Praca z polecenia. Szanse maleją...
Drastycznie maleją szanse na znalezienie w miarę dobrej pracy przez ludzi nie mających znajomości. Szkoda tych młodych wysyłających CV do setek firm. Robieni są na szaro już na starcie.
Dziki kraj to i dzikie metody!
"Każdego roku przybywa firm, które rezygnują z przeprowadzania standardowej rekrutacji na korzyść pozyskiwania pracowników z polecenia. Jeszcze niedawno dotyczyło to wyłącznie małych rodzinnych firm, dzisiaj z takiego sposobu korzysta coraz więcej przedsiębiorców. Z badań przeprowadzonych przez Katedrę Socjologii Ekonomicznej SGH na zlecenie PKPP Lewiatan na reprezentatywnej próbie 609 małych i średnich firm, w terminie od stycznia do maja 2011 r., wynika, że ponad 63 proc. małych i ponad 57 proc. średnich przedsiębiorstw najczęściej zatrudnia pracowników z polecenia..."
http://biznes.onet.pl/praca-po-znajomosci,18563,5006954,1,news-detal
zastanawiam sie, ile osob z tego forum, poleciloby Ciebie mirencjum, jako przyszlego pracownika......
:)
mirencjum - a co się stało z Twoją ofertą? Aplikowałem u Ciebie na stanowisko Twojego przedstawiciela na forum - nie miałem co prawda znajomości ..... AAAAa I see what you did there :)
HAHAHAH
Nie żartuj, Mirencjum.
W każdej rozsądnej firmie zatrudniania z polecenia jest podstawą.
Bo jest tańsze, szybsze i zapewnia lepszych pracowników. A to dlatego że ponieważ osoba polecająca ręczy za pracownika swoją reputacją, to byle łachudry nie poleci.
To tylko naiwnym studnciakom po czytaniu nowoczesnych gazetek wydaje się że wysyłając setkę CV zostaną junior executive managerem w zachodniej firmie. Na całym cywilizowanym świecie podstawą są kontakty biznesowe. pracodawcy sięgają do gazet aby dać ogłoszenie w ostateczności, albo jak ich państwo zmusza.
Kanon --> zastanawiam sie, ile osob z tego forum, poleciloby Ciebie mirencjum, jako przyszlego pracownika......
Nie zauważyłeś, że napisałem "dziki kraj, dzikie metody"? Jakby była potrzeba szukania polecenia to po prostu bym je kupił. To obok znajomości druga sprawdzona metoda.
Dlatego trzeba dążyć do zmian, by wyeliminować takie sposoby.
ale to jest naturalne, to jest po prostu oszczednosc czasu i kasy w procesie rekrutacyjnym
w mojej poprzedniej firmie placili nam po 1500 dolcow jak ktos z naszego polecenia dostal prace i przepracowal pol roku
ja polecilem 4 osoby:)
wiadomo, ze w takiej sytuacji nie polecasz byle kogo by nie robic sobie obciachu, polecasz dobra, doswiadczona osobe
oczywiscie ta osoba przechodzila taka sama rozmowe i rekrutujacy (tam rekrutowali zwykli pracownicy) nie wiedzial, ze jest z polecenia, ta informacja zostawala w HR
w tym momencie co chwila podsylam zonie (pracuje w firmie rekruterskiej) nazwiska z poprzedniej firmy, nie tylko ja zreszta bo osoby, ktore przyjela to samo robia
prace w ten sposob zmienilo juz ponad 15 osob
nie wiem co w tym zlego, widze dobra oferte polecam zonie znajomego, ona ma mniej pracy i szybciej znajduje dobrego pracownika dla swojego klienta a ja mam wiecej znajomych w Belgii:)
oczywiscie dla klienta nie ma to znaczenia czy to ktos z polecenia czy nie, rozmowa jest taka sama jak dla innych kandydatow, plusem jest jednak to, ze takie CV idzie do klienta w pierwszej kolejnosci
roznica jest to, ze to sa oferty IT dla doswiadczonych ludzi, ktorych wcale nie latwo znalezc, wiec tutaj nie zabiera sie szansy mlodym po studiach bo oni i tak nie spelniaja wymagan 6 lub 9 lat doswiadczenia
Oczywiscie Ze znajomosci to podstawa. Pracownik specjalista jesli jest dobry to ma znajomosci w branzt. To potwierdza jego doswiadczenie i kwalifikacje. Jesli nikt pracownika nie poleca tzn ze nie jest godny polecenia a wiec i nie warty zatrudnienia.
Z badań przeprowadzonych przez Katedrę Socjologii Ekonomicznej SGH na zlecenie PKPP Lewiatan na reprezentatywnej próbie 609 małych i średnich firm, w terminie od stycznia do maja 2011 r., wynika, że ponad 63 proc. małych i ponad 57 proc. średnich przedsiębiorstw najczęściej zatrudnia pracowników z polecenia...
Po prostu 37 proc. małych i ponad 43 proc. średnich przedsiębiorstw zatrudniło z polecenia, pracowników HR zajmujących się rekrutacją.
No i co z tego? Normalne, że woli się zatrudniać z polecenia, zwłaszcza do mniejszych firm.
Osobiście jeżeli miałbym szukać pracownika to wolałbym kogoś poleconego. Po co mam ryzykować kogoś z ulicy, jeżeli mogę mieć sprawdzonego i zaufanego pracownika, o rzetelnych kwalifikacjach a w dodatku jeszcze mogę dać zarobić znajomemu. Co innego jeżeli chodzi o posady państwowe....
Z tego też powodu stawiam na samozatrudnienie ;)
Po co mam ryzykować kogoś z ulicy, jeżeli mogę mieć sprawdzonego i zaufanego pracownika, o rzetelnych kwalifikacjach a w dodatku jeszcze mogę dać zarobić znajomemu.
Ale co mają zrobić Ci z "ulicy"?
Jak to co? Pisac na internecie jak to "za komuny bylo lepiej"!
Wtedy przeciez zadne znajomosci ani przynaleznosc do zadnej partii nie mialy zadnego znaczenia.
I kazdy pracownik "dostawal" od swojej firmy mieszkanie w wieku 21 lat, po roku pracy.
Mirencjum - tak jak napisałem. Sam nie posiadam znajomości, wiec stawiam na samozatrudnienie. Na chwilę obecną najlepszy sposób. Zamiast pracować na kogoś na etacie, za marne grosze - dwuosobowa firma i tyram dla siebie. Da się? Da się!
Ahhh, to wszystko przez ten dziki kapitalizm!
Bezczelni krawaciarze chcą mieć na stanowiskach osoby polecane, które mają doświadczenie i są dobre w swoim fachu, zamiast marnować czas i pieniądze na niesprawdzonych pracowników!
Ale co mają zrobić Ci z "ulicy"?
Znajomości...
Osobiście jeżeli miałbym szukać pracownika to wolałbym kogoś poleconego. Po co mam ryzykować kogoś z ulicy, jeżeli mogę mieć sprawdzonego i zaufanego pracownika, o rzetelnych kwalifikacjach a w dodatku jeszcze mogę dać zarobić znajomemu. Co innego jeżeli chodzi o posady państwowe....
Podpisuje się pod słowami Fetta.
W posadach państwowych/urzędniczych to też nie byłoby głupie... Gdyby tam liczyły się wyniki a nie koleżeńska lojalność :D
Dziwne. Nikt nie chce zauważyć, że po znajomości i z polecenia w firmach pracują kuzyni, ciotki, wujki, sąsiedzi i kumple z wojska. Ci ludzie nie są najlepsi. Są po prosto od kogoś.
Dziki kraj!
Mirencjum, ale popatrz. Mam sklep z śrubkami, potrzebuję pracownika. Po co mam zatrudniać jakiegoś nikomu nieznanego łepka z ulicy, jeżeli akurat syn mojego przyjaciela bezskutecznie szuka pracy, bo jego dziewczyna jest w ciąży? Dlaczego mam pomagać komuś, kogo nie znam jeżeli w tym samym czasie w identyczny sposób mogę pomóc przyjacielowi?
Inna sytuacja. Mam firmę informatyczną. Poszukuje nowego programisty. Wiem, że mój dobry kumpel ze studiów jest dobrym programistą. Akurat szuka pracy. Spełnia wszystkie moje wymagania a co lepsze, wiem jak się z nim pracuje, jaki jest, na co go stać i widziałem jego projekty. Może jakiś nawet współtworzyłem. I co? Mam zatrudniać kogoś kogo nie znam, czy zatrudnić kumpla?
Kolejna sytuacja. Jestem właśnie na etapie rozkręcania własnego interesu. Planuje założyć firmę razem z przyjacielem. To Twoim zdaniem zamiast rozkręcać działalność gospodarczą z kumplem powinienem szukać kogoś z ogłoszenia?
Ja to doskonale widzę! Widzę, że pracują ciotki i kuzynki i mi się to podoba. Albo inaczej. Ja to doskonale rozumiem.
I tak jak pisałem wyżej. Gorzej jak w urzędach państwowych pracę dostają po znajomości niekompetentne osoby. A jak wiemy zdarzają się i sytuacje, że etaty są specjalnie tworzone w tym celu :) Chociażby pani tłumacz u ministra Sikorskiego :)
Tutaj pracują też z polecenia, zapewne najlepsi kandydaci...
"O porażającej skali nepotyzmu i kumoterstwa, panujących w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej napisała Rzeczpospolita. Wszystko pokłosiem kontroli, którą w Agencji przeprowadzili urzędnicy Kancelarii Premiera. Afera wybuchła w połowie zeszłego roku.
Okazało się, że w PAŻP - instytucji odpowiedzialnej m.in. za bezpieczeństwo lotów nad Polską - aż 40 proc. pracowników (678 z 1715) ma wśród zatrudnionych bliskich, lub dalszych krewnych. Blisko 200 osób (12 proc.) jest ze sobą powiązanych rodzinnie w pierwszej linii wprost - mają nawet te same adresy zamieszkania.
Dziennik podaje, że rekordzistą jest Leszek Gołąb, jeden z dyrektorów w PAŻP. W instytucji pracuje jego żona, dwie córki i... dwóch zięciów. Z kolei prezes Agencji, Krzysztof Banaszek, ograniczył się wyłącznie do zatrudnienia małżonki i siostry. Tego typu przewinień było mnóstwo, jednak nie brakowało innych. Odkryto istnienie komórki, której kierownik nie zarządzał ani jednym podwładnym, bo był jedynym pracownikiem działu, którego był właśnie jednocześnie kierownikiem."
http://www.pasazer.com/in-6652-nepotyzm,w,pazp,potwierdzony.php
mirencjum - to jest patologia i to nie jest praca z polecenia
o pracy z polecenia piszemy my, Ty piszesz o nepotyzmie i patologii wsrod rzadzacych Polska i kasty urzedniczej
tu sie z Toba calkowicie zgadzam
mirencjum-> to nie dziki kraj tylko to jest kapitalizm :P normalna procedura konczysz powiedzmy studia, jak nie masz wybitnych osiagniec to szukasz pracy i bez doswiadczenia znajdujesz prace za pensje glodowa w ktorej tyrasz jak wol rok czy dwa :P lapiesz doswiadczenie/kontakty i pracodawca u ktorego pracujesz zaczyna ci placic normalnie, lub zmieniasz prace co najczesciej sie zdarza :)
"Kanon [ gry online level: 106 - Befsztyk nie istnieje ]
zastanawiam sie, ile osob z tego forum, poleciloby Ciebie mirencjum, jako przyszlego pracownika...... " - Ja.
[22] Otóż to. Urząd czy agencja nie jest prywatną firmą, więc tam akurat kryteria zatrudnienia powinny być obiektywne. Inna rzecz, że ludzie są tylko ludźmi i jak ktoś ma okazję zatrudnić krewnego za państwową kasę, to to zrobi - bo niby czemu nie? Natomiast w prywatnej firmie właściciel ma prawo zatrudniać kogo chce. Mało tego uważam, że również powinien mieć możliwość rozwiązania umowy o pracę bez podawania przyczyn.
Tutaj problemem jest perspektywa. Mirencjum będąc mentalnie w głębokiej komunie, o pracodawcach myśli w kategoriach zakładu pracy. W ich przypadku logika jest taka, że są ludzie, państwo musi im znaleźć jakieś zajęcie, więc tworzy się zakłady gdzie będą pracować przy okazji coś produkując. Dostanie się do zakładu pracy po znajomości rzeczywiście jest niesprawiedliwe - przecież każdy ma takie samo prawo do odbierania pracy - świadczenia od państwa takiego samego jak edukacja, ochrona zdrowia etc. Praca po znajomości jest więc nadużyciem takim samym jak wizyta u lekarza bez kolejki.
Z kolei w systemie wolnorynkowym, gdzie działają firmy - instytucje, których celem jest zarabianie pieniędzy, a nie dawanie ludziom pracy, wygląda to zupełnie inaczej. Tutaj dając komuś pracę nie robimy mu przysługi tylko przydzielamy mu zadanie, które ma się przełożyć na efekt.
Ale tego kolega Mirencjum prawdopodobnie nie zrozumie.
z jednej strony podziwiam mirencjuma.
Ma on duże pokłady empatii. Mimo tego, iż pracuje w komunikacji miejskiej, zapewne na czas nieokreślony i dobrej wypłaty to interesuje go los pokrzywdzonych w różnych aspektach życia.
Sam wiem, że jest ciężko i może wkurzać sytuacja, w której pracodawca bierze kogoś z polecenia. Nie można się temu jednak dziwić ma to więcej plusów niż minusów. Sam zresztą aktualnie szukam pracy i wiem, że gdybym dostał ofertę z polecenia to na 100% skorzystałbym z niej. Kapitalizm ma różne oblicza a to jedno z nich.

Wyjątkowo plus dla mirencujma!
A do panów [4] i [6] - graf_0 i el kocyk i innych "oszczędnych"
[4] graf_0 "W każdej rozsądnej firmie zatrudniania z polecenia jest podstawą.
Bo jest tańsze, szybsze i zapewnia lepszych pracowników."
Are You f^cking kidding me?!
W firmie Kogucik i Synowie na stanowisko majstra - jasne.
Ale nie generalizujcie!
Zdajecie sobie sprawę że niejednokrotnie ludzie zatrudnieni "z polecenia" są gorsi lub/i nie mają pojęcia o robocie? Dotyczy to szczególnie wszystkiego co państwowe/duże.
Dam wam przykład z życia wzięty:
Forumowiczka Reginka.
Tytuł magistra inżyniera.
Złożyła podanie do Państwowej (zajmującej się jej dziedziną) instytucji z WWA - akurat była "rekrutacja" na stanowisko Specjalisty. Nie zdawała sobie tylko sprawy że wynik i tak jest z góry przesądzony. Na rozmowie potencjalni pracodawcy byli zaskoczeni że rozmawiają z inżynierem!
Ba mało tego! Gdy dowiedzieli się że samodzielnie robiła Bilans Eneregtyczny dla całego bloku elektrowni Bełchatów to opadły im szczęki bo "w zeszłym roku robiliśmy coś podobnego i kurczę mieliśmy z tym problem".
Pracy oczywiście nie dostała, bo cała rekrutacja była tylko pro forma. Pracę dostał ktoś wcześniej polecony na to stanowisko.
Wg. mnie mirencjum chciał sobie tylko ponarzekać lub ponabijać posty. Zamiast pisać jak to w Polsce pracy nie można znaleźć, mógłbyś się trochę poduczyć i by Cię przyjęli, ale Ty masz zbyt duże ambicje jak na swój zapał... Czyż nie?
Hejtowanie mirencjuma przysłoniło wam oczy. Teraz to się nie nazywa nepotyzm, tylko "kontakty biznesowe". Nic się nie zmienia oprócz nazewnictwa.
Tutaj dając komuś pracę nie robimy mu przysługi tylko przydzielamy mu zadanie, które ma się przełożyć na efekt.
Ty też niewiele rozumiesz, bo uważasz pewnie że pracownik zatrudniony po znajomości to dobry pracownik. Gówno prawda.
Oczywiscie Ze znajomosci to podstawa. Pracownik specjalista jesli jest dobry to ma znajomosci w branzt. To potwierdza jego doswiadczenie i kwalifikacje. Jesli nikt pracownika nie poleca tzn ze nie jest godny polecenia a wiec i nie warty zatrudnienia.
A żeby Ci tak wszyscy warci zatrudnienia pracownicy poumierali. No co? W końcu to oni są jedyni warci polecania więc nikt nowy się nie zatrudnia.
Chyba nie rozumiecie, że problem pracy na start dla młodych to naprawdę szerokie zjawisko i źle wpływające na gospodarkę. Ale co ona was obchodzi.
Ty też niewiele rozumiesz, bo uważasz pewnie że pracownik zatrudniony po znajomości to dobry pracownik. Gówno prawda.
Kwestia jest nieco inna - czemu prywatna firma nie miałaby prowadzić polityki zatrudnienia zgodnie z wolą właściciela? To jest jego sprawa, kogo zatrudnia i według jakich kryteriach. W urzędach, firmach z udziałem skarbu państwa to inna sprawa.
"Pracy oczywiście nie dostała, bo cała rekrutacja była tylko pro forma. Pracę dostał ktoś wcześniej polecony na to stanowisko."
I oczywiscie dla kazdego, a przede wszystkim dla forumowiczki Reginki i jej kumpla forumowicza Rellika, jasne jest i oczywiste, ze ten 'ktos inny' nadawal sie do tej pracy DUZO mniej, niz mgr inz. Reginka.
kubinho -->
"Tego nie napisałem, oczywiście że jego sprawa, ale ja podkreślam, że nie jest to zjawisko dobre."
Co jest niedobrego w zarzadzaniu prywatna firma zgodnie z zyczeniem jej wlascicieli?
Kwestia jest nieco inna - czemu prywatna firma nie miałaby prowadzić polityki zatrudnienia zgodnie z wolą właściciela? To jest jego sprawa, kogo zatrudnia i według jakich kryteriach. W urzędach, firmach z udziałem skarbu państwa to inna sprawa.
Tego nie napisałem, oczywiście że jego sprawa, ale ja podkreślam, że nie jest to zjawisko dobre.
Teraz to się nie nazywa nepotyzm, tylko "kontakty biznesowe". Nic się nie zmienia oprócz nazewnictwa.
Jak nauczysz sie odrozniac sektor panstwowy od sektora prywatnego to zauwazysz roznice miedzy nepotyzmem a kontaktami biznesowymi.
Rekrutacja w państwowych firmach jest śmieszna, to chyba oczywiste.
Natomiast ja nigdy bym do roboty nie przyjął gościa z ulicy.
Zjawisko polega na tym samym, nazywaj to jak chcesz, ja nie pisałem o państwowej rekrutacji....
Tego nie napisałem, oczywiście że jego sprawa, ale ja podkreślam, że nie jest to zjawisko dobre.
"Dobre" to pojęcie względne. Skoro ktoś - we własnej firmie - zatrudnia panią Anię z polecenia szwagra zamiast pani Moniki z przysłanego CV to nie widzę w tym niczego złego. To jest jego ryzyko, jego decyzja i jego pieniądze, które płaci.
wysiak - lol sorry ale nie bardzo wiem do czego próbujesz się przyczepić?
Uważasz że faworyzuję Reginkę i zakładam że reszta jest be?
Otóż tak nie jest mój drogi.
Fakty są takie, że rozmowę odbyła w ostatni dzień rekrutacji, była ostatnią osobą umówioną tego dnia i zarazem pierwszą która zdobyła tytuł mgr inż. w specjalizacji która pokrywała się z charakterem stanowiska. Dodatkowo zrobiła dobre wrażenie, popisała się wiedzą - mało przekonujące?
Jeśli tak to dodam: jakiś tydzień później Reginka rozmawiała z osobą powiązaną zawodowo z omawianą instutucją. Osoba ta tylko się uśmiechnęła i stwierdziła że nie było możliwości żeby dostała tam pracę, bo rekrutacja jest tylko na pokaz, a fuchę dostaje osoba polecona przez zwierzchników :P
Ja nie widzę problemu. Duża firma windykacyjna, z dużym działem produkcji - czyli call center - a co za tym idzie, z dużymi potrzebami rekrutacyjnymi. System poleceń działa tam od dawna i to nie tylko na stanowiska najniższe. Każda rekrutacja zewnętrzna jest okazją, żeby polecić kogoś znajomego. Przejdzie przez to samo sito przez które przechodzi każdy, polecony stara się trochę bardziej, bo nie chce zrobić komuś obciachu, polecający też byle kogo nie poleci, bo ma w tym interes.
To co podajecie jako przykłady przeciwko to zwykła patologia. Żadna duża firma, normalna duża firma, nie może sobie na coś takiego pozwolić. Owszem, przypadki się trafiają, ale nie stanowią normy. Co innego firmy państwowe...
Czy "forumowa reginka" bierze pod uwagę taką trywialną ewentualność, że być może na stanowisko o które się ubiegała znalazł się ktoś bardziej kompetentny?
Awerik --> Niemozliwe, nie istnieje nikt bardziej kompetentny od magistra inzyniera niechybnie zaraz po studiach!
Awerik - patrz post [41]
Edit:
Wysiak Twoja pseudo-obuerzenie wcale mnie nie rusza :*
Nie chcesz - nie wierz :)
Przedstawiłem Ci fakty - chcesz je ignorować, masz pełne prawo być ignorantem.
Rellik - jak pisalem wyzej, urzedy to patologia, ja pisalem o prywatnych firmach, nierzadko korporacjach
tam sie nie poleca kogos zlego bo jest po prostu wstyd, nigdy sie nie zdazylo bym polecil osobe, z ktora sam bym nie chcial pracowac i o ktorej wiem, ze jest slaba
a ze w urzedach ludzie dostaja prace bez kwalifikacji to chyba kazdy czytal jakis artykul na ten temat i to jest zle i to powinno sie tepic, bo albo sie robi konkursy rzetelnie albo ma sie wszystko w dupie...
a jak wyglada rekrutacja wiem, jak pisalem, moja zona rekrutuje, jakbym jej wcisnal zlego kandydata a ona by go wcisnela do klienta i klient po jakims czasie by zobaczyl, ze koles jest slaby, a zobaczylby na pewno, to po pierwsze leci im opinia i maja mniej zamowien od tego klienta po drugie musza za free znalezc zastepstwo, a to juz jest strata kasy i czasu
tylko caly czas mowie o korpo i prywatnych firmach, raczej duzych, tam slaby sie nie ukryje za dlugo a w urzedzie to i latami mozna nic nie robic
tam sie nie poleca kogos zlego bo jest po prostu wstyd, nigdy sie nie zdazylo bym polecil osobe, z ktora sam bym nie chcial pracowac i o ktorej wiem, ze jest slaba
Cieszę się Twoim szczęściem, że się na nikim nie zawiodłeś w życiu.
Kurde, gdyby nie polecenia i znajomości pewnie nie znalazłbym nigdy żadnej fajnej pracy. Czy żeby być w porządku w oczach mirencjuma muszę teraz poszukać sobie pracy z ogłoszenia, żeby było sprawiedliwie?
A niby zawieranie i podtrzymywanie sieci znajomości to jest proces, który nie wymaga własnego wkładu i wysiłku? Umiejętności + znajomości = sukces. Ale lepiej pieprzyć, że jest źle, bo "nikt nie chce mie dać prace, a ja uczony przecie jestem!"
[46] - bingo!
Mnie najbardziej podobał się ostatnio nepotyzm w PAŻP
Tam to dopiero działy się cuda!
Dyrektor który zniszczył dział A, dostał po krótkiej przerwie ster w dziale B.
Całe rodziny zatrudniały się nawzajem.
No cuda na kiju :D
Rellik - tak, o PAŻP jak czytaklem to mi sie noz w kieszeni otwieral a tymbardziej, ze nikt z ladzy nie widzi w tym nic zlego
tak samo jak ostatni artykul o sadzie (nie pamietam gdzie), ponad polowa ludzi ze soba spokrewniona...
kubinho12 - pod wzgledem zawodowym sie nie zawiodlem, pod prywatnym to co innego
jesli kogos polece to musze wiedziec, ze jest dobry, jesli nie z pierwszej reki to od ludzi, ktorych znam i cenie
nie robie tego dla kasy, nic z tego nie mam oprocz tego, ze siatka spoleczna w okolicy sie powieksza co jest duzym plusem:)
Zenedon - ja nie szukam pracy od lat, nie wykorzystuje tez znajomosci, daje sie znalezc rekruterom
mam dobre CV i znam rzeczy, ktore sa w cenie
srednio mam 5-7 maili lub telefonow na tydzien, kazdemu mowie nie bo mam teraz dobry kontrakt, ale wszyscy pytaja czy nie znam moze kogos kogo moglbym polecic, niektorzy za polecenie placa
Boli mnie wasze myślenie. Po pierwsze - w administracji państwowej zatrudnianie po znajomości to nepotyzm - i to jest karane. Natomiast w biznesie zjawisko pracy z polecenia jest najnormalniejszym w świecie sposobem na zaoszczędzenie w procesie rekrutacyjnym.
Przykład - otwiera się u Ciebie w mieście duża hala produkcyjna należąca do koncernu posiadającego już zakłady w innym mieście Polski. Początkową kadrę stanowią importowani z drugiego zakładu (a co za tym idzie - za dużo opłacani) specjaliści - najczęściej bez znajomości w Twoim regionie.
Zaczynają procesy rekrutacyjne na wszystkie stanowiska - od produkcji przez doświadczonych specjalistów po dyrektorów poszczególnych działów. I teraz ważna sprawa - wąsko wyspecjalizowanego specjalistę cholernie trudno jest znaleźć, bo duża część z nich nie szuka aktywnie pracy, przez co trudno do nich dotrzeć - to samo z kadrą zarządzającą - co do pracowników produkcji - jeżeli wymagamy od nich jakichkolwiek kwalifikacji, proces rekrutacji będzie długi i kosztowny - bo kandydaci często kłamią (np. w kwestii rozumienia rysunku technicznego) i faktyczny stan ich umiejętności weryfikuje często dopiero kierownik w 2-3 etapie rekrutacji
I teraz co jest łatwiejsze i tańsze? Miliony ogłoszeń, których ceny w dobrych serwisach zaczynają się od kilkuset zł za jedno, może agencje head huntingowe, które życzą sobie np. 1-3 pensje zatrudnianego specjalisty?
Czy może łatwiej jest ogłosić wśród już zatrudnionych, że za każde polecenie w przypadku którego pracownik się sprawdzi, np. 2000 zł premii? Za wiele mniejsze pieniądze pracownicy zrobią część roboty za dział HR - i tu trzeba zauważyć jeszcze to, jakie kręgi znajomości owi pracownicy mają. Koledzy/koleżanki ze studiów, z poprzednich zakładów pracy, z organizacji studenckich/pozarządowych, etc.. Robią cholernie drogi direct search praktycznie za grosze. A do tego nie muszę chyba dodawać, o ile bardziej zadowolony jest pracownik, gdy osoba z jego polecenia dostaje fajną pracę.
Tak więc nie rozumiem skąd tyle agresji w niektórych w stosunku do rekrutacji z polecenia. Jak wam tak źle w waszych pracach, to przypomnijcie się starym znajomym, rozpuście wici że szukacie nowych wyzwań, a nuż się ktoś odezwie. Chyba że robota "po znajomości" to dla was ujma na honorze...
tak jak gofer mowi
ja sie zawsze ciesze jak komus moge pomoc dostac robote, a jak kiedys mi za to placili to nie przecze, podobalo mi sie to, choc to samo robilbym i za free
ostatnio moj szef przyszedl do mnie i pytal o dwie osoby, jedna polecilem ze starej firmy, druga tez z firmy, ale z polecenia innego kumpla
szef najzwyczajniej w swiecie poprosil bym opisal te osoby, powiedzial w czym sa dobre, w czym by sie nam mogly przydac
ostatecznie wybral obie te osoby, ale jedna jednak sie nie zdecydowala wyjechac z Polski...