Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Gramy dalej 18 września 2013, 12:43

autor: Szymon Liebert

Grand Theft Auto V – pierwsze wrażenie? Zgon! - Strona 2

Gra sobie człowiek spokojnie w GTA V i nagle ktoś każe mu spisywać pierwsze wrażenia. Tak nie można, tak się nie robi – produkcja firmy Rockstar jest zbyt wciągająca, żeby się dało od niej oderwać.

Taka mechanika ma swoje plusy i minusy. Jest widowiskowa, zwiększa poczucie realizmu. Czasami jednak sprawia problemy. Pal licho, jeśli chodzi o zabawnie fatalne w skutkach próby przeskakiwania płotków. Gorzej, że parę razy zginąłem na drodze w niepokojąco rzeczywisty sposób – na przykład, uwaga, zahaczając głową o słupek przy skręcie na motorze. Bohater spada wtedy z jednośladu w zwolnionym tempie, a gra kwituje to mroczną planszą z napisem „zgon”. Nie polecam również wypadania przez przednią szybę – zgon, zgon, zgon. Rockstar mógłby dodać do tego hasła w stylu „duża prędkość zabija” i z Grand Theft Auto V zrobiłaby się niezła gra edukacyjna o fatalnych skutkach nieprzestrzegania przepisów.

Przygotujcie się na dialogi – panowie mają dużo do obgadania. - 2013-09-18
Przygotujcie się na dialogi – panowie mają dużo do obgadania.

Dajcie mi spokój, piaskownica wzywa

Po pierwszych godzinach gry mogę stwierdzić, że Rockstar jest świadom dwóch rzeczy: tego, że gracze lubią sandboksy i jednocześnie trochę się boją, że się w nich zgubią. Z niemałym rozbawieniem zauważyłem na przykład, jak bezproblemowo złapałem się w sidła zastawione przez dewelopera i potwierdziłem stereotypowe wyobrażenie o Franklinie, jednym z trzech bohaterów. Szybko trafiamy do jego niewielkiego domu, który dzieli z ciotką. Miejsca takie jak to, a więc stanowiące tło dla pewnych wydarzeń fabularnych, zwykle są bardzo bogate w detale – zdjęcia, przedmioty, barwy. Oglądając pamiątki Franklina dotarłem do kuchni. Na blacie stało piwo. Jeden mały łyczek nie zaszkodzi, przecież jest już po dwunastej. Kilka minut później hulałem w okolicznych klubach, konstytuując społeczne przekonanie o tym, jak młody bezrobotny Afroamerykanin spędza całe dnie. Po tej pijackiej eskapadzie spróbowałem zaszaleć na drogach, będąc pod wpływem, ale akurat to okazało się trudne do zrealizowania – postacie momentalnie trzeźwieją po wyjściu z lokalu. Kiedy opadły emocje, postanowiłem zabrać się za robotę. Brudną robotę, ma się rozumieć.

Franklin początkowo jest „poławiaczem” samochodów dla lokalnego salonu i w ten sposób trafia na Michaela, gangstera na emeryturze, który wybitnie nie radzi sobie z brakiem adrenaliny i spokojnym życiem w swojej bogatej willi. Podczas próby zdobycia samochodu bogatszego z dwójki bohaterów możemy podejrzeć z ukrycia życie rodzinne Michaela, co jest bardzo udanym patentem na zastąpienie klasycznego przerywnika filmowego. Autorzy częściej sięgają po takie środki, chociaż od samych scenek też nie stronią. GTA V to wciąż scenariuszowo pękająca w szwach produkcja, na potrzeby której nagrano tyle linijek dialogowych, że można by obdzielić nimi pięć innych gier. Z tego względu nowe dzieło Rockstara jest też potwornie przegadane – każda postać chce wyrzucić z siebie tyle treści, że aż mnie to przeraża. Obawiam się, czy to nie zacznie z czasem irytować, ale na razie jest w porządku. Tym bardziej, że gra jak zwykle okazuje się różnorodna i obskakuje mnóstwo aktualnych tematów oraz motywów. Od ulicznej gangsterki aż po ewangelistów nowych technologii – twórcy skryptu ewidentnie chcieli być na czasie.

Jeździ się lepiej, lata się lepiej, pływa się lepiej. - 2013-09-18
Jeździ się lepiej, lata się lepiej, pływa się lepiej.

Uwaga, podaję listę atrakcji

Co poza tym dzieje się w GTA V? Sami dobrze wiecie co. Misje główne i poboczne, eksploracja miasta, szukanie ciekawostek, ucieczki przed policją – to wciąż to samo Grand Theft Auto, które znamy i lubimy od lat. Rockstar nie sili się na przeprowadzenie jakiejś rewolucji gatunkowej i zamachu na konwencję. Nic z tych rzeczy, GTA V to kolejny krok w ewolucji sandboksów tej firmy. Na razie wydaje mi się, że to krok naprzód, chociaż z ewolucją różnie bywa, o czym najdobitniej przypominają nasi kuzyni neandertalczycy. Oczywiste jest, że deweloper chciał poprawić parę elementów. Chociażby model jazdy, dzięki czemu nie czułem się, jakbym sunął poduszkowcem po śliskiej nawierzchni. Ze wspomnianą „fizycznością” postaci wiąże się ciekawsza mechanika scen akcji – strzela się i bije przyjemniej, bardziej w stylu przygód Obolałego Maksymiliana. W grze znalazły się takie elementy, jak pies, komórka, możliwość odbierania SMS-ów podczas jazdy, utrzymywanie kontaktów ze znajomymi, internet, ulepszanie postaci rodem z San Andreas, nurkowanie, jachty, helikoptery, traktory, minigierki – wymieniać można długo, ale wtedy ten opiniotwórczy tekst nie będzie niczym więcej, jak tylko opisem z tylnej części pudełka.

Niesamowite szczegóły Grand Theft Auto V – gra dopieszczona jak żadna inna
Niesamowite szczegóły Grand Theft Auto V – gra dopieszczona jak żadna inna

Gramy dalej

Hit od studia Rockstar North to nie tylko świetnie nakreślone postacie, pełna czarnego humoru i wciągająca fabuła czy olbrzymie, wypełnione atrakcjami miasto. To także tytuł charakteryzujący się wprost niewiarygodnym przywiązaniem do detali.