autor: Luc
Testujemy Survarium – gra w cieniu Czernobyla… i kontrowersji - Strona 2
Powrót do Zony w Survarium ma iście postapokaliptyczny posmak, choć przy okazji premiery wersji pudełkowej nie brakuje i niepokojących elementów. O wszystkim tym piszemy w naszym teście gry.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Rozwój postaci i mikrotransakcje
Oprócz tego, że rozwijamy relacje z poszczególnymi frakcjami, zdobywamy także punkty doświadczenia dla naszej postaci. Każdy osiągnięty poziom oznacza dodatkowy punkt, który możemy wydać na nieznaczne poprawienie naszych statystyk – dzięki temu np. celniej strzelamy z biodra, mamy wyższą odporność na promieniowanie lub odrobinę szybciej poruszamy się w biegu.
Będąc przy samym strzelaniu wypadałoby wspomnieć także i o sprzęcie, jakim posługujemy się podczas batalii, cały system rozwiązano bowiem w dosyć nietypowy jak na ten typ gry sposób. Kolejne giwery oraz amunicję do nich… kupujemy za zdobywaną podczas rozgrywki walutę. Aby zyskać dostęp do lepszych wersji pancerza oraz potężniejszych pukawek, zdobywamy zaufanie poszczególnych frakcji, o których wspominałem już na początku tekstu. W grze występują łącznie cztery z nich (początkowo dostępne są tylko dwie) – Włóczędzy, Czarny Rynek, Armia Odrodzenia oraz Osadnicy Skraju. Punkty ich przychylności otrzymujemy za wykonywanie podczas bitew prostych zadań – np. zabicie dwóch przeciwników strzałem w głowę. Osiąganie kolejnych stopni wtajemniczenia w ich szeregach odblokowuje możliwość zakupu nowego ekwipunku, który w niewielkim stopniu ułatwia walkę na polu bitwy.
W samym sklepie znajdziemy także masę przedmiotów kosmetycznych, możliwych do kupienia za pomocą złota (opłacanego prawdziwą gotówką), które nie wpływają jednak w znaczący sposób na rozgrywkę. Fakt, możemy szybciej kupić także przy jego użyciu lepszy sprzęt (o ile zdobyliśmy odpowiednie zaufanie danej frakcji), ale szczęśliwie matchmaking został tak skonstruowany, że gracze o potężnym ekwipunku są separowani od tych o nieco słabszym. Mikrotransakcje są więc obecne, ale system wydaje się sprawiedliwy i nie faworyzuje w żaden sposób zamożniejszych graczy.
Zardzewiałe bronie i teamkillerzy
Warto zwrócić także uwagę, że nawet z najbardziej zaawansowanych pukawek strzela się fatalnie – i w tym przypadku nie jest to zarzut! Broń wygląda chwilami na klimatycznie przyrdzewiałą, taką, która ewidentnie widziała lepszy czasy, a to przekłada się na osiągi – celowanie nie należy do najprostszych i nawet uzbrojeni po zęby musimy się postarać, aby kogoś upolować. Jest to tym trudniejsze, że z uwagi na ponurą kolorystykę map postacie oraz otoczenie dosyć mocno się ze sobą zlewają. Zbyt łatwo oczywiście być nie może, ale w połączeniu z brakiem tzw. killcam często okazuje się, że nie wiemy nawet, co nas zabiło. Do pewnego stopnia da się to zaakceptować i potraktować po prostu jako część rozgrywki, ale w momencie, w którym kilku graczy osadzi się ze snajperkami w pobliżu miejsca odradzania przeciwnej drużyny (tak, to możliwe), wywołuje to więcej frustracji niż przyjemności. Nawet kiedy to my jesteśmy tymi złymi, szybko odczuwa się, że twórcy pozwolili na odrobinę zbyt wiele i przy nieco lepszej organizacji jedna drużyna jest w stanie przez bite piętnaście minut eliminować wrogów, nie dając im nawet szansy na jakikolwiek rewanż.
Nie najlepiej w obecnej chwili spisuje się także system przyjacielskiego ognia – sama idea jest godna pochwały i szalenie się ucieszyłem, kiedy odkryłem, iż w Survarium jest obecny, ale nie minęło zbyt wiele czasu, gdy gracze zaczynali strzelać w plecy towarzyszowi, który niósł baterię. Wszystko przez to, że w momencie gdy to my odnosimy ją do bazy, zwiększają się nasze szanse na zyskanie po rozgrywce unikatowego przedmiotu. Trudno dziwić się graczom, że skrzętnie nadużywają tej możliwości, nawet jeśli rujnuje ona zabawę pozostałym.
Dostaliśmy z lewej – tylko tyle wiemy na chwilę przed śmiercią. Gdzie zaczaił się strzelec, pozostaje niestety jego słodką tajemnicą.
Zaczynają się schody
Niemniej, pomimo kilku niezrozumiałych, designerskich decyzji, sam tryb PvP do najgorszych nie należy – daje nam wystarczającą motywację do dalszego grania w postaci ekwipunku i punktów doświadczenia, sama rozgrywka miewa przebłyski świetnego klimatu, a i widoki są niczego sobie. Gdy zbierzemy to wszystko w całość, otrzymujemy więc może nie rewelacyjną, choć przyzwoitą strzelankę, ale… No właśnie – ale. Survarium znajduje się obecnie w fazie beta i wszystko w niej będzie jeszcze zapewne rozwijane, ale w momencie, w którym zaczyna chodzić o pieniądze graczy, przymykać oka na pewne praktyki niestety nie można. Wszystko za sprawą pudełkowej wersji gry, która trafiła tylko do Polski.
Pierwszym z problemów – który na szczęście twórcy już rozwiązali – była dostępność do zawartości nabywanej w ramach Starter Pack. Na odwrocie pudełka wymienionych jest kilka bonusów, które za odpowiednią kwotę można uzyskać – gracze po powrocie do domów nie mogli jednak w żaden sposób przypisać ich do konta. Jedynym sposobem było założenie całkowicie nowego profilu i zrezygnowanie ze wszystkiego, co się odblokowało do tej pory. Linia obrony twórców jakoby „Starter Pack jasno oznaczał, że produkt przeznaczony jest jedynie dla nowych graczy” kompletnie nie trafiła do rozżalonych klientów i po kilkudniowej burzy studio Vostok oraz polski wydawca ulegli. Dzięki temu, przynajmniej przez najbliższy czas, wszyscy, którzy zdecydują się na zakup pudełkowej wersji, będą mogli od dnia 28 listopada 2014 roku przypisać bonusowe przedmioty do istniejącego już konta. Po upływie przejściowego okresu (nie podano dokładnie kiedy on minie), wszystko wróci do poprzedniego stanu, zaś gra w sklepach ma zostać oznakowana specjalną naklejką rozwiewającą wątpliwości. W momencie powstawania tego tekstu wciąż jej nie było, niemniej trzeba przyznać, iż twórcy postąpili z klasą, przyznali się do błędu i naprawili wyrządzone szkody.