Via Tenor
W wieku 36 lat odkryłem Asimova.
Wstyd. Jakie to dobre. Aż mi się przypomniał Zajdel.
A ja się ciut boję wrócić do niego po latach, choć mam jeszcze parę nieprzeczytanych, głośniejszych tytułów.
na jakie niedokonczone serie czekacie (oprocz wiadomo czego, ale akurat ja na to nie czekam poniewaz nie podoba mi sie jak George pisze, koszmarny jezyk jak dla mnie, zdania jakby licealista pisali i ogolnie spodziewalbym sie czegos lepszego)
ja najbardziej na koniec trylogii krolobojcu Patricka Roithfusa ale jak na zzlosc nic sie nie dzieje w temacie od lat:(
szlag czlowieka trafia
Zdecydowanie "Archiwum Burzowego Swiatla" Brandona Sandersona.
Plusem jest to, ze (odwrotnie niz w przypadku Martina, ktoremu juz poprostu sie nie chce pisac i ja to szanuje) on skonczy serie. Chyba ze wydarzy sie cos nieprzewidzianego.
Wogole to moj ulubiony pisarz "nowego nurtu" fantasy i sf (choc zbyt oryginalna ipinia to nie jest, jestem tego swiadomy. Coz, kolezka poporstu jest dobry.). Lubie go na tyle tym ze nawet ogladam jego kanal na youtube i czytam blogi.
Rothfuss to casus Martina czy Lyncha - tak, czekałem. Długo. Ale już nie, za długo to trwało. Wyjdzie, to się przeczyta. Nie wyjdzie - trudno.
A tak poza tym... to chyba nie czekam. Obecnie chyba nie ma takiej rzeczy, której dalszy ciąg musiałbym poznać. Jest taki wybór, że zawsze można sięgnąć po coś innego.
a tak na Archiwum czekam takze
ale dluzej czekam na Krolobojce, dotarl do tych j....drzwi i kuzwa czekan juz lata
Czekam na Dresdena ale się chyba nie doczekam. No chyba, że zacznę w oryginale czytać.
Mag oficjalnie ogłosił, że koniec z Dresdenem - seria nie jest opłacalna, a by dostać umowę na kolejne tomy musieliby przedłużyć na wiele z poprzednich. Szkoda. Znaczy wyjątkowo fatalny moment, bo ostatni tom wydany u nas to połowa powieści. W innym przypadku jakoś bym przebolał.
Choć oni mają fale, więc może za jakiś czas im się odmieni.
No wiem. Widziałem na zaginionej bibliotece.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że na tym nie zbijają kokosów.
:(
Jakby zbijali, to by wychodziło znacznie szybciej. W sumie też mi się wydawało, że jak na urban fantasy, to jest świetny strzał - ale coraz bardziej mam wrażenie, że nasze gusta rozjeżdżają się z ogółem.
Pewnie swoje robi słabszy pierwszy tom (czy tam dwa) plus fakt, że wykruszają się czytelnicy na takim dystansie. Pewnie by kontynuowali, gdyby nie konieczność odnawiania praw i kryzys na rynku.
Sanderson 5 tom Archiwum już pisze, i to już całkiem sporo powstało. Dodatkowo 5 tom będzie końcem pierwszej ery, więc będzie można uznać ją za zakończoną opowieść.
Co do Królobójcy, to już mi w sumie rage minął na autora, pogodziłem się z tym, że raczej nie poznam zakończenia przygód Kvote, czy jak mu tam było.
Aktualnie wziąłem się za Malazańską księgę poległych, jestem na 3 tomie, i nie mogę się odkleić. Jeżeli ktoś się waha, bo przeczytał komentarze że to wysoki próg wejścia itp. , nie ma się czego bać. Ot, trzeba być uważnym przy lekturze i tyle. Książki odpłacają się rewelacyjnym światem z najlepszymi bohaterami, z jakimi miałem do tej pory w fantasy do czynienia. Gorąco polecam
mi nie minal jeszcze:(
a ta malzanska - jest cos do czego mozesz to przyrownac?
Jak podobały Ci się opowieści z Meekhańskiego pogranicza, to spodoba Ci się i Malazańska, choć tu, podejrzewam, kolejność inspiracji jest odwrotna (Meekhan czerpał z Malazańskiej). Ogólnie, jak lubisz dark fantasy to Erikson przypasuje na bank. Pozdrawiam
Ja się odbiłem za pierwszym razem od Eriksona - gdzieś na początku istnienia tego wątku, albo nawet nieco wcześniej... czyli pewnie coś koło 22-24 lat temu. Ale po roku czy dwóch wróciłem i poszło gładko - pierwsze 200-300 stron to czas na ogarnięcie świata, jeśli miało się wcześniej do czynienia z "tradycyjną" fantasy.
Teraz mam nieco inaczej - już mnie trochę maniera Eriksona męczy - przetestowałem niedawno jego opowiadania o nekromantach (część znałem) i było... ok. A kiedyś mi się podobały.
Nowy cykl przeczytam jak wyjdzie u nas całość.
Wiem ze jest temat o ksiazkach ale ten wydaje mi sie "zywszy" i bardziej ogolnie nastawiony na dyskusje (tam tez sie wpisalem w sumie).
Poleci ktos jakies fajne kryminaly albo detektywistyczne? Tylko nie takie z "nurtu skandynawskiego", wiec nie super mroczne, dolujace, itd... Obeszlo by sie tez bez mocnego realizmu przy opisach zbrodni. Ot cos do poczytania i przed snem i w podrozy i na kibelku.
Cos w miare lekkiego ala Sherlock Holmes albo Agatha Christie.
Moze warto przeczytac cos noir (nigdy nie czytalem)? Czytalem "Miasto i Miasto" China Mieville i to jest chyba taki troche kryminal ala noir? Nie wiem, nie znam sie. Wiem ze ksiazka mi sie bardzo podobala, wiec mozecie polecic cos podobnego tez. ;) Bardzo oryginalny autor i pomysl.
Te stare klasyki np. Chandlera sa warte przeczytania? Mialem opory przed Agatha Christie ale okazalo sie, ze wiekszosc jej ksiazek wchodzi we mnie, jak goracy noz z ser szwajcarski. :) Chyba przeczytalem juz wiekszosc, a na pewno wiekszosc z Poirotem. Holmes tez przeczytany caly.
Z gory dzieki za odpowiedzi.
No wlasnie to jest chyba dokladnie to czego nie chce (bo oceniajac po opisie to ksiazce daleko do "lekkosci" ksiazek Christie), ale mimo wszystko dzieki za rekomendacje.
Co prawda "nie siedzę" w kryminałach, ale... Jakiś czas temu czytałem cykl Stevena Saylora "Roma sub rosa", o przygodach Gordianusa, prywatnego detektywa ze starożytnego Rzymu - jeśli istniał wtedy zawód o takiej nazwie :)
Łykało to się bez bólu.
Chyba lżejszy może być tylko Dan Brown.
Absolutnie nie rozumiesz o co mi chodzi, polecasz mroczny kryminal w stylu skandynawskim pomimo ze napisalem ze dokladnie czegos takiego nie szukam (a wystarczy choc liznac tworczosci Christie czy Doyle'a zeby wiedziec czym ich typy kryminalow roznie sie od "syf, kila, mogila, depresja i flaki" kryminalu w stylu skandynawskim), probujesz byc sarkastyczny. No coz... nie pomogles za bardzo, ale i tak dziekuje za polecenie.
Dzieki za tytul. To wyglada calkiem ciekawie i wlasnie mniej wiecej o cos takiego mi chodzi.
Malazańska nie wszystkim podchodzi (mi nie). To takie heroiczne i epickie bajania, traktujące 'realia' z dużym przymrużeniem oka. Bajka dla dorosłych.
Świat rzeczywiście dość szczegółowo zbudowany i opisany. Czasami można czuć się nieco zagubionym.
Bajania w fantasy? No szok i niedowierzanie;). Ja jakoś odniosłem inne wrażenia, szczególnie przy opisach batalistycznych. Może Malazańska to nie Pieśń Lodu i Ognia pod względem 'realistyki' ale na pewno nie można jej zarzucić bajania. Owszem, pełno jest bogów, ascendentow, smoków itp, no ale taki urok ogólnie pojętego fantasy. Pozdrawiam serdecznie
No niestety, ale opisy batalistyczne do najlepszych nie należą i daleko im do realnych. Co do bajania, miałem na myśli poziom odklejenia od rzeczywistości i prawdopodobieństwo zaistnienia opisywanych wydarzeń. Jeśli na skali z lewej skrajnej strony ustawimy np. Czerwonego Kapturka, a z prawej wspomnianą Pieśń Lodu i Ognia, to Malazańskiej znacznie bliżej do Kapturka, niż do Pieśni.
Uroki fantasy znam, ale nie przepadam za naiwnymi fabułami. Rozumiem, że komuś może się podobać złożoność świata, opisy, etc. Mi to nie przeszkadza, chociaż nie lubię przesady. Natomiast nie jestem w stanie znieść fabuły na poziomie szkoły podstawowej.
Co jak co, ale realności po świecie, gdzie magia pustoszy kontynenty, a byle chłystek może się stać półbogiem, to bym się nie spodziewał.
Znaczy domyślam się, że chodzi ci o opisy samych walk, ale takich czystych, niezmodyfikowanych przez ww. jest niewiele. Plus cała konwencja serii jest taka, że wszystko jest przerysowane.
Fabuła faktycznie niezbyt skomplikowana, choć świat itp. mocno to tuszuje. Choć akurat analogia z Czerwonym Kapturkiem do mnie nie trafia :D
A co do samej serii, to wejście może być trudne, ale IMO od połowy pierwszego tomu się rozkręca. Dla mnie większym problemem są tomy 7-10, w których coraz bardziej traciłem zainteresowanie.
A propos czekania na coś
Wiem, że to bardzo mało prawdopodobne ale dużo był bym gotów zapłacić za omnibus że wznowieniami Detektywa Garreta od Glena Cooka
Szczególnie jak Mag kończy z wydawaniem Dresdena
To wlasnie takie godne polecenia, lekkie, detektywistyczne książki w fantasy/urban fantasy
Via Tenor
"To wlasnie takie godne polecenia, lekkie, detektywistyczne książki w fantasy/urban fantasy"
Dziekuje!
Szczególnie jak Mag kończy z wydawaniem Dresdena
Znaczy przestają wydawać, bo cykl się kończy, czy też przerywają wydawanie z innych powodów - np. nie opłaca im się, albo nie mają już praw autorskich?
Zdaje się, że musieli by odnowić prawa do całego cyklu żeby móc wydawać kolejne tomy co ma być nieopłacalne przy obecnym poziomie sprzedazy
Pisał zresztą gdzieś tu u góry Shadowmage
A dzięki, faktycznie, jakoś mi ten post umknął. Teraz go znalazłem.
Nie powiem, żeby mnie to ucieszyło :/
Mnie też niezbyt
Do czytania jeden po drugim się nie nadaje bo zbyt schematyczne są to jednak lubiłem 2-3 części na rok przeczytać ewentualnie przesłuchać w ramach przerywnika od czegoś grubszego/ciezszego
Co do kryminałów , to polecam jeszcze bardzo mocno cykl o Cormoranie Strike'u od autorki Harrego Potter'a, wydany pod pseudonimem Robert Galbraith. Co prawda bez pierwiastka magicznego ale z humorem, lekkie ale dla dorosłego czytelnika
W grudniu dostalem Kindla i wrocilem do powazniejszego czytania ksiazek po dosc dlugiej przerwie. Przez Wasze opinie wybralem Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza i Kroniki Czarnej Kompanii. Lubie brudne fantasy :)
Bardzo dobre, ale Kroniki troche bardziej mi przypasily. Szczegolnie, ze kompletnie nie ogarnialem koncowki Opowiesci. Cuda na kiju.
Dzisiaj w nocy zaczalem Ostre ciecia i czuje, ze lykne wszystkie od Abercrombie :)
edit: Abercrombie, czy Abercrombiego?
W tak zwanym międzyczasie przeczytałem cykl "Kroniki żelaznego druida", którego autorem jest Kevin Hearne.
Szukałem zastępstwa dla Dresdena no i padło na ten cykl. I cóż... Dresden to to nie jest. Dość szybko to do mnie dotarło i wtedy przestałem porównywac Atticusa i Harry'ego.
Same kroniki czyta się szybko i dobrze. Na plus zasługuje zgrabne tłumaczenie i wiele polskich elementów.
Mamy tu ostatniego druida na Ziemi i kilka panteonów przeróżnych bóstw pojawiających się w najróżniejszych sytuacjach. Ortodoksi mogą różnie reagować na wizerunek Maryi i Jezusa. :)
Największym minusem jest ostatnia część czyli "Rozdziobią nas...", gdzie autor popadł w skrajne, łopatologiczne moralizatorstwo ale wciąż się to nieźle czytało.
Uwaga techniczna. pomiędzy niektórymi tomami warto przeczytać odpowiednie opowiadanie z "Tarczy Gai".
Przyznano nagrody Locusa
SCIENCE FICTION NOVEL - "The Kaiju Preservation Society" John Scalzi
FANTASY NOVEL - "Babel" R.F. Kuang
HORROR NOVEL - "What Moves the Dead" T. Kingfisher
NOVELLA - "A Prayer for the Crown-Shy" Becky Chambers
NOVELETTE - “If You Find Yourself Speaking to God, Address God with the Informal You“ John Chu
SHORT STORY - “Rabbit Test” Samantha Mills
https://locusmag.com/2023/06/2023-locus-awards-winners/
Zabrałem się drugi raz za Malazańską....
Rok temu pierwszy tom odrzucił mnie po jakiś 70 stronach. Dałem szansę i masakra! Dawno nic mnie tak nie jarało.
To połączenie Lotra, Gry o Tron a wszystko w klimacie Heroes of Might and Magic III!
Zjada Wieśka, GoT, i Władcę.
Tylko że aby się nie odbić, trzeba przeczytać przynajmniej po dwa rozdziały, o każdym bohaterze, wtedy w głowie się akcja dopiero układa.
Stonnictwa, przygody, magowie, bogowie, tyrani, historia, romanse, szpiedzy, gildie, skrytobójcy skaczący po dachach, pijacy - wszystko jest.
"Gambit lisa" - Yoon Ha Lee
Znacie te wszystkie historie gdzie młody żołnierz ma przerąbane i jego ostatnią szansą jest jakaś szaleńczo niewykonalna misja?
To posłuchajcie :)
Od razu czuje się, że autor ma dalekowschodnie korzenie. Nazwy w rodzaju "twierdza rozrzuconych igieł" czy też emblematy lisa, feniksa budują klimat. No i sam świat gdzie coś w rodzaju magii wynika ze stosowania wysoce zaawansowanej matematyki. Sam szkielet fabuły jest oklepany do bólu ale przedstawiony jest w niesamowicie świeży i frapujący sposób.
Autor nie opisuje na jakiej zasadzie działa instynkt formacyjny czy też młockarnia progowa więc zwolennicy podsuwania wszystkiego pod nos będą srodze rozczarowani.
Pierwsza część trylogii.
Też ostatnio czytałem, fajne to. Nie wiem jeszcze na ile to ma jakieś założenia naukowe (instynkt formacyjny to sobie możesz uzasadnić jakimś warunkowaniem, ale te kalendarze...), a na ile to bardzo fajna ornamentyka. Ale jak pisać i czytać space opery (bo do tego się to sprowadza), to właśnie takie.
Po obejrzeniu serialu "The Expanse" zabrałem się za czytanie cyklu. Jestem po trzecim tomie. Trochę zaskakujące jest jak wierna jest adaptacja filmowa, chociaż są pewne... rozjazdy że tak powiem. Póki co książka jest lepsza. Szkoda że w serialu nie dało się pokazać całkiem sporych różnic anatomicznych między pasiarzami a ziemniakami, wynikającymi z życia pasiarzy w niższym ciążeniu.
Wspominałem parę razy, że IMHO "The Expanse" jest najlepszą rzeczą jaka przytrafiła się ostatnimi czasy szeroko rozumianej, rozrywkowej sf.
Serial nie obejmuje trzech ostatnich tomów. Ekranizacja nie obejmuje trzech ostatnich tomów (z przyczyn dość oczywistych).
"z przyczyn dość oczywistych"
Mogliby nakrecic kurde kontynuacje. Swoja droga sliski temat ze wzgledu na spoilery. Dlugo sie zastanawialem co napisac i zdecydowalem sie nie pisac nic o fabule. ;)
Zgadzam sie z opinia co do jakosci serialu. A ksiazki jeszcze lepsze. Na ostatni tom czekalem jak dzieciak na kolejny sezon ulubionej bajki. ;)
Mimo wszystko niektore rzeczy zachaczajace o anatomie pasiarzy sa pokazane spoko. Np
spoiler start
tortury grawitacyjne na Ziemi.
spoiler stop
Expanse, Battlestar Galactica i stare Star Treki. Dla mnie top 3 seriali SF.
Szkoda ze zepsuli troche Fundacje. Mogaby wskoczyc na podium bez trudnosci.
Dla mnie "The Expanse" awansowało na pozycję nr 1 jeśli chodzi o filmy i seriale SF.
Co do anatomii, tortury grawitacyjne dobrze pokazane, ale z serialu nie wynika dlaczego ziemniaki i pyłowcy nazywają pasiarzy chudzielcami.
Nie pamietam, czy tlumaczyli to w serialu, ale to nie dlatego, ze przez mniejsza grawitacje i cisnienie, byli poprostu dluzsi i wezsi? Ksiazek nie czytalem, ale tak na chlopski rozum :)
W książce jest opisane że byli wyżsi (wszyscy ponad 2 m), szczupli, mieli większe głowy. W serialu nie ma tych różnic - np. Naomi powinna być sporo wyższa od Holdena. W serialu zdarzają się kurduple i grubasy. Ponadto pasiarze błyskawicznie dochodzili do siebie po "soczku" przeciwprzeciążeniowym, w przeciwieństwie do takiego Holdena.
Polecacie jakieś dobre czytadło wakacyjne? Najlepiej bez serii, bez głębokiej filozofii i intryg polityczny, a z wartką akcją. Obojętnie czy smoki czy statki kosmiczne.
"Ekspansję" czyta się znakomicie i ten cykl śmiało polecam.
Natomiast literaturę typowo "wagonową" (taką, żeby w pociągu coś bez wysiłku umysłowego pochłonąć) wydaje Drageus. Gdybym miał coś z tego wygrać to padłoby na cykl "Star Carrier" Iana Douglasa. Cykl jest domknięty a pierwsze tomy są całkiem niezłe. Do tego "Expeditionary Force" Craiga Alansona. To już jest typowo rozrywkowa literatura. Z puszką od piwa w roli deus ex machiny.
Z czegoś bardziej ambitnego wspomniałbym jeszcze serię Bobiverse - Dennisa E. Taylora czyli "Nasze imię Legion, nasze imię Bob" i kolejne książki.
Wątek mi się odwiesił... Nikt nic nie pisze...
Zabrałem się za Mastertona (cykl z Jerrym Pardoe i Dżamilą Patel) ale nie wiem czy polecam. :) Dwa pierwsze tomy to jeszcze horror ale dwa kolejne strasznie IMHO przekombinowane.
Zajdle przyznane. Za powieść dostał Radek Rak i to był wybór w zasadzie jedyny możliwy. Za opowiadanie Michał Cholewa - głosowałem na inne na pierwszym miejscu, ale obstawiałem, że właśnie to wygra.
Skończyłem Epokę Obłędu i mam pytanie, czy coś wiadomo o kolejnych książkach? Pozostał spory niedosyt.
Edit: Teraz zabrałbym bym się za coś SF, ale w życiu niczego z tego genre nie czytałem. Coś dobrego na start? Do Expanse jakoś się przekonać nie potrafię, bo oglądałem serial. Wiem, że książki dzieją się jeszcze sporo po końcówce serialu, ale najpierw bym musiał początek, a jakoś mi się nie chce :)
Ale tak zupełnie od zera, czy coś tam było czytane? Bo pytanie jest tak szerokie, że łatwo w odpowiedzi rzucić jakąś cegłą, która na dobre do gatunku zniechęci.
:)
Ja jakoś za SF nie przepadam, ale bardzo podobał mi się Hyperion Dana Simmonsa albo cykl o Takeshim Kovacsu R. Morgana- zaczyna się Modyfikowanym węglem. Co do Ekspansji, to jednak książki są bardziej bogatsze, serial też daje radę, ale jednak. Pozdrawiam serdecznie
Kompletne zero. Solaris dawno temu i to tyle
libertame_81 dzieki. Szczegolnie za Takeshi Kovacs!
Może coś cyklu "Pierścień" Larrego Nivena. Czytałem co prawda tylko pierwsze dwa i to dość dawno. Lekkie i przyjemne, bardziej przygodowe niż jakiekolwiek inne.
"Hyperion" jest bezpieczną polecajką wszyscy zgadzają się, że to książka wybitna. :) Można ją też traktować jako zbiór opowiadań (którym de facto jest, bo składa się z kilku opowieści pielgrzymów). No a jeśli czytający się wciągnie to potem ma z górki... Cała reszta Hyperion Cantos przed nim a zaraz potem Ilion/Olimp.
"Ekspansję" też bym polecił bo to (powtórzę się) najlepsze co się ostatnio przydarzyło w popularnej fantastyce.
Co jeszcze?
Z rzeczy "trudniejszych".
Alastair Reynolds i jego cykl 'Przestrzeń objawienia..
Peter Watts - Ślepowidzenie/Echopraksja
Dmitry Glukhovsky - FOTU.RE
Michael Swanwick - Facet z niewiarygodną wyobraźnią. Najlepiej sięgnąć po opowiadania a jesli się spodoba to żelazny smok.
cykl Bobiverse Dennisa E. Taylor
Neal Stephenson - Epoka Diamentu, 7EW
Oczywiście zawsze warto sięgnąć po klasyków: Asimov, Clarke, Dick, Strugaccy.
Mi w powrocie pomogła lista nominacji i laureatów nagrody HUGO. To dobry punkt zaczepienia przy czym trzeba mieć świadomość, że gdzieś od niemal dekady nagroda jest coraz bardziej przyznawana "z klucza". Ale to temat na inną dyskusję.
Natomiast książki z cyklu "zabili go i uciekł" non stop wydaje Drageus.
To ja zaproponuję coś, od czego sam zaczynałem przygodę z SF (w latach 70-tych jeszcze), a mianowicie "Piknik na skraju drogi" Strugackich i "Człowiek w labiryncie" Silverberga.
Dzięki tym tytułom "wsiąkłem w fantastykę", ciekawy jestem, czy wytrzymały próbę czasu i powtórzą ten "wyczyn" w Twoim przypadku :)
PS. Eeech, człowiek z rana nie powinien odpowiadać na forum. Miała być odpowiedź na posta i cosik źle mi się klikło :/
Myślę, że te dwie akurat jeszcze całkiem nieźle się bronią, choć pewnie zależy od czego wychodzisz. Np. jeśli masz te 14 lat i czytasz współczesne młodzieżówki, to się od Strugackich czy Silverberga odbijesz zapewne, bo to zupełnie inne pisanie.
Jeśli jesteś starszy, sporo poczytałeś, ale z fantastyką do tej pory niespecjalnie się stykałeś, to powinny być ok.
Cykl Agla autorstwa Radka Raka.
Niesamowita opowieść na razie jeszcze bez zakończenia. Bardzo sprawnie napisana historia wychodząca z generycznego schematu "ucznia czarnoksiężnika" z każdą stroną coraz bardziej zaplątana i niesamowita.
Proszę o polecenie w miarę współczesnej (powiedzmy gdzieś tak z ostatnich 30 lat) ksiązki bądź serii fantasy. Nie jestem koneserem, nie mam wielkiego obycia w temacie i nie lubię Władcy Pierścieni.
Co bym chciał, żeby było: przede wszystkim, żeby nie była to jakaś seria rozpisana na pierdyliard tomów jak to jest teraz modne. Nie jest to wymóg, ale byłoby miło, gdyby całośc zamknęła się w trylogii.
Fabularnie jest jedna rzecz, której bardzo nie lubię (a która jest niestety dosyć popularna): bogowie. W sensie lubię wątki religijne, ale gdy opierają się na wierze, tak jak w realnym świecie. Historie w których bogowie fizycznie istnieją i kontaktują się ze śmiertelnikami staram się omijać.
Nie przepadam też za powieściami w których głównymi bohaterami są dzieci.
Ostatnie co czytałem to seria "Odkrycia Riyrii" Michaela Sullivana, co też może dać jakis obraz tego co lubię i co mi się podoba.
Znajdzie się coś?
Sullivana parę serii jeszcze masz. Matthew Stover ma niezłe, ale to trudne obecnie do dostania. Łotrzykowskie Scotta Lyncha, są trzy tomy, więcej raczej nie będzie, więc trochę cliffhanfer jest.
Cześć. Już w sumie dawno temu czytałem "Skrytobójcę" Robin Hoob. Niby ma więcej niż 3 tomy, ale w sumie można zakończyć po 3 pierwszych. Zaczyna się od "Uczeń skrytobójcy". Jak spodoba się pierwsza trylogia to polecam pociągnąć do końca - mega fajna opowieść. Bogów nie ma, jest trochę smoków, ale to trochę później. Trzeba się trochę przyzwyczaić do dziwnych imion. Pozdrawiam serdecznie
Ps. Mógłbym polecić Pieśń lodu i ognia, ale nie zrobię tego, bo gruby mnie wkurzył niesamowicie swoim lenistwem i wiem że on nigdy nie skończy tej sagi. A chyba nie ma nic gorszego. Grubemu towarzyszy również autor Kronik królobójcy i jego również nie polecę z wyżej wymienionych powodów.
Ale się wątek zakopał, to odkopuję :)
Coraz widoczniejsza jest moda na przypominanie starszych rzeczy, a coraz mniej prób przebicia się z nowymi autorami, jeśli nie są to szeroko pojęte młodzieżówki. Niby warto znać starsze rzeczy, wiele było nieobecnych na rynku przez pewien czas, ale cały czas chciałoby się czegoś nowego, jeśli na "starociach" człowiek się wychował.
Chciałoby się wszystko tylko, że czasu brak. Nie da się ogarnąc książek, gier, filmów, mózyki, rodziny, życia... :)
Ze wstydem przyznam się, że ostatnio próbowałem nadrobić kilka starszych pozycji no i odbiłem się od "Wiosny Helikonii", "Ogrodu Ramy" czy też "Czerwonego Marsa".
Za to z nowych rzeczy bardzo przypadła mi do gustu "Góra pod morzem" Raya Naylera. Całkiem inna wizja pierwszego kontaktu.
Nowa powieść Sapkowskiego o Wiedźminie to okazja, żeby odkopać wątek. Jako, że nie hejtuję "Sezonu burz", to i po nową pozycję chętnie sięgnę.
Zacząłem czytać. Dziwne to, nie wiem czy coś dziwniejszego czytałem. Ale nie odpuszczam, zobaczymy czy się wkręcę.
To polecam obejrzeć film. Jest kilka wątków które dzieją się w różnych ramach czasowych i to się fajnie w całość splata.
E tam, wcale nie dziwne. Może faktycznie odrobinę inne niż standard, ale do ekstremów narracji jest bardzo daleko.
Hej, chyba ze dwa lata nie wchodziłem na wątek. Mam pytanie co z kontynuacją "Gambit lisa" - Yoon Ha Lee. Miała być trylogia i kiedyś widziałem zapowiedź na Katedrze bodaj na kwiecień, ale potem zniknęła...i cisza.
Najnowsze informacje są takie, że chcieliby w pierwszym półroczu 2025, ale tłumacz siedzi w 3 innych projektach o wyższym priorytecie, więc się zobaczy - stawiam raczej na późniejszy termin
Najnowsze info, że książka Lee w okresie lipiec-wrzesień. Chociaż rzecz jasna sporo się może jeszcze zmienić. Zresztą w ogóle w tym okresie może się ukazać całkiem sporo książek z UW, Artefaktów czy grozy, co mnie cieszy. Bo i ile z "normalną" ofertą Maga się powoli trochę rozmijam, to te serie mają zwykle interesujące propozycje (nawet wznowienia z Artefaktów, chociaż najmniej).
Potrzebuję Waszej pomocy, szukam na urlop książki fantasy, w jednym tomie (więc nie seria), epicka, długa i rozrywkowa :)
Rzadko czytam takie książki, a naszła mnie ochota, urlop to wydaje się idealny moment na coś takiego. Chodzi mi o coś w stylu cycate heroiny, wielkie miecze, smoki, bitwy, królowie etc.
Ktoś może coś polecić w tym temacie? :)
Obawiam się, że przy takich warunkach brzegowych będzie ciężko, bo w większości w takich klimatach są wielotomowe serie. Na szybko nic mi do głowy nie przychodzi niestety.
Mam na oku Króla Demona i Cień Bogów. Ktoś czytał?
W ogóle chciałbym coś pokroju GOTa. Grubas się nie spieszy z pisaniem (i pewnie tego nie skończy) i pasowałoby tę lukę czymś zapełnić.
To raczej nie ten adres. Chimy czytałem inny cykl, zacząłem ale odpuściłem. Meh. Gwynne znam pierwszy tom, znośne. Takie wikingskie, raczej historie ludzi/grup nawalających się w różnych okolicznościach i bogowie w tle. Chociaż, po miesiącu, w głowie wiele nie zostało z tego.
Dzięki, tak właśnie podejrzewałem, że to prawie tylko serie by były. Tak czy inaczej, koniec końców kupiłem... "Wojnę i pokój" Tołstoja :D
A skończyło się tym, że zapomniałem zabrać Kindle ze sobą i przez cały wyjazd jechałem na "100 panoramicznych".
Teraz sie pewnie narażę sporej części fantastów ale trudno. Zacząłem przygodę z Wegnerem. Pierwszy tom. Jakoś dobrnąłem do trzeciego opowiadania. Sęk w tym że co opowiadanie to w zasadzie...Usypiam z nudów. Czytam na siłę. To jest napisane tak drętwym stylem że głowa mała. Ani nie mogę zapamiętać tych bohaterów, nie ma jakichś wyrazistych postaci, w dodatku zapamiętanie tych imion i dziwnych nazw. Może i później jest lepiej ale żeby dojść do tego później trzeba przeczytać to co teraz a mi się kompletnie nie chce xd Nie wiem, przede mną Kres i Erikson, mam nadzieję że oni mnie nie uśpią.
Niedawno też skończyłem pierwszą część Meekhamu no i jest ciekawie ale brakuje czegoś, niesmak i monotonia, przynajmniej w drugiej części, jak już opuszczamy Keneta i jego oddział. Może wrócę ale na razie mam na oku Ogrody księżycowe ( jak już skończę 3 część trylogii husyckiej i Kroniki Czarnej kompanii, które są mega monotonne)
Może i później jest lepiej
Nie, nie jest bo wątek/historia Jateha i jego siostry jest dość ... miałki, nieciekawy i za bardzo rozwleczony. Choć na koniec całość się nawet ładnie domyka.
Glena Cooka uwielbiam ale chyba bardziej lubię jego Imperium Grozy niż Kroniki Czarnej Kompanii (które są świetne ale nierówne bo Księgi Południa są meh, najsłabsze).
Nie wiem, przede mną Kres i Erikson, mam nadzieję że oni mnie nie uśpią.
Jeśli usypia cię militarne fantasy i męczy Cię zapamiętywanie nazw własnych i imion to Kresa raczej odpuść a o Eriksonie po prostu zapomnij.
Niedawno też skończyłem pierwszą część Mekhamu no i jest ciekawie ale brakuje czegoś, niesmak i monotonia, przynajmniej w drugiej części, jak już opuszczamy Keneta i jego oddział.
Miałem podobnie, w sensie ja lubię te opowiadania z południa ale te z północnej części są dla mnie dwie klasy wyżej.
Podobnie mam z drugim tomem, bardzo lubię wschód, zachód mniej.
Nie usypia. Uwielbiam Glena Cooka. To coś z Wegnerem jest nie tak. Ja w ogóle jestem niekompatybilny z polskim fantasy z wyjątkiem Sapka i Brzezińskiej.
Miej na uwadze, że Erikson ma na prawdę wysoki próg wejścia - od samego początku jest jazda bez trzymanki, ale jak da się Malazowi szansę, no to czeka niesamowita przygoda. Ja swoją zakończyłem jakieś 2 miechy temu, teraz uzupełniam historię opowieściami Esslemonta (cykl "Imperium Malazańskie"), które również może zaczynają się niemrawo, ale póżniej jest zdecydowanie lepiej i fajnie się wątki z głównej sagi przeplatają.
Dodam jeszcze, że cała saga Malazańskiej Księgi Poległych jest dostępna na audiotece (jeżeli ktoś preferuje audiobooki), książki Esslemonta również. W związku z tym, mam nadzieję, że audioteka "pociągnie" tłumaczenie ostatnich dwóch tomów Imperium Malazańskiego. Pozdrawiam serdecznie.
Feliks W. Kres - "Północna granica"
Kiedy parę dni temu "poległem" z twórczością Roberta M. Wegnera troszkę się zastanawiałem czy problemem jest to, od bardzo dawna, chyba od kilku lat, nie czytałem fantasy i zmienił mi się gust, ja się starzeję a może wina jest w Autorze? I wina jest w Autorze :) Na moje szczęście. Sięgnąłem po Kresa, także wcześniej mi nieznanego. Może i poza Brzezińską i Sapkowskim mam alergię na polskie fantasy, ale tu Kres dołącza do tej krótkiej listy pisarzy, których chyba zacznę wielbić. Bo pierwszy tom cyklu "Księga całości" po prostu mnie wchłonął. Ciekawy świat, podzielony przez boskie moce i co za tym idzie, różne grupy inteligentnych istot, które toczą ze sobą Wieczną Wojnę (w tym świecie nie ma elfów i krasnoludów ale są inteligentne sępy, lecz nie pojawiają się w tej książce; są też jednak koty, które są bardzo ważnym elementem armii Imperium rządzonego przez ludzi), dobrze napisane sceny batalistyczne i świetnie napisani bohaterowie. Nie ma tu dziwacznych imion jak u Wegnera, gdzie nie dało się często ich wymówić a co dopiero zapamiętać (tu wszystko jest proste i łatwe do zapamiętania), bohaterowie nie są kukłami wyciętymi z kartonu bez osobowości, jest trochę humoru i sarkazmu ale bez przesady. Całości dopełnia mapa (ale bez wielu istotnych miejsc na niej, szkoda) i klimatyczne ilustracje. Oczywiście, "Księga całości", a na pewno ten tom (pozostałe pewnie też, tak się domyślam) to tzw. fantasy militarystyczne. Bohaterowie to głównie żołnierze płci obojga (są tu silne kobiety, co nie znaczy że mężczyźni są słabi), akcja głównie rozgrywa się albo gdzieś w drodze na pole walki albo w stanicy gdzie odpoczywają, jedzą, piją, rozmawiają i szykują się do wymarszu w pole. Na szczęście jest to napisane tak, że jeśli ktoś nie jest miłośnikiem militariów, to z nudów nie uśnie, wszystko jest ładnie wyważone. "Północna granica" to fantasy konserwatywne na swój sposób, klasyczne, bez współczesnych udziwnień, nowomowy, woke, bzdurnych romansów. Ja polecam. Rzecz cholernie dobra i już nie mogę się doczekać kolejnych tomów.
Kończę "Trylogię Ryfterów" Wattsa.
Bardzo przypadła mi do gustu. Nie jest to "Ślepowidzenie" ale jest bardzo dobre. BARDZO. Najbardziej klimatyczna jest "Rozgwiazda". Klaustrofobiczno - oniryczny nastrój. Pojawiające się zewsząd zagrożenie. Coś niesamowitego.
Dalsze części są już bardziej "akcyjne", dzieje się więcej i mocniej. Dochodzą nowe warstwy klimatu, tajemnicy, spisku...
IMHO bardzo dobre, współczesne hard-sf.
A "Echopraksję" czytałeś?
Feliks W. Kres - "Król Bezmiarów"
Drugi tom Księgi Całości za mną. Chronologicznie jest pierwszy (to pierwszy tom z cyklu jaki napisał Kres) ale uznano że należy go czytać jako drugi. Tym razem mamy powieść marynistyczną, z piratami w roli głównej....
Na początku akcja pędzi, by za chwilę ostro wyhamować i tak w kółko, dlatego długo mi zeszło. Fragment z wytłumaczeniem Szerni był dla mnie mocno niezrozumiały i w sumie nieistotny. Mnóstwo wątków, mnóstwo postaci, ktoś się może zgubić, ale....Mimo wszystko to się dobrze czyta, mimo pewnego wodolejstwa czasami. Bo jednak kreacja postaci wyszła świetnie.
Książka mogłaby być nieco krótsza, no ale trudno. Jeśli ktoś nie lubi morskich opowieści to...Z tego co widzę po okładkach i opisach następne tomy chyba są już....lądowe, górskie wręcz :) Król Bezmiarów to DOBRE fantasy, mimo pewnych wad. Zupełnie inne klimatem od pierwszego tomu.
No i skończyłem Malazańską. Jakiś taki nieusatysfakcjonowany jestem. Czasami było bardzo dobrze, a czasami musiałem się zmuszać, żeby brnąć dalej. Robię sobie przerwę z długimi seriami na jakiś czas.
Ja przez ostatni rok czytałem sobie pomału trylogię mgieł Sandersona. Nie byłem początkowo przekonany, sam ten pomysł z metalami wydawał mi się mało ciekawy, ale ostatecznie mi się spodobało. Trochę szkoda, że w końcówce poszło to w mocno górnolotne, napuszone rejony, jednak całość pozytywnie oceniam.
Teraz zacząłem "Malowanego Człowieka" P. V. Bretta i też, sam pomysł mnie początkowo nie zachwycił, ale jak poczytałem dłużej to wciągnąłem się i myślę, że zaliczę całość.
Feliks W. Kres - "Grombelardzka legenda. Serce gór"
Podróżując przez góry Grombelardu może natrafisz na kota wielkości człowieka. W zbroi. Który będzie dowodził bandzie rozbójników. A może będziesz mieć pecha i natrafisz na sępa, który samym spojrzeniem zmusi cię do skoku w przepaść. Lub szczęście i natrafisz na młodą kobietę z łukiem. I o szarych oczach starego człowieka, które nijak nie pasują do jej twarzy....To postacie z grombleradzkich legend opowiadanych w karczmach. Jednak bez legend Grombelard to tylko deszcz i wiatr....
Lubię Kresa. Nie sądziłem, że coś mnie jeszcze zachwyci w fantasy. Tak wiem, on to pisał wiele lat temu, gdy pisali też Gene Wolfe czy Guy Gavriel Kay, a w Polsce Andrzej Sapkowski, ale ja z cyklem zapoznaje się teraz. Pierwszy tom "Księgi całości" to było militarystyczne fantasy, które przeniosło nas na północny zachód i konflikt z półdzikimi stworzeniami z Aleru, tom drugi to południowe wyspy i epicka powieść marynistyczna....Teraz mamy północny wschód i górzysty Grombelard. Góry, góry i góry. I jaskinie, rozbójnicy i...sępy. Trzecia z inteligentnych Szereru.
Klimat się z tej książki wylewa, to low fantasy, bez wielkiej magii, za to z ludźmi (i kotami) z krwi i kości, którzy są tacy.....dosyć normalni. I Autor lubi ich czasem ładować w tarapaty z których nie zawsze wyjdą żywi, ale to nie jest jak u Martina, że co 3 strony ktoś umiera. Skończyłem dopiero tom trzeci, ale to chyba będzie jeden z moich ulubionych cykli w fantasy ever; szkoda że jest tak mało znany, że nie jest znany zagranicą, ten świat się prosi o ekranizację albo o dobrego erpega w tym uniwersum.
Feliks W. Kres - "Grombelardzka legenda. Wstęgi Aleru"
Bez legend Grombelard to tylko deszcz i wiatr.
Ale w tym tomie nie każda żywa legenda doczeka starości. Feliks W. Kres zachował się trochę jak Martin i trup ścieli się gęsto. Równocześnie mocno "siadło" tempo. A co najgorsze....No czegoś mi tu zabrakło. Chyba tego klimatu Ciężkich Gór. I charyzmatycznych bohaterów. Niby jest Karenira, ale jest jej mniej i nie wokół niej toczy się fabuła. Zaznaczam jednak: czyta się ogólnie dobrze, ale nie ma tego efektu wow z pierwszego tomu. Może dobrze że ten tom jest ponad 100 stron chudszy od pierwszego. Bo w zasadzie na dobre wciągnął mnie dopiero na ostatnich kilkudziesięciu stronach. To domknięcie historii o grombelardzkich legendach (choć nie wszystkich, są tacy, którzy wiadomo że żyją i może wrócą w następnych tomach, kto wie), może nie do końca takie jakbym ja sobie życzył, ale nie jest źle.
No, jak ktoś już przeczytał trzy tomy to i ten pewnie też przeczyta :) Zobaczymy co dalej :)