autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Rise of the Tomb Raider na PS4 - 20 lat i 11 gier później Lara wciąż zachwyca
Rise of the Tomb Raider trafiało do kolejnych grup graczy na raty. Teraz do edycji xboksowej i pecetowej dołącza rocznicowa wersja przeznaczona dla posiadaczy PlayStation 4, której przyglądamy się w niniejszej recenzji.
- wszystkie wydane do tej pory DLC w pakiecie;
- nowe tryby gry i atrakcje VR;
- delikatne usprawnienia graficzne względem wersji na Xboksa One i stały framerate;
- niemal rok po premierze to wciąż świetna gra.
- nadal zdarzają się drobne błędy;
- brak poprawek w polskiej wersji językowej.
Ubiegłoroczna premiera Rise of the Tomb Raider na Xboksa One udowodniła, że Crystal Dynamics obrało właściwy kurs, przedstawiając zrebootowane przygody Lary Croft. Kontynuacja spotkała się z żywym zainteresowaniem graczy i znakomitymi ocenami krytyków, choć w mojej poprzedniej recenzji dotyczącej wydania na konsolę Microsoftu narzekałem trochę na mniej angażującą emocjonalnie historię niż w „jedynce”.
Tak się składa, że byliśmy wtedy jeszcze przed ukazaniem się Uncharted 4: Kresu złodzieja, która to pozycja jawiła się jako największy konkurent dla RotTR w rywalizacji o tytuł najlepszej przygodowej gry akcji. I choć faktycznie dzieło Naughty Dog okazało się mistrzowskim pokazem umiejętności scenarzystów, grafików i programistów, szczerze wyznam, że mnie osobiście podobało się jednak trochę mniej niż Rise of the Tomb Raider. Jedenaście miesięcy po pierwotnym wydaniu syberyjskich przygód panny Croft i dwadzieścia lat po premierze pierwszej części na PlayStation gra trafiła w końcu także do posiadaczy PS4. Wzbogacona o wszystkie wcześniejsze DLC i dodatkowe tryby zabawy stanowi znakomity kąsek dla fanów najlepszej elektronicznej rozrywki.
O samej przygodzie i wnioskach dotyczących przebiegu i jakości głównej historii w grze przeczytacie w recenzji wersji na Xboksa One, tutaj natomiast pragnąłbym skupić się na dodatkach, które czynią z edycji rocznicowej dzieło wyjątkowe i definitywne – jeśli trzymać się terminologii zaserwowanej przy okazji wypuszczenia na rynek poprawionego pierwszego „Rabusia grobowców”. Tych znalazło się w wydaniu na dwudziestolecie serii kilka, z czego do najważniejszych należą: nowy wątek fabularny związany z Babą-Jagą grasującą w jednej z nowych lokacji, rozgrywający się w posiadłości Croftów rozdział zatytułowany „Więzy krwi”, w ramach którego możemy też powalczyć z czyhającymi na każdym kroku demonami zombie w trybie o nazwie „Koszmar Lary”, a także możliwość kooperacji w trybie wyzwań. W tym przypadku otrzymujemy również wszystkie dostępne zestawy kart modyfikujących zabawę.
Najdłuższym dodatkiem jest fabuła dotycząca Baby-Jagi, będącej, jak wszystkie dzieci wiedzą, wredną staruchą ze słowiańskiego folkloru, która zamieszkuje chatkę na kurzej stopce. Historyjka o porywającej ludzi „babci kanibal o obwisłych piersiach” musiała podziałać na wyobraźnię brytyjskich scenarzystów, którzy zdecydowali się dorzucić do głównego wątku zadanie poboczne, związane z poszukiwaniem dziadka nastoletniej Nadii chowającej się w stojącej w tartaku szafie.