Witam
Mam straszne lajty na uczelni i muszę pojawiać się na niej tylko 2 razy w tygodniu. Pozostałe dni nic nie robię tylko siedzę w domu i marnuję czas :/ Śpię do 12, chodzę spać o 3, gram, net, komp i nic poza tym :/ Łeb mnie już od tego boli i już powoli nie wyrabiam tej nudy :/
Szukałem pracy w necie ale tam nic nie ma :/
Pomyślałem o urzędzie pracy, ale zastanawiam się czy to jest już jakaś poważna inwestycja i jak się tam idzie to po stałe zatrudnienie i normalną pracę? Czy dają szanse dorobienia studentom? :P
I jeszcze takie pytanie. Czy papierki, że mam kursy ze znajomości AutoCADA lub Photoshopa przydają się do czegoś?
I jeszcze takie pytanie. Czy papierki, że mam kursy ze znajomości AutoCADA lub Photoshopa przydają się do czegoś?
Nie. I tak dostaniesz minimalną.
W kfc przyjmują od ręki. 6zł netto. Za cały dzień pracy starczy ci na kubełek classic xl
News z ostatnich dni. Jeden z powiatowych urzędów pracy obsługiwał w zeszłym roku 6 tysięcy bezrobotnych. Urząd miał w tym czasie 99 oferta pracy. Tak abyś miał punkt odniesienia...
Za cały dzień pracy starczy ci na kubełek classic xl
Ale za to będzie mieć zniżkę. :P
Urząd pracy oferuje głównie kiszkę, więc lepiej szukać samemu.
Nie warto. Przeciętny portal z pracą, daje większe szanse na jej znalezienie, niż urząd pracy. Przynajmniej, jeżeli chodzi o pracę, która nie jest za pensję minimalną.
Zapamiętaj jedną ważną rzecz: nazwa "Urząd Pracy" wywodzi się z tego, że taki urząd daje pracę urzędnikom państwowym, którzy inaczej by tej pracy nie mieli i jest to jedyna "praca" z jaką ten moloch ma związek. To najgorsze możliwe miejsce na szukanie pracy.
Urząd pracy jak znajdzie ci robotę (o ile w ogóle) to wyśle cię z papierkiem do pracodawcy, tam się z nim możesz spróbować dogadać.
Nie możesz sobie zastrzec w urzędzie, że chcesz pracować we wtorki i czwartki.
Tak przy okazji - nie jestem pewien ale wydaje mi się, że student (a przynajmniej student studiów dziennych), nie może zarejestrować się w urzędzie pracy (przynajmniej jako bezrobotny).