Jak to leciało? "Mój brat musiałby być idiotą żeby brać doping"?
Mistrz olimpijski. Szansa na obronę tytułu. Brawo, po prostu brak słów.
Czego nie ogarniasz? Że cały zawodowy sport to ściema gdzie wszyscy jadą na "dopalaczach"?
ej, przeciez to wina tych komarow co zike przenosza, kasaja wszystkich po rowno to i sterydy przenosza :)
To tylko pryszcze, jestem czysty, zaufajcie mi. --------------------------->
Zostaje esport :)
W e-sporcie też jadą na wspomaganiu - tylko innego typu.
Pochodne amfy dla wspomagania refleksu.
http://www.wired.co.uk/article/esports-doping-admission
Znam ten przypadek :P teraz robia testy na majorach.
Że cały zawodowy sport to ściema gdzie wszyscy jadą na "dopalaczach"?
Nie cały zawodowy sport, tylko ta część, w której liczy się przede wszystkim siła.
cały zawodowy sport to ściema
Myślę, że aż tak źle nie jest. Wykrycia dopingu wśród znanych sportowców są spektakularne, nagłaśniane i tworzą odpowiednią "otoczkę". Są, rzecz jasna, sporty "podwyższonego ryzyka", siłowe, wytrzymałościowe, ale są też dyscypliny, w których braku techniki nie da się niczym zniwelować.
Generalnie nie znam się na dopingu w sporcie, dlatego słucham tych, którzy ten proceder zwalczają. Nie roztaczają aż tak katastroficznych wizji. Kolarstwo, podnoszenie ciężarów, od lat borykało się z problemem dopingu, ale np. w sportach zespołowych jest to zjawisko raczej marginalne.
Nie prościej byłoby dać sobie spokój z tą kontrolą? Dać wszystkim wolną rękę, publikować pełną listę środków stosowanych przez delikwenta.
Otworzyloby to zupełnie nowe pole dla sponsoringu i badań, koncerny farmaceutyczne mogłyby wziąć jednego z drugim pod opiekę i dać dostęp do najnowszych produktów.
Kto wie może dzięki temu by szybciej znaleźli leki na choroby układu motorycznego?
Idea olimpizmu zakłada "powszechność" i umiędzynarodowienie sportu, również tego wyczynowego. W przypadku otwarcia na oścież drzwi dla dopingu, sport skurczyłby się niebywale. Dostępny byłby tylko dla najbogatszych państw, posiadających największe specjalistyczne laboratoria. Sportowcy wyczynowi przekształceni byliby w podrasowane biologiczne maszyny a zarazem w obiekty doświadczalne. Poświęcaliby swoje życie i zdrowie dla medali.
Nie wątpię, że takich ludzi by nie brakowało, ale też naturalna selekcja przestałaby mieć rację bytu a więc to co stoi u podstaw sportowej rywalizacji stałoby się fikcją. Byłby to wyścig zbrojeń, wyścig technologiczny, naukowy, ale z pewnością z "powszechnym" sportem nie miałoby to wiele wspólnego.
Dziś bogatsze państwa mają naturalną przewagę, ale wciąż "naturalną", mimo wszystko... Górują pod względem infrastruktury, systemu szkolenia, wykształcenia i doświadczenia trenerów, kultury i edukacji, ale wciąż istotną rolę odgrywają talent, predyspozycje, praca, właściwa selekcja...
Przecież teraz nie chodzi o to kto nie bierze tylko kogo nie złapali, mnie osobiście nie zdziwią zarzuty postawione komukolwiek, z góry zakładam że nie ma świętych. Tyle tylko że muszą się mieścić w normach. Poza tym co ma naturalna selekcja do tego że na podium stają astmatycy? Zakładam że jak ktoś musi brać leki na astmę to ma raczej zaawansowany stan i w żadnym razie nie bierze tego żeby zwiększyć wydolność płuc.
Ludzie poświęcają swoje życie i zdrowie dla medali już teraz, powszechność sportu to też mrzonka, poziom wyczynowy jest nieosiągalny dla przecietniaka z ulicy, sami siebie okłamujemy.
Powszechność sportu polega na tym, że każdy dzieciak chcący uprawiać jakąś dyscyplinę może zapisać się do klubu i zacząć treningi. A potem na zawodach rywalizować z innymi dzieciakami, na równych prawach.
Jeśli otworzymy furtkę dla dopingu, normalni ludzie zwyczajnie od sportu się odwrócą. Na zawodach występować będą przedstawiciele koncernów farmaceutycznych albo laboratoriów badawczych ;) skłonni poświęcić zdrowie i życie dla medali i pucharów.
Dziś w niektórych dyscyplinach istnieje patologia dopingu, ale tylko w niektórych. Dyscypliny techniczne i zespołowe generalnie z tym poważniejszych problemów nie mają. Z kolei w dyscyplinach "podwyższonego ryzyka" doping konsekwentnie się zwalcza i robi się to coraz skuteczniej.
Argument, że sport wyczynowy jest nieosiągalny dla zwykłego człowieka jest demagogiczny. Wiadomo, że aby osiągnąć w jakiejś dyscyplinie sportowej szczyty trzeba się temu poświęcać od dziecka. Przez lata rozwijać swoje umiejętności, poprawiać wydolność, wytrzymałość, siłę, katować się na treningach. I jeszcze do tego mieć odrobinę talentu i odpowiednie dla danej dyscypliny predyspozycje. Ale mimo wszystko, przy spełnieniu tych warunków, można podjąć rywalizację, na takim czy innym szczeblu. Bez konieczności dodatkowego zatruwania organizmu chemią...
A jak juz przy wyścigu zbrojeń jesteśmy, w większości dziedzin sportu nowinki techniczne decydują o osiągach, nawet z najlepszą kondycją nie wygrasz wyścigu kolarskiego na kółkach za 600-1000 złociszy, co to mieli banowac na ostatnich(?) Igrzyskach plywakom? Nie wdzianka wzorowane na skórze rekina czasem? Zmniejszające opory wody.
Nie widzę jakiejś szczególnej różnicy między technologią farmakologiczną a ramą rowerową z włókna węglowego, i to i to daje zawodnikom przewagę niezależną od ich predyspozycji fizycznych.
Żenujące są tylko wypowiedzi obu braci, że nie brali, nie, że nie są idiotami i na pewno ktoś podłożył świnię.
Czyli w nocy ktoś zakradł się i zrobił im zastrzyk? A może niedobry trener bez ich wiedzy walnął do odżywki trochę od siebie? Geeezzz...
Wszyscy biorą.
Tylko jedni potrafią, a inni nie.
To też takie głupie uogólnianie, bo znam osobiście dobrze jedną z osób, które startują w Rio i wiem, że nic nie bierze. Bierze sporo, u części nie jest to wykryte, ale na pewno nie wszyscy i nawet nie większość.