Firma Google zaczęła wymagać, by służby takie jak policja czy prokuratura płaciły za obsługę nakazów sądowych (mowa o USA). Dostęp do danych użytkowników będących przedmiotem procesu lub dochodzenia został wyceniony na 45-245 dolarów, w zależności od rodzaju wezwania i ilości wymaganych informacji.
Tech
Bartosz Świątek
27 stycznia 2020
Czytaj Więcej
Tylko że Google to są służby inwigilacyjne i współdziałają z innymi służbami za free, a domaganie się płatności, to teatrzyk dla gojów.
Nie teatrzyk tylko czysto korporacyjny punkt widzenia.
Każdy wie, że policja może się domagać informacji, które zamieszczamy w internetach. Google czy FB nie są tutaj odosobnione, równie dobrze wniosek może pójść do NaszejKlasy.
I o ile to wymaga mało pracy jak kilka wniosków na miecha to nie ma problemu. Ale kiedy zajmuje to dużo czasu, a biorąc pod uwagę dane jakie mamy, czytaj 160k wniosków, na każdy wniosek prawdopodobnie kilka godzin, prawdopodobnie zgoda kilku osób z góry, to już trochę się roboczogodzin zbiera za pracę, której koszt ponosi firma. Tylko dlaczego firma ma ponosić koszt? Proste.
Racja. Odpowiadając na pytanie: albowiem sama działa na granicy prawa, w szarej sferze, na terytorium jeszcze nieznanym, kosztem niewiedzy klientów.
Jak kiedyś policja dostanie jakieś wezwanie od googla to powinna im powiedzieć że za 100 k przyjadą
lol... google już daje kasę policji. To są tak zwane, podatki. Nie wiem, może za młody jeszcze jesteś, żeby coś na ten temat wiedzieć.
Nie chcę cię martwić, ale Google za pomocą rajów podatkowych i prawników, nie płaci podatków.
Zabawne, teraz Amerykanie będą dopłacać, żeby inwigilacja, której są poddawani, nie przynosiła strat.
Tego newsa nalezy czytac w ten sposob. Google domaga sie oplat od obywateli, ktorzy utrzymuja sluzby ze swoich podatkow za udzielenie informacji na temat osoby podejrzanej o przestepstwo.
O to to!
Słuszna interpretacja