Dyskusje na temat tego, czy anime i mangą można nazywać dzieła, których nie stworzyli Japończycy, trwają od dawna. Głos w tej sprawie zabrał CEO Crunchyrolla, który twierdzi, że „anime musi być z natury „japońskie”.
Słowo anime odnosi się do produkcji animowanych stworzonych w Japonii, choć coraz częściej używa się go jako określenie pewnego stylu animacji, który może być stosowany przed producentów z różnych krajów. Odkąd anime zaczęło robić się coraz popularniejsze, kolejni twórcy zaczęli czerpać inspiracje z dzieł japońskich animatorów, w związku z czym powstanie coraz więcej seriali i filmów animowanych stylizowanych właśnie na anime.
Do grona tych produkcji możemy zaliczyć takie tytuły, jak Awatar: Legenda Aanga, Voltron. Legendarny Obrońca, Moje przygody z Supermanem czy nadchodzącą serię Tomb Raider: Legenda Lary Croft. Patrząc na nie, od razu widać wschodnie wpływy, w związku z czym w odniesieniu do nich niektórzy używają określenia anime, jednakże nie każdemu może to odpowiadać.
Na przykład Rahul Purini, CEO Crunchyrolla, wolałby, aby anime pozostało japońskie i było tworzone przez artystów z Japonii. Swoimi przemyśleniami podzielił się w wywiadzie podczas Anime Expo 2024 opublikowanym przez Nikkei [via Comicbook]. Dla niego, przy rosnącej popularności tego gatunku, ważne jest, by nie zapomniano o jego pochodzeniu i o tym, że powinien on nadal przedstawiać japońską perspektywę.
Wierzę, że anime musi być z natury „japońskie” i opowiadane z perspektywy japońskich twórców. Chcemy więcej anime, więcej różnorodnych historii i ważne jest, aby japońscy twórcy nadal byli w nie zaangażowani.
Nie znaczy to, że oczekuje, aby anime wywodziło się wyłącznie z Japonii. W dalszej części swojej wypowiedzi wyjaśnił, że historie mogą pochodzić z każdej części świata, jednakże ważne jest, aby w prace nad nimi byli zaangażowani japońscy twórcy i to ich głos z nich wybrzmiał.
Historie warte zaadaptowania na animację mogą pochodzić z dowolnego miejsca, w tym z koreańskich webtoonów i gier. Crunchyroll zawsze wypatruje nowych trendów i oznak hitów. Na przykład, możemy przedstawić indyjski materiał źródłowy japońskim twórcom i zasugerować, że jeśli przekształcą to w anime i opowiedzą historię, może ona trafić do widzów w regionie.
Czy zgadzacie się ze zdaniem Puriniego, że anime powinno pozostać w rękach Japończyków? A może uważacie, że nie ma znaczenia, kto stoi za sterami produkcji, a ważniejsze jest utrzymanie stylistyki oraz zadbanie o aspekty kulturowe, jakie reprezentuje anime?
Więcej:Jedno z najbardziej wyczekiwanych anime 2025 roku właśnie przebiło Jujutsu Kaisen w znaczący sposób
12

Autor: Edyta Jastrzębska
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz kulturoznawstwa. W GRYOnline.pl zaczynała jako jeden z newsmanów w dziale filmowym, obecnie dogląda newsroomu filmowego, gdzie zajmuje się również korektą. Świetnie odnajduje się w tematyce filmowo-serialowej zarówno tej osadzonej w rzeczywistości, jak i w fantastyce. Na bieżąco śledzi branżowe trendy, jednak w wolnym czasie najchętniej sięga po tytuły mniej znane. Z popularnymi zaś ma skomplikowaną relację, przez co do wielu przekonuje się dopiero, gdy szum wokół nich ucichnie. Wieczory uwielbia spędzać nie tylko przy filmach, serialach, książkach oraz grach wideo, ale też przy RPG-ach tekstowych, w których siedzi od kilkunastu lat.