Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 grudnia 2010, 12:31

autor: Przemysław Zamęcki

Dead Nation - recenzja gry

Izometryczne strzelanki na dobre wróciły do łask. Dead Nation jest wytworem „zombiepodobnym”, dzięki czemu możemy palić, zabijać i gw… A nie – to nie, bez obawy o polityczną poprawność.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3.

To smutne, ale kosmici, naziści i mutanty już dawno przestali być ulubionymi „bad guyami” deweloperów. Teraz na ekranach królują zombie. A wyobraźcie sobie choć przez chwilę, że w Wolfensteinie panów w uniformach zastępują rozkładające się zwłoki. Albo że w Doomie w miejsce impów i cacademonów id Software wrzuciło kuśtykające i pochrząkujące truposze. Spodobałoby się? Może. Tak czy siak, żywe trupy zajęły trwale miejsce w grach video i chcąc nie chcąc, trzeba brać, co dają. A jak dają dobrze, to nawet nie ma co narzekać.

W Dead Nation głównymi i jedynymi przeciwnikami są zombie. Świat jak zwykle opanowała zaraza, ludzie przeobrażają się w cuchnące truchła szybciej, niż przeczytaliście to zdanie, i jedyną szansą na ocalenie jest Bohater. Czyli jak zwykle. A właściwie to Bohater lub Bohaterka, bo rozpoczynając, składającą się z dziesięciu misji, kampanię możemy wybrać płeć naszej postaci.

Gra jest przedstawicielem powracającego do życia gatunku strzelanin z widokiem z kamery umieszczonej ponad poruszającą się postacią. Jeżeli więc pamiętacie takie hity, jak The Chaos Engine, wznowiony ostatnio Alien Breed czy darmowy Alien Swarm, poczujecie się jak w domu. Lewą gałką pada sterujemy bohaterem, prawą kontrolujemy kierunek strzału. Akcja gry ma miejsce w nocy, momentami jest niemal całkowicie ciemno, wobec czego każda z broni została wyposażona w niezbyt mocną latarkę oraz laserowy celownik. Pozwala to na dokładniejsze rozprawianie się z hordami przeciwników, w czym zresztą pomaga także delikatny autoaim.

Oprawa graficzna jest dużym atutem gry.

Zombie, jak już wspomniałem, są całe hordy. Zniszczone miasto, porzucone samochody i sprzęt wojskowy oraz dopalający się na zgliszczach ogień są niemymi świadkami przerażających scen. Autorzy pozwolili sobie na pełną dosłowność i choć mamy do czynienia z przerysowaną, mocno komiksową konwencją, to jednak jucha leje się strumieniami, raz za razem odstrzeliwujemy zombiakom głowy, a po ulicach walają się resztki flaków. Razem z bardzo szczegółową i ładną grafiką, dynamicznymi cieniami i udźwiękowieniem daje to sporą dawkę fajnego i nawet mrocznego chwilami klimatu.

Podstawową bronią w Dead Nation jest zwykły karabin, który wymaga każdorazowego wciśnięcia przycisku w celu oddania strzału. Jednak jego niezaprzeczalną zaletą jest fakt, że jako jedyny ma nieograniczony zapas amunicji. Ale nie tylko. W trakcie przechodzenia każdego z poziomów trafiamy także do sklepów z bronią, które jednocześnie pełnią rolę checkpointów. Tutaj każde z narzędzi zagłady możemy usprawnić, wykorzystując do tego gotówkę, zdobywaną po drodze za zabijanie zombie, a także to, co znajdziemy w ukrytych w samochodach skrzyniach. Możemy ulepszyć moc broni, jej szybkostrzelność czy na przykład pojemność magazynka, co po pełnym zmodyfikowaniu nawet podstawową pukawkę czyni skuteczną armatą. Za pieniądze kupimy także m.in. karabin maszynowy, shotgun, miotacz płomieni, granaty, flary przyciągające zombie, koktajle Mołotowa czy nawet krajalnicę, która służy dokładnie do tego, do czego obliguje ją nazwa.

Przy dokładnej eksploracji poziomów znajdujemy również fragmenty pancerza, który następnie da się w sklepie dowolnie kompletować, co wpływa na współczynniki wytrzymałości, siły i zręczności postaci. Statystyki mają spore znaczenie, bowiem w czasie potyczek, poza samym strzelaniem, możemy wykonywać także uniki, do czego przydaje się większa zręczność, w momencie kiedy znajdujemy się w samym środku roju zombiaków, oraz uderzać przeciwników w walce wręcz, choć to już naprawdę ostateczność.

Niestety, dość częsta, bo truposzy są dosłownie setki, na dodatek przeciwnicy pojawiają się z każdej strony. Nie ma możliwości całkowitego wyczyszczenia jakiegoś fragmentu lokacji. Tak więc trzeba być czujnym i spostrzegawczym, bo inaczej szybko dołączymy do szeregów sztywniaków. A przyznać muszę, że gra nie należy do łatwych i na dodatek punkty kontrolne rozmieszczone są rzadko. Chwila nieuwagi i zaczynamy zabawę niemal od początku. W trakcie eksterminacji pomagają także niektóre elementy lokacji. Na przykład jednym strzałem możemy uruchomić w stojącym samochodzie autoalarm, na dźwięk którego wokół niego zbiorą się zombie. Kilka kolejnych szybkich strzałów i auto wybucha. Czasem też natrafiamy na cysterny z paliwem, co także nierzadko ratuje nam życie.

Jest mrocznie, ale nie brakuje też fajerwerków.

Poza rozegraniem kampanii w trybie solo możemy również lokalnie lub za pośrednictwem sieci przejść ją w trybie kooperacji. Na pewno przedłuża to żywotność gry, bo choć niewątpliwie jest to pozycja zacna i ciekawa, nie należy raczej do tych, do których wielokrotnie się powraca. Autorzy położyli też duży nacisk na społeczność, co objawia się szczegółowymi statystykami nie tylko dotyczącymi przyjaciół z naszej listy, ale także tymi globalnymi. W Dead Nation istnieje bowiem bardzo czytelny ranking państw najlepiej radzących sobie z zarazą. Znajduje się tu oczywiście również Polska, która – uwaga, uwaga – w chwili pisania tych słów sklasyfikowana jest na pierwszym miejscu na świecie, wyprzedzając będącą wcześniej na prowadzeniu Finlandię. Nasi rodacy zabili na śmierć (tym razem prawdziwą) już ponad dziewiętnaście milionów zombie! Naprawdę nie przesadzałem, pisząc o setkach utłuczonych w każdej misji wrogów, co zresztą można zawsze sprawdzić w raporcie podsumowującym. Co prawda Amerykanie pozbyli się już ponad 310 milionów trupów, ale gra zdaje się przeliczać średnią ilość zlikwidowanych martwiaków na liczbę osób je eksterminujących.

Kolejnym dużym plusem Dead Nation jest dobra lokalizacja tekstowa. Nie mam co do jej jakości większych zarzutów, jest wykonana nie tylko przyzwoicie, ale i – w kilku przypadkach, dzięki odpowiednio dobranej grze słów – również pomysłowo. Właściwie jedynym problemem jest brak odmiany państw w części zdań, przez co mamy takie potworki, jak: „Włochy jest już krajem…” No, ale taka to już specyfika naszego języka.

Dead Nation to obecnie najlepszy na rynku przedstawiciel izometrycznych strzelanek. Wyróżnia się dużą liczbą pukawek, staranną oprawą graficzną i muzyczną, a także mroczną atmosferą. Jest przy tym grą trudną, a nawet bardzo trudną, i jeśli tylko przy piątym podejściu do jakiegoś fragmentu nie poczujemy się sfrustrowani, dostarczy nam mnóstwo zabawy w zimowe wieczory. Na dobrą sprawę to takie trochę inne Left for Dead, w którym nie zabrakło nawet wybuchającego grubasa. Jeżeli więc ktoś lubi klimaty zombie, powinien poczuć się co najmniej usatysfakcjonowany.

Przemek „g40st” Zamęcki

PLUSY:

  • krwawa jatka z setkami zombie;
  • oprawa audiowizualna;
  • tryb kooperacji;
  • lokalizacja.

MINUSY:

  • miejscami za trudna, nawet na „normalu”;
  • rzadko rozmieszczone punkty kontrolne.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Dead Nation - recenzja gry
Dead Nation - recenzja gry

Recenzja gry

Izometryczne strzelanki na dobre wróciły do łask. Dead Nation jest wytworem „zombiepodobnym”, dzięki czemu możemy palić, zabijać i gw… A nie – to nie, bez obawy o polityczną poprawność.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.