Ponieważ piąte urodziny obchodzi właśnie moja ulubiona część Assassin's Creed, a mam płacone 4 złote od wątku, zapraszam do dyskusji na temat Waszej ulubionej części AC.
Chciałbym jednak, aby każdy w tym wątku wyjątkowo spróbował się ograniczyć do tylko jednej, najlepszej w jego przekonaniu edycji. Czy Iselor to widzi? Wpisujemy jedną, ulubioną część, bez rankingu od najlepszej do gorszej i zdjęć segregatorów z Bravo Sport. Nie pytam o to, która część AC jest najlepsza, bo w przypadku 15-letniej serii gier przepaść techniczna jest tak duża, że nowe produkcje byłyby faworyzowane. Chodzi o Wasz stan emocji, który towarzyszy Wam teraz lub towarzyszył w czasie zabawy.
Moja ulubiona: Assassin's Creed Origins
Dlaczego: Świetny powrót serii, przepiękny, ciekawy, różnorodny Egipt, latarnia zapadająca w pamięci na lata, znakomity system rozwoju głównego bohatera, przerażający Phylakisi (którzy z czasem ze ścigających stają się ściganymi), znakomity remaster motywów muzycznych klasycznej serii. Wciągające mini-gry np. z gwiazdami. Dobra rola Kleopatry. Origins to dla mnie asasyn kompletny.
https://www.youtube.com/watch?v=h4fOIVlEOIY
Ja się zgodzę.
W zasadzie Black Flag, Origins i "dwójkę" traktuję na równi (9/10), ale jakbym miał wskazać jedną, to pewnie powiedziałbym, że "dwójka". Origins ma na pewno najlepszą muzykę, drażniące mogą być jedynie forty, gdy się to maksuje.
GoW R - 8.5/10
RDR2 - 10/10
Black Flag - 9/10
hehehehehe to już lepsze są moje 10/10 ;)
https://youtu.be/Xx9CSEuX50Q?t=416
GoW robi z AC nawet tych nowych takie coś ;)
Ale to ty dzwonisz, Alex. Nikt Cię nie pytał tu o zdanie i twoje śmieszki z ocen.
Origins to dla mnie najgorsza część zdecydowanie.
Najlepsza jest 2 część, Brotherhood też był świetny
Jakieś uzasadnienie, czy po prostu meh meh meh, nie podoba mi się, bo mi się nie podoba.
Origins mi sie nie podoba, bo ma strasznie płytkie zadania główne (o pobocznych nawet nie wspomnę), bardzo zle napisana fabule i totalnie bezpłciowe postacie (aka słabe dialogi) o których na szczescie szybko się zapomina.
W chwili obecnej z fabuły pamietam jedynie zakonczenie, a cała reszta.. No wlasnie pamietam tylko, ze była wybitnie słaba
System walki tez jest generalnie słaby, jakas marna krzyzówka soulsów z Wiedzminem...Grindowanie aka robienie zadan pobocznych to najgorsze co moglo spotkac jakąkolwiek grę singleplayer. Na dodatek sam Egipt no zbytnio mi nie lezy szczerze mowiac
Dla mnie granie w tą grę było totalną drogą przez mękę
Na szczescie Odyseja, bylo juz troche lepsza, mimo ze w 90% to ta sama gra, jakos udało mi się wkrecic w te wszystkie powtarzalne pierdoły, chyba była tez dynamiczniejsza jak mnie pamiec nie myli?
Valhala byla jeszcze lepsza, tutaj zadania byly juz ciekawsze, a sama fabuła zjadliwa (miała parę fajnych momentów), niestety gra została zbytnio wydluzona (jak to ubi ma w zwyczaju ostatnio, nie wazne graczu ze robisz w kolko to samo, wazne ze masz co robic..) i na tym sie jej ucierpiało
Jezeli chodzi o historię to w tej serii jest dobra tylko trylogia Ezio (która swoja droga nie ma jakiejs cudownej fabuly, ale w porównaniu do reszty serii, widac ze ktos sie starał), historia Connora chyba tez taka najgorsza nie byla
No i gameplay nie wymuszał dawniej grindowania i robienia w kółko tego samego, co bylo ogromna zaletą
Chociaz niedawno ogrywałem takiego Black Flaga i tam tez nie dosc, ze historia byla slaba to jeszcze glowne misje nie były zbyt roznorodne, wlasciwie to sa jakies 3 rodzaje misji na krzyż xD
Wracam do tej odsłony częściej niż do świetnej, aczkolwiek nie aż tak świetnej Odysei i do rozwleczonej do bólu Valhalli. Gra ze świetnym, zbalansowanym systemem walki i perków, klimtem, settingiem i odniesieniami do egipskich obrzędów. Co więcej, to dzięki tej grze dowiedziałem się o medżajach i mogłem sobie te wiedzę bardziej zaktualizować o prawdziwe źródła historyczne.
Dobra rola Kleopatry.
Kleosia była świetna, ale Cezar też dawał radę. Na wielki minus "finałowy boss", który był po prostu nijaki i było mu daleko do takich antagonistów jak Borgiowie lub Charles Lee/Haytham Kenway.
https://www.youtube.com/watch?v=ScCfdlJ1a3A - dorzucam od siebie swój ulubiony kawałek z tej gry.
Ale jeśli miałbym wybrać, którą gre z serii AC miałbym grać do końca życia to byłby niedoceniony Unity za prześwietny system parkouru i osadzenie gry w okresie rewolucji francuskiej.
Dla mnie chyba jednak Black Flag. Świetny bohater z wiarygodną motywacją, przepiękne Karaiby, znakomite bitwy morskie. Genialna rzecz.
No i tutaj miałbym zagwozdkę pomiędzy trójką i Syndicate. Ale chyba jednak bliżej mi sercem do czasów amerykańskiej wojny o niepodległość, niż do industrialnego Londynu. Connor był świetnym bohaterem, do tego jego ojciec, wydarzenia w których braliśmy udział, "budowanie" osady, misje na morzu, bieganie po lesie, walka Tomahawkiem (najprzyjemniejsza broń poza ukrytymi ostrzami ze wszystkich części). Do tego coś działo się więcej w wątku współczesnym (szkoda, że poza WD3 i dodatku z assassynką nie ma innej opcji grania zakonem we współczesności) niż tylko łażenie po bazie i rozmowy z innymi.
Zdecydowanie AC Origins. Próbowałem wielu gier, z tej serii, próbując się do niej przekonać (nie ma sensu wymieniać) i odpadałem po godzinie/dwóch/trzech (najdłużej "grałem" w AC IV- wytrwałem z dobre cztery i pół godziny).
Origins jest jedyną grą z serii, którą przeszedłem "od deski do deski" i nawet nie musiałem się zmuszać. Dobrze się przy tym tytule bawiłem. Dodam, że przeszedłem w tym roku, więc nie działał tutaj na mnie żaden premierowy hajp. Świetny setting (IMO największy plus gry!), doskonałe udźwiękowienie, oprawa graficzna ciesząca oko. Niezła fabuła i główny bohater, którego da się lubić. Last, but not least - zapożyczenia z Wiedźmina 3 (a tego uwielbiam!) zaimplementowane dobrze (jak kopiować, to od najlepszych). Świetny tytuł - napisy końcowe oglądałem, ze zdziwieniem, że tak dobrze bawiłem się z tytułem UBI Softu ;-).
Oczywiście, że dwójka. Mimo iż dzisiaj trochę już się zestarzała (gorzej się zestarzała niż jedynka i gorzej od niej wygląda) to nadal jest po prostu najlepsza: ma najlepszego bohatera, najlepszą fabułę i jest po prostu najbardziej kompleksową grą z serii. Dodatkowo nawet dzisiaj mimo upływu lat całkiem dobrze się w to gra, a system walki jest super przyjemny i efektowny. Przeskok miedzy nią a jedynką jest ogromny, to w zasadzie inna gra, prawie inny gatunek gry.
Szkoda, że seria tak się stoczyła po Syndicate...
Najlepsze w serii są dwójka i Brotherhood. To najlepsze odsłony bez dwóch zdań ze względu na Ezio, fabułę, klimacik skrytobójców, najciekawszą wspinaczkę przy wyzwaniach i odkrywanie stopniowo umiejętności oraz najciekawszy wątek współczesny. Do tego Florencja, Wenecja i Rzym za czasów włoskiego Renesansu pasowały mi do takich klimatów skrytobójców. Nie jestem zaskoczony, że te dwie odsłony są najwyżej oceniane i cenione wśród fanów serii.
Ale miały coś w sobie też Black Flag i Origins.
Black Flag zaoferowało swobodę eksploracji z szukaniem skarbów po wysepkach czy nurkując w głębinach, podróżowanie statkiem i bitwy morskie lepiej wykonane niż w trójce, klimacik piracki. Grafika też cieszyła oko w tropikach.
Origins za to całkowicie otwarty świat do eksploracji, starożytny Egipt z piękną Aleksandrią i piramidami, mechanikę zbliżoną do Witcher 3 więc ktoś kto miał niedosyt, że nie było 3 dodatku do gry CD Project mógł sobie pograć w Origins w podobnym stylu. Gra oferuje też piękną grafiką i muzykę.
Ale jak miałbym wymienić część serii, która wizualnie mnie powaliła najmocniej to będzie Unity. Paryż XVIII-wieczny - odwzorowanie miasta oraz liczba mieszkańców na placach i ulicach na 2014 rok to kosmos.
Nie żebym się jakoś szczególnie czepiał
Po taką mam ochotę. Bo w życiu należy robić to co się lubi. Nawet jeśli ma to być nałogowe lepienie pierogów :)
Szkoda, liczyłem na normalną odpowiedź, a nie smyranie się palcem po swojej ultrazajebistości. No nic, trzeba zrobić to co trzeba zrobić było dawno.
Polecam szczerze go dodać do ignor listy. Mam wrażenie, że to bot, który z automatu wypisuje listę najlepszych modów do Gothica, Skyrima i wypisuje gry z ery klasycznej. Nigdy nie czyta ze zrozumieniem, a potem pieprzy dodatkowo głupoty o romansach i wabikach i sukcesach w swym i tak zakłamanym życiu.
Widzę, że muszę napisać raz, a porządnie (ostatni raz), bo nic nie łapiecie co z czego wynika. Jest jeszcze gorzej z waszym rozumowaniem niż sądziłem.
Nie potrafilibyście odpowiedzieć poprawnie na żadne zadane pytanie, bo zwykłem pytać tylko o trudne i złożone kwestie ludzi, którzy coś sobą reprezentują i spędzanie czasu z nimi nie jest stratą czasu, bo obie strony mogą owocnie korzystać jako kopalnia rzetelnej wiedzy. Nie zrozumielibyście połowy filmów jakie obejrzałem i większości książek jakie przeczytałem. Wielu recenzentów jakich poznałem przez ostatnie 20 lat pisało mi na Priv, że nie są w stanie tak trafnie interpretować pewnych kwestii w trudniejszym kinie europejskim bez podstaw psychologii, seksualności, zmian politycznych w danym kraju czy przeszłości reżysera i scenarzysty z ich traumami więc przewaga wynika, bo interesuje mnie zawsze przyczyna bardziej niż skutek i rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze.
Imponować mi można tylko inteligencją, wiedzą, klasą, sercem. Raz podpadniesz i przegrywasz. Nie ma drugich szans. Nawet, jeśli mnie znasz długo. Realnie nie idzie mnie okłamać, bo czytam ludzi po mowie ciała jak książkę znając na pamięć każdy gest, tiki i wzorce zachowań.
Moja baza to książki znanego guru ze Stanów Zjednoczonych, który wymiatał. Kilku zawodowych uwodzicieli w Polsce w ostatnich 20 latach też bazuje na tym co on napisał (przykład Marcina Szabelskiego, który nawet poznał go realnie). Chyba logiczne, że przez ostatnie 25 lat podrywałem ogromną ilość pięknych i inteligentnych kobiet, bo tylko takie miały u mnie jakiekolwiek szanse to czuje się w tym jak ryba w wodzie i jest to automatyzm. Przez internet po trzech krótkich rozmowach praktycznie każda kobieta zapraszała do domu bez randki na mieście. W klubach kobiety same stawiały drinki i proponowały seks. Większość zainteresowanych kobiet chciało usidlić. Bardziej to ja byłem zdobywany niż na odwrót łącznie z wszystkimi moimi byłymi dziewczynami oraz była i obecną żoną.
Wbrew temu co tu na forum wielu pisało nie ma tak, że wygląd i kasa są najmocniejszymi atutami, bo największe efekty u pięknych i inteligentnych kobiet daje pewność siebie, inteligencja, atrakcyjna osobowość, ciekawy styl życia, nasze osiągnięcia i ambicje, bycie konkretnym, seksowny sposób rozmawiania i wykwitne słownictwo, dawanie im pozytywnych emocji, zaskakiwanie kreatywnością, docenianie kobiety za to jaka jest, bycie pozytywnym i miłym, wyzbytym całkowicie z zazdrości oraz dający kobietom wybór więc traktowanie ich jak motyla na dłoni dając przestrzeń, by same chciały bardziej i goniły za marchewką. Najbardziej atrakcyjne kobiety testują mężczyzn na poziomie podświadomym, ale często też świadomym. Ktoś kto ma doświadczenie zdaje pozytywnie wszystkie testy jeszcze zawstydzając kobiety.
I kolejna bzdura z wykazywaniem się. Nigdy nie wykazywałem się na gry-online. Jeśli tak myślicie to nic nie wiecie o prawdziwym dawaniu z siebie 100% i jak to wygląda. Nie daje niczego za darmo nikomu, bo to nie jest doceniane. To jedyne wskazówki, a bez ogromnej ilości praktyki i tak w niczym nikt nie jest b.dobry.
Oh please, shut the fuck up.
Temat jest o ulubionej jednej grze z serii Assassin's Creed. Ty za to jak zwykle musiałeś użyć swojego bota do pisania długiej i niepotrzebnej listy, która
A teraz znowu pieprzysz o jakiś swoich ułanskich fantazjach o smyraniu swej zajebistosci poprzez opowieści jak to zajebistym krytykiem jesteś, podrywaczem i kimkolwiek jeszcze (i nie jest to związane z tematem). Zdradzę ci sekret: prawdopodobnie 90% osób z tego gówno obchodzą twoje wymyślone historie. xDD
Imponować mi można tylko inteligencją, wiedzą, klasą, sercem. Raz podpadniesz i przegrywasz.
Tak, tak. Wszyscy już wiemy szaraczku, gdzie możesz sobie te historyjki wsadzic. xDDD
Odyssey. Jedyny AC którego przeszedłem 2 razy i mam ochotę co jakiś czas żeby odpalić kolejny raz. Duży piękny świat, żeglowanie, rozwój, uzbrojenie, wszystko mi pasuje w zasadzie w tej części.
Origins był spoko ale klimaty Egiptu mnie nudzą, Valhalla to był już przesyt formą i moim zdaniem fabularnie też ta część leży.
Ze starych - AC2 i Black Flag.
Odyseję dostałem za free wraz z Radeonem w 2018 roku. Od tego czasu gram i przejść nie mogę. Dlatego właśnie czuję się, jakbym miał całe życie grać w tą część xD
Zazwyczaj bierze mnie w okolicach Bożego Narodzenia ale wkrótce potem mi się przejada te latanie po całej mapie i łapię totalną niechęć.
Ale święta już blisko, trzeba kończyć sajberpanka i wracać do Grecji :)
Zdecydowanie Odyseja. Był to mój pierwszy erpegowy Assasyn w jakiego zagrałem i wciągnął mnie niemiłosiernie. Bardzo spodobał mi się gameplay oraz wykreowany świat, a także (co nie jest takie oczywiste) postacie i fabuła.
Gdybym do końca życia miał grać wyłącznie w jakiekolwiek AC to krótkie by to było życie :|
Assassins creed jest za maly abym mial grac w jedna gre do konca zycia ;)
Gralem w AC1 I mi nie podeszla, wrocilem do AC Origin i spedzilem setki godzin w 3ch ostatnich odslonach.
Oczywiście Odyseja. To jest jedna z moich gier życia. Tam się w zasadzie wszystko zgadza: dobra historia, absolutnie cudowna bohaterka, jedne z najładniejszych miejscówek jakie widziałem w grach, a do tego mega przyjemny gameplay. Można dyskutować nad sensownością rozmiaru mapy, sam ją czyszczę już drugi rok, ale poza tym, że wymusza w pewien sposób dawkowanie, to generalnie mi to nie przeszkadza.
Jedyne do czego naprawdę mogę się przyczepić to dodatki fabularne. "Dziedzictwo" jest jeszcze spoko, ale już te mitologiczne DLC trzymają się w zasadzie walką (którą też trochę zepsuli przez umiejętność "zamrażania" adrenaliny przez przeciwników) i może wciąż ładnymi widoczkami. Fabularnie nijak się to nie klei, a ta wertykalna struktura poziomów to porażka na całej linii.
Origins uważam całościowo za naprawdę udaną produkcję, ale ma niestety fatalnie rozpisaną fabułę. W ogóle nie czułem ciągłości tej historii, raczej miałem wrażenie jakbym był rzucany po losowych epizodach z życia Bayeka, które słabo się ze sobą kleją i źle tłumaczą zarówno motywacje bohaterów (także tych złych), jak i kontekst całej opowieści. No i walka, mimo, że przyjemna, to nie była jeszcze tak dopracowana jak w Odysei.
Ja chyba popełniłbym samobója. I wierzę że nie jestem jedynym którego ta seria odrzuca na maxa
Ja też uwielbiam Origins, niesamowita grafika (PC), klimat i świat. Od czasu W3 żadna inna gra nie zrobiła na mnie takiego wrażenia i chętnie wracam do tej gry często.
Odyssey fajnie ulepszyło rozgrywkę ale klimat nie ten, też ładnie i malowniczo ale nie wszystkie zmiany mi się spodobały, poza tym setting gry minimalnie gorszy choć również ciekawy.
Valhalla im dłużej gram tym bardziej odrzuca. Brakuje czegoś tu...Może lokacje nie są tak otwarte i ciekawe jak wcześniej? Gdzie się podziały te żyjące wielkie miasta i tłumy na ulicach? Gdzie to jest? Wszystko ściaśnięte i zarośnięte w tych miasteczkach, mam wrażenia klaustrofobii w tych lokacjach. Może wynika to z architektury ale mam wrażenie że swoboda już nie ta.
Hmmm ciężkie pytanie ale jako, że jestem fanatykiem starożytnej Grecji i wszystkiego co z nią związane to odpowiem, że Odyssey. I chyba mam z tą częścią najcieplejsze wspomnienia. Nie żeby Origins czy Valhalla byłe złe ale jak pomyślę o Odyssey to jakoś tak od razu cieplej na serduszku. Znakomita gra akcji/aRPG z fantastycznie wykreowanym światem i ciekawymi postaciami pobocznymi. Ja uwielbiam tą część i polecam każdemu, kto szuka przygody.
Wybierałbym między Origins a Odyssey, ale chyba skłaniałbym się bardziej ku Origins.
Bayek jest ciekawszą postacią i budzi większą sympatię niż Cassandra, a tym bardziej jej brat-którego-imienia-nawet-nie-pamiętam. Egipt - choć na dużym obszarze jest pustynia - też mi się wydaje ciekawszym i bardziej klimatycznym miejscem niż Grecja, bardziej tajemniczym i "magicznym". Z drugiej w Odyssey są bitwy morskie (których zabrakło w Odyssey), które same w sobie sprawiają wielką radochę i nie nudzą się nawet przy atakowaniu 8627 statku.
Chociaż doceniam to co zrobiło dla serii Origins i też pamiętam wspaniałą trylogię Ezio oraz wybitny parkour z Unity czy świetną grę piracką jaką było Black Flag to dla mnie najlepszym asasynem było Odyssey.
Tam faktycznie czułem się jakbym brał udział w epickiej odysei po starożytnej Grecji. Zapierające dech w piersiach, malownicze lokacje, wpadająca w ucho muzyka, sympatyczny główny bohater, różne buildy postaci... łapałem się wielokrotnie na tym, że powoli chodziłem sobie po danej lokacji podziwiając scenerię dookoła, praktycznie w ogóle nie korzystałem z szybkiej podróży.
Trudne pytanie, bo trzeba by było zagrać we wszystkie i wtedy człowiek wiedział. Ja jakoś assasinami się mijałem, a to inne gry, a czasu mało. Kiedyś liznąłem starsze części ale ( już nie pamiętam czemu) nie skończyłem żadnej. W tym roku zacząłem vallhalie i orgins i tak nie bardzo poczułem klimat. Ale co dziwne zacząłem odyssey i coś kliknęło, ( moment oka w zadku kozy był chyba początkiem zauroczenia). Oczywiście zadania poboczne są 90% słabe i jest ich za duzo, nadmiar ekwipunku, system punktów ( więcej dostajemy za podarowanie komuś 50 drachm niż pokonanie najemnika 3 poziomy wyżej), brak jednej wybranej strony dla której się walczy ( zabija się wszystko i nie ma różnicy za chwilę) i wiele innych. Gra jest Wielka ( choć wolę tak niż 10 godz grania i koniec),, nie musimy robić wszystkiego, przeciwnicy na wyższych poziomach są wymagający, wiele pomocy i znaczników można wyłączyć etc. Więc choć nie pozbawiona wielu wad, ma na tyle zalet że jak dla mnie odyssey. Po niej jeszcze raz podejdę do orgins albo vallhalii, może też coś piknie.
Mnie pierwsze assassiny odrzuciły, do serii wróciłem dopiero dzięki Origins. Później grałem (ciągle gram gdyż nie chce mi się jej kończyć) w Odyssey. W tzw. międzyczasie kupiłem Valhallę (od której się odbiłem po kilkudziesięciu godzinach, zwyczajnie nudziła jej monotonia, a otaczający mnie świat niczym specjalnym nie zachwycał, raczej powinni zrobić 3 część gdzieś w Japonii lub Chinach - byłoby to ciekawym dopełnieniem przygód w Egipcie i Grecji).
Osobiście uważam, że najciekawsza część to Origins. Głównie ze względu na umiejscowienie rozgrywki w starożytnym Egipcie oraz rozmach przy odwzorowaniu prawdziwych lokacji, mam tu na myśli nie tylko Aleksandrię, ale i całą muhafaze oraz pobliskie regiony. Tak samo podoba mi się Odyseja, dzięki której mogę zwiedzać starożytną Grecję. Te dwie produkcje (pomimo, że Odyssey jest jeszcze bardziej rozbudowana jak Origins) uważam w ogóle za jedne z ciekawszych projektów jakie powstały w świecie gier komputerowych. Przymykam oczy na fabułę - ta w Origins powinna być zdecydowanie bardziej rozbudowana i ciekawsza, nie było źle, jednak zdecydowanie za krótko. Brakowało też silniejszego nacisku na mitologię starożytnego Egiptu jak i elementów SF, które tylko w minimalnym zakresie zostały do treści fabularnej wprowadzone.
Witaj
Eksploracja ogromnego świata, rozmach, grafika, muzyka czy efektowna walka to niewątpliwe plusy Origins i Odyssey. Ale to w zasadzie same kwestie techniczne.
Origins ma lepszy balans. Nie czuć tak mocno przesytu jak w przypadku Odyssey i Valhalla, które rozmieniają się na pewnym etapie na drobne.
Odyssey początkowo potrafiło pozytywnie zaskoczyć, ale wykładało szybko wszystkie asy z rękawa i później już niczym nie zaskakiwało. Ogromną wadą był zalew generycznych, prostych i nijakich questów pobocznych (najsłabszych chyba od czasu Gothic 3), nachalny respawn i najgorzej zaprogramowany level scalling od czasu Oblivion. Poziomowanie postaci nie daje żadnej frajdy, ponieważ kolejne elemety wyposażenia to w zasadzie to samo, bo nie czuć żadnego progresu i satysfakcji. Dzieje się to zbyt często, a do tego minimalny poziom przeciwników zawsze jest zrównany z naszym. Niestety gra wymasza grind i nie idzie skupić się tylko na fabule głównej tylko trzeba zajmować się pobocznymi questami na jedno kopyto, bo postać ciągle za słaba.
Pozdrawiam
Strzała Wiedźmin!
Cóż, jak zawsze masz trafne spostrzeżenia. Tak - kwestie techniczne zachwyciły mnie w tej grze i właśnie na tym opierałem się w swej opinii. Niemnie co do fabuły jak i samej realizacji gry muszę się z Tobą zgodzić w 100%. Dlatego też napisałem, iż Przymykam oczy na fabułę , inaczej byłbym się nie mógł aż tak bardzo zachwycić -)
Co do Odysei i Valhalli - gram w nią (Odyseję) "od czasu do czasu" (na kompie w innym domu, tj, mieszkaniu mojej mamy, która niestety już pewien czas temu przekroczyła brzegi Styxu) więc nie odczuwam "zmęczenia". W Valhalle gram (raczej grałem) na głównym kompie u siebie w domu i zmęczyłem się nią niewiarygodnie - tak mnie znudziła po wstępnym oczarowaniu - że musiałem produkt ten odinstalować -) Nie wiem jak to możliwe, ale nawet w zalewie teraźniejszych gier pozbawionych większego sensu (poza wyjątkami) Valhalla zwyczajnie mi się nie podobała, ot znudziła mnie monotonią.
Co do Origins - tak, wszystkie Twoje uwagi są jak najbardziej na miejscu (w szczególności te dot. questów dodatkowych i respawnu wrogów). Muszę jednak powiedzieć, iż nie tylko na to zwracałem uwagę - po TW3 i Dishonored 2 naprawdę nie miałem w co grać (nie liczę Skyrim i symulatorów lotu takich jak Rise of Flight lub DCS lub lepiej IŁ - 2 Sturmovik Battle of Stalingrad oraz wielu innych, np. Ace Combat czy Aerofly czy Infinite Flight lub Take on Helicopters-) więc pozycja dot. starożytnego Egiptu zawładnęła moją wyobraźnią na tyle poważnie, że "niedociągnięcia tej gry" były dla mnie mniejszym detalem. Wiem - jakbym się na poważnie zastanowił nad zarzutami, które wymieniłeś, miałbym podobne zdanie - jednak postanowiłem podejść do realizacji tej gry bardziej liberalnie, wtedy właśnie udało mi się skupić na zagadnieniach technicznych, a nie jej li tylko fabularnym (kulejącym jak nawet po mojej opinii widzisz) aspekcie -) Myślę, że w produkcji zawiódł dział Ubisoft, który powinien dopasować fabułę do "oferowanego, a ogromnego świata, goście dali przysłowiowej d. -) (sorry za określenie) i nie byli w stanie wpleść / wymyślić fabuły "która mogłaby pokryć tak rozlegle wykreowany świat".
BTW - Złodzieja zainstalowałem w domu (mieszkaniu) u starszej na kompie z Win 7 (sprawdziłem, działa bez najmniejszych zarzutów w 1920x1024), będę w niego grać tylko w weekendy (tylko wtedy tam jestem), ale już zacząłem się nakręcać -) (modyfikacje, które mi poleciłeś działają). Teraz skończyłem RE Village (i Biohazard ofc-) i jeszcze żyję w tym świecie (muszę pograć trochę Dimitrescu, gdyż ta laska nieco mnie fascynuje-) Później planuję "powtórkę Doliny Lodowego Wichru, i albo wcześniej lub później rozgrywkę w Civ 5 (Civ 6 mnie zmęczyło chyba na zawsze -)
No stary - idę wypić za Twoje zdrowie, od czasu naszej wcześniejszej (nieco przydługiej z mojej winy) rozmowy mam do Ciebie pełen szacunek. Pozdrówka!
Jakby AC2 odpicowali jak AC Origins to bym był w niebie.
Ogromna mapa i możliwość podróżowania z Florencji do Wenecji, Forli itd. bez żadnych ekranów wczytywania…
Choć moją ulubioną częścią pozostaje Black Flag, tak wybrałbym Valhallę.
Black Flag jest krótszy i jest tam mało elementów do maskowania, więc znudziłby się o dziwo szybciej niż Valhalla z masą powtarzalności, ale różnorodnych.
Raczej w żadną. Unity niby tak opluwane, a okazało się jeszcze najciekawsze z tych wszystkich, które ograłem. Syndicate miał wnerwiających głównych bohaterów, a dwójka na obecne standardy już nie robi takiej furory jak pewnie robiła podczas premiery.