Moja przyjaciółka, za jakieś 6 tygodni będzie sprzedawać rasowe Szwajcary. Na stronie zdjęcia szczeniaków i ich rodziców. Tylko w dobre ręce, bo to nie jest stacja rozrodcza i fabryka psów. Rasa niezwykła i mało w Polsce popularna. Raczej do domu z ogrodem lub dla ludzi mogących aktywnie spędzać czas z zwierzakiem, bo to był pies hodowany do ochrony i zaganiania stada.
http://www.duzy-szwajcar.pl/galeria/
Oj szczerze wątpię, czy kogoś tutaj będzie stać na takiego psa.. No ale spróbować nie zaszkodzi. Słodkie berbecie. :)
Te psy są bardzo emocjonalnie opanowane i dobrze tolerują zarówno dzieci, jak i inne zwierzaki. Oczywiście zawsze, jak w przypadku każdego dużego psa, jest kwestia narzucenia im swojej roli przewodnika, męskiej ręki i stanowczości, ale gdy bierze się szczeniaka, to nie jest żaden problem.
Cena będzie zależna od badania około 6 tygodnia życia. Przyznania rodowodu, oceny punktowej genetycznych cech, charakterystycznych dla tej rasy itd.
Pieski, które będą materiałem na championa i wystawy, pewnie znajdą nabywców za około 4tys.
Te mniej idealne, za to bardziej kochane, pójdą za mniejszą sumę.
(A za tę "męską rękę" Najphil zaraz zarobi w łeb genderem)
Osobiscie zawsze mnie dziwil ten fenomen wydawania masy kasy na psa.
Dla mnie to tak jak kupowanie jakiego gadzetu.
Fajne pieski ale placic za nie raczej bym nie placil. Ten rodowod psa szczesliwszym nie zrobi :)
O chłopie. Temat rzeka. Sam mam też takie poczucie, że to trochę snobizm, ale moja przyjaciółka dostała sunię z rodowodem. Trzeba było się nią specjalnie zająć, trzeba było dawać jej specjalną karmę, różne inne dziwactwa, no bo skoro ma się już taką arystokratkę w domu, to szkoda zaprzepaścić jej rodowód. Łatwo produkować kundelki. Dbanie o czystość rasową wymaga poświęceń (brzmi jak propaganda nazistowska albo teoria eugeniki, ale prawda jest taka, że skoro chroni się wymierające gatunki zwierząt, to czemu i nie ras psów)
Sam mam dwa brytany - multipleksy. Czekoladowa to Bestia. Żółty to Ork. Sporo było gadania i planowania przed wzięciem psa. Ja to jestem psiarz, więc nie widziałem problemu, ale luba znała taki chwyt z dociskaniem mnie kolanem do podłogi, więc musiałem iść na wiele ustępstw typu - tak, kochanie, to ja będę o 6 rano wychodził na spacerek, nawet jak będę miał kaca albo 40 stopni gorączki. Pojechaliśmy do schroniska, błąkaliśmy się tam godzinę nie mogąc się zdecydować, aż usłyszałem ochrypły głos opiekunki, która ryknęła do jakiejś kupki nieszczęścia - byłaś niegrzeczna, dzisiaj nie dostaniesz jedzenia. Jestem wyjątkowo cywilizowanym człowiekiem, więc baba nie dostała od razu w pysk, w jakiś wyjątkowo wyrafinowany sposób, za to Bestia wróciła z nami do domu. I gdy dwa tygodnie później wszystko już było super, role w domu przydzielone, a pies poczuł się jak u siebie, wracając z pracy znalazłem na klatce żółtą kluseczkę. Szybki wywiad po sąsiadach ujawnił, że szczeniak jest sierotą. No to został u nas. No bo co było robić? Odwieźć go do tej skrzeczącej baby jagi ze schroniska? Za to spokojne życie szlag trafił, bo jak tylko Ork podrósł zaczął się meksyk i demolowanie domu przy wspólnych zabawach. Jednak nigdy bym ich nie zamienił na inne. Rasowe, czy nawet srające dolarami.
"Multipleks" - genialne określenie, muszę sobie wprowadzić do słownika :)))
4 tysiące za psa "wystawowego" to nie jest przesadna cena, powiedziałabym nawet, że całkiem optymalna.
Drackula
Nie, rodowód psa szczęśliwszym nie zrobi, ale im lepsza hodowla/bardziej rozsądni ludzie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że pies nie będzie obciążony wadami genetycznymi. A za to jednak trzeba swoje zapłacić..
Pozdrawiam, snobka z rodowodowcem. :P
Te psy są bardzo emocjonalnie opanowane i dobrze tolerują zarówno dzieci, jak i inne zwierzaki. Oczywiście zawsze, jak w przypadku każdego dużego psa, jest kwestia narzucenia im swojej roli przewodnika, męskiej ręki i stanowczości, ale gdy bierze się szczeniaka, to nie jest żaden problem.
Każdy pies może być emocjonalnie opanowany i dobrze tolerować dzieci, jak i inne zwierzaki, jeśli zostanie odpowiednio wytrenowany. Męska ręka i stanowczość najczęściej przynoszą skutki odwrotne od pożądanych.
Łatwo produkować kundelki. Dbanie o czystość rasową wymaga poświęceń (brzmi jak propaganda nazistowska albo teoria eugeniki, ale prawda jest taka, że skoro chroni się wymierające gatunki zwierząt, to czemu i nie ras psów)
Szkoda tylko, że poza nielicznymi wyjątkami, współczesne rasy są zupełnie zdegenerowane, toczone chorobami genetycznymi i problemami wynikającymi z anomalii w budowie ciała. Jeśli ktoś chce mieć 'bezobsługowe' zwierzę, zawsze najlepiej zdecydować się na mieszańca ;).
Każdy pies może być emocjonalnie opanowany i dobrze tolerować dzieci, jak i inne zwierzaki, jeśli zostanie odpowiednio wytrenowany.
Z reguły pozostawiam ludziom wolność w wyrażaniu swojej opinii i nie wdaję się w dyskusję, gdy ktoś pisze nonsensy, ale sprawa dotyczy tematu ważnego.
Otóż psy mają genetycznie uwarunkowane różne nastawienie do świata, były rasy hodowane do walki z innymi zwierzętami, do polowań, do przeróżnych rzeczy. Oczywiście, że każdego psa, nawet tego, który ma zakodowaną agresję, da się dobrze ułożyć, ale do tego potrzeba praktyki i wyczucia i takie rasy nie są polecane każdemu.
Agresywny pies może przez kilka lat ładnie bawić się z dziećmi, ale wystarczy mały błąd związany z nieumiejętnym i niepełnym zgaszeniem w nim "samca alfa", a może dojść do tragedii.
Męska ręka i stanowczość najczęściej przynoszą skutki odwrotne od pożądanych.
Przepraszam, ale to kolejny nonsens z rodzaju tych - "jeśli tylko będę psa kochał wystarczająco mocno, to będzie on aniołkiem" albo "nie, nie skarcę go, bo on jest taki malutki i słodki". Jak się ma pekińczyka, to to jest tylko Twoja sprawa, jak go sobie wychowasz. W przypadku dużych zwierząt narażeni są też inni. Miałem kilka przypadków psów, którym właściciele od szczeniaka pozwalali na naprawdę dużo. Nie mieli żadnego autorytetu. Próby odkręcenia sytuacji zwykle nie były udane, bo choć psa można zreformować, to znacznie trudniej wytrzebić ludzkie przyzwyczajenia.
Pies to nie jest zabawka - i to powiedzenie trzeba rozumieć bardzo szeroko. To nie tylko przyjemność, ale i mądra odpowiedzialność.
Agresywny pies może przez kilka lat ładnie bawić się z dziećmi, ale wystarczy mały błąd związany z nieumiejętnym i niepełnym zgaszeniem w nim "samca alfa", a może dojść do tragedii.
Zarzucasz mi pisanie nonsensów, a sam przytaczasz teorię dominacji, która została oparta na idiotycznych przesłankach i dawno obalona (patrz np. http://www.whole-dog-journal.com/issues/14_12/features/Alpha-Dogs_20416-1.html). Już nie chcę mówić o miliardach przypadków, gdzie przedstawiciel miłej i przyjacielskiej rasy, jaką jest labrador, nagle dostawał szału i się na kogoś rzucał. Są rasy prostsze i trudniejsze w ułożeniu, ale każdy pies wymaga właściwego podejścia i każdy może być "zepsuty" przez właściciela-idiotę.
Przepraszam, ale to kolejny nonsens z rodzaju tych - "jeśli tylko będę psa kochał wystarczająco mocno, to będzie on aniołkiem" albo "nie, nie skarcę go, bo on jest taki malutki i słodki". Jak się ma pekińczyka, to to jest tylko Twoja sprawa, jak go sobie wychowasz. W przypadku dużych zwierząt narażeni są też inni. Miałem kilka przypadków psów, którym właściciele od szczeniaka pozwalali na naprawdę dużo. Nie mieli żadnego autorytetu. Próby odkręcenia sytuacji zwykle nie były udane, bo choć psa można zreformować, to znacznie trudniej wytrzebić ludzkie przyzwyczajenia.
Pracuję z psami w schronisku. Gdybym zaczął budować autorytet za pomocą 'męskiej ręki', to najprawdopodobniej już bym tej ręki nie miał :D.
The alpha myth is everywhere. Google “alpha dog” on the Internet and you get more than 85 million hits.
No oczywiście, miliony odniesień, ale to ten koleś ma racje
Alfa może i wzięła się z obserwacji wilków, nie wiem, nie wgłębiałem się w temat, ale odnosi się do wszystkich drapieżników stadnych. I tak, pies pochodzi od wilka szarego i zalicza się do drapieżników, szczególnie duże psy hodowane specjalnie np. do obrony owiec. I tak, w stadzie panuje określona hierarchia. I tak, w bezpiecznej sytuacji, gdy nie ma żadnego zagrożenia, trudno odróżnić alfę. Ale gdy coś się zmienia, gdy coś stado zaniepokoi, widać wyraźnie za którym osobnikiem biegnie reszta.
Perhaps the most popular advocate of this inaccurate concept, Cesar Millan, is only the latest in a long line of dominance-based trainers who advocate forceful techniques such as the alpha roll.
Podważanie metod Cesara, to jawna kpina. Starczy poczytać o jego osiągnięciach jeszcze zanim zaczął prowadzić infantylne programy w telewizji.
As far back as 1906, Colonel Konrad Most was using heavy-handed techniques to train dogs in the German army
Zestawianie Cesara, czy jakiegokolwiek behawiorysty z jakimś pojebem jest nie na miejscu.
We’re Not Dogs – And They Know It
Nie wiedzą. Naukowo jest potwierdzone, że tylko niektóre naczelne, delfiny, słonie, świnie, oraz sroki są samoświadome.
Psy uznają członków ludzkiej rodziny za swoje stado. Tylko od człowieka zależy, czy będzie on miał szeregową rolę, czy będzie czuł się przywódcą.
A te wszystkie newage'owe metody trzeba przyjmować z dużym dystansem. Igranie z alfa może się sprawdzać w sterylnych warunkach. Jednak gdy nastąpi zagrożenie? Gdy coś podbije mu ciśnienie i instynkt weźmie górę, gdy spuszczony ze smyczy zaatakuje obcego psa? Gdy dziecko mu niechcący nadepnie na ogon? Co zrobisz? Będzie starał się powstrzymać katastrofę łagodnie do niego przemawiając? Pozytywnym nagradzaniem? Bo ostra komenda, stanowczość, klepnięcie się po udzie, by przywołać go do porządku na nic się nie zda w sytuacji, gdy pies cię nie szanuję i nie uważa za przewodnika. Będzie za późno.
Alfa może i wzięła się z obserwacji wilków, nie wiem, nie wgłębiałem się w temat, ale odnosi się do wszystkich drapieżników stadnych. I tak, pies pochodzi od wilka szarego i zalicza się do drapieżników, szczególnie duże psy hodowane specjalnie np. do obrony owiec. I tak, w stadzie panuje określona hierarchia. I tak, w bezpiecznej sytuacji, gdy nie ma żadnego zagrożenia, trudno odróżnić alfę. Ale gdy coś się zmienia, gdy coś stado zaniepokoi, widać wyraźnie za którym osobnikiem biegnie reszta.
Mhm, z tym, że teoria samca alfa nie jest prawdziwa nawet w odniesieniu do wilków. Została wysnuta na podstawie badań prowadzonych z wykorzystaniem błędnej metody, więc można ją rozbić o kant dupy.
Inna sprawa, że pies ma tyle wspólnego z wilkiem, co człowiek z małpą.
Tu dobry artykuł na ten temat: http://www.caninemind.co.uk/pack.html
Psy uznają członków ludzkiej rodziny za swoje stado. Tylko od człowieka zależy, czy będzie on miał szeregową rolę, czy będzie czuł się przywódcą.
Patrz wyżej.
A te wszystkie newage'owe metody trzeba przyjmować z dużym dystansem. Igranie z alfa może się sprawdzać w sterylnych warunkach. Jednak gdy nastąpi zagrożenie? Gdy coś podbije mu ciśnienie i instynkt weźmie górę, gdy spuszczony ze smyczy zaatakuje obcego psa? Gdy dziecko mu niechcący nadepnie na ogon? Co zrobisz? Będzie starał się powstrzymać katastrofę łagodnie do niego przemawiając? Pozytywnym nagradzaniem? Bo ostra komenda, stanowczość, klepnięcie się po udzie, by przywołać go do porządku na nic się nie zda w sytuacji, gdy pies cię nie szanuję i nie uważa za przewodnika. Będzie za późno.
Byc może się ze mną nie zgodzisz, ale chyba najbardziej opanowane, posłuszne i niewrażliwe na zewnętrzne bodźce są psy przewodniki. Zgadnij, czy ich szkolenie oparte jest na teorii dominacji :D.
Poza tym zupełnie nie rozumiesz, na czym polega szkolenie oparte na pozytywnym wzmacnianiu. To nie jest bezstresowe wychowanie :).
Przyjacielu, a dużo widziałeś rottweilerów, pitbulterierów czy buldogów amerykańskich w roli przewodnika dla niewidomego? :D
Poza tym zupełnie nie rozumiesz, na czym polega szkolenie oparte na pozytywnym wzmacnianiu.
A Ty chyba błędnie interpretujesz mój wpis o "męskiej ręce" :D
pies ma tyle wspólnego z wilkiem, co człowiek z małpą.
No nie. Czlowiek i malpa mieli kiedys, dawno temu, wspolnego przodka. Pies domowy to de facto udomowiony wilk.
Panowie, pokój :)
Każdy pies może być emocjonalnie opanowany i dobrze tolerować dzieci, jak i inne zwierzaki, jeśli zostanie odpowiednio wytrenowany.
Zasadniczo tak. Na zachowanie psa ogromny, o ile nie zasadniczy wpływ, ma socjalizacja, wczesne wychowanie, nieobecność traum itd. Niestety nie da się tutaj pominąć czynnika genetycznego, moim zdaniem błędnie przez ludzi określanego jako "wrodzona agresja"- imho to co najwyżej "wrodzona podatność" i to człowiek decyduje, "w którą stronę" pies się rozwija.
Pracuję z psami na co dzień i najmilsze skojarzenia mam z tymi najbardziej "agresywnymi" rasami. Może dlatego, że bardzo te rasy lubię i one jakoś odczuwają moją sympatię ;) Nigdy w życiu nie widziałam agresywnego bullteriera. Ba, wręcz uwielbiam, jak widzę w drzwiach takiego psiaka ze świńskim ryjkiem, bo zwykle się to kończy hiperaktywnością, merdaniem ogonem i lizaniem. Bardzo przyjazne są staffordy. Co do amstaffów - to zależy, w czyje ręce trafią. Jeśli od szczeniaka są prowadzone w kierunku agresywnych psów z gatunku "bierz go!" - no to nie ma zmiłuj, szczególnie jak właściciel nosi dres. Innymi słowy genetyka MA znaczenie, ale nie decydujące.
Męska ręka i stanowczość najczęściej przynoszą skutki odwrotne od pożądanych.
Zależy od psa. Jako takie pojęcie mogą dać testy Campbella - 5 prostych prób "na dominację". Męska ręka w przypadku "osobnika omega" zawsze przyniesie oczekiwany rezultat, męska ręka w przypadku osobnika walczącego o pozycję przerodzi się w agresję, lękową/przywódczą, w ogromnej większości przypadków.
współczesne rasy są zupełnie zdegenerowane
To się przecież wpisuje w definicję rasy. Krzyżowanie w celu powielenia/utrwalenia konkretnych cech. Czy to miniaturyzacja, czy zdolność/chęć do pracy, czy piękne kątowanie kończyn, czy wspomniane utrwalanie "genu dominacji". W tym wypadku każdy progres rodzi regres.
NajPhil
mały błąd związany z nieumiejętnym i niepełnym zgaszeniem w nim "samca alfa"
To nie jest kwestia zgaszenia bądź nie. Trzeba pamiętać, że ta wilcza, hierarchiczna struktura stada, jest DYNAMICZNA. Role nie są przydzielone raz i dożywotnio. Oczywiście, od osobnika "omega", który wykłada się brzuchem do góry i posikuje, raczej ciężko się spodziewać rewolucyjnego przewrotu. Ale osobnik "beta" będzie tylko czekał na okazję, by okazać swoje pierwszeństwo, zrobić "zamach stanu".
bo choć psa można zreformować, to znacznie trudniej wytrzebić ludzkie przyzwyczajenia.
I to jest święta prawda. Naprawdę, każdy właściciel psa powinien mieć to wygrawerowane nad łóżkiem. To ludzie są winni większości niepowodzeń.
Wiecie, jakie rasy są zwykle /w codziennym doświadczeniu/ najbardziej agresywne? Yorki. Bo to są charyzmatyczne teriery, które ktoś zechciał zamknąć w małym, przytulnym ciałku. Yorki są traktowane jak zabawki, jak pluszaki, nikt już nie pamięta o tym, że to miały być psy polujące.
To samo zresztą z labradorami. Super, modne, słodkie, duże, misiowate, uroczo klapnięte uszy i wyraz pyska jakby wiecznie się śmiały. Idealny model psa rodzinnego! OH WAIT. To są psy pracujące. Wymagające uwagi. W ogóle mnie nie dziwią agresywne labradory czy golden retrievery, za to jednoznacznie świadczą o właścicielu - chciał przytulankę, a nie psa /genetycznie!/ pracującego.
Zenzi
Masz jakiegoś psa? Ale nie w schronisku, w domu, na co dzień.
Hierarchia ISTNIEJE. Co prawda nie wiem, na jakiej zasadzie się to układa, ale istnieje, i mam na to przykład organoleptyczny.
I oczywiście, że pozytywne wzmacnianie nie jest metodą bezstresową - głównie dla ludzi ;)
Przyjacielu, a dużo widziałeś rottweilerów, pitbulterierów czy buldogów amerykańskich w roli przewodnika dla niewidomego? :D
Nie, ale widziałem za to dużo owczarków niemieckich, które zostały zepsute przez domorosłych Cesarów Milanów...
Co do straszliwych i groźnych ras - na fotce jeden delikwent ze schroniska ->
Metodą pozytywnego wzmocnienia możesz przekonać psa do obcowania z innymi zwierzętami, ludźmi i innymi elementami świata zewnętrznego. Nie wiem, w jaki sposób możnaby tego dokonać za pomocą metod opartych na teorii dominacji. Zazwyczaj wzmacniają jedynie niepożądane zachowania i dopiero wtedy powierzchownie wycofane zachowanie może się ujawnić w najmniej oczekiwanym momencie. Trudno, nie przekonam uparciucha, ale sam widziałem dowody na kretynizm jednej metody i cuda, które można zdziałać za pomocą drugiej, więc będę twardo obstawał przy moim stanowisku ;).
Masz jakiegoś psa? Ale nie w schronisku, w domu, na co dzień.
Hierarchia ISTNIEJE. Co prawda nie wiem, na jakiej zasadzie się to układa, ale istnieje, i mam na to przykład organoleptyczny.
Miałem dużo psów, do tej pory cztery. O ile między sobą układają hierarchię, co zresztą napisane było w jednym z artykułów, które wrzuciłem powyżej, to jest to raczej stan wymuszony przez przebywanie w warunkach niezgodnych z naturą zwierzęcia. Jeśli chodzi o interakcje z człowiekiem, to nie ma mowy o żadnej hierarchii, bo pies nie traktuje człowieka jak istoty równej sobie.
Zenzi
Ale metody pozytywnego wzmacniania TEŻ są oparte na dominacji. Co robisz, jeśli pies Cię nie słucha, olewa, nie zwraca uwagi? Ignorujesz /w świetle metody pozytywnego wzmacniania/? To TEŻ jest metoda dominacji. Generalnie najgorsze, co można psu zrobić, to totalnie go olać. To jest największa kara. I jednocześnie największa zachęta, by zechciał współpracować.
Nie, to nie jest zasada dominacji - nie pokazujesz psu, że masz nad nim władzę fizyczną, lecz udowadniasz mu, że za niepożądane zachowanie nie spotka go nagroda. To wynika z zupełnie innego podejścia teoretycznego :).
Zupełnie nie.
Tutaj wszystko się rozbija o subtelności, nie musi wcale dochodzić do walki wręcz, do agresji, do pokazywania, kto silniejszy.
Tydzień temu byłam na wystawie psów z moim podrostkiem - zapoznawał się z przedstawicielem tej samej rasy, uznanym za dominanta. Nie było żadnego wybuchu agresji - żadnego warczenia, rzucania się z kłami, nic. Starszy po prostu stanął dumnie, napiął się, przodem ciała, wzrok utkwiony bezpośrednio na wprost - moje pacholę w ciągu pięciu sekund odwróciło wzrok i odeszło. To się nazywa dominacja.
Władza fizyczna, jak to nazywasz, totalnie nic nie wnosi i z tym się zgadzam. Ale nie zgadzam się z twierdzeniem, że głównym motywem tresury powinno być "cukierek albo psikus" :)
No ale to chyba oczywiste, że psy między sobą się porozumiewają i często jeden dominuje, a inny ustępuje. Tylko co z tego? Przytaczałem wyżej artykuł, gdzie w dosyć przystępny sposób objaśniono, że psy nie są zwierzętami stadnymi, więc bliższe kontakty między obcymi osobnikami to raczej wyjątek, niż reguła.
Ponadto tresura oparta na teorii dominacja zakłada, że relacje podobne do tych, które opisałaś zachodzą na linii człowiek-pies, co jest ewidentną bzdurą.
Nareszcie normalny wątek o psach, czytam z zaciekawieniem i jest pod wrażeniem. Dzięki.
Ależ oczywiście, że psy są zwierzętami stadnymi. Masz to opisane w każdym podręczniku kynologicznym. Zresztą jeśli nie przekonują Cię książki, to warto choćby spojrzeć na fakt, że zdziczałe psy łączą się w stado. I tak, jest tam zawsze przywódca. Cholerka, może ktoś powinien do nich podejść i im powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak alfa i nie powinny się trzymać razem?
A psy zaprzęgowe? Czemu jedyną skuteczną metodą ustawienia zaprzęgu jest ten, w którym alfa biegnie z przodu? Przypadek?
I wracając jeszcze do wątku o psach przewodnikach. A od kiedy to owczarek niemiecki jest zaliczany do ras niebezpiecznych? Jak sama nazwa wskazuje to pies pasterski, czyli z racji genetycznego uwarunkowania obronny.
I wciąż nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Naturalnych uwarunkowań reagowania agresją na strach, nie da się całkowicie wytrzebić, więc choćbyś stawał na głowie z pozytywnym wzmacnianiem, prędzej czy później dojdzie do sytuacji niebezpiecznej. Co zrobisz, gdy w psie zaliczanym do agresywnych ras, zagotuje się krew, instynkt weźmie górę lub nieoczekiwane zdarzenie go śmiertelnie wystraszy?
Nie miałam czasu na razie przyjrzeć się dokładnie tym artykułom, zrobię to jak znajdę chwilę, ale z pobieżnego przeglądnięcia wygląda na to, że zaszło tutaj jakieś nieporozumienie semantyczne.
"Teoria dominacji" nie jest przecież oparta na sile, przemocy i agresji. Twierdzenie, że pies nie postrzega człowieka jako ten sam gatunek, jest banalne i naiwne. Oczywiście, że nie postrzega - ale traktuje go jako członka stada /a stado jest niezależne od gatunku/.
Poza tym spieracie się trochę na dwóch różnych płaszczyznach - jeden mówi o pracy z psem, a drugi o określaniu hierarchii :) To jednak dwie różne sprawy przecież.
hej psiarze, co to za pies jak na obrazie? Bernardyn? troche za dluga siersc ma chyba.
znacie moze obraz gdzie podobny pies byl przedstawiony z dziewczynka na tle ogrodu?
Moja babcia miała bernardyna i długość sierści chyba by się mogła zgadzać. Ale pewności nie mam.
Też już wcześniej miałem wrażenie, że doszło do nieporozumienia i mój wpis o "męskiej ręce" wywołał w moim adwersarzu obraz mnie, okładającego kijem jakiegoś psa. :D
Wygląda jak "benek" długowłosy.
albo w google obrazy wpisz painting girl with Saint Bernard dog
[29] masc sie zgadza ale tamten to napewno nie byl bernardyn.
Tlo to byl ogrod kwiatowy, a Pies byl umieszczony w samym centrum obrazu stojac. Dziecko (wydawalo mi sie ze dziewczynka) stala kolo niego i (chyba) obejmowala go za szyje.
To byl chyba polski obraz, nie sadze aby moja babcia miala obrazy zachodnich artystow badz ich repliki :p
To jest ten obraz przedstawiajacy psa jakiego mielismy jak bylem dzieciakiem. Odporny na wszelkie dokuczanie, robil jako moj wierzchowiec i pociag do sanek. Oraz sam z siebie zajmowal sie pilnowaniem zwierzat w gospodarstwie ( potrafil pobiec i nagonic swinie spowrotem do zagrody jak wyszly).
Jesli to nie mieszaniec to co za rasa?
Wygląda jak mix bernardyna z jakimś seterem, nie sądzę, by to była jakaś "czysta" rasa.
Ależ oczywiście, że psy są zwierzętami stadnymi. Masz to opisane w każdym podręczniku kynologicznym. Zresztą jeśli nie przekonują Cię książki, to warto choćby spojrzeć na fakt, że zdziczałe psy łączą się w stado. I tak, jest tam zawsze przywódca. Cholerka, może ktoś powinien do nich podejść i im powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak alfa i nie powinny się trzymać razem?
Problem jest taki, że książek kynologicznych jest mnóstwo, a badań nad psami żyjącymi dziko niewiele :).
Zatem zależnie od środowiska, w jakim żyją psy, a także liczebności zwierząt na danym obszarze, mogą łączyć się w stada, ale nie muszą i często tego nie robią (http://feralan.narod.ru/english/daniels_bekoff.html). Tutaj opisane są mechanizmy, które rządzą psimi stadami, co może się okazać dosyć ciekawe, bo nie mają one wiele wspólnego z teoriami, które na okrągło przytaczasz: http://www.pawsoflife.org/Library/Behavior/Bradshaw_2009.pdf. Niewiele tam dominacji i agresji, zaś sporo uczenia się i działania na podstawie przeszłych doświadczeń oraz konkretnych sytuacji.
Uwaga, cytat!
Moreover, when dogs are able express their social and
sexual behavior with minimal interference from man, there
is no evidence that they adopt a wolf-type social structure
based around a single breeding pair; instead, females mate
with multiple males and only subsequently form pair bonds
within family groups, similar to the ancestral canid pattern.
Neutering appears to disrupt sociality further still, to the
point where hierarchies may no longer be discernable. It is
therefore doubtful whether the concept of ‘‘dominance’’
can make any useful contribution to explaining dog–dog
aggression, and it is therefore even less likely to be
applicable to aggression directed at humans, given the
added complexities of interspecies communication.
A poza tym błagam, przestań używać terminu alfa, bo nawet jeden z najbardziej szanowanych naukowców zajmujących się wilkami, który przez długie lata był zwolennikiem teorii dominacji stwierdził, że była ona błędna: https://www.youtube.com/watch?v=tNtFgdwTsbU
I wracając jeszcze do wątku o psach przewodnikach. A od kiedy to owczarek niemiecki jest zaliczany do ras niebezpiecznych? Jak sama nazwa wskazuje to pies pasterski, czyli z racji genetycznego uwarunkowania obronny.
No więc właśnie, czyli nie należy do ras niebezpiecznych, nadaje się do wykonywania bardzo skomplikowanych zadań, nie ma naturalnej skłonności do agresji, a jednak często trafiają się egzemplarze, które mają taką korbę we łbie, że nawet właściciele się ich boją. Co dowodzi tylko tego, że zachowanie i charakter psa są w ogromnej mierze determinowane przez metody wychowawcze/szkoleniowe ;).
Nie widzę dowodów dla tej "ewidentnej bzdury", wykaż proszę.
Człowiek się nawkleja artykułów, a nikt nawet okiem nie rzuci. Przecież jest oczywistym, że skoro pies udomowił się poprzez przebywanie w pobliżu społeczności ludzich, to widział w nich pewnego sortu zagrożenie, ale również dostarczycieli pokarmu. W jaki więc sposób nagle miałoby się psu zacząć wydawać, że człowiek jest członkiem stada? Pies nie jest nawet w stanie skutecznie porozumieć się z człowiekiem, więc czemu miałby traktować go jako równego sobie?
"Teoria dominacji" nie jest przecież oparta na sile, przemocy i agresji. Twierdzenie, że pies nie postrzega człowieka jako ten sam gatunek, jest banalne i naiwne. Oczywiście, że nie postrzega - ale traktuje go jako członka stada /a stado jest niezależne od gatunku/.
Metody wynikające z teorii dominacji oparte są właśnie na sile, przemocy i agresji, bo mają niby naśladować zachowania, którymi samiec alfa osiąga i utrzymuje swoją dominującą pozycję.
I wciąż nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Naturalnych uwarunkowań reagowania agresją na strach, nie da się całkowicie wytrzebić, więc choćbyś stawał na głowie z pozytywnym wzmacnianiem, prędzej czy później dojdzie do sytuacji niebezpiecznej. Co zrobisz, gdy w psie zaliczanym do agresywnych ras, zagotuje się krew, instynkt weźmie górę lub nieoczekiwane zdarzenie go śmiertelnie wystraszy?
A co zrobisz z psem, który wychowywany był w systemie Cesar Millan? Zachodzi dużo większe prawdopodobieństwo, że to wtedy właśnie może zupełnie stracić kontrolę i zrobić porządek nawet z właścicielem. Ba, jest dużo większe prawdopodobieństwo, że do takiego zdarzenia w ogóle dojdzie, bo metoda awersyjna wywołuje wiele skutków ubocznych i nie wiadomo, co może się nagle psu źle skojarzyć.
A psy zaprzęgowe? Czemu jedyną skuteczną metodą ustawienia zaprzęgu jest ten, w którym alfa biegnie z przodu? Przypadek?
Z tego co czytam, a także słyszałem od ludzi zajmujących się zaprzęgami, podstawą są psy dobrze zsocjalizowane ze sobą i z przewodnikiem. Na czele jest pies prowadzący, który wcale nie musi być żadną 'alfą', bo takie coś przecież nie istnieje, lecz musi być skupiony na przewodniku i mieć dobrze wyuczone komendy :).
Rozumiem, nie ma czegoś takiego jak alfa. Nie ma czegoś takiego jak osobowość dominująca. Cholerka, powinniśmy na nowo napisać podręczniki psychologii. :D
No nie wiem, skoro tak twierdzą specjaliści, którzy opierają swoje teorie na dobrze udokumentowanych badaniach naukowych, to chyba coś w tym musi być. Choć zawsze można twierdzić, że się wie lepiej, bo przecież najprostsze wyjaśnienia są najwygodniejsze...
Odkopuje wątek, bo psiaki właśnie osiągnęły odpowiedni wiek. Zapraszam
http://www.duzy-szwajcar.pl/szczenieta/
kupić nie kupię, bo nie mam możliwości ale z ciekawości się zapytam ile takie szczenię kosztuję?
(nie znalazłem nic na stronie)
Pieski, które będą materiałem na championa i wystawy, pewnie znajdą nabywców za około 4tys.
Te mniej idealne, za to bardziej kochane, pójdą za mniejszą sumę.