Granie na pełny etat – kiedy zabawa staje się pracą, czas odpuścić

Kiedy grindując kolejne nagrody za codzienne logowania, daily misje i ograniczoną czasowo zawartość czujemy się jak byśmy byli w drugiej pracy, czas odpuścić.

Michał Grygorcewicz

Na początku tego tygodnia, dwa i pół miesiąca po premierze gry kartingowej Crash Team Racing Nitro-Fueled, podjąłem trudną decyzję, żeby przestać grać w tę produkcję. Do tego momentu dzień w dzień poświęcałem przynajmniej godzinę, a czasem i trzy, na wyklepanie wszystkich misji dziennych i pełne wykorzystanie zarezerwowanych na daną dobę mnożników zdobywanej waluty.

Sygnałem do rzucenia zabawy w diabły była myśl, że ja już nawet nie odczuwam jakichkolwiek emocji przy tym tytule. Od wielu dni odpalałem kolejne wyścigi i wyłączałem się – jeździłem na umysłowym autopilocie, nie angażując się, nie interesując wynikiem, nie myśląc, co robię. Liczyło się tylko wyrobienie dziennej normy, by – nie daj Cthulhu – nie przepadły mi punkty w obecnym sezonie Grand Prix czy bonusowe monety. Granie przestało być rozrywką, a zaczęło stanowić przykry obowiązek odbębniany dla nagrody. Przypominało pracę – i to bardzo lichą, bo kiepsko płatną, monotonną i niesprawiającą satysfakcji.

CTR nie jest tu jakimś wyjątkiem. Tytułów, przy których w pewnym momencie zabawa zaczyna zmieniać się w pracę, mamy na rynku naprawdę wiele. A gdy zdamy sobie sprawę, że wpadliśmy w sidła jednego z nich, jest to niezawodny sygnał, że pora powiedzieć „dość!” i swój czas przeznaczyć na coś innego.

Przy kilkusetnym wyścigu Crash Team Racing staje się nudne, ale skiny się przecież same nie zdobędą. - Granie na pełen etat – kiedy zabawa staje się pracą czas odpuścić - dokument - 2019-09-12
Przy kilkusetnym wyścigu Crash Team Racing staje się nudne, ale skiny się przecież same nie zdobędą.

Najcenniejsza waluta

Remake Crash Team Racing był moim najnowszym zjadaczem czasu, ale bynajmniej nie jedynym w ostatnich latach. Choć po wkręceniu się ponad dekadę temu w MMORPG Ultima Online poprzysiągłem sobie, że nigdy więcej nie dam się porwać tak angażującym czasowo grom, i od tego momentu jak ognia unikałem wszelkich tytułów MMO, twórcy (a może to wydawcy?) znaleźli jednak sposoby, by nie mniej skutecznie uzależnić mnie od gier singleplayer i quasi-singleplayer.

Klepałem więc w ostatnich latach co każdy piątek przez półtora roku misje w Street Fighterze V, zanim Capcom nie postanowił do reszty skopać wewnętrznej ekonomii gry i uczynić dalszego robienia tego zupełnie nieopłacalnym (a przy okazji zniechęcić mnie całkowicie do swojej skądinąd świetnej bijatyki). Wciąż co rusz odpalam Hitmana 2, by eliminować dostępne przez ograniczony czas nieuchwytne cele. W międzyczasie daję się też okresowo porywać jakiejś lipnej, ale nieprzyzwoicie uzależniającej mobilce. Romans z tymi ostatnimi trwa z reguły miesiąc czy dwa, a gdy w końcu udaje mi się wyrwać z uzależnienia, najczęściej pozostaję z uczuciem, że zmarnowałem nieprzyzwoite ilości godzin na rozrywkę najniższej klasy, będącą zwykłym zjadaczem czasu.

W grach mobilnych codzienne wyzwania to – nomen omen – codzienność. - Granie na pełen etat – kiedy zabawa staje się pracą czas odpuścić - dokument - 2019-09-12
W grach mobilnych codzienne wyzwania to – nomen omen – codzienność.

Przyznaję, że dałem się wciągnąć w Pokemon GO. Coś, co początkowo było jedynie wymówką, by wyjść na spacer, pooddychać świeżym powietrzem oraz rozprostować nogi, szybko stało się żmudną powinnością. Przez system nagród za codzienne złapanie kieszonkowego stworka oraz zakręcenie Pokestopem nie liczyła się już sama podróż, a odhaczenie obowiązku. Nieważne, że na zewnątrz lało, trzeba było się ruszyć, bo przecież za siedem dni bez przerwy dostawało się jeszcze więcej bonusów.

Kiedy wprowadzili zadania, sprawa pogorszyła się jeszcze bardziej. Planowałem tak misje, aby marnować jak najmniej czasu, a do tego – by przypadkiem nie ominąć żadnego dnia. To samo dotyczyło zdobywania waluty premium. Kto normalny wychodzi o 22:00 przejąć gym pod blokiem tylko dlatego, że ma idealnie wyliczoną liczbę monet, które można otrzymać? W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że to już nie jest zabawa, a walka o przetrwanie – i tak pożegnałem się z Pokemon GO.

Patryk „PefriX” Manelski

Takich jak ja jest wielu. A te wszystkie sztuczki w rodzaju dziennych misji, dostępnej czasowo zawartości, bonusów za codzienne logowania czy dzielenia gier na oferowane stopniowo sezony – wszystkie kryjące się pod zbiorczą nazwą „gry jako usługi” – potrafią bardzo skutecznie nas uzależniać. Są one doskonałym narzędziem, za pomocą którego producenci starają się zabrać nam to, co mamy najcenniejszego do zaoferowania. Nie wystarcza im już tylko nasz pieniądz. Oni chcą też naszego czasu. Najlepiej całego, żeby nie zostało nic dla konkurencji.

Lęk przed pominięciem... skórki

Ograniczanie czasowo zawartości to mechanizm, który bezwstydnie wykorzystuje jedną ze współczesnych chorób cywilizacyjnych – FOMO, czyli „fear of missing out” (z ang. „lęk przed tym, że coś nas pominie”). Jest to kojarzony głównie z mediami społecznościowymi syndrom polegający na stałym życiu w obawie, że omijają nas doświadczenia, wydarzenia czy rozmowy. Objawia się on głównie poprzez kompulsywne i regularne przeglądanie Facebooka, Instagrama, Twittera i innych portali. Chyba każdy to zna, jeśli nie osobiście, to z zachowań znajomych – zaglądanie na Facebooka co kilka minut, zabieranie telefonu nawet na posiedzenia do toalety (bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy dostaniemy jakieś „ważne” powiadomienie) czy spotkania ze znajomymi, podczas których część towarzystwa bardziej interesuje się Messengerem niż żywymi ludźmi będącymi tuż obok.

W grach równie łatwo o nabawienie się FOMO. Wystarczy, że złapiemy się na haczyk bonusów za dzienne logowania w tytułach mobilnych i już logujemy się każdego dnia, czy chcemy tego, czy nie chcemy, bo przecież inaczej przepadną nam nagrody. A im dłuższy mamy ciąg logowań pod rząd, tym wynagrodzenie jest lepsze, więc oczywiście nie możemy przestać.

Mortal Kombat XI stoi najróżniejszymi wieżami. Najcenniejsze skórki i najwięcej waluty pozyskujemy w tych, które są w stałej rotacji – jeśli przegapimy moment, gdy można zdobyć to, co akurat chcemy, no to kaplica, trzeba polować, aż się znowu trafi. - Granie na pełen etat – kiedy zabawa staje się pracą czas odpuścić - dokument - 2019-09-12
Mortal Kombat XI stoi najróżniejszymi wieżami. Najcenniejsze skórki i najwięcej waluty pozyskujemy w tych, które są w stałej rotacji – jeśli przegapimy moment, gdy można zdobyć to, co akurat chcemy, no to kaplica, trzeba polować, aż się znowu trafi.

Mnie łatwo udało się uzależnić od Gran Turismo Sport i jego dziennych wyzwań z przejeżdżania określonej liczby kilometrów. Zachętę stanowiło to, że pokonanie wymaganego dystansu jest nagradzane losowym samochodem. Przez mniej więcej miesiąc powracałem w ten sposób do gry, zwłaszcza że zawsze była szansa wylosowania którejś z najdroższych maszyn kosztujących kilkadziesiąt milionów kredytów.

Co ciekawe, z czasem połączyłem to sobie z zaliczaniem (nudnych i powtarzalnych) wyścigów, które oferują najlepszy przelicznik zdobytych kredytów w stosunku do ilości spędzonego czasu. Być może przemawia przeze mnie uzależnienie od kolekcjonowania aut, ale jeśli kiedyś powrócę do gry, to ponownie zajmę się odnawialnymi wyzwaniami.

Jacek „Stranger” Hałas

Grand Prix w Crash Team Racing Nitro-Fueled to grind fest, w którym graczy kusi nagroda w postaci skórek, jakie można zdobyć tylko teraz. Nie ma, że boli – trzeba grać, bo inaczej przepadną. Nieważne, czy nam się podobają, czy nie – później ich już nie będzie, zatem lepiej je zdobyć. Tak na wszelki wypadek. W końcu taka okazja więcej się nie trafi. Nieuchwytny cel mogę zabić w Hitmanie 2 tylko teraz. Trzeba zatem to zrobić, bo szkoda byłoby ominąć taką fajną misję i nigdy więcej nie móc do niej wrócić. Miałem obejrzeć jakiś film, ale w nowym Mortal Kombat wrzucili specjalną wieżę, w której akurat teraz można dostać taką jedną skórkę i nie wiadomo, kiedy ta pojawi się ponownie, zatem uznałem, że lepiej skupię się na jej zdobyciu, zanim przepadnie.

Tom Clancy's Ghost Recon: Breakpoint

Tom Clancy's Ghost Recon: Breakpoint

PC PlayStation Xbox

Data wydania: 4 października 2019

Informacje o Grze
6.5

GRYOnline

5.5

Gracze

7.3

Steam

5.7

OpenCritic

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

61

Michał Grygorcewicz

Autor: Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

Masz taką grę, do której logujesz się codziennie, żeby Cię nic nie ominęło?

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Inne Gry
2019-09-14
19:42

zanonimizowany1255967 Generał

Codzienne granie kompulsywne a ja nieraz w połowie przerwę grę singleplayer i miesiąc jakoś nie mam chęci dokończyć. A do tego kupka wstydu gier jeszcze nie zaczętych rośnie

Komentarz: zanonimizowany1255967
2019-09-15
14:27

Hito21 Centurion

Hito21

World of Worcraft. Kończąc studia i zaczynając pierwszą pracę szukałem gry na popołudnia czy wieczory (wcześniej grałem w Silkroad…). Rozpoczynając przygodę z WOW-em udało mi się trafić na świetną gildię, z którą grałem ze 2 lata, jednak zmiana stanowiska zmusiła mnie do wyboru: gra albo rozwój kariery, wybrałem to drugie. Po mniej więcej kolejnych dwóch latach zaczęło mi brakować bezmózgiego zajęcia i wróciłem do gry, tym razem na innym serwerze, i na nowym koncie. I ponownie trafiłem na fajnych ludzi co skutkowało niezdrowym przeciąganiem czasu w grze. Granie do 1:00 czy 2:00 a następnie pobudka rano przed 7:00 i do pracy to był standard. Odbijało się to na mojej koncentracji przez co nie raz miałem kłopoty, gdy na przykład źle policzyłem projekt… ale to nie był wówczas dla nie problem (tak sobie wmawiałęm). A w WOW-ie powoli zaczynałem szukać sobie nowego zajęcia na pełem etat, czegoś co dawałoby mi satysfakcję z gry ale bez konieczności przesiadywania na komunikatorze z ludźmi. Zafascynowany kolekcją mountów znajomego, również zacząłem więcej czasu poświęcać nad tym aspektem gry. I tak beztrosko upływał mi czas do momentu, gdy gildia nie zabrała mnie na ostatni event, w którym był do zdobycia gwarantowany mount z hero dunga (kończył się z tytułu wprowadzania nowego dodatku). Miałem wówczas 11 altów na max levelu (najlepszy sposób na ciągłe farmienie mountów <<nawet nie wspominam ile czasu to wówczas zajmowało>>). W konsekwencji odszedłem z gildii i postanowiłem, że nie będę już grał, sprzedałem konto. Mijały kolejne lata. Ponownie zmieniłem prace, tym razem miałem więcej wolnego czasu co zaowocowało powrotem do gry. Tym razem kupiłem konto od innego gracza, który miał już dość sporo wyfarmionyh mountów (był to dla mnie najważniejszy wyznacznik przy zakupie) i tak mija kolejny rok na wymaxowanie 12 altów by wrócić do ekstremalnego farmienia. Tym razem postanowiłem, że nie będę grał w żadnej gildii, ponieważ raidy mnie nie interesują i nie są mi potrzebni ludzie do farmy. Mając armię altów skutecznie jestem w stanie zdobywać gold by kupić sobie „run” na instancji z gwarantowanym mountem. I tak toczy się do dziś moja rozgrywka, obecnie nie gram od miesiąca/dwóch mając na koncie ~380 mountów… Aby to wszytko ogarnąć wypracowałem system z rozpiską co w danym tygodniu chcę zdobyć. Na bieżąco, na danym alcie robię zapisy od resetu serwera do resetu:jakie eventy zrobiłem na repę, jakie na dungi i td. Spokojnie poświęcając 5 godzin dziennie na "zabawę" a w weekendy od rana do późniego wieczora. Najbardziej przerażające jest to, że od kilku lat prowadzę własną działalność i poświęcając jeden dzień na grę tracę realnie duże pieniądze. Wmawiam sobie, że gra mnie relaksuje, i że trzeba mieć jakąś odskocznię a prawka jest taka: jestem zły na siebie, że gram i im dłużej siedzę tym wku$w jest większy.

Komentarz: Hito21
2019-09-15
23:10

zanonimizowany1202555 Konsul

Ja mam FOMO w stosunku do gier MMO. Ciągłe poczucie, że coś mnie omija, jakiś event, ekskluzywne zadanie, jednorazowe akcje np. na początku danego dodatku. Eh masakra. Dlatego przestałem grać w MMO albo staram się trzymać jednego tytułu dłuuugi czas, aż sam mi się mocno znudzi i FOMO zanika.

Najgorzej jak dotyka mnie to w długich seriach, np. Assassyny. Skończyłem na 4 i mimo że korci mnie ogranie choćby Origins, to nie mogę się przemóc bo wiem że ominę w ten sposób pozostałe, jak Unity, Syndicate, itd.

Masakra.

Komentarz: zanonimizowany1202555
2019-09-17
00:01

BalkanN Legionista

Zgadzam się, że ten problem dotyczy szczególnie gier mmo. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na inny aspekt, który często jest efektem takiego "grania na pełny etat" w mmo. Zdarza się, że tacy gracze, którzy mocno "wkręcają się" w daną grę zaczynają ją traktować tak samo poważnie albo nawet poważniej niż życie realne co zwykle nie przynosi nic dobrego społeczności gry. Pogoń za byciem najlepszym, niezdrowe "trajhardzenie" często doprowadza do konfliktów między graczami, które mogą mieć podłoże mocno emocjonalne. Jeśli powstają one np. w obrębie jednej gildii mogą powodować rozłamy w gildii i w konsekwencji psuć zabawę z gry wszystkim jej członkom. W wielu grach mmo właśnie zauważyłem takie jednostki, dla których gra stała się życiem i którym zdecydowanie dobrze by zrobiła przerwa od grania

Komentarz: BalkanN
2019-09-18
17:42

TheLastJedi Konsul

Po latach porzuciem LoL, potem Dotę 2 a ostatnio Brawlhallę bo już tylko z przyzwyczajenia robiłem codzienne questy, przebrnięcie dalej w rankingu wymagało by godzin żmudnego treningu których nie mam, nawet po moim odejściu zmienili system daily questów na gorszy więc tym bardziej nie mam po co wracać.
Gorzej że teraz gdy w cokolwiek zaczynam grać patrzę najpierw jak łatwo wbić chociaż 50% "acziwków" żeby na profilu steama cyferka średnich % osiągnięć się podniosła... achievement hunting zaczyna mi się zaszczepiać i może być jeszcze gorszy niż nałog FOMO... też niszczy radość z grania i zmienia w nudny grind i obowiazek.

Komentarz: TheLastJedi

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl