Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 kwietnia 2011, 08:45

autor: Amadeusz Cyganek

Cities in Motion: Symulator Transportu Miejskiego - recenzja gry

Po kilku tygodniach beta-testów pełna wersja gry Cities in Motion trafiła wreszcie do rąk maniaków tycoonów. Czy efekt końcowy jest na tyle zadowalający, by klasyka tego gatunku poszła w odstawkę?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od premiery Traffic Giant i Transport Giant – dwóch ostatnich przedstawicieli tycoonów, traktujących o problemie komunikacji miejskiej i transportu – minęło już kilka ładnych lat. Przez długi czas wydawało się, że będzie to ostatni akord podupadającego, a tak popularnego niegdyś gatunku gier, jednak zupełnie niespodziewanie zza horyzontu nieśmiało wychylił się projekt fińskiego studia Colossal Order – Cities in Motion: Symulator Transportu Miejskiego – mający przywrócić piękne wspomnienia i pokazać, że na rynku wciąż jest miejsce dla dobrych strategii ekonomicznych. Czy warto wydać pieniądze na ten bilet i dofinansować biznes? Cóż, szczerze powiedziawszy, w niektórych momentach miałem nieodpartą chęć skonfrontowania swoich poglądów z umięśnionymi kanarami.

W założeniach twórców powinniśmy mieć do czynienia z kompletną symulacją systemu komunikacyjnego i w tym aspekcie plan wykonano w stu procentach. Cities in Motion to nie tylko gra o wypuszczaniu kolejnych pojazdów na trasę i liczeniu dynamicznie spływających na nasze konto dolarów. To produkcja, w której każda nasza decyzja wpływa zarówno na nasz stan posiadania, jak i na prestiż firmy czy ogólne notowania na rynku. Do naszych zadań należy między innymi ustalanie polityki cenowej w zakresie biletów i wynagrodzeń, prowadzenie kampanii reklamowych, zakup odpowiednich pojazdów czy zaciąganie pożyczek. Oprócz części stricte finansowej coś dla siebie znajdą także zapaleni architekci – jesteśmy bowiem odpowiedzialni za zaprojektowanie opłacalnych z punktu widzenia spółki linii, wznoszenie przystanków oraz stacji i spełnianie zachcianek klientów pochodzących z różnych grup społecznych. Ostatecznie liczy się jednak po prostu kasa – bez kolejnych tysięcy na koncie nie damy rady nic zrobić. A pomnażanie majątku w tej grze wcale nie jest takie proste.

Na Euro 2012 jak znalazł!

Wydawałoby się, że kluczem do sukcesu jest stworzenie dochodowej linii, wypuszczenie na trasę odpowiedniej liczby pojazdów i obserwowanie, jak z przystanków znikają kolejni zadowoleni pasażerowie. Rzeczywistość okazuje się jednak trochę bardziej brutalna, a swoje pięć groszy dorzucili, niestety, i twórcy, robiąc z tytułowego „miasta w ruchu” jeden wielki i niekończący się uliczny korek. Stworzenie sprawnie działającego systemu opartego na autobusach i tramwajach to cud porównywalny z marzeniami o idealnym rozkładzie jazdy polskiej kolei. Przez całą rozgrywkę miałem wrażenie, że wraz ze wzrostem liczby moich pojazdów ludzie chętniej przesiadają się do samochodów osobowych – mimo że na przystankach ciągle zwiększa się ilość oczekujących, to praktycznie na każdym skrzyżowaniu formuje się peleton trąbiących kierowców, zaś sygnalizacja świetlna, zamiast poprawiać sytuację, dodatkowo ją komplikuje. I tak oto stajemy przed nieustanną próbą znalezienia kompromisu – wypuszczanie na ulice dalszych autobusów lub tramwajów pozwala na przewóz wszystkich oczekujących pasażerów, ale konsekwencją tej decyzji jest wydłużanie się i tak horrendalnie długich korków. Jeśli natomiast zdecydujemy się na okrojenie liczby kursujących pojazdów, to wprawdzie poprawi się przepustowość dróg, ale ucierpi nasz prestiż, co oznacza zmniejszenie grupy potencjalnych klientów. Dalszy scenariusz jest łatwy do przewidzenia – stojące w miejscu autobusy generują mniejszy przychód, z konta bankowego ubywają kolejne tysiące, bo wynagrodzenia i koszty napraw nie zmieniają się w ogóle, a my, ratując się przed plajtą, zaciągamy kolejne wysoko oprocentowane pożyczki. Przyznacie, że to niezbyt interesująca perspektywa.

Ratunkiem dla podupadającego biznesu stają się misje poboczne, które tylko z pozoru wyglądają na niewarte naszego zainteresowania. Zazwyczaj polegają na wybudowaniu linii z punktu A do punktu B, co wcale nie wymaga ogromnego nakładu finansowego. By wypełnić dany cel, wystarczy postawić dwa przystanki w wyznaczonych miejscach, stworzyć połączenie, puścić w trasę stary, wysłużony autobus i czekać na obiecaną gratyfikację. Nie jestem pewien, czy tak miało to wyglądać w założeniach twórców, ale trzeba przyznać, że w wielu przypadkach takie zadania znacznie pomagają w utrzymaniu się firmy na rynku.

By rozwiązać problemy komunikacyjne, musimy zainwestować w nieco bardziej nowoczesne i szybsze środki transportu, takie jak chociażby metro, które z ekonomicznego punktu widzenia jest zdecydowanie najlepszym wyborem. Nie ma jednak szans, by od samego początku rozgrywki w danym scenariuszu oprzeć na nim nasz system. Na przeszkodzie staje bowiem budżet, którym dysponujemy, rozpoczynając zabawę. Zazwyczaj kwota ta kształtuje się w okolicach 15-20 tysięcy, co wystarcza maksymalnie na kilkadziesiąt segmentów położonych pod ziemią torów. Zawsze można skorzystać z opcji naziemnej, która jest dwukrotnie tańsza, ale w ostatecznym rozrachunku niewiele nam to pomaga, gdyż i tak nie starcza środków na zakup przystanków i – co najważniejsze – kolejek metra. Jak widać, żmudnego procesu przedzierania się przez dziesiątki połączeń autobusowych nie da się, niestety, uniknąć. Oprócz trzech wymienionych środków transportu do dyspozycji mamy także tramwaje wodne i… helikoptery. Niestety, modły graczy biorących udział w beta-testach nie zostały wysłuchane i śmigłowce pozostały w grze ku zdziwieniu wszystkich zainteresowanych. O ile mogę sobie jeszcze wyobrazić statki przewożące turystów „po pięknym, modrym Dunaju”, tak widok przelatujących helikopterów z kasownikami w środku i kontrolerami biletów na pokładzie wzbudza tylko uśmiech politowania.

Spokojnie, to tylko awaria…

Kampania w grze składa się z dwunastu misji, rozgrywających się na przestrzeni ponad 100 lat historii komunikacji publicznej. Upływ czasu ciekawie odwzorowano na przykładzie architektury czterech głównych miast – Berlina, Helsinek, Amsterdamu i Paryża. Budynki stają się z biegiem lat coraz bardziej nowoczesne, a w okresie już nam współczesnym po ulicach poruszają się sportowe modele samochodów. Szkoda, że postępu cywilizacyjnego absolutnie nie widać w kontekście taboru pojazdów. Przez całą grę jest ich zaledwie trzydzieści, co daje „zawrotną liczbę” sześciu na każdy typ przewozów. Nie chcę nic sugerować, ale wygląda to tak, jakby kilka tygodni po premierze miała pojawić się tona DLC z dodatkowymi wozami.

Kolejną bardzo drażliwą kwestią jest strasznie wysoka awaryjność zarówno autobusów, jak i tramwajów. W zaawansowanym stadium rozgrywki, gdy posiadamy już kilkanaście regularnych linii, nie ma praktycznie minuty, by jakiś silnik nie zakończył nagle swojego żywota. Efekty każdej usterki są opłakane – niezadowoleni pasażerowie wysiadają, przeklinając na czym świat stoi, pojazd zaś w najlepsze rozkracza się na ulicy, kompletnie blokując ruch i tworząc – nic nowego – gigantyczny korek. Instytucja pomocy drogowej w tej grze nie istnieje – wrak zostaje na jezdni do momentu, w którym spod maski skończy ulatniać się dym. Potem zaś pojazd wraca z powrotem na trasę. Jak gdyby nigdy nic się nie stało.

Sposobem na uniknięcie tego typu sytuacji staje się zwiększenie budżetu przeznaczonego na przeglądy okresowe i naprawy. Niestety, przy rozbudowanym taborze jest to czynność mocno obciążająca stan naszego konta, a każdy kolejny tysiąc uciekający z portfela brzmi jak wyrok dla płynności finansowej firmy. Nie zapominajmy także o opłatach za energię – zarówno rachunki za paliwo, jak i prąd to spory odsetek naszych comiesięcznych wydatków. Najbardziej dołujące są jednak kwoty wynagrodzeń – to blisko 60% naszego budżetu. Co gorsza, nie bardzo możemy ingerować w wysokość pensji naszych podwładnych, ma to bowiem wpływ na ich jakość pracy, przykładowo zadowolony kierowca będzie poruszał się po drogach zdecydowanie szybciej, a dobrze opłacany kontroler biletów przyniesie większe profity z mandatów.

O ile projektowanie torowisk czy linii autobusowych to pestka, tak stworzenie opłacalnej i miłej dla oka linii metra to już nie lada wyzwanie. Łączenie różnych kombinacji torów jest wręcz wymagane do tego, by powstała sieć sięgająca do centrum miasta. Stawianie wielu mostów wiaduktów i wyjazdów to naprawdę karkołomna czynność, a do perfekcji można dojść jedynie metodą prób i błędów. Zważywszy na to, że każdy segment metra jest dość kosztowny, warto najpierw niezobowiązująco popróbować swoich sił w trybie piaskownicy.

Koreczek w całej okazałości

Graficznie Symulator Transportu Miejskiego prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Miasta są duże i tętnią życiem. Na ulicach spotykamy mnóstwo przechodniów, wspomniany już ruch uliczny przedstawiono bardzo realistycznie, a całość opatrzono płynną animacją. Nie brakuje także losowych wydarzeń, jak defilady wojskowe czy pożary domów. Niezbyt szczegółowe i rozpikselowane są sylwetki pasażerów, choć – prawdę powiedziawszy – nie widzę celu w wyławianiu poszczególnych jednostek z tysięcy mieszkańców wielkich europejskich miast. Mimo sporego rozmiaru metropolii mapy są łatwe do opanowania i – co tu dużo mówić – ich liczba nie powala na kolana. Kolejne znajdziemy zapewne w Internecie w postaci płatnych dodatków, ale chyba nie tego oczekiwaliśmy od twórców.

Cities in Motion: Symulator Transportu Miejskiego to gra strasznie nierówna – momenty ogromnej satysfakcji z widoku zadowolonych pasażerów i pięknie umiejscowionych linii metra przeplatają się z okresami frustracji z powodu tony nielogiczności i błędów w mechanice gry oraz wszechobecnych kilometrowych korków. W związku z tym jest to strategia zwyczajnie przeciętna – po znakomitym początku rozgrywki im dalej w miasto, tym większe zakłopotanie, a przyjemność z gry systematycznie ustępuje irytacji i walce z popsutymi busami, długami i różnego rodzaju wypadkami losowymi. To produkcja, która z pewnością spodoba się maniakom transportu publicznego, ale dla reszty, zarówno miłośników tycoonów, jak i graczy średnio obeznanych z tematyką komputerowej ekonomii, okaże się tytułem do bólu średnim. W tej sytuacji wypada, polskim zwyczajem, wręczyć twórcom bukiet czerwonych goździków i mieć nadzieję, że nie popełnią drugi raz tych samych błędów podczas ewentualnej produkcji kolejnej części.

Amadeusz „ElMundo” Cyganek

PLUSY:

  1. tematyka gry;
  2. oprawa graficzna;
  3. kompleksowa symulacja przedsiębiorstwa;
  4. metro.

MINUSY:

  1. błędy w mechanice gry;
  2. korki, korki, korki;
  3. zbalansowanie budżetu graniczy z cudem;
  4. mała ilość map i pojazdów;
  5. helikopter środkiem transportu pasażerów?
Cities in Motion: Symulator Transportu Miejskiego - recenzja gry
Cities in Motion: Symulator Transportu Miejskiego - recenzja gry

Recenzja gry

Po kilku tygodniach beta-testów pełna wersja gry Cities in Motion trafiła wreszcie do rąk maniaków tycoonów. Czy efekt końcowy jest na tyle zadowalający, by klasyka tego gatunku poszła w odstawkę?

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.