Opowieści z Trasy - daleka Francja (Pl,D,NL,B,F,L) 6000km
Cześć Golasy
Witam po dluuugiej przerwie. U mnie wciąż bez zmian, czyli kręcę kilometry po europie. Auto to samo, firma ta sama tylko zapal juz nie ten ;) PRZEPRASZAM BARDZO za bledy bo jest ich na pewno razaca ilość czesc poprawil Word a czesc się gdzies sama wkradla. Tekstu jest duzo chyba niezbyt ciekawego wiec i bledow będzie sporo a mi się osobiście nie chce tego znowu czytac  wiec jeśli jesteście wytrwali i wyrozumiali to zapraszam do mojego swiata…
Poniedziałek
Początek tygodnia rozpoczynam od dokończenia trasy z ubiegłego tygodnia - gdyż nie wyrobiłem sie z rozładunkiem do piątku.
Godzina 4 odpalam mojego tupolewa wrzucam wszystkie graty z osobówki i obieram kierunek Rzeszów. Jest ciemno początek tygodnia, czyli nic sie nie chce. Na drodze ruch znikomy wiec po godzinie jestem w Rzeszowie. Miasto przejeżdżam płynnie przed porannym tłokiem i kieruje sie na Przemyśl. Trasa w stronę Jarosławia jest Ok pod warunkiem ze juz sie wyjechało z Rzeszowa ;) - jest 2 pasmowka jest pod górkę z gorki, czyli nie ma czasu na nudę.
Przed samym Jarosławiem widzem znak ze jest remont nawierzchni i jest objazd poprowadzony przez pobocze w lewo. Najwyraźniej gość z busa albo zasnął albo za szybko jechał, bo zapomniał skręcić w lewo i wpieprzyl sie busem skrzyniowym prosto w wykopy. Przed zatrzymaniem urwał lusterko i wpadł przodem w dziury, jakie wykopali robotnicy. Gdy mnie zobaczył poprosił abym go wyciągnął. Wyciagnolem ze schowka hak przymocowałem go do zderzaka on miał pas ja byłem załadowany wiec bez większych problemów udało sie go wydrzeć.. Nie wiem jak tam jego stan chłodnicy i ogólnie zawieszenia, ale on twierdził ze jest ok. Schowałem hak i pojechałem dalej -za mna zaczął juz sie robić korek mimo ze cala operacja trwała może 2 minuty, ale wiadomo każdy musiał sobie potrabic. Kolo godziny 6 40 wjechałem do Jarosławia. Tam zapytałem sie na cb gdzie znajduje sie ulica, na której mam rozładunek. Po krótkiej wymianie zdań byłem juz na firmie w piekarni. Rozładunek był pod rampa i chłopaki wzięli mnie z lotu, bo właśnie przyszli do pracy. Ściągniecie 24 ton maki zajęło jakieś 30 minut. Drzwi zamknięte papiery podbite wiec trzeba gdzieś znalesc jakiś parking.
Jadąc od Rzeszowa widziałem po drodze stacje Bp wiec stwierdziłem ze tam sie ulokuje i poczekam az moja spedycja sie obudzi i zacznie prace. Przed 8 położyłem sie spać a o 9 zadzwonił juz spedytor żeby wracać na baze, bo załadujemy towar z naszego magazynu na Niemcy.
Odpaliłem tupolewa i czas na powrót. Autko nie wyglądało juz za ciekawie wiec po drodze zaliczę myjnie. Mycie składu zajęło jakieś 40 minut wiec po 12 byłem juz na bazie. Trasa minęła równie szybko jak rano. Ustawiłem sie pod dokiem i rozpoczął sie załadunek. Miałem trochę wolnego czasu gdyż załadunek towaru odbywał sie ręcznie - pod sam dach i tylko 4 tony wiec zabrałem sie za papierologle. Podczas załadunku zdałem dokumenty pogadałem z kierowcami, którzy byli na placu. Po 3 godzinach krzątania sie po bazie byłem załadowany, auto zaplombowane i możemy jechać na... Holandie - taka mała zmiana planów. Pierwsza zasada transportu dopóki nie załadujesz i nie masz papierów w ręce to nie wiesz gdzie jedziesz mimo wcześniejszych ustaleń telefonicznych;)
Droga na Kraków przebiegała spokojnie.. szybko minołem Tarnow i Brzesko jak na poniedziałek wszystko szło nieźle. Po drodze w Krakowie chciałem odebrać moja nowa zabaweczkę, która kupiłem dzień wcześniej przez Internet. Był to wysokościomierz akustyczny używany do skoków spadochronowych Optima2. Takie pudełeczko 4cm na 3cm wygląda jak stoper szkoda tylko ze tyle nie kosztuje.. emituje 3 sygnały dźwiękowe podczas szybkiego spadania oraz 3 do swobodnego lotu na czasy wszystkie zależne od zaprogramowanej wyskosci. Ogólnie bardzo fajna sprawa.. A juz niedługo rozpoczęcie sezonu jeah!! Umówiliśmy sie ze sprzedającym a raczej sprzedającą (pozdrawiam Ania) ze jak będę dojeżdżał do Krakowa to moj zakup zostanie mi dostarczony na obwodnice, czyli bardzo fajna opcja, która pozwoli uniknąć kontaktu z poczta polska a przy okazji oszczędzę na czasie.
Słuchając wiadomości przed południem słyszałem ze na obwodnicy Krakowa jest śmiertelny wypadek po zderzeniu trzech aut i troszkę sie korkuje.. Wtedy myślałem ze do tego czasu jak ja będę jechał to będzie wszystko juz posrzpatane. Jak zwykle myliłem sie nasze służby zaskakują i za zjazdem na drogę nr 7Chrzyzne Zakopane dołączyłem do koreczka, który miał Mierzyc 8km. Zadzwoniłem do Ani ze stoję na wiadukcie na awaryjkach i kręcę pauzę wiec może mi dostarczyć przesyłkę. Nie minęło 15 minut a bardzo fajna dziewczyna zaparkowała swoj moterek przed moim tupolewem. Przyjechała Yamaha Fazeer co oszczędziło jej stania w korku. Krotka rozmowa i z zazdrością patrzyłem jak odjeżdża na swoim motocyklu. Ehhhh i znów mnie wzięło.. nadal choruje na to żeby zakupić sobie motor jednak wciąż mam dylemat, co będzie pierwsze motor czy spadochron. Z motorem mnie ogranicza brak garażu, który ciężko kupić u mnie w miesicie. Jedno jest pewne musze wkoncu zlegalizowac moje jeżdżenie i zrobić prawko. Mysle ze po powrocie z tej trasy uda sie mi zapisać na kurs. Nie ma sobie, co żałować ta praca jest, jaka jest a cos z życia trzeba mieć - byle tylko zdrowie było.
Po godzinie stania kolo 16 na pasie awaryjnym o dziwo wszystko nagle ruszyło. Pauzę miałem juz wykręcona wiec można jechać - jedynie na Balickich bramkach zrobił sie korek, ale biorąc pod uwagę ile aut stało w tym zatwardzeniu to i tak szło wszystko znośnie.
Czas pracy zaczął sie mi o godzinie 4 rano wiec mogłem jechać maxymalnie do 19. Przeprowadziłem szybkie kalkulacje i stwierdziłem ze dziś będę jechał 10 godzin, aby stanąć na jakiejś stacji paliw na nockę.
Odrazu małe sprostowanie bo pewnie zaraz beda pytania. Czas pracy to czas od którego ruszył sie pojazd, może trwać 13 -15 godzin na dobę. W tym czasie można straci 9 - 10 godzin z czasu jazdy później przymusowa pauza 9 - 11g. Nie będę sie juz rozpisywał od czego zależy, jaka pauza jednak zasada jest taka ze można jechać w ciągu tygodnia 6cykli po 9 godzin a dodatkowo w tygodniu można jechać 2x 10 godzin. Podobnie jest z pauzami ogólnie robi sie pauze 11g. ale mozna sobie skrócić 3 razy w tygodniu do 9g. ehm i jednak sie rozpisałem ;) mam nadzieje ze w miarę zrozumiale.
Kolo 18 przeszukiwałem nawigacje gdzie znajdę jakiś parking. Padło na stacje lotos na a4 na wysokości Kozłowa. Pora wieczorowa do tego poniedziałek czyli ciężko znalesc miejscówkę do spania. Miałem jednak szczęście i zwolniła sie pierwsza rajka. Zaparkowałem tupolewa zakończyłem tacho i wyszedłem rozprostować kości. Jest to w miarę nowy parking jest dobry gdyż jest poniżej poziomu autostrady przez co nie słychać tak bardzo szumu jeżdżących aut. Na stacji znajduje sie tez mcdonald a ja zgłodniałem i mimo ze miałem jeszcze w lodowce kanapeczki z domu plus full zarcia na cały tydzień to wybrałem sie zobaczyć co jest ciekawego z nowej chemii.
Kuszony reklamami uległem ;) i zakupiłem sobie na testy a zarazem ostania fastfooodowa wieczerze cos ala kurczak z KFC. Powiem wam jedno.. jeśli ktoś to jada i mu to smakuje to jest dla mnie hardkorem. Strasznie mi to nie smakowało. Juz po otworzeniu pudełeczka byłem pod wrażeniem fachowców od photoshopa ze umieli z takiego gowna taka ładna reklamę zrobic. Jedno słowo KONIEC z MCdonaldem.
Ogólnie na naszej a4 ostatnimi czasy jest straszny wysyp mcdonalodow - dla mnie mogły by nie istnieć no chyba ze byłby w nich Internet;) Bądź co bądź do mc mogę iść jedynie na kawę z rogalikiem ewentualnie szejka. Po kolacji szybka toaleta i spać !
Wtworek
Godzina 4 rano ostatnimi czasy przypadła mi do gustu i staram sie wlasnie o tej godzinie startować. Po pierwsze juz nie jest tak wcześnie (no może jest bo o 3:30 trzeba sie obudzić ;) ) po drugie zawsze jest gdzie stanąć na nockę bo przed 19 trzeba być juz zaparkowanym. Poranna toaleta i liczyłem na kawe i rogala z mc jednak okazało sie ze na herbatce sie mi śniadanie zakończy. Zagotowałem wode wypełniłem tacho i można startować. Moj wstępny plan przewidywał wlecieć do Niemiec i postarać się sie dojechać conajmiej do Hannoveru.
Po 3 godzinach jazdy dojechałem na stające gdzie zazwyczaj tankuje. Jest to BP na rozwidleniu autostrad 90km od granicy zarówno Zgorzelca jak i Olszyny. Lubie ta stacje gdyz jest spory parking niestety platny, jest bar prysznic myjnia samochodowa i najważniejsze jest interent wifi - a od miesiąca stawiali tam jakąś szopke jak sie okazalo tym razem ze ma ona logo MCdonalada ;) Zatankowałem 200l bo więcej nie weszło za co dostałem talon na obiad za 14zl film na dvd gratis kilkadziesiąt punktów na karte oraz prysznic - czyli całkiem sporo. Zbieram punkty na karte z BP jednak szczerze powiedziawszy nie ma w tym katalogu za bardzo co wybrać. Jestem jednak pełen podziwu jak ktoś z osobówki zbiera te punkciki. Ja lejąc tydzień w tydzień od pol roku po kilkaset litrow mam dopiero 15 000 punktów to tankując taka osobówkę jest to zbieranie na lata... tylko jak juz wspomnialem nie ma zbytnio co wybrać z katalogu nagród.
Zaliczyłem szybki prysznic oraz odwiedziłem bar. Zjadłem smaczna karkówkę z frytkami i surówka. (jak zwykle ZAWSZE pani sie pyta czy ziemniaki czy frytki mimo ze NIGDY ziemniaków nie ma :) taka chyba tam moda) Po obiadku zakupiłem sobie gazetę Angore jakieś landrynki i poszedłem troszkę posiedzieć w internecie. Posprawdzałem pocztę zagladnolem tu i tam i czas startować kierunek hitlerow. Podczas drogi zadzwoniłem na baze aby wykupili mi winiete na 2 dni Benelux - czyli oplate na autostrady w Belgi, Luxemburgu i Holandi Nr. winiete dostałem sms - mogłem ja sobie sam wykupić na granicy jednak z moich obliczeń wynikało ze będę w nocy a winiety sprzedają dopiero od 7. Oficjalnie na niektórych stacjach winiete sprzedają cala dobe jednak często niemry po 22 nie chcą tego robić. Kierowałem sie na Olszyne czyli A13 A15 do ringu Berlina (czegoś czego nasza Warszawka nigdy mieć nie bedzie) i A2 przez cale niemcy
. Lubie ta droge bo A2 jest to najbardziej równa autostrada w niemczech wiec i auto miej pali inna sprawa ze jest bardzo ruchliwa jak każdy jedzie swoim pasem to idzie wszystko plynnie - co innego jak ktos zaliczy dzwona to korek jest w parenascie sekund. Po 3 godzinach jazdy kolo 11 zjechałem zrobić sobie pauze gdzieś na stacje na Ringu Berlina. Zjadłem wkoncu śniadanie wypiłem herbatę i dostałem telefon z firmy z pytaniem czy po rozładunku w środę chce wracać do domu czy jechać gdzieś dalej. Odpowiedziałem ze jest mi to bez różnicy. Cały marzec byłem każdy weekend w domu wiec stwierdziłem ze można by sie gdzies wyrwać dalej tymbardziej ze później trzeba bedzie zrobić jakas krotsza trase zeby nie narobic zawiele godzin. W domu nie mialem zbytnio zajecia skow spadochronowych jeszcze nie ma bo troszke chlodno może cos sie ruszy kolo 9 kwietnia a na majowy weekend chcialbym sie wybrac gdzies na dluzsze skakanie może do warszawy wiec lepiej teraz zaliczyc dluzszy kurs i przed majowka drugi i z glowy. Od malego bylem zakochany w tym sporcie zrobilem kurs i naprawde sie uzaleznilem wiec polecam kazdemu.
Pauza minela szybko wiec w droge. Do jazdy pozostalo mi 3 godziny. Przez cala ta droge mijaly mnie liczne samochody policji i Bag naszczescie obylo sie bez kontroli. Podczas jazdy dostalem sms ze nie wracam jednak do domu tylko po zrzucie w Holandi jade sie ladowac na Francje. Wszystko fajnie tylko czego takich informacji nie dostaje zanim wyjade z kraju zebym mogl sobie zrobic solidniejsze zakupy. Coz nie mozna miec wszystkiego podanego jak na tacy.. jednak spore zapasy w aucie jedzenia sa brak tylko chleba na tak dlugo trase bo zabralem tylko 1 bochenek. Jesli ktos byl zagranica to wie ze chleb niezaleznie od panstwa jest bardzo kiepski przynajmiej mi nie smakuje no może z wyjatkiem jednego rodzaju ktory mozna kupic we francj/niemczech jest on ciemny czuc go spalenizna z pieca ale ciezko go dostac a i swoje tez kosztuje.
Hannover poszedl bardzo gladko i udalo sie mi wleciec na autostrade A30 i tam zjechalem na parking krecic pauze dobowa. Pogoda byla fajna nie za cieplo nie za zimno posprzatalem sobie w aucie zrobilem obiadek i zabralem sie za czytanie gazety nastepnie filmik i o 20 spac.
Sroda
Godzina 3:30 pobudka ! Szybka toaleta i herbatka. Powietrze nabite mozna ruszac.. Ruch z rana jak narazie znikomy a ja zblizalem sie powoli do granicy Holenderskiej Oldenzaal. Po 3 godzinach jazdy dojechalem do docelowej miejscowosci. Nawigacja poprowadzila mnie na ulice bezblednie, firma do ktorej jechalem byla to duza spedycja z kilkunastoma rampami sporym magazynem i pokaznym placem. Byla godzina 7 czyli nieroby jeszcze nie pracuja. Polozylem sie na krotka drzemke. O 8 zdalem papiery do biura i otrzymalem numer rampy. Podstawilem auto i drzemki ciag dalszy.. przebudzilem sie po 2 godzinach a auto nie bylo jeszcze rozladowane. Zrobilem wiec obiadek pomylem naczynia a chlopaki skonczyli sciagac towar. Papiery podbite wiec mozna jechac cos zaladowac.. Podjazdu mialem niewiele Harlingen portowa miejscowosc na polnocy Holandi. Firme znalazlem bez problemu a raczej port. W porcie kilka barek z piachem kilka kutrow rybackich, kontenerowiec oraz kilka jachtow "troszke bardziej" zamoznych ludzi. Z szukaniem biura juz takiego szczescia nie mialem ale po 20 minutach wkoncu sie udalo, malo tego nawet wiedzieli ze mam przyjechac - to juz jakis sukces. Radosc moja dlugo nie trwala bo mimo ze na magazynach fimy bylo 17 ramp i kazda wolna to ja mialem sie ladowac bokeim. Sam niewierzylem ze takiego pecha mozna miec.. nie dosc ze zaladunek bokiem to jeszcze nie jednym tylko dwoma. Coz z holendrem nie pogadasz czego tak a czego inaczej blizej mial wozic na pole niz na rampe to nic mu nie zrobisz. Zaladowalem 24 palety wsumie sam nie wiem co to bylo worki 200kg na poczatku myslem ze to cukier przynajmiej holender tak twierdizl - za to pozniej sie okazalo ze to mleczko. Pospinalem ladunek co by sie za bardzo francuscy policjanci nie rzucali.. pospinalem naczepe wykrecilem pauze i poszedlem po papiery. Rozladunek poludniowa Francja Toulouse czyli do Hiszpani niedaleko ;). Wyjechalem na autostrade A7 i jechalem cypelkiem oddzielajacym zatoke od morza cos jak droga na hel tylko ze chudsza - tylko 2 pasy autostrady z prawej woda z lewej woda.
Czas mijal szybko podziwialem widoki.. w tej zatoce chyba musi byc sporo ryb bo co pare metrow porozciagane sieci rybackie. Po paru minutach mozna powiedziec ze spelnila sie kolejna zasada transportu. "Jesli masz ladunek ktory nie moze zamoknac to mozesz byc pewny ze bedzie padac" W pierwszych minutach deszczem tego nie mozna bylo nazwac tylko odrazu ulewa. Padalo i wialo strasznie a szczelnosc mojej plandek na naczepach mozna nazwac "srednia" niby jest cala bez dziurek ale zwsze gdzies podwieje i cos tam kapnie. Nie przejmowalem sie tym zbytnio wkoncu jakby sie tak chcial wszystkim przejmowac to bym sie wykonczyl.. Naczepa szczelna ladunek zabezpieczony wiec co ma byc to bedzie. Zblizalem sie do Amsterdamu i tutaj moje szczescie powoli zaczynalo sie konczyc bo byla godzina 15 i autostrada byla zbita. W korku stracilem godzine i po wydostaniu sie z miasta zatrzymalem sie na stacji paliw na pauze dobowa. Kolacja filmik i spanie..
Czwartek
Dzien swistaka czas zaczac.. godzina 4 i ruszamy. Do przejechania mialem ponad 1300km z miejsca zaladunku wczoraj przejechalem troche dzis pasuje zrobic kolo 800 i reszte sobie zostawic na piatek. Plan ambitny co z tego wyjdzie zobaczymy. Kierowalem sie w kierunku Belgi w strone Antwerpi nastepnie na Mons. Czas mijal kilometry lecialy i po 2 godzinach mialem przejechana Belgie. Kierowalem sie A1 na Paryz. Przed stolica Francji po 3 godzinach jazdy zatrzymalem sie na pauze. Nie chcialem ryzykowac ze utkne gdzies w korku i bede musial przegiac tacho. Przespalem sie godzinke i ruszylem na Paryz. Bardzo nie lubie tam jezdzic.. ruch jest spory wszedzie pelno kaskaderow ktorzy wpychaja sie pod kola do tego motocykle no i deszczu ciag dalszy.. ogolnie nie lubie Francji wsumie bez powodu.
Polnoca strona Paryza szla jeszcze mozliwie widoki za oknem bez rewelacji. Po jednej stronie bogactwo po drugiej bieda.. 2 swiaty. Jedyne cos sie mi podoba w Paryzu to lotniska ale to juz chyba taka choroba czy tez pasja samolotowa:) Mimo wszystko fajne jest jechac autostrada i zobaczyc jak Airbus toczy Ci sie nad glowa. Ruch spory zarowno lotniczy jak i na kolach przy czym mam wrazenie ze ruch lotniczy idzie sprawniej bo ja juz stoje w korku. Po 2 godzinach udaje sie mi wyjechac z tego syfu. Oszczednosci czas zaczac czyli zjezdzam na droge landowke a20 i kieruje sie na Orleans. Autostrady we francji do najtanszych nie naleza a od paryza jest fajna droga z 2 pasami jak autostrada wiec mozna nia swobodnie smigac i tak tez robia przewaznie kierowcy.
Czas na landowce uplywa szybko jest wkoncu na cos popatrzec co jakis czas jakies miasteczka czy wiocha wiec sie tak nie dluzy jak na autostradzie. Kolo 13 zatrzymuje sie na pauze robie obiad sprzatam i jazda dalej autosrada. Godzina 15:30 zjezdzam na stacje paliw Shell przed Limoges i krece pauze dobowa. Do celu zostalo mi 350km wiec jutro kolo 10 powinienm byc. Przy okazji dowiaduje sie ze mam juz powrot na Niemcy. Na shellu okazalo sie ze jest darmowy internet wifi wiec nadrabiam zaleglosci i siedze na laweczce z laptopem. Bardzo fajna stacja zapisalem sobie ktory to jest km bede tu czesciej wpadal tymbardziej ze nawet siedzac w kabinie internet smiga jak marzenie. Pauza konczyla sie mi o 2 w nocy ale nie chcialo sie mi wstawac wiec ruszylem standardowo o ..
Piątek
Godzina 4 i jedziemy.. nie przejechalem 30km a po lewej stronie widze stojace samoloty pasazerskie przy samym plocie i juz zaluje ze nie zabralem aparatu ! Zapisuje sobie km bo niedaleko jest parking wiec moze uda sie mi na powrocie tam zajechac. Po 2 godzinach moje serfowanie w sieci wychodzi na jaw muli mnie spanie wiec zjezdam na parking i ide kimac 2 godzinki tymbardziej ze rozladunek mial byc kolo 12. wstaje o 8 i jade dalej. Kolo 9 telefon ze spedycji czy juz sie rozladowalem :> krotka wymiana zdan bo sadzilem ze zrzuta o 12 ;) i gonimy szyyyybciutko na rozladunek, przy okazji dowiaduje sie ze moj zaladunek sie zmienil jednak nadal laduje na niemcy. O 10 jestem na miejscu na rozladunku oczywiscie nikt nie wie co ja tu robie jedyny plus ze jest cieplutko ladna pogoda .
W spedycji piatek i zamiast myslec o weekendzie to ludzie dra wlosy i ogolnie burza.. dostaje info ze mam podleciec 170km i czy dojade na 13 ;) nie ma takiej opcji ! Zabojady miedzyczasie zapewniaja mi rozrywke i rozwalam 2 boki. Towar sie sciaga moje zaladunki sa ciagle anulowane. Ktos dal dupy i albo ja albo moja spedytorka :) Choc przysiaglbym ze mowila ze mam byc na 12 na rozladunku .. hehe ;) coz nie wnikajmy kto to zawinil fajna babka jest wiec jakos musimy przezyc. Zabojody sciagaja towar sprawnie jednak przejazd 170km w 2 godziny nie wchodzi w gre.. Pojawiaja sie juz nawet plany podlotu na pusto do Hiszpani bo juz niedaleko.. jednak tam mi juz nie wystarczy czasu. Towar zostaje rozladowany i pada decyzja ze poczekaja na mnie na zaladunku (moze) i mam gonic. Wklepuje adres w nawigacje i wychodzi 170km tylko ze nikt nie wspomnial ze 30km tylko autostrada. Mission imposilble ! No nic bez nadzieji prostuje noge na gazie i pedze ile sie da. Dostaje info ze jak dzis mnie nie zaladuja to zostaje uwalony na weekend i czekam do poniedzialku.
To jest bardzo zla wiadomosc tymbardziej patrzac na miejscowosc do ktorej sie wybieram to tam nic nie ma.. wiec zeby spedzic weekend w cywylizacji moge zapomniec. Po zjezdzie z autostrady zaczyna sie waska droga przez pola.. pola pelne winogron. Same winiarnie w kolo pola gory i droga gladziutka wiec naczepa prawie frunie. Co jakis czas przejezdzam przez jakies wioski ale tylko kilka domow i nie ma mowy zebym spedzal weekend w takim miejscu. Po godzinie jazdy wsrod winogron dojezdzam do gor. Widoki fajne wszedzie skaly koloru cementu. Wszystko byloby fajnie gdyby nie byl to piatek i gdybym nie musial tak zapieprzac.. Po paru minutach przestalo sie mi to wszystko podobac co chwile zmienialem droge wszedzie zakazy dla ciezarowek nawigacje nie nadazala a moja mapa juz niektorych drug nie miala zaznaczonych. Zeczela sie ogolna panika. Droga zrbila sie bardzo waska po drodze nie mijalem zadnej ciezarowki tylko same kempingi i wozki turystyczne - wcale sie nie dziwie bo drogoa wygladala jak nad morskie oko. Skaly jazda wawozem a obok rzeczka. Oczywiscie w takim krajobrazie parkingow jak na lekarstwo na kempingi owszem ale jak przyjdzie tu sie weekendowac to bedzie nieciekawie. Narazie mialem inne zmartwienia.. zaczynalem sie powaznie zastanawiac czy ktos tu kiedys widzial tira.
Ciage zakrety w prawo i lewo o zawracaniu nie ma mowy od jakichs 50km. Poprostu nie ma gdzie. Srodek jakiegos wawazu totalna panika zaczyna sie gdy nad moja glowa znajduja sie skakly nie ryzykuje i zjezdam na lewa strone bo nie jestem do konca przekonany ze tam sie zmieszcze.. pikanteri dodaja turysci ktorzy pewnie tez sa zaciekawieni co ja tu robi wiec pstrykaja fotki.. oj jest zle jest zle.. juz nawet nie patrze na zegarek tylko zastanawiam sie czy nie trzeba bedzie wzywac helikoptera zeby mi nawrocil auto. Osobowki grzecznie wycofuja i zjezdzaja na prawy pas gdyz ja jade ich strona :P sorry sila wyzsza nie chce zostac pod tymi skalami na wieki. Najgorsze ze nie ma sie kogo zapytac o droge bo to jakies pieprzony park Jelonston i nikt tu nie jest miejscowy.. zreszta zeby byl ktos miejscowy to musiala by byc jakas wioska a tu nic tylko kamienie ! Strach myslec o weekendzie nie zdziwilbym sie jakby jedynym towarzyszem byly wiewiurki i niedzwiedzie.
Po kolejnej godzinie robi sie troszke szerzej moja mapa na niewiele sie przydaje gdyz jade droga bez numeru i innej nie ma a najlepsze ze zaraz bedzie rozjazd. Do celu zostaje 13km nawigacja proponuje skrecic w lewo. Zatrzymuje sie na awaryjkach podbiegam do aut stojacych zamna bo korek gigant za mna niesamowity... sama turystyka. Oczywiscie nikt nic nie wie ryzukuje i skrecam.. po 2 km jazdy wsrod drzew droga robi sie na wymiar 1 auta i nie ma mowy ze ktos jeszcze tendy przejedzie.. zatrzymuje sie bo dalej gory i niewyglada to obiecujaco. Z naprzeciwka podjezdza francuska i zatrzymuje sie (zreszta i tak nie ma wyjsica hehe) mowi ze moze i bym dojechal ta droga ale dalej ponoc jest gorzej. Kobiecinka zjechala na trawe ledwo sie pomiescilismy.. Nie ryzykuje szukam miejsca do nawrotki. Wkolo nic nie ma jest tylko przepasc kawalek drogi i kawalek asfaltu. Dojezdzam do miejsca parkingu dla osobowek ogolnie to troche rozsypanego kampyka "przy drodze" oddzielonego malym rowkiem. Zastanawiam sie co bedzie bardziej ryzykowane nawrotka czy jazda dalej. Pada decyzja nawaracam. Kola naczepy zostaja w miescu ja wjezdzam koniem na parking srodek naczepy idzie nad rowkiem a dupa naczepy nad urwiskiem. Jakims cudem operacja sie udala i wracam do wczesniejszego skrzyzowania. Czuje ze ryk mojego auta slychac w tych gorach na wiele km - lepiej zeby bylo mnie slychac w gorach niz zeby bylo o mnie glosno w telewizji ;) bo juz chyba wiele do tego nie brakuje.
Jade tak jak prowadzi droga czyli ostre zakrety w prawo w lewo.. paranoja jedyny plus ze gorki mniejsze i najwazniejsze spotykam 1 tira corpawda niska wywrotke ale stwierdzilem ze jakas cywilizacja tam musi byc. O 13 30 widze jakas firme a raczej farme zajezdzam sie spytac czy to dobry adres i naszczescie gosc mowi ze tak.. juz nawet niewiedzialem czy sie smiac czy plakac jak kaze rozpinac 2 boki. Okazuje sie ze bede ladowal big bagi z jakims proszkiem. Wygladalo mi to jak proszek z tych gor cos podobnego do cementu. Nie wnikalem zbytnio co to jest tylko pospinalem w pospiechu pasami bylo az za goraco Odjechalem na pobocze czekajac na papiery rozpoczolem poszukiwania parkingu na nocleg. Pasowalo sie wydosctac z tych gorek bo w nocy to juz wogole z tamtad nie wyjade. Na papiery dlugo nie czekalem a laptop przedstawil mi trase powrotna do z ktorej wynikalo ze jestem godzine od autosrady.
Po kilku minutach droga znaczaco sie poprawila tylko ze pojawily sie miasteczka. Poprawa drogi nie oznaczala ze sie poszerzyla :P tylko ze pojawily sie wkoncu jakies oznakowania i mam sie kierowac na Perpignan. Jadac od Tuluzy do zladunku nie spotkalem tylu wiosek co tu w ciagu 30 minut inna sprawa ze drogi w ich centrum byly bardzo waskie i gdzieniegdzie trzeba bylo czekac az samochody z naprzeciwka przejada. Po godzinie moim oczom ukazala sie autostrada bylem heppy tymbardziej ze czas powoli dobiegal konca. Zjechalem na stacje w miejscowosci La Palma fajny parking na wzgorzu z jednej strony gorki z drugiej zatoka oddzielona nasypem z torami kolejowymi a dalej juz tylko morze . Pierwsze co to prysznic jedzonko do morza mialem moze 1,5km jednak nie chcialo sie mi isc gdyz jeszcze napewno bylo za zimnoo na plywanie a druga sprawa nie wziolem z domu aparatu to tylko bym sie denerwowal :) tymbardziej ze bylo co focic.. plywalo kilka staktow niebo bylo niebieskie a na glowami byly smugi pozostawione przez samoloty ktore zapewne lecialy do Barcelony. Stwierdzilem ze po takim dniu lepiej poodpoczywac w aucie gdyz juz mialem wszystkiego dosc.
Auto zaparkowalem pod drzewkiem przytulilem sie blizej kraweznika zeby stac jak najblizej. Na parkingach blisko hiszpani najepiej wstawac w srod innych aut z plandeka, gdyz stojac w pustych rajkach jest spore ryzyko ze przyjedzie jakas chlodnia i bedzie halasowac przez cala noc. Obejzalem filmik i poszedlem spac.
Sobota
4 rano startujemy.. herbacina i w droge. Wczoraj stalem za blisko kraweznika a w nocy przyjechala chlodnia i ustawila sie rownolegle do mojego auta przez co mialem wezszy wyjazd i musialem wczesniej skrecac wyszlo jak wyszlo... i zderzakiem zawadzilem o kraweznik. Leciutko go przytarlem bo dupa naszla na kraweznik - naszczescie sladu prawie nie ma poza faktem ze spalilo mi wszystkie zarowki w prawej lampie, coz nie tak planowalem zaczac dzien. Szybka wymiana oswietlenia i jedziemy. Zapalu do jazdy zbytnio nie mialem wkoncu sobota. Droga sie mi dluzyla co chwile bramki z oplatami.. to 40euro to 60 - chore ceny w dodaktu 1 bramka do placenia otwarta.Po 2 godzinach zjechalem na stacje paliw zatankowac auto. Wlalem 300litrow gdyz po weekendzie mysle jechac przez luxemburg to zatankuje taniej i do pelna. Przejechalem jeszcze 2 godzinki i znowu zlapalo mnie spanie. Przeslapem sie i w droge powoli zaczynalem rozmyslac gdzie sie tu ulokowac na weekend zobaczylem stacje z napisem wifi jednak nie udalo sie mi nigdzie zlapac sygnalu. Plany na poniedzialek nie wygladaly zbyt obiecujaco bo do przejechania prawie 800km.
Skoro nie udalo sie mi zlapac internetu a byl znak ze BP jest za 30km to jedziemy dalej.. zawsze to mniej zostanie na poniedzialek. Po dojechaniu na Bp okazalo sie ze tam tez nie ma internetu wiec zaparkowalem auto na prawie pustym parkingu i zabralem sie za dalsza wymiane zarowek bo po drodze okzalo sie ze mam jeszcze spalony kierunkowskaz. Ogarnolem w aucie kupilem sobie chleb w piekarni tylko ze strasznie maly no ale przynajmiej swierzy. Ogolnie parking byl zawalony zabojadami maja oni jakies chore wizje zabierac rodzine na piknik na autostrade wyciagnac koszyk i wpieprzac kanapki. Rozumiem ze relaks z rodzina ale litosci nie na autostradzie. O ile ja bym sie chetnie wyrwal z tego parkingu to oni przyjezdzaja tu odpoczac. Jesli chodzi o ilosc ciezarowek na parkingu to byla znikoma moze z 15 na 120 miesc parkingowych. Zeby bylo ciekawiej kazda z innej narodowosci - tak to juz jest ze przy sobocie to raczej kazdy stoi po przeciwnej stronie autostrady w kierunku na hiszpanie.
Byla godzina 14 sloneczko wkoncu zaczynalo o sobie przypominac i bylo az za cieplo bo 24 stopnie. Zobaczylem co jest ciekawego na stacji spodobaly sie mi metalowe modele starych samolotow i mialem ochote sobie jeden zakupic i postawic na srodkowej pułce przed szyba w aucie. Samolocik taki kosztowal kolo 50euro ale jeszcze nie bylem przekonany ktory wybrac - mialbym mniejsze wachania gdyby to byly samoloty z tej epoki a tak to sam niewiedzialem czy taki historyczny chce. Odpuscilem sobie zakup choc nie wiem czy dobrze bo nie wiem czy u nas dostane takiego metalowego potwora. Pomyslalem ze na powrocie zajade do Rzeszowa i zagladne do jakiegos modelarskiego sklepu i jak sie uda to kupie bardziej terazniejsza maszynke :) najchetniej AN2, szybowca albo jakas Cessne. Kolo stacji byla drozka asfaltowa oraz furtka a w oddali jakies miasteczko - czyli w razie nudy w niedziele bede mial zajecie. Wrocilem do auta przespalem sie do wieczora bo jakos mnie ta sobota znudzila a weiczorem seans filmowy czas zaczac. Obok mnie zaparkowali dwaj wlosi chlodniami naszczescie bez wlaczonych agregatow. Ogladalem filmy do 24 i spanie do rana.
Niedziela
Wstalem o 7 rano bo ilez to mozna spac. Poszedlem na stacje - poranna toaleta szybkie mycie kłów itp. Ciagle nie dawaly mi spokoju te metalowe modele wiec poszedlem je jeszcze raz ogladnac puki jest maly rych. Na stacji znajduje sie tez piekarnia a raczej moze bardziej ciastkarnia. Zakupilem 2 rogale francuskie - poprostu pycha mimo ze puste w srodku. Lublie takie kruchce lekkie ciasto. U nas takich nie ma :) - oj no moze i sa ale ciezko spotkac. Pogoda byla fajniejsza niz wczoraj gdyz cienkie chmurki przyslanialy slonce i az tak bardzo nie grzalo. Obejzalem film i poszedlem rozprostowac kosci do miasteczka a raczej wioski. Wziolem ze soba mp3 i telefon z aparatem jednak nie bylo za bardzo na czym oka zawiesic.. poprostu kilka domow kosciol jakis staw dla kaczek i to wszystko.
Nie zauwazylem nigdzie zadnego sklepu domy wygladaly albo na bardzo zadbane albo na rudery. Kazde podworko mialo inna siatke czy tez plot i albo bylo widac prze okna cala powierzchnie mieszkalna bo nie bylo firanek albo nie bylo widac nic bo byly kurtyny. W wiosce bylo sporo krzyzy wiec chyba zabojady sa wierzacy.. jednak po chwili uslyszalem kosiarke jedna zaraz druga.. wiec chyba tak mocno tej niedzieli nie swietuja. Byla tez ekipa remontowa ktora konczyla dach wiec ciezko wyczuc co te zabojady w niedziele porabiaja :) czesc napewno siedzi na autostradzie naprzeciwko mojego tupolewa i wpieprza kanapki na pikniku. Podszedlem pod kosciol ale akurat nie bylo mszy wiec nie chcialem wchodzic tymbardziej ze ludzie patrzyli na mnie jak na obcego. Napewno nie czesto ktos chodzi pieszo przez ich wichure. Tam wszystko wozi sie samochodami wsumie sie nie dziwie bo po cholere by mieli chodzic pieszo skoro tam nic nie ma. Kilka domow w kolo pola i to wszystko. W centrum miejscowosci byl maly stawik przy ktorym stala jakas zabytkowa maszyna/ pomnik zdaje sie ze sluzyla ona kiedys do produkcji wina bo widac bylo kanaliki odplywowe cos podobnego do "prasy" Znudzony moim spacerem wrocilem na parking. Odnalazlem jednego polaka i ukrainca ktory bardzo dobrze mowoil po polsku Kolega z ukrainy pracuje u naszego polskiego przewoznika i wlasnie zjedza na miesiac do domu bo od 3 miesiecy jest w trasie - respekt. Ja nie dalbym sie namowic - chyba w ostatnim akcie desperacji - na ukrainie wiadomo ze takich zarobkow jak u nas nie ma to wsumie nie ma sie mu co dziwic. Jednak bedzie sie on staral o polskie obywatelstwo bo aktualny "bizmesmen" strasznie go kroi na wyplacie. Ciezkie dzisiaj czasy dla kazdego szkoda tylko ze porobilo sie mnostwo malutkich firm ktore nie szanuja pracy kierowcy tylko najlepiej zeby auto nie gaslo a wszelkie przepisy sie nie licza.
Naszczescie czasy straszenia kierowcy sie skonczyly i teraz malo ktory szef powie ze "jak ci nie pasuje to pod plotem stoi 5 kolejnych". Prawo jazdy z wszelkimi badaniami kursami i pozwoleniami kosztuje prawie 10 000zl wiec malo kogo stac zeby odrazu wylozyc taka sume. Wierze ze juz niedlugo bedzie znacznie lepiej w tym zawodzie - mimowszystko to robota na krotka mete :) bo to praca dla kawalera. Czy zaluje z jestem kierowca ? nie wiem.. raczej nie narazie jest mi dobrze w polsce nie ma zbytnio perspektyw na dobrze platna prace. Wiadomo sa wyjatki ale dla ilu osob jest miejsce w takim zakladzie ? A chodzic do pracy i przynosic 1000zl nie bardzo mi odpowiada mimo ze takie zarobki sa w polsce i praca pewnie jeszcze ciezsza niz moja. Napewno robota ma wiecej wad niz zalet jednak czlowiek nie musi myslec czy jest co do garnka wlozyc. Jednak mimo wszystko nikogo nie zachecam do tej pracy a jesli ktos mysli tylko o kasie a nie o konsekwencjach tej roboty i tylko dla kasy robi prawko to niech sobie odrazu daruje. Nasza rozmowa troche sie wydluzyla kolega z ukrainy czekal na transport do polski ktory nie mogl od rana do niego dotrzec. Osobowka jechal jego zmiennik i wymieniali sie autami na parkingu. Ja poszedlem posprzatac gruntowniej w aucie obejzalem filmik pogoda sie troszke popsula i zaczal padac deszcz a ja poszedlem spac.
Poniedzialek
Godzina 4 get up ! czas ruszac ! Niestety o poranku deszcz nadal padal i nie zanosilo sie na poprawe pogody. Obralem kierunek Metz i jechalem w strone Luxemburga. Po 4godzinach jazdy rozpoczolem poszukiwania parkingu na pazue jednak przez najblizsze 30 minut nie znalazlem nic a na dodatek pojawil sie korek przed Luxemburgiem. Troszke mnie to zirytowalo bo przegiolem czas jazdy o 10 minut, naszczescie udalo sie mi zaparkowac auto na parkingu. Byl to ostatni parking przed Luxemburgiem i mozna bylo na nim kupic winete na Beneluxy. Oczywiscie spedycja sie juz obudzila i odrazu pytania na ktora bede, czy bede itp itd. Niestety nic nie wskazywalo zebym dotarl dzis do celu, przed ruszeniem mialem do mety prawie 800km wiec szansa na dotarcie jest nikla a ja tez nie chce ryzykowac jazda na styk bo pozniej okaze sie ze trzeba jezdzic pol dnia po zakladzie i kolejny raz przegne tacho. Napisalem sms ze raczej niech na mnie dzis nie licza po czym usmazylem sobie jajecznice.
Po skromnym sniadaniu pomylem naczynia oraz poszedlem zakupic winiete. Zaplacilem karta DKV 8e i dostalem winete w postaci paragonu ktora upowaznia mnie do jezdzenia po Belgi Luxemburgu i Holandi przez caly dzien do 24. Odpalilem auto i wjechalem do Luxa. Kontrolka z paliwa juz nie wygladala za ciekawie i szykowalo sie przymusowe tankowanie, wsumie to dobrze bo w Luxemburgu jest najtansze paliwo. Zjechalem na stacje paliw jednak mimo 10 stanowisk dla tirow bez stania w korku do dystrybutora sie nie obylo. Kazdy sie rzuca na ta gnojówke ze wzgledu na cene ale jesli chodzi o jakosc tego paliwa to chyba bym sie nie odwazyl wlac jej do osbowki, niestety cos kosztem czegos. Po 30 minutach udalo sie mi podjechac pod dystrybutor. Tankowanie odbywa sie przez automat, najpierw trzeba wsunac karte wpisac pin oraz stan licznika, pozniej wklepujemy nr stanowiska i juz mozemy tankowac.
Zalalem tylko 800l bo juz sie mi nie chcialo czekac a jeszcze troszke by weszlo.. odebralem paragon i obralem kierunek Tier. Po 30 minutach nie bylo juz sladu po Luxemburgu a ja znalazlem sie w Niemczech. Niestety przedemna bylo cale zaglebie do przejechania czyli Dormtun Bayern itp wiec ruch calkiem spory. Po kolejnych 30 minutach zjechalem na parking bo musialem wykrecic i tak jeszcze jedna pauze a wzielo mnie spanie wiec lepiej chwilke odpoczac. Niestety nie dane bylo mi pospac, najpierw zbudzil mnie telefon a za chwile pukanie do drzwi. Byl to polak ktoremu strzelil waz pod naczepa od powietrza i potrzebowal szybkozlaczki. Ehhh szybkozlaczka kosztuje kolo 2zl ma 2cm dlugosci a cale auto bez tego cudu techniki nie ruszy sie z miejsca. Ostanimi czasy kupilem sobie komplet szybkozlaczek plus WD wiec podarowalem rodakowi jedna. W tym zawodzie trzeba sobie szczegolnie pomagac bo tu nikt inny jak kierowca Ci nie pomoze a nie wszystkie rzeczy mozna kupic na stacji benzynowej. Chlopak byl zadowolony ja raczej srednio bo nie pospalem i nie bylo sensu sie znow klasc.
Odpalilem auto i pojechalem w dalsza droge. W okolicach Dusseldorfu sa bardzo zadbane ogrodki dzialkowe.. niektorzy nie maja tak w domu jak jest na tych altankach. W dodatku na kazdej dzialce jest maszt z flaga z narodowoscia wlasciciela. Oczywiscie w wiekszosci byli to niemcy ale bylo tez kilka flag Wloskich,Francuskich, Tureckich oraz jedna Polska. Czas mijal nieublaganie a autostrada zaczynala zwalniac. Wiedzialem juz ze nie ma zadnych nadzieji na moj przyjazd wiec zjechalem na stacje paliw ktora byla 70km od celu. Stacja byla niewielka za to parking byl spory jednak autostrada byla tak ruchliwa ze stojac nawet z ostatnim rzedzie slyszalem ten huk. Dodatkowo prawie ze nad glowami bylo podejscie do ladowania samolotow pasazerskich. Znow zaczolem zalowac ze nie zabralem aparatu.. to sie juz nie powtorzy ! Na parkingu bylem jedynym polakiem, malo kto z naszych jezdzi ta autostrada bo nie ma takiej potrzeby srodek metropoli wiec autostrada raczej traci na wartosci skoro zawsze jest zakorkowana.
Wtorek
Wstalem o godzinie 5 szybka herbatka i w droge. Do przejechania mam 70km wiec powinienm dojechac zaraz po otwarciu firmy unikajac przy okazji korkow. Nawigacja poprowadzila mnie do celu bezblednie i o godzinie 7 zameldowalem sie na bramie. Wypelnilem papiery wjechalem na wage, dostalem mapke zakladu i juz moglem sie rozplandeczac. Oczywiscie rozladunek jak na zlosc odbywal sie prawa strona i jednym bokiem, nie byloby to zle gdybym nie mial zalozonych spinek od pasow z prawej strony. Czyli do odpiecia mam 2 boki. Nie spieszylem sie zbytnio staralem sie aby wyrkecila sie mi pauza podczas rozladunku. Wszystko sie dobrze zlozylo i po dokladnie 45minutach bylem pospinany i moglem wyjezdzac z zakladu. Przy okazji dowiedzialem sie co robia z tego proszku z francuskich gor - formy dla hut do walcowni itp na rozne odlewy. Coz rozne cuda sie wozi :) Wyjechalem z zakladu i zaparkowalem auto na ulicy gdyz nie mialem jeszcze przyslanego sms z zaladunkiem.
Zjadlem sniadanie umylem naczynia i po godzinie 8 dotarl sms. Zaladunek mialem 120km wiec palimy auto i lecimy - rozladunek polska podkarpacie :). Oczywiscie zeby nie bylo za dobrze nie mialem podanej ulic zaladunku tylko strefe przemyslowa "zone" nazwe firmy oraz nr toru. Inna sprawa ze zona ta miala rozmiar polowy Poznania i wez tu cos znajdz.. Na szczescie znaki wzdloz ulicy bardzo dobrze informowaly mnie gdzie mam jechac. Moim celem okazaly sie wielkie zaklady chemiczne. Sa one widoczne z autostrady maja bardzo charakterystyczne wielkie okragle logo i zawsze sie zastanawialem co to jest za firma. Teraz juz mialem okazje sie sam przekonac. Bardzo nie lubie takich duzych firm bo zawsze jest w nich straszny mexyk. Zaraz przed brama byl szlaban oraz Stop. Podjechalem opuscilem szybe wysunela sie karta magnetyczna ktora zabralem a szlaban sie uniusl. Wjechalem na wage przylozylem karte do czytnika i auto zostalo zwazone. Coz calkiem niezle pol roboty zrobione a jeszcze nie wysiadlem z auta. Zaparkowalem wozek ubralem kamizelke odblaskowal i wyszedlem w poszuiwaniu biura. W biurze masa okienek ogolnie niewiadomo do ktorej osoby trzeba sie udac.
Niektorzy sa odpoweidziali za export inni za import inni tylko za cysterny itp. Podszedlem do wolnego okienka i niemily niemiec ;] kazal wypelnic papiery. Cala kartka a4 drobnym druczkiem i wszystko po niemiecku. Poliglota nie jestem wiec wpisalem tylko moje dane nr rejstracyjne i to co bylem powien. Oczywiscie niemcowi sie to nie spodobalo i odrazu wyciagnal wzor wypelnionego dokumentu po polsku. Odrazu lepiej. Wypelnilem pozostale pola ktore byly z cyklu pytan nie potrzebnych"ile wynosi ladonosc auta, kiedy sie urodzilem, skad jest firma itp itd" im wieksza firma tym wiecej niepotrzebnych rzeczy sie wypelnia. Tu i tak bylo znosnie bo kiedys bylem we francji gdzie przed wiazdem robili zdjecie kierowcy, nastepnie ogladalo sie film ze szkolenia bhp a pozniej rozwiazywalo sie test. W takim wypadku minela mi dobra godzina zanim wjechalem bo musialem powtarzac test :D. Coz nie uwazalem na filmie tylko klikalem dalej dalej i wyszlo jak wyszlo. Po wypelnieniu papierow niemiec zawolal moj dowod osobisty plus prawko oraz dowody od auta i naczepy. Fuck ! biegiem spowrotem do auta nie wystarczylo hitlerowi ze wpislaem wszystkie dane wiec przynioslem dowody na ktore nawet nie popatrzyl niestety dopatrzyl sie ze nie wpisalem nr zaladunku bo go poprostu nie mialem i kazal mi zalatwic nr bo inaczej nie bede ladowany.
Odrazu sms do spedycji i czekamy. Po chwilki podszedl do mnei slowak i chwilke pogadalismy. Mowil mi ze on ma nr zaladunku jest tu od wczoraj i dzis mu juz powiedzieli ze go nie zladuja tylko jutro. Byl troche wkurzony a ja troszke zaniepokojony bo co dopiero bedzie zemna gdy ja nie mam numeru. Po godzinie nie wytrzymalem i telefon do firmy. Akurat moj nr sie odnazl wiec go spislaem, poszdlem do hitlera i dostalem mapke z miejscem zaladunkowym. Jazda po tak wielkim zakladzie jest dobijajaca tysiace uliczek i nikt nic nie wie. O dziwo moje miejsce znalalzem bez wiekszego problemu i okazalo sie ze bede ladowal bokiem. Niemiecy zaczeli zwozic palety i kolejno ukladac je na naczepie. byly to ofoliowane worki po 25kg palety niskie wiec stwierdzilem ze zaryzykuje i nie bede tego spinal. Jakby mnie zatrzymala policja to pewnie bylby problem jednak folia gruba dobrze zgrzana w dodatku niskie wiec nie ma prawa sie nic przewrocic. Zaladunek zajal 20 minut i odjechalem na wage a pozniej do kolejki do biura.
Tym razem podszedlem do okienka babki ktora zanim postawila 3 mieczatki to wpieprzyla 2 batony, poprostu czasowi ludzie. Po około godzine miałem wszystkie papiery w rece wiec można jechac dalej. Ze znalezieniem autostrady nie było problemu gdyz idzie obok zakładu jednak żeby przejechac wszystkie te miasta bez stania w korkach to dopiero jest wyzwanie. Po drodze widziałem kilka wierzowcow spory rych czyli nic ciekawego. Jedynie zaciekawily mnie autobusy poruszające sie pomiedzy pasami autostrady odgrodzone betonem jeżdżące po betonowych plytach ułożonych na szerokość opon autobusu. Nie wiem czym były zasilane.. wyglądały mi na zwykle disle tylko nie wiedziałem czemu taki autobus nie ma możliwości skretu troszke w prawo czy lewo.. bo sciezka dla niego była naprawde waska. Betony były poopcierane od opon wiec nie wiem jaki to ma ekonomiczny sens. Po dobrej godzinie wyleciałem z tego gwaru w strone Kassel. Zaparkowałem na parkingu kręcąc pauze zajalem się obiadem. Czas szybko mija a droga do domu daleka wiec jedziemy dalej.. Po kolejnych 30 minutach jazdy zobaczyłem korek. Rozkręciłem mocniej cb i dowiedziałem się ze jest wypadek śmiertelny 4 tiry i autostrada zablokowana jest w 2 strony.
Akurat zbliżałem się do zjazdu na który policja spychala przymusowo wszystkie auta. Ale jak to bywa ruch był wielki jak to po godzinie 15 wiec objazd był totalnie zakorkowany. Wedlug nawigacji objazd miał zajmowac 10km jednak cale miasto było sparaliżowane i spędziłem w nim dobre 2 godziny aby przjechac 4 pary świateł. Po kolejnej godzinie wydostałem się na waska dróżkę i zobaczyłem ze nie mam tak wielkich powodow do marudzenia bo nasza strona idzie cokolwiek a przeciwna stoi już totalnie. Jechałem wzdloz autostrady na której staly już uwiezione auta które nie mialy już możliwości opuścić autostrady gdyz były za blisko wypadku. Po wyjechaniu z objazdu rozpędziłem się zbyt solidnie z Gorki gdzie było 60 km/h dla tirow a ja złapałem dobre 90… wiec będzie cieplo bo pstryknęło zdjecie. Mam nadzieje ze zaginie gdzies w drodze do polski bo to rozpedzenie może mnie sporo kosztowac. Kolo 20 zatrzymalem się na parkingu. Wiele czasu zmarnowałem w korku jak każdy inny wiec nie chce ryzykowac ze nie będę miał miejsca na nocke bo o to będzie w takiej sytuacji trudno. Zajechałem na parking który był już wypelniony.. Przytuliłem się do krawężnika w okolicy toalet i stojac wsumie na drodze poszedłem spac. Niestety spanie było średniej jakości bo co chwile wjeżdżało jakies auto w celu znalezienia sobie miejsca. Trudno musze jakos przebiedowac ta nocke..
Środa
Poranna toaleta i o 4 jedziemy. Wczorajszy dzien nie był zbytnio udany wypadek pokomplikowal moje plany gdyz liczyłem dojechac do Dresden a tak to musze dzis wszystko nadrabiac. Ruch z rana wiadomo znikomy wiec gladko się jechalo. Do samiutkiej granicy obylo się bez większych atrakcji i po 4 godzinach przejechałem granice w Zgorzelcu. Zjechałem na autoport w zarskiej wsi gdzie posiedziałem chwile na Internecie i poszedłem pod prysznic. Kolo 11 wybralem się w dalsza trase. Droga w Polsce szybko mija wsumie to nie odkladam telefonu, nadrabiam zaległości ze znajomymi. Z obliczen wynikalo ze do miejsca zrzutki i tak dzis nie dolece wiec nie będę się spieszyl tylko stane sobie w okolicach opola na stacji Lotos gdzie będę miał interent. Tak tez się stalo i kolo 15 byłem już zaparkowany. Zjadlem obiad i Internecik do wieczora.
Czwartek
Znacie to już… 4 rano… obudziłem się wyspany wypilem herbate i jedziemy. Akurat kolo 4 zawsze w zetce leca „sensacje XX wieku” wiec czas szybko mija. Do godziny 7 slucham radia pozniej dzwoni kolega z firmy i przez kolejne 2 godziny siedzimy na telefonie. Każdy planuje sobie jakas trase przed swietami – ja mysle o hiszpani. Czas z telefonem jeszcze szybciej mija wiec pora zjechac na pauze. Na pauzie porządne sprzątanie auta wkoncu koniec pracy na ten tydzień. Myje lodowke i pakuje graty. Kolo 11 ruszam w dalsza droge a o 12 jestem już na firmie. Zanosze papiery jednak ciec mowi mi ze jest kilka aut i musze troche poczekac. Nie przejmuje się tym i zabieram się za gazete. Po około godzinie przyjezdza po mnie wozkowy rozpinam bok i towar zaczyna znikac za drzwiami magazynu. Niestety wozkowy nie był zbytnio wprawiony w tej robocie i nawet nowiutki wozek mu nie pomogl. Troszke to wszystko trwalo ale naszczepcie wszystkie worki z barwnikiem do dachowek zostaly zdjece a ja powróciłem na baze. Uff Fotki z telefonu będą jutro bo dzis już nie mam sil :P chyba ze nikt tego nie przeczyta to sobie daruje :D

Twoje opowieści czytałoby się sporo przyjemniej, gdyby nie jedna rzecz -->
Przeczytane, fajna lektura, akurat przed kimaniem :) Masz zdrowie, mi trudno jest wstać o 6, co dopiero o 4...
Morbus: Zawsze jak widze TIRa w Opolu to sie zastanawiam, czy przypadkiem nie zahaczyles o moje okolice, a tu prosze, byles pod Opolem ;)
Jak wyglada sprawa jak konczy ci sie czas, a ty np utkniesz na pare godzin w korku po wypadku?
Prosto z mostu:
Ile zarabiasz/mies?
1000-5000?
5000-10000?
10000-15000?
Fajny tekst, doczytałem na razie do niedzieli, i na razie dalej nie mogę, nie mniej bardzo fajnie piszesz :)
Jeszcze nie skończyłem czytać ale mam takie pytanie - jak zatrzymujesz się (parkujesz) w mieście czy na przedmieściach, gdzie to robisz? Raczej nie widuje się w miastach miejsc parkingowych dla tirów ?
Aha i gdzie u siebie w mobilu śpisz? Masz z tyłu jakieś łóżko czy na siedzeniach hardcorowo?
Przeczytałem - ciekawa historia we Francji, przypominająca nieco przeciskanie się przez wąskie uliczki jakiejś hiszpańskiej dziury opisywane przez ciebie w którejś z poprzednich relacji.
Ortografów jednak nawaliłeś sporo ;P
boskijaro
Nie wyobrażasz sobie chyba spania na siedzeniach będąc w trasie po kilka tygodni? ;p
Jak przeczytałem, że rozmarzyłeś się po tym jak babka odjechała fazeerem, to byłem pewien, że jednak o babce, a nie o posiadaniu motocyklu :)
Resztę skończę czytać jutro...
Jedni o 4 wstają do pracy, inni jeszcze pracują ;) "Nieroby", wypraszam sobie! :D
Też doczytałem gdzieś do połowy, jutro postaram się skończyć. Dopisuję się, żebyś wiedział ilu masz wiernych fanów. Dotąd wszystko czytałem, ale się jeszcze nie ujawniłem. Dobrze mieć spoko kierowcę dużych pojazdów w naszych szeregach. Dla równowagi ;)

prtsik - idzie sie przyzyczaic ;) tak samo jak do jazdy dziennie po prawie 700km
LooZ^ - jesli jestem w okolicach Opola to tylko autostrada A4 :) chyba ze mam akurat rozladunek to tak.. ale w polsce zazwyczaj nie zjezdam z autostrady bo nie mam takiej potrzeby.. zawsze ladunek mam gdzies " w moje strony" zawsze sa jakies wyjatki ale to juz loteria...
Jesli chodzi o koniec czasu w korku to sprawa wyglada roznie. Zazwyczaj otwiera sie tachograf wyciaga tarcze wpisuje nr paragrafu jaki jest w uzyciu w UE ktory mowi o wyjatkach przekroczenia czasu. Pisze sie ktora droga ktory kilometr godzine i podpis. Na tarczce masz zaznaczone kazdy twoj ruch nawet minimalny jak sie opony przekreca wiec widac ze wczesniej jechales na maxa a teraz skaczesz lub stoisz. Przewaznie nie ma z tym problemow - francuzi sa najgorsi bo nie wyczujesz czy lykna twoje wytlumaczenie czy nie. Najlepiej miec pieczatke z policji lub bag i to by zalatwialo sprawe jednak nikt nie chce podpijac tarcz wiec to co napisales musi wystarczyc. W zimie zasypalo autostrade w niemczech kazdy tir stal pod gore i byl doslowny paraliz. Wtedy jezdzilo BAG i policja i podbijali tarcze. Wtedy akurat nie bylo im to potrzebne bo przestalem na srodkowym pasie autostrady ponad 9 godzin czyli pauze mialem juz zaliczona ;)
Jesli ktos ma tacho cyfrowe (nowesze) to wciska kilka guzikow i juz ma przed soba dlugi paragon z pelnym czasem jaki jedzie. Robi to samo co z tarcza... tylko ze na odwrocie wydruku. Oczywiscie "dowody" takie trzeba trzymac tak samo jak tarcze przez 28dni w aucie a pozniej przez chyba rok w firmie
Fanboi --> kazdy miesiac jest rozny i to juz nawet nie chodzi o km tylko o szczescie... bo nie wiesz za jakie pieniadze jedziesz. Nie wazne ile sie zarabia a ile zostaje.. Zrobiles kiepski podzial cenowy ;) z niego wynika ze jestem w 1 badz 2 :)
pecet007 --> powodzenia w dalszym czytaniu
boskijaro - w miescie to mozna jedynie na stacji benzynowej ew. mozna podjechac pod jakis supermarker " na dostawy" i zaryzykowac ze nikt cie nie wygoni do rana. Jednak wszystko prócz stacji paliw to sa kombinacje. Przewaznie ma sie wczesniej wizje gdzie sie zaparkuje. Jesli jest autostrada to nie ma problemu w innych wypadkach trzeba kombinowac ale nikt nie jedzie dla przyjemnosci do konca czasu a pozniej sie martwi.. Na trawce w ciemnym kacie tez nie staniesz bo przetna Ci plandeke i zabiora towar albo glowke ukreca. Niestety w hiszpani gdzie teraz sie wybieram czesto sa wlamy do kabin. Najpierw wpuszczaja gaz a pozniej zabawa z zamkiem i darmowe zakupy w kabinie.
a jesli chodzi o spanie to w kazdym aucie jest inaczej ale zazwyczaj jest takie rozlozenie --> 2 lozka pod dolnym lozkiem schowki lodowka itp
Już przeczytałem. Fajnie się czyta. Jak będziesz jechał do Hiszpanii to koniecznie potem napisz o swojej trasie.
Pisałeś coś o zdjęciach z komórki. Mógłbyś je wrzucić?
Fajnie się czyta, chyba sobie na starość zrobię kurs C+E w wakacje ( coś ok 4tys z zakwaterowaniem) i może zmienię prace, bo mnie już moja denerwuje i nudzi, a życie jest krótkie.
Ponieważ teraz firmy transportowe "zatrudniają jak leci", to może mnie jakaś zatrudni, a jak nie, to wezmę jakiś "ciągnik marki Renault w leasing" i będę się wynajmował ( jako firma jednoosobowa ).
Lata lecą, póki jest jeszcze kasa, trzeba próbować spełniać marzenia ;-)
*kiedyś bardzo chciałem być kierowcą TIR-a - już w latach 90-tych ;-)*
wlasnie zgrywam fotki... gdzie mozna je opublikowac w wiekszej ilosci ? imageshack ? czy co polecacie bo nie mam doswiadczenia w tej dziedzinie..
Morbus. marnujesz sie kolego na tym forum. Zaloz bloga a tutaj wrzucaj link do strony.
wezmę jakiś "ciągnik marki Renault w leasing" i będę się wynajmował ( jako firma jednoosobowa ).
Oszczędź problemów sobie oraz przyszłemu chlebodawcy i wybierz może inną markę :>
Paudyn ---> Ale co Masz na myśli?
W Renault podobają mi się te wysokie kabiny, na temat niezawodności jeszcze się nie rozglądałem, ale chyba pozostaje Volvo, bo Mercedesy robią teraz chyba tylko w Turcji, ale mogę się mylić.
W sumie lepiej wiedzieć przed inwestycją w prawko i w pojazd, czy warto wchodzić w ten interes, ale ciągnie mnie, żeby coś nowego zacząć.
___________________________________FOTO FOTO FOTO _____________________ !!!
https://picasaweb.google.com/107655063071534771460/DNLBFL?authkey=Gv1sRgCKreq6Sj1P2yAg#
Odrazu mowie ze jest to tylko kilka zdjec i sa one wykonane telefonem wiec bez rewelacji.. teraz wezme canonika..
Dla przypomnienia dla osob pierwszy raz czytajacych.. sa tez archiwalne opisy tras..
Bodokan --> Mercedesa robia w niemczech :) blizej francuskiej granicy i to jest naprawde porzadne autko :) w ktorym mozna zyc jak pan.. przynajmiej dla mnie mesio jest nr 1
Ja twoje opisy z tras czytam od dawna, przeczytałem wszystkie archiwalne.
Co do zdjęć. Wcale nie jest ich tak mało, ale obejrzę je jutro, teraz idę oglądać film. Większość jest z Francji?

Bodokan
Mam na myśli awaryjność. Dwóch naszych podwykonawców ma floty Renault i są to najczęściej stojące na serwisie auta. Bez przerwy coś ze skrzynią biegów i elektryką się dzieje. MAN z biegiem lat też nam się strasznie posypał, ale najgorszy jest ich cieniutki serwis z dostępnością częsci, która może doprowadzić do załamania nerwowego :> Cieszę się przeogromnie, że pewnego dnia postanowiono w naszej firmie na Scanie.
W Renault podobają mi się te wysokie kabiny
Mówisz o Magnumce? Wejście do kabiny też Ci się podoba? :> Może być problem po paru piwach w weekend :P Ludziska się śmieją, że kierowcę Renault można poznać na pierwszy rzut oka po przestawionej facjacie i wybitych zębach ;-)
Jak głosił kiedyś jeden z driverów w naszej firmie:
Iveco i Renówka to ch***, nie ciężarówka.
Zaiste mądry był to facet :>
OMFG! Obejrzę i przeczytam jutro, dziś nie mam siły :) (Zakładki, ulubione)
Morbus ---> a nie boisz się, że Ci konkurencje zrobię? :-)
Paudyn ---> no, Masz trochę racji :-)
Ale mi też chodziło o przyjemność jazdy - z takiej "wieży" ;-)
Zbieram punkty na karte z BP jednak szczerze powiedziawszy nie ma w tym katalogu za bardzo co wybrać. Jestem jednak pełen podziwu jak ktoś z osobówki zbiera te punkciki.
Akurat ta karta z BP jest fajna bo można zbierać punkty na jedną kartę u kilku partnerów Payback (np. Orange).
|kszaq| mozna zbierac i w orange ale co z tego ile to ci punktow doliczy.. za 150zl ja leje kilkaset litrow tygodniowo i uwazam ze mam maly stan konta..
nie no oczywiście, że liczba punktów jest nieproporcjonalna do wydanych pieniędzy ale od czasu do czasu można wymienić punkty na doładowania co jest akurat dla mnie plusem.
Morbus ---> cały sęk w tym, że się boję. Mam już na głowie i czole blizny z tego życia i zanim zginę, chciałbym coś innego przeżyć, a póki jeszcze mogę się ruszać i mam za co, to chce spróbować ;-)
Ale mam jeszcze syna, więc mój strach jest podwójny. Ale jak przeżyje te przygody, to mój syn dwa razy na tym zyska, i o to mi chodzi głównie ;-)
Bodokan ja ci nic nie chce odradzac.. ale zanim twoj syn cos zyska to najpierw straci ojca bo zrobi sie z niego gosc w domu zreszta nie wiem jaka jest twoja sytuacja rob jak uwazasz :P
Morbus ---> przez moją pracę i tak jestem gościem w domu, więc gdybym został "tirowcem", to rodzina by tego nie odczuła raczej :-)
Czy słyszałeś coś o kursach w Kleszewie?
Super opis chociaż moja dziewczyna miała niemiłe przygody z kierowcami ciężarówek np raz jadąc ok 60 km/h na trasie gdzie dopuszczalna prędkość jest 90 km/h ciężarówka siadła Jej na zderzaku i nagle zatrąbiła.
Moja ukochana jechała troche wolniej bo warunki były niesprzyjające.
Ale ja mam pełen szacunek do kierowców ciężarówek. Jeśli ktoś ma mnie wpuścić w korku, zrobić miejsce gdy zmieniam pas to na 90% będzie to kierowca TIRa lub przedstawiciel handlowy
Jeśli chodzi o punkty BP/Payback to warto robić zakupy kartą Citi, a dokładniej kredytową Motokartą Payback. Punkty zbieramy o wiele szybciej i nieważne gdzie robimy zakupy. Nawet zagranicą. Wielu kierowców ciężarówek ma te karty i są bardzo zadowoleni.
nitk nic nie mowi czy fotki dzialaja ...
daje nowy link
FOTO FOTO FOTO
https://picasaweb.google.com/107655063071534771460/DNLBFL#
Jeśli chodzi o punkty BP/Payback to warto robić zakupy kartą Citi, a dokładniej kredytową Motokartą Payback. Punkty zbieramy o wiele szybciej i nieważne gdzie robimy zakupy. Nawet zagranicą. Wielu kierowców ciężarówek ma te karty i są bardzo zadowoleni.
Zaiste, niebywały człowiek. "Firma" go wydymała, ten do niej wrócił i nadal spamuje forum. Fenomen!
Morbus -> jak zwykle miło się czytało, naprawdę. Sama fucha zawodowego kierowcy do najłatwiejszych nie należy, także gratki podwójne. Szerokości jedynie pozostaje życzyć.. no i by tacho nigdy dramatycznie do końca się nie zbliżało ;p
Fotki jak najbardziej działają. Fajna ta droga we Francji z wiszącymi skałami :)
Jak zwykle fajnie napisane, chociaż te błędy ort. kłują w oczy. Zdjęcia również fajne :)
tak trzymaj i pisz !
dziękuję za to, że Tobie się chce :-)
Espend -- nie mam juz edycji wiec musi tak zostac... co sie dalo poprawil word reszty sie mi nie chcialo najwyzej moja polonistka anuluje mi mature..
:) jutro o 4 wyjezdzam.. pozdrowionka.. jesli sie zdecyduje opisac kolejna trase to postaram sie zrobic w miare krotszy opis bo tego sie chyba zbytnio nie chcialo czytac ;)
Wcale nie. Mi w każdym razie się to świetnie czytało i mam nadzieje na kolejne części. No i BTW plus za przejechanie przez moją mieścinę podczas tej trasy :)
Jak nie chciało, oderwać się nie mogłem. Czekam na więcej. No i życzę udanego rejsu. :)
Już wcześniej przymierzałem się do przeczytania jednej z Twoich opowieści, ale jakoś zawsze odkładałem to na drugi plan. Wczoraj w całości przeczytałem to co tutaj wyskrobałeś i muszę przyznać, że jestem pod sporym wrażeniem Twoich przygód - tak trzymaj! Nie wstawiaj krótszych tekstów - ten jest w porządku, pomijając sporą liczbę literówek ;)
Dzisiaj zabiorę się za czytanie wszystkich Twoich wpisów włączenie z archiwum. Mam dla Ciebie również propozycję, napisałem dokładnie o co mi chodzi na Twoje GG - będę rad jeżeli w jakiejś wolnej chwili wyskrobiesz dla mnie odpowiedź ;)
Nie skracaj, fajnie się czyta. Jak tak patrze na fotki, to znowu szlag mnie trafia, że nie mamy takich równych czystych ulic, bez dziur i wybojów. Czy kiedyś to się zmieni?
Swoją drogą, czy jeszcze w Europie gdzieś są takie fatalne drogi jak u nas?
Jak zawsze super się czyta :). Na razie stanąłem na sobocie, resztę przeczytam dziś albo jutro.
Tekst bardzo fajny, było by idealnie gdybyś tych błędów nie robił.
A co do długości tekstu to jest ok! Nie skracaj!
Tak więc czekam na więcej.
Naprawdę ciekawa relacja. Właściwie można by pomyśleć (po korekcie błędów i literówek) o wydaniu wszystkich historii w formie jakiegoś tomiku opowiadań :) Bo czyta się to niemal jak beletrystykę - są przygody, chwile "grozy", ludzie spotkani "na szlaku", anegdotki, humor...
Oczywiście z niecierpliwością czekam na więcej :)
dla ciekawskich ;) wlasnie wlecialem do francji zjechalem na parking i prosze jest internet ;) Normlanie jestem dziecko szczescia ;) niestety zaraz musze sie zwijac bo zostalo mi ponad 1400km a na dzis jeszcze 3 godziny jazdy. Miejsce docelowe kolejnej tras to jakas wichura za Barcelona a zwie sie Santa Margarita a nastepnie zaladunek blizej Valencji ;) mam nadzieje ze sie wyrobie..
Planowany czas powrotu
Czwartek lub -jesli nie zaladuje wszystkiego w piatek to kolejny piatek /sobota bedzie kolejna relacja
jutro kolo 16 powinienem byc w za hiszpanska granica.. wiec pozdrawiam