Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: słów kilka o idei olimpijskiej

27.07.2012 23:50
1
zanonimizowany849066
4
Pretorianin

słów kilka o idei olimpijskiej

„Nie liczy się miejsce, liczy się udział”, czy jakoś tak to było… Piękna olimpijska idea, którą przypisuje się pewnemu francuskiemu baronowi, twórcy nowożytnego ruchu olimpijskiego. Niejaki Pierre de Coubertin, bo o nim będzie dziś mowa, był człowiekiem zupełnie innym niż mogłoby się to wydawać…

Jak to się zaczęło?

Baron de Coubertin był zubożałym arystokratą, typowym przedstawicielem swojej warstwy społecznej. Był urzędnikiem francuskiego Ministerstwa Oświaty i redaktorem miesięcznika sportowego dla oficerów armii francuskiej. W 1890 roku Coubertin na swojej życiowej drodze spotkał greckiego majora Zapasa, orędownika wskrzeszenia greckich olimpiad. Była to podówczas idea coraz bardziej modna. Zappas zorganizował w swojej ojczyźnie panhellenistyczne zawody sportowe, ale olimpiady o zasięgu światowym nie udało mu się wskrzesić. Postanowił to uczynić Coubertin, dla którego była to niezwykła szansa na pieniądze, sławę i powrót do „ekstraklasy arystokracji”. Już w 1884 roku przedstawiciele kilkunastu państw postanowili, że igrzyska powinny zostać wskrzeszone i że pierwsza nowożytna olimpiada powinna odbyć się w Grecji. No i odbyła się, a niemałe zasługi w doprowadzeniu do jej organizacji miał właśnie de Coubertin.

Interes się kręci.

Kolejne olimpiady odbywały się co 4 lata w coraz to innych krajach. O tym, gdzie odbędą się zawody decydował… baron de Coubertin. Gospodarze imprezy musieli mieć pieniądze, aby zorganizować zawody, ale mogli też liczyć na ogromne zyski. Kolejka chętnych do organizacji olimpiady wydłużała się. Decydował w zasadzie jeden człowiek. Z tego tytułu mógł on liczyć na duże honoraria i podarki ze strony ubiegających się o organizację igrzysk. I tak też było. Korupcyjny system od samego początku funkcjonował doskonale. Baron de Coubertin nie poprzestał jednak na tym. Otrzymał złoty medal olimpijski w dziedzinie literatury (w tej „dyscyplinie” medale przyznawano do II wojny światowej) za poemat „Oda do sportu” napisany pod dwoma pseudonimami: Francuza i Niemca (miało to przy okazji świadczyć o przyjaźni między tymi dwoma narodami). Szczyt hipokryzji? Bynajmniej…

W 1936 roku olimpiadę zorganizowały faszystowskie Niemcy. Baron de Coubertin nie kryjący się ze swoim rasizmem i antysemityzmem, za przyznanie Berlinowi prawa do organizacji igrzysk zainkasował od dr Theodora Lewalda (przewodniczący komitetu organizacyjnego olimpiady w Berlinie i człowiek Goebbelsa) 10 tysięcy marek i 12,3 tysięcy franków szwajcarskich (w 1936 roku pieniądze te warte były około 900 tysięcy dzisiejszych dolarów). Była to jednak pułapka. Po wzięciu pieniędzy, baron całkowicie stracił kontrolę nad organizacją igrzysk w Berlinie. Naziści zrobili wszystko tak, jak chcieli. Olimpiada nie była świętem sportu, ale świętem nazizmu. Coubertin wcale się tym jednak nie przejął. Nie był człowiekiem, którego działalność pokrywała się z tym, co mówił. Za jego słowami nie szły czyny.

Już w 1904 roku na olimpiadzie w Saint-Louis nie przeszkadzało mu, że w zawodach brali udział tylko biali sportowcy, a dla „kolorowych” urządzono oddzielne „antropologiczne dni sportu”. Zresztą, już podczas pierwszej olimpiady w Atenach w 1896 roku, zmieniono zasady antycznych zawodów. „Przyklepał” to baron. W każdej dyscyplinie medalami nagradzano od tej pory trzech pierwszych zawodników (w starożytności liczył się tylko zwycięzca, nie było drugiego i trzeciego miejsca). Dlaczego tak postanowiono? Chodziło o to, aby zadowolić jak największą liczbę uczestników, aby jak najwięcej państw zgłosiło się do udziału w zawodach licząc na jakikowiek bądź medal oraz powód do dumy i chwały. Nie liczył się więc udział, tylko miejsce na „pudle”, jak mawiają dziś sportowcy. Poza tym, im więcej uczestników, tym większe pieniądze dla organizatorów i władz międzynarodowego komitetu olimpijskiego. I tak to działa po dziś dzień…

Słowa, słowa, słowa…

W przypadku barona de Coubertin sprawdza się stara maksyma, że to nie piękne słowa, ale codzienne czyny świadczą o człowieku i mówią kim jest. Mimo, że baron był pomysłodawcą pięknej i szczytnej idei, sam stał się jej zaprzeczeniem. Paradoks?

Źródło: L. Stomma, Historie niedocenione, Iskry, Warszawa 2011.

28.07.2012 00:02
Maziomir
2
odpowiedz
Maziomir
39
Senator

Czasem liczy się idea, a wskrzeszenie olimpiad było pomysłem genialnym - tak politycznie jak i ekonomicznie. Baron dawno się rozłożył, a jego dzieło ciągle ewoluuje. I jako maszynka do robienia pieniędzy, i jako wydarzenie sportowe na miarę świata, i jako okazja do spotkań międzykulturowych. Ogólnie rzecz biorąc - jedna z płodniejszych inicjatyw współczesności - spora część ludzkości przez krótką chwilę przenosi uwagę na zdrową rywalizację na stadionach i płytach boisk. Często ci maleńcy tryumfują - czyż to nie jest warte tego, aby być wdzięcznym jakiemuś dawno nieżyjącemu baronowi? Citius, altius, fortius.

Forum: słów kilka o idei olimpijskiej