GoW to moja gra roku, ale...
...jej zakończenie jest beznadziejne i popełnia wszystkie możliwe pisarskie babole, jakie można popełnić. Nie wynika z ogólnej historii gry, neguje w zasadzie wszystko co było potrzebne do doprowadzenia do niego i czyni naszą przygodę kompletnie niepotrzebną... ba cały podtytuł "Ragnarok" nie ma tutaj sensu...
spoiler start
równie dobrze Kratos mógł urwać łeb Odynowi już w chacie na początku i taki sam byłby morał tej opowieści. Wystarczy popatrzeć ile temu zakończeniu można wytknąć:
Żeby dostać się pod mór Asgardu potrzebujemy wszystkich armii, ale w sumie nie i wystarczy nasza mała kompania.
Żeby sforsować mór Asgardu potrzebujemy Ragnaroka, ale w sumie nie bo wystarczy Sindri.
Żeby wygrać wojnę trzeba być gotowym by poświęcić wszystko, ale w sumie nie trzeba poświęcać nic.
Żeby mieć szansę potrzebna pomoc Ragnaroka, ale w sumie to nasz wróg.
Wygrywamy, ale w sumie brat Frei ginie w głupi sposób zabity przez Ragnaroka.
Żeby pokonać Odyna potrzebujemy maski, ale w sumie wystarczą pięścią Kratosa i kulka.
Freia chce zabić Odyna, ale w sumie nie chce.
Thor przeżył, ale w sumie zabił go Odyn.
Żona Thora nas nienawidzi za zabicie jej synów, ale w sumie to wina Odyna, nie nasza i już nas lubi.
Odyn niby się przygotował, ale bitwa trwała z 10 minut.
Sindri poszedł zbierać armię krasnoludów, ale w sumie wystarczył sam jako armia.
Kratos to generał wojsk, ale w sumie wydał ze dwa rozkazy i wojska zginęły.
Bitwa miała być epicka, ale w sumie nie umywała się do niczego co ta seria oferowała wcześniej.
Wszyscy nienawidzili Asów, ale w sumie wszyscy się kochają.
Kratos się mścił, ale w sumie to nie i sprawiedliwość i miłość najważniejsze.
Atreus to nie wiem w sumie po co tam był, ale wszyscy mówią że był najważniejszy.
No i była przepowiedni, ale w sumie to nie było.
Odyna to też w sumie nie wiadomo czego chciał, ale niby chciał wiedzy z maski...
spoiler stop
Pewnie jeszcze sporo pominąłem, "ale" tak się nie powinno pisać fabuły, bo psuje ona w zasadzie cały wydźwięk gry. To od momentu ataku na Asgard nie jest God of War, tylko jakaś telenowela, wszystko jest zrushowane I bez sensu, nie ma w tym epickości no chyba że dla kogoś epicki jest wielki gigant w tle, który w sumie tam nawet nie był potrzebny i tłuczenie starca, które w sumie jest mniej widowiskowe niż walka z Thorem chwilę wcześniej, czy nawet z Baldurem w poprzedniej części. Nie wiem co twórcy sobie myśleli pisząc tak mdłe zakończenie... to znaczy wiem, już myśleli ile zarobią x następnej części...
A co wy o tym śądzicie? Podobał się finał, czy może macie podobne odczucia odnośnie "epickiego zwięczenia Nordyckiej serii"?