Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Space Hulk Recenzja gry

Recenzja gry 18 sierpnia 2013, 15:34

autor: Szymon Liebert

Recenzja gry Space Hulk - niedokończonej, brzydkiej, ale konkretnej

Space Hulk to adaptacja kultowej gry planszowej firmy Games Workshop. I to prawie wszystko, co musicie wiedzieć, bo studio Full Control zawierzyło niemal całkowicie w moc pierwowzoru.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. wierne odtworzenie zasad i klimatu Space Hulka;
  2. jak wyżej, świetny i satysfakcjonujący system walki;
  3. zróżnicowane scenariusze oparte na klasycznych misjach;
  4. zamierzony minimalizm – brak systemu doświadczenia czy rozwoju.
MINUSY:
  1. brak możliwości zmiany tempa gry;
  2. sporo błędów technicznych;
  3. kiepski tryb gry na jednym pececie.

Space Hulk to jedna z najbardziej kultowych gier planszowych, czego najlepszym dowodem jest to, że nawet ja – osoba rzadko zasiadająca przy stole – miałem z nią do czynienia. Co więcej, bawiłem się przy niej świetnie, bo opiera się ona na prostych zasadach, ale jednocześnie potrafi rozbudzić wyobraźnię. Przy pomocy tła fabularnego, samej specyfiki rozgrywki oraz oczywiście obecności przerażających Genokradów, z którymi raczej nie chciałoby stanąć się oko w oko. Studio Full Control obrało sobie za cel odwzorowanie udanego pierwowzoru, reklamując to przedsięwzięcie hasłem: pierwsza gra z serii Space Hulk od 17 lat.

Tak naprawdę jest to dobra okazja, żeby przypomnieć sobie legendarną planszówkę lub stosunkowo tanio poznać ją od podstaw – jej fizyczna wersja kosztuje obecnie kilkaset złotych. Zanim po nią sięgnięcie, warto jednak wiedzieć, że komputerowe wydanie Space Hulka jest minimalistyczne i dalekie od doskonałości. To produkcja, która wymaga jeszcze trochę pracy, chociaż rokuje nadzieje na to, żeby pozytywnie zapisać się w historii adaptacji gier planszowych.

Kości zostały rzucone

W Space Hulk dowodzimy grupą elitarnych żołnierzy Imperium, przemierzających klaustrofobiczne korytarze opuszczonego statku, w których kryją się Genokrady, potwory przypominające Obcych. Turowa rozgrywka opiera się na stosunkowo prostym, ale dość realistycznym systemie. Założenie jest takie, że Terminatorzy, podstawowa jednostka Space Marines, są potwornie wolni i nie radzą sobie najlepiej w bezpośrednim starciu. Z tego powodu warto ustawiać ich tak, aby w pełni wykorzystać broń palną i funkcję obserwacji, dzięki której mogą zareagować na każdy ruch przeciwnika. Space Hulk to gra nerwów głównie z powodu zawodności sprzętu –boltery noszone przez żołnierzy mają niezwykłą tendencję do zacinania się. Jeden z ciężkich karabinów może nawet wybuchnąć w ręce strzelca, zabijając wszystkich dookoła. Odpowiednie ustawienie postaci w ramach posiadanych przez nie punktów ruchu to jedno, przetrwanie tury to drugie.

Recenzja gry Space Hulk - niedokończonej, brzydkiej, ale konkretnej - ilustracja #2

Space Hulk to dwuosobowa gra planszowa firmy Games Workshop, której pierwsza edycja pojawiła się w 1989 roku. Produkcja zdobyła sporą popularność i doczekała się trzech edycji – ostatnia wyszła w 2009 roku. Space Hulk to również dwie stareńkie gry komputerowe: Space Hulk z 1993 roku i Space Hulk: Vengeance of the Blood Angels z 1995 roku. Obie rozgrywały się w czasie rzeczywistym i korzystały z perspektywy pierwszej osoby.

Komputerowy Space Hulk dość wiernie oddaje założenia trzeciej edycji gry planszowej, więc weterani poczują się jak ryby w wodzie. Zmiany są minimalne i wiążą się ze koniecznością przetłumaczenia zasad na potrzebę gry wideo. Inaczej działa miotacz ognia, który w planszówce omiatał dany segment planszy składanej z elementów przypominających puzzle. Tu po prostu wybieramy obszar ataku. W pierwowzorze raczej od razu podejmowało się ostateczne decyzje podczas ruchu jednostek. Tu można swobodnie przełączać się między żołnierzami i wykorzystywać ich jak chcemy. Poza tym jest to stary, dobry Space Hulk – do tego stopnia, że możemy nawet sprawdzać wyniki rzutów kośćmi i narzucić sobie konieczność działania w ramach limitu czasowego. Szczególnie ostatni z elementów buduje napięcie i potęguje stres, w jakim działają Terminatorzy.

Jak nie ustawiać Space Marines, lekcja pierwsza: w kącie, tyłem do wroga. - 2013-08-18
Jak nie ustawiać Space Marines, lekcja pierwsza: w kącie, tyłem do wroga.

Takie podejście może zaskoczyć osoby spodziewające się jasnego i czytelnego systemu. Space Hulk nie określa szansy na trafienie i nie mówi, czy nasi podopieczni przetrwają następną rundę – bardzo często jesteśmy skazani na szczęście i musimy radzić sobie poprzez minimalizowanie ryzyka. To sprawia, że gra potrafi jednocześnie bawić i irytować, zależnie od tego, kto pod jaką gwiazdą się urodził. Na szczęście w odróżnieniu od pierwowzoru można zapisywać stan walki lub cofnąć ostatni ruch, co pomaga uniknąć konieczności powtarzania misji od nowa. Dzięki temu i samej sile systemu napędzającego Space Hulka, produkt wciąga, bawi i satysfakcjonuje.

Echa przeszłości

Wrażenie obcowania z czymś, co doskonale znamy jest tym większe, że główna kampania składa się z dwunastu misji opartych na scenariuszach z oryginalnego Space Hulka. Każdy z nich zawiera nieco inne cele - zwykle nie jest to wybicie wszystkich przeciwników, a raczej przedarcie się przez dany segment statku. Z tego względu czasem trzeba inaczej zorganizować natarcie i rozważyć poświęcenie części oddziału. Misje są generalnie fajne, chociaż osoby dobrze zaznajomione z systemem gry mogą się przy wielu z nich nudzić. Szczególnie gdy do Terminatorów dołącza tak zwany bibliotekarz, psyker wyposażony w potężne zaklęcia, przy pomocy których można znacząco zwiększyć własne szanse na przetrwanie. Wprawieni w bojach dowódcy powinni od razu ustawić wysoki poziom trudności, ograniczający między innymi wykorzystanie punktów dowodzenia, czyli losowo przyznawanych dodatkowych punktów ruchu.

W tej grze sytuacja bardzo szybko staje się gorąca. - 2013-08-18
W tej grze sytuacja bardzo szybko staje się gorąca.

Ukończenie dwunastu misji powinno zająć przeciętnemu graczowi od 10 do 12 godzin i to raczej wszystko, co gra ma do zaoferowania w trybie solowym. Space Hulk daje raczej mało powodów, żeby powtarzać zadania i wracać do zabawy – nawet osiągnięć jest niewiele. Trudno nie odnieść wrażenia, że autorzy mogliby wiele rzeczy rozbudować lub podrasować, ale woleli skoncentrować się na konkretach. Produkt studia Full Control jest przez to minimalistyczny i mam wątpliwości czy to wystarczy, by usatysfakcjonować wszystkich kupców tej stosunkowo drogiej gry.

Z drugiej strony, podziwiam i doceniam decyzję autorów o porzuceniu popularnego obecnie systemu rozwoju postaci, czy modyfikowania sprzętu. W Space Hulk nie ma żadnego z tych elementów – każdy ze scenariuszy jest odrębnym bytem ze ściśle określonymi zasadami. I dobrze, bo o to chodzi w tym podejściu do uniwersum Warhammera 40.000.

Recenzja gry Space Hulk - niedokończonej, brzydkiej, ale konkretnej - ilustracja #2

Space Hulk może nie jest skomplikowany od strony zasad, ale jednak wymaga poznania paru istotnych kwestii, najczęściej odnoszących się do tego jak poruszają się jednostki i ile kosztuje to punktów akcji. Gra wprowadza w absolutne podstawy za pośrednictwem trzech specjalnych zadań. Resztę można sobie doczytać we wbudowanej instrukcji, która dość szczegółowo opisuje założenia gry, jednostki oraz broń. Oczywiście w języku angielskim.

Takie paskudy

W kwestii wizualnej, autorzy z Full Control wysmażyli produkt podobny do XCOM: Enemy Unknown, a więc zawierający dynamikę rodem z gry akcji. Z tym podejściem wiążą się zarówno zalety, ja i wady gry. Fajnie wygląda okienko pokazujące to, co aktualnie widzi wybrana przez nas jednostka, będące zresztą nawiązaniem do poprzednich adaptacji Space Hulka. Ten dodatek nie spełnia absolutnie żadnej funkcji w walce - służy jedynie budowaniu. W tworzeniu odpowiedniej atmosfery pomagają chłodne monologi dowódcy we wprowadzeniach do misji, metaliczne dudnienie kroków żołnierzy i przesterowane odgłosy wystrzałów, które rozrywają słuchawki. Mniej więcej tak wyobrażałem sobie misję Space Marines, kiedy przed laty grałem w planszową wersję ich przygód.

Fajnie, że w grze są sceny walki. Szkoda, że często zasłaniają je elementy otoczenia. - 2013-08-18
Fajnie, że w grze są sceny walki. Szkoda, że często zasłaniają je elementy otoczenia.

Bodajże największą wadą adaptacji stworzonej przez studio Full Control jest jej wykonanie techniczne. Podczas ataków jednostek jesteśmy raczeni pokracznymi animacjami, często pokazanymi z bezsensownego ujęcia, w którym widok zasłaniają elementy wąskich korytarzy. Korytarzy, które nawiasem mówiąc wyglądają paskudnie, podocznie zresztą jak większość jednostek. Ewidentnie czuć, że producent gry nie miał za wiele czasu, pieniędzy lub talentu na to, żeby dopracować ją graficznie. Na szczęście większość z niepotrzebnych ujęć można wyłączyć i ograniczyć się do samego widoku z góry. Poza tym, grafika nie jest ważna w strategii, prawda?

Znacznie większym problemem od wątpliwej urody gry są błędy, jej nieczytelność oraz ślamazarność. Niedociągnięć jest mnóstwo – zbyt wolne animacje drzwi, modele Genokradów stojące na planszy po śmierci, przenikające się obiekty, zacinające się cele misji, czy kłopoty z zaliczeniem osiągnięć. Topornie działa także interfejs, przez co czasami zdarza się posłać żołnierza nie tam, gdzie chcemy (na szczęście można cofnąć ostatni ruch). Nie wspominam o tym, że okienka często nakładają się na siebie. Mapy są tak jednolite kolorystycznie, że trzeba dokładnie je zbadać przed rozpoczęciem akcji (w tej grze pominięcie jednych drzwi może położyć całe natarcie). I ostatnia rzecz - mała prędkość poruszania się Space Marines. Zwykły obrót zajmuje żołnierzom dosłownie parę sekund. Powiem szczerze, że mi to nie przeszkadzało, bo jestem człowiekiem cierpliwym i pasowało to do mojego wyobrażenia gry. Warto jednak o tym wiedzieć, bo obecnie nie da się w żaden sposób przyspieszyć tempa wyświetlania animacji.

Człowiek kontra Genokrad

Full Control przygotowało też tryb multiplayer w wariancie lokalnym i online. Głównym jego plusem jest to, że rozgrywkę da się prowadzić asynchronicznie, a więc zapisać w dowolnym momencie i kontynuować w późniejszym terminie w oczekiwaniu na ruch oponenta. Dzięki temu nie ma obawy, że nie będziemy w stanie skończyć dłuższego starcia z powodu braku czasu. Bo walki potrafią trwać długo ze względu na wspomnianą powolność jednostek, ale też brak ograniczeń czasowych dla uczestników. Zabawa w sieci z nieznajomą osobą może być przez to frustrująca i przeciągać się w nieskończoność – wszystko zależy na kogo trafimy. Space Hulk sprawdza się najlepiej w grze ze znajomym, który nie będzie robił numerów i sprawnie upora się z decyzjami taktycznymi.

Granie w Space Hulka na jednym pececie mija się z celem – przez widoczną na ekranie „dwójkę”. - 2013-08-18
Granie w Space Hulka na jednym pececie mija się z celem – przez widoczną na ekranie „dwójkę”.

Dziwnie wypada za to opcja zabawy na jednym pececie. Chodzi o to, że w turze osoby kontrolującej Genokrady widać od razu liczbę jednostek ukrytych w danej grupie, określanej w Space Hulku mianem sygnału. W praktyce dowódca komandosów musiałby więc odwracać wzrok w turze przeciwnika lub najlepiej wychodzić z pokoju. To niezbyt wygodne rozwiązanie, ale niestety trudno wymyślić coś innego (w grze planszowej wystarczyło położyć żeton sygnału liczbą do dołu). Inna sprawa, że multiplayer wykorzystuje te same mapki co kampania solo i nie zawiera żadnych znaczących dodatków. Podobnie jak reszta gry, jest bardzo minimalistyczny. Powraca pytanie czy to opieszałość a może świadoma decyzja? Wydaje mi się jednak, że to raczej brak środków i czasu, bo autorzy zapowiadają, że w darmowej aktualizacji powinniśmy zobaczyć edytor map oraz tryb kooperacji. I przyszłe kampanie, ale to będą już pewnie dodatki płatne.

Minimalistycznie, oldskulowo

Space Hulk z 2013 roku to minimalistyczna, oldskulowa gra, która jest skierowana przede wszystkim do fanów Warhammera 40.000 oraz planszowego pierwowzoru. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, bo studio Full Control zlekceważyło większość współczesnych ułatwień, dodatków i stałych składowych gier, na rzecz wiernego odwzorowania zasad i scenariuszy z produkcji firmy Games Workshop. W odbiorze tego prostego, ale przyjemnego uniwersum przeszkadzają wady: mało opcji dostosowania tempa rozgrywki, mnóstwo mniejszych lub większych błędów, nienajlepsza oprawa wizualna i może odrobinę za wysoka cena. Nie będą one jednak wielkim problemem dla ludzi, którzy oczekiwali po Space HulkuSpace Hulka. Weterani są przecież przyzwyczajeni nawet do tego, że produkty sygnowane logiem Games Workshop są kosztowne.

Ostateczny rzut kością: gra obroniła się przed krytyką. - 2013-08-18
Ostateczny rzut kością: gra obroniła się przed krytyką.

Odkładając na bok złośliwości odnośnie cen produktów wspomnianej firmy, warto powiedzieć, że dla pozostałych graczy Space Hulk może być ciężkim orzechem do zgryzienia. Tylko dwanaście misji, brak możliwości dostosowania sprzętu, żadnego systemu progresu w trybie multiplayer, śmieszne sceny walki – brzmi jak fatalna gra z perspektywy przytoczonego wcześniej XCOM: Enemy Unknown. Takie oczekiwania są nieuzasadnione, bo nikt nie obiecywał podobnego poziomu rozbudowania. Mieliśmy dostać Space Hulka i go dostaliśmy. Co prawda trochę niedoprocowanego i brzydkiego, ale jednak prawdziwego.

Recenzja gry Space Hulk - niedokończonej, brzydkiej, ale konkretnej
Recenzja gry Space Hulk - niedokończonej, brzydkiej, ale konkretnej

Recenzja gry

Space Hulk to adaptacja kultowej gry planszowej firmy Games Workshop. I to prawie wszystko, co musicie wiedzieć, bo studio Full Control zawierzyło niemal całkowicie w moc pierwowzoru.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.