Szukam skeczu, w którym mąż z żoną rozmawiali przez komórki w mieszkaniu (w jednym pomieszczeniu), w jakiejś chwili jednej osobie rozładowała się/skończyła karta (coś w tym stylu) na komórce, stali tak obok siebie i nie wiedzieli o czym rozmawiać w realu
Tak czytam, czytam i przypomniało mi się, że ostatnio szukałem skeczu nie pamiętam jakiego kabaretu, nie pamiętam także nazwy skeczu. Pamiętam jedynie, że śmiałem się jak głupi przy momencie kiedy jakiś typ z nieba (chyba) gadał z jakimś typem z piekła przez komórkę (za pomocą sznura), możliwe, że był t jakiś anioł, apostoł lub coś w tym stylu.
Wklepałem nazwę na youtube i to rzeczywiście to. Dzięki chłopaki! Zabieram się za oglądanie