Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gramynawynos.pl 10 października 2012, 12:53

autor: Piotr Doroń

Andro-test: Great Big War Game - wielka strategia na małym ekranie

Wydawać by się mogło, że strategie turowe przeżyją na urządzeniach mobilnych drugą młodość. Okazuje się jednak, że liczba godnych polecenia reprezentantów gatunku jest znikoma. Jedną z nielicznych gier tego rodzaju, które przypadły do gustu nie tylko krytykom, ale i graczom, była Great Little War Game studia Rubicon Development. Pełna humoru wojenna strategia turowa, utrzymana w stylu bestselerowej serii Advance Wars znanej z konsol firmy Nintendo, doczekała się niedawno kontynuacji. Zamiana Little na Big w tytule nie jest zabiegiem na wyrost – twórcy oddali w nasze ręce grę zdecydowanie obszerniejszą i zwyczajnie lepszą od oryginału, a do tego wzbogaconą o sieciowy multiplayer.

Wydawać by się mogło, że strategie turowe przeżyją na urządzeniach mobilnych drugą młodość. Okazuje się jednak, że liczba godnych polecenia reprezentantów gatunku jest znikoma. Jedną z nielicznych gier tego rodzaju, które przypadły do gustu nie tylko krytykom, ale i graczom, była Great Little War Game studia Rubicon Development. Pełna humoru wojenna strategia turowa, utrzymana w stylu bestselerowej serii Advance Wars znanej z konsol firmy Nintendo, doczekała się niedawno kontynuacji. Zamiana Little na Big w tytule nie jest zabiegiem na wyrost – twórcy oddali w nasze ręce grę zdecydowanie obszerniejszą i zwyczajnie lepszą od oryginału, a do tego wzbogaconą o sieciowy multiplayer.

„War has never been so much fun”

Great Big War Game nie udaje, że jest poważną produkcją. Twórcy od samego początku położyli nacisk na dobrą zabawę, niczym w kultowym Cannon Fodder. Z tego też powodu nie uświadczymy tu wzniosłej fabuły, a jedynie zarysowaną delikatnie (z pomocą krótkich przerywników na silniku gry), humorystyczną historyjkę, stanowiącą pretekst do podjęcia rywalizacji. Jak dobra była to decyzja, uświadomiłem sobie bardzo szybko, bo po zaledwie kilku rozegranych misjach. Scenariusz kontynuuje historię Generalissimo, przywódcy podległej nam frakcji Niebieskich, który nie może funkcjonować bez walki. W jego naturę wpisana jest wojna, a za dom uważa swoją przytulną bazę wojskową. W czasie względnego pokoju bohaterski generał nudzi się niemiłosiernie. Aby poprawić swoje samopoczucie podejmuje decyzję o rozpętaniu małej wojenki. Analiza państw ościennych wykazała, że najlepiej w roli przeciwnika sprawdzi się zawsze gotowa do walki frakcja Czerwonych.

„This day shall be the greatest of days, unless tomorrow is even greater!”

Zanim przejdę do oceny zawartości gry, chciałbym skupić się na samej mechanice rozgrywki – prostej i rozbudowanej zarazem. Walki odbywają się na niewielkich mapach, podzielonych na heksy, czyli heksagonalne pola. To właśnie po nich poruszają się jednostki – piechota (wyposażona m.in. w karabiny, snajperki, wyrzutnie rakiet, granaty, inżynierowie przejmujący budynki lub zastawiający pułapki, np. miny), pojazdy (jeepy, czołgi, wozy z zaopatrzeniem, samobieżne artylerie), maszyny latające (helikoptery transportujące, śmigłowce bojowe) oraz różnego rodzaju łodzie (transportujące żołnierzy, patrolowe, niszczyciele). W zależności od rodzaju, posiadają one określoną liczbę punktów ruchu, mogą wykonać atak, słabnący wraz ubywaniem energii, bądź też wejść w interakcję z innymi jednostkami lub budynkami znajdującymi się na mapie (rafinerie zapewniające zastrzyk gotówki, koszary lub fabryki maszyn wojennych). Sama walka została skonstruowana na zasadzie gry w papier-nożyce-kamień – jednostki mają swoich śmiertelnych wrogów oraz przeciwników, z którymi mogą sobie bez problemu poradzić. Jest to system bodaj najprostszy z możliwych, ale przy tym rozsądny i znajdujący odzwierciedlenie na polu walki.

I to właściwie wszystko, co gracz powinien wiedzieć, by móc toczyć zacięte boje. Wiedza zdobyta w początkowych misjach procentuje w kolejnych – gracz zaczyna dostrzegać możliwości poszczególnych jednostek, wykorzystuje elementy otoczenia oraz ukształtowanie powierzchni do zdobywania przewagi w walce (snajper zwiększy zasięg wdrapując się na pagórek, śmigłowiec ukryje się przed wrogim helikopterem schodząc niżej), a także pamięta, by w miarę możliwości mieć pod ręką przynajmniej jeden wóz zaopatrujący inne jednostki w amunicję i paliwo. Tworzy taktyki i strategie walki dostosowane do wymagań misji. Sednem rozgrywki w większości przypadków pozostaje przejęcie odpowiedniej liczby rafinerii – wraz z coraz szybszym narastaniem gotówki istnieje możliwość wyprodukowania większej liczby jednostek (w grze nie musimy wydobywać żadnych surowców). W efekcie nawet największa wroga armia sterowana przez sztuczną inteligencję zostanie zdominowana i zrównana z ziemią, choć można sobie utrudnić zadanie wybierając wyższy poziom trudności.

„Każda wojna jest inna i każda jest taka sama”

Z fabułą gry zapoznajemy się podczas kampanii, która, wzorem „jedynki”, pozostaje głównym trybem zabawy w Great Big War Game. Tym razem składa się ona z pięćdziesięciu zróżnicowanych misji, toczonych w kilku środowiskach i poprzedzanych każdorazowo krótkimi wprowadzeniami, podczas których prezentowane są główne cele. W trakcie zadań nie tylko roznosimy w pył Czerwone wojska w frontalnej walce, ale też m.in. likwidujemy wrogich dowódców, szturmujemy bazy i bronimy dostępu do naszych, a także eskortujemy Generalissimo w bezpieczniejsze obszary. Kampania, na której ukończenie przeznaczycie co najmniej 30 godzin, została skonstruowana w sposób niemalże idealny – pierwsza jej część stanowi bardzo rozbudowany samouczek, który udanie przygotowuje nas do bojów w trybie Skirmish (odrębne scenariusze, z możliwością ustalenia niektórych reguł, wpływających na wzrost poziomu trudności) oraz w sieciowym multiplayerze. Wraz z przystępowaniem do kolejnych misji, gracz nie tylko uczy się nowych elementów mechaniki rozgrywki, ale też jest systematycznie zaznajamiany z możliwościami poszczególnych jednostek. Niestety, pod koniec kampanii, gdy już opanujemy wszystkie metody walki oraz poznamy na wylot system sztucznej inteligencji, zabawą zaczyna rządzić rutyna i zwykle towarzysząca jej nuda, co w przypadku tak długiej rozgrywki było raczej nie do uniknięcia.

Na szczęście, sytuację ratują dodatkowe tryby rozgrywki, w tym wspomniany już Skirmish i przede wszystkim multiplayer. O ile w jedynce gracze mieli już okazję przetestować opcję Pass n’ Play, pozwalającą toczyć boje przy jednym smartfonie lub tablecie, o tyle starcia sieciowe są w serii zupełną nowością. Co więcej, twórcy pokusili się o przygotowanie systemu asynchronicznego, dopuszczającego możliwość prowadzenia walk z wieloma przeciwnikami jednocześnie (niczym w Words With Friends). Dzięki temu oczekiwanie na ruch przeciwnika nie dłuży się – gracz może spożytkować ten czas na wykonanie akcji w innym starciu. Zmagania z żywym przeciwnikiem tchnęły w Great Big War Game nowego ducha. Rywalizacja zatraciła schematyczność zauważalną w późniejszych fragmentach kampanii single player i zyskała wiele świeżości. Obraz multiplayera dopełnia system rankingowy, doskonale funkcjonujący matchmaking oraz praktycznie zero problemów technicznych, w czym w dużym stopniu pomaga specyficzny charakter rozgrywki.

Oprawa wizualna Great Big War Game nie wywoła u nikogo szybszego bicia serca, podobnie zresztą jak ledwie zauważalna ścieżka dźwiękowa (może poza zabawnymi komentarzami wojaków). Tak naprawdę mamy tu do czynienia z tylko nieznacznie podrasowaną częścią pierwszą. W dalszym ciągu walczymy zatem na niewielkich, trójwymiarowych mapach, pokrytych przeciętnymi teksturami. Modele jednostek zostały zaprojektowane dosyć oszczędnie – podobnie wygląda sprawa z ich animacją. Efekty są raczej kiepskie, choć trzeba przyznać, że woda pokryta shaderami robi dobre wrażenie. Z drugiej strony, rozgrywka jest maksymalnie przejrzysta, gracz nie ma problemów z rozróżnieniem jednostek oraz ich kontrolą (system sterowania dzięki ekranom dotykowym zdaje egzamin na piątkę). Pod względem funkcjonalnym grafika spełnia swoje zadanie w 100% - odbiór warstwy wizualnej poprawiło również przeprojektowanie brzydkiego interfejsu z „jedynki”.

„War never changes...”

Great Big War Game to jedna z najbardziej rozbudowanych produkcji w ofercie Google Play Store. Kampania, na którą poświęcicie około trzydziestu godzin, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Co najmniej drugie tyle czasu spędzicie bowiem w sieci, tocząc zaciekłe boje z innymi miłośnikami produkcji studia Rubicon Development. Nie można też zapomnieć o dodatkowych trybach Skirmish (pojedyncze scenariusze) i Pass’n’Play (lokalny multiplayer). Wszystko to byłoby jednak na nic, gdyby nie dobrze zaprojektowana mechanika rozgrywki – na tyle prosta w założeniach, by gra nie zraziła do siebie gracza, i na tyle rozbudowana, by po kilkunastu godzinach zabawy w dalszym ciągu mógł on odkrywać nowe taktyki walki. W efekcie na rynek trafiła produkcja zdecydowanie godna polecenia, będąca prawdziwą gratką dla wszystkich miłośników gatunku strategii turowych.     

 Piotr „jiker” Doroń

Rozmiar: 105 MB

Wymagania: Android 2.2 lub nowszy

Cena: ok. 10 zł

Adres: https://play.google.com/store/apps/details?id=com.rubicon.dev.gbwg

 

PS. Śródtytuły są cytatami z gier Cannon Fodder, Advance Wars i Fallout, a także z filmu Jarhead.

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej