perfekcyjnie gra oczami, mimiką, głosem, nie sposób nie uwierzyć w przytłaczające jego postać poczucie odpowiedzialności.
Oppenheimer w tym punkcie to właściwie film psychologiczny. Do tego dalsze postacie na tle protagonisty wcale nie wypadają zbyt blado. Na część oczywiście brakuje czasu – treści jest zbyt dużo, by każdemu poświęcić odpowiednią liczbę minut – ale mimo to wielu bohaterów potrafi zaintrygować czy dać do zrozumienia, że skrywa więcej, niż zostaje to przedstawione. Przykładowo – Casey Affleck jako Boris Pash nigdy nie czyni na ekranie niczego złego, jednak roztacza takie pokłady zimna, że od razu wierzymy, iż ten człowiek bez mrugnięcia okiem pokroi zdrajcę narodu na kawałeczki.
Człowiek to narrator
Oppenheimer to majstersztyk treści i formy. Wybitne kino, które może nie wychodzi z nowym przekazem – bo jaki miałby on być?, że wojna jest zła, a po śmiercionośną broń sięgają szaleńcy? – ale uwrażliwia na (auto)destrukcyjne zapędy człowieka. Wciąż trawię najnowszy film Nolana, nadal trzyma mnie swoją przerażającą tematyką, która – w analogii do mitu o Prometeuszu – zatacza szersze kręgi, będąc opowieścią o mrocznej stronie człowieka. Na koniec mam dla Was jeszcze jedną myśl – to również opowieść o istocie narracji. Skonstruowanie bomby atomowej staje się tutaj najważniejszym osiągnięciem w dziejach ludzkości, jak i końcem świata. Zrzucenie jej na Hiroszimę i Nagasaki może na jednych ciążyć, a drugich napawać chorą dumą. I to też jest straszne.
Film:Oppenheimer
premiera: 2023premiera PL: 2023historycznydramatwojenny
Oppenheimer jest wyreżyserowanym przez Christophera Nolana filmem biograficznym, opartym na książce autorstwa Kaia Birda. Głównym bohaterem opowieści jest Robert Oppenheimer, uzdolniony amerykański naukowiec urodzony w 1904 roku w Nowym Jorku. Zostaje on zrekrutowany przez armię Stanów Zjednoczonych w celu skonstruowania potężnej broni – bomby atomowej będącej w stanie zakończyć II wojnę światową. W produkcji wystąpili m.in. Cillian Murphy (J. Robert Oppenheimer), Emily Blunt (Kitty Oppenheimer), Matt Damon (Leslie Groves Jr.), Robert Downey Jr. (Lewis Strauss), Gustaf Skarsgĺrd (Hans Bethe), Jack Quaid (Richard Feynman), Gary Oldman (Harry S. Truman) oraz Josh Hartnett (Ernest Lawrence). Zdjęcia kręcono w Los Alamos, Santa Fe, New Jersey oraz Los Angeles.
- kino
- kinematografia
- biografie
- recenzje filmów i seriali
- nasze opinie
- publicystyka filmowa