Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 21 listopada 2019, 13:28

Disco Elysium to mega ambitne RPG, w którym możesz zostać nawet komunistą - Strona 3

Upadły glina prowadzi śledztwo w zdegenerowanym industrialnym świecie, gdzie wszechobecny jest rasizm, widmo komunizmu napędza walkę klas, a zło i dobro to konstrukty bez znaczenia. Witajcie w Disco Elysium – izometrycznym RPG, ambitnym jak mało które.

...a może to miasto ma do rozwalenia nas?

Ktoś zapyta: „A nie możemy po prostu zignorować części tekstu?”. Dobre pytanie. Disco Elysium pod pewnymi względami przypomina przygodówkę point-and-click. Świat gry ogranicza się do jednej z dzielnic miasta Revachol, lokacje zostały mocno zbite i w zasadzie wszystko, co się w nich znalazło – każda postać, przedmiot, nawet dekoracja – tkwi tam nie bez przyczyny. Fabuła ma przy tym bardzo zwartą kompozycję. Składa się na nią w całości wspomniana na wstępie sprawa morderstwa – sprawa, która oczywiście z czasem zatacza coraz szersze kręgi, ale w gruncie rzeczy sprowadza całą kilkudziesięciogodzinną „przygodę” do zaledwie jednej misji głównej.

Świat gry nie jest duży, ale bardzo, bardzo gęsto wypełniony. Na marginesie - mapy nie dostajemy na „dzień dobry", trzeba ją sobie samemu zorganizować.

Nie uświadczycie tu nawet tradycyjnie pojmowanych zadań pobocznych; wszystkie wątki, które jawią się opcjonalnymi aktywnościami, mogą wnieść coś do nadrzędnego śledztwa. Przy tym wszystkim gra jest oczywiście nieliniowa, przynajmniej do pewnego stopnia. Twórcy pozostawiają nam trochę swobody w formułowaniu wniosków na podstawie zebranych dowodów i w szukaniu kolejnych poszlak, a wiele problemów ma więcej niż jedno rozwiązanie. Zatem, mówiąc krótko, ignorowanie jakichkolwiek informacji nie jest wskazane, bo wszystko może okazać się istotne. Ba, wskazane jest wręcz skrupulatne odklikiwanie – i czytanie opisów – wszystkiego, co interaktywne.

Chyba że nie zależy Wam na osiąganiu sukcesów. Disco Elysium oferuje szerokie pole do popisu w kwestii odgrywania postaci i nic nie stoi na przeszkodzie, by przypieczętować upadek bohatera, pozostawiając go w takim samym życiowym rynsztoku, w jakim tkwił na początku opowieści – jeśli nie głębszym. Poza tym jest prosty sposób na znaczne ograniczenie ilości wyświetlanego tekstu. Wystarczy stworzyć mięśniaka o mózgu wielkości fistaszka – grając taką postacią, zobaczycie tylko podstawowe opisy i nikt nie będzie zawracać Wam głowy wewnętrznymi przeżyciami bohatera. A że przegapicie w ten sposób jeden z najciekawszych aspektów gry...

Eksplorując zakamarki miasta Revachol, czasem traficie na... naprawdę dziwne rzeczy.

Nie będzie rozejmu z Furiami

Gdy zastanawiam się, do czego można by przyrównać Disco Elysium, na myśl przychodzą mi trzy dzieła. Pierwsze dwa to wspomniane już gry Planescape: Torment oraz Torment: Tides of Numenera. ZA/UM, podobnie jak studio Black Isle i idące w ślady tegoż inXile Entertainment, wykorzystało formułę izometrycznej gry RPG, by stworzyć coś zupełnie innego niż większość przedstawicieli gatunku. Autorzy prawie zupełnie wyeliminowali walkę z rozgrywki, a system rozwoju postaci podporządkowali opowiedzeniu historii, którą uczynili centralnym punktem gry. Co więcej, w historii tej osadzili tematy i koncepcje właściwe raczej poważ(a)nej literaturze niż kojarzonym głównie z rozrywką „gierkom”. Tym samym zasłużyli na wyniesienie ich dzieła do rangi kultury wysokiej – a zarazem dołożyli cegiełkę do nobilitacji całego growego medium. I chwała im za to.

Trzecim utworem, z którym kojarzy mi się Disco Elysium, jest zaś powieść Lód autorstwa Jacka Dukaja. Dzieło przez wielu uznawane za wybitne, zaliczane do pereł polskiej literatury fantastycznej (i nie tylko), obecne na liście lektur obowiązkowych każdego człowieka, który mieni się oczytanym. A jednak nie jest to książka, którą poleca się z lekkim sercem. Nawet jeśli dla kogoś przeszkodą nie byłoby użyte w niej trudne słownictwo czy „rozłożysta” konstrukcja zdań, to niejeden bibliofil mógłby polec w starciu z jej monstrualnym, tysiącstronicowym rozmiarem. I podobnie jest z Disco Elysium. To wspaniała gra, z którą powinien zapoznać się każdy miłośnik gatunku RPG – ba, każdy gracz szukający czegoś więcej niż pustej rozrywki. Liczcie się jednak z tym, że nim dobrniecie do finału, poczujecie się intelektualnie wyczerpani.

O AUTORZE

Przejście Disco Elysium zajęło mi nieco ponad 60 godzin. Mógłbym uwinąć się w 30–40, gdybym czytał szybciej i/lub darował sobie skrupulatne odklikiwanie wszystkiego, do czego podpięto jakąś interakcję (wliczając w to kwestie dialogowe)… ale czemuż miałbym odmawiać sobie tej rozkoszy?

Na pozycję tę czekałem od lat, wpadła mi w oko jeszcze wtedy, gdy nosiła tytuł No Truce with the Furies. Wszystkie pokładane w niej nadzieje spełniły się z nawiązką, szybciutko rozwiały się też moje obawy – a trochę ich miałem, zważywszy na fakt, że odpowiada za nią nikomu nieznany estoński deweloper bez większego doświadczenia w branży gier.

ZASTRZEŻENIE

Kopię Disco Elysium na PC otrzymaliśmy od firmy Dead Good PR, obsługującej twórców gry.

Krzysztof Mysiak | GRYOnline.pl

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej