na 75 razy raz zginałem nie od ognia tylko od strzelby zapalającej towarzysza. Dla mnie jest git dodatkowe wyzwanie.
Co się człowiek naklął by strzałki naklikać przy odpalaniu rakiety czy stawianiu anteny, a tu ci tornado ogniste przez ciebie tańcuje :D
Tam manewry to nic. Z jednej strony zmierza na cb całą horda wrogów, z tyłu zmierza ściana ognia. A ty masz cenne próbki.
W tym momencie dopiero adrenalina zaczyna się pompować do żył a ty się zastanawiasz jak wyjść z tego cało
Pierwszy i główny zarzut do tej gry to był ogień. Już pal licho piekielne tornado. Niech mnie fajczy. Po to jest
Ale jak idziesz po jakimś dogasajacym terenie i muśnie cię delikatnie niewielki jęzorek ognia a ty już cały płoniesz, no bez jaj, i zdychasz zanim zdążysz zaaplikować styma. Są jakieś granice.
Oby w tym naprawianiu nie zepsuli miotacza płomienie bo jednak spopielanie robactwa to czysta przyjemność
i zdychasz zanim zdążysz zaaplikować styma
Wystarczy rzucic sie na ziemie jednoczesnie aplikujac stima (wejdzie zaraz po ladowaniu). Problem solved vOv