filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 5 kwietnia 2018, 14:55

autor: Filip Grabski

Recenzja filmu Tomb Raider – jest dobrze, jest nudno, jest jak zwykle?

Lara Croft to ikona wirtualnej rozrywki. Niestety, nie udało się jej dotąd stać ikoną kina przygodowego, mimo dwóch wysokobudżetowych prób. Alicia Vikander z całych sił stara się udowodnić, że do trzech razy sztuka.

Spis treści

PLUSY:
  1. gdy jest akcja, jest dobrze;
  2. mnóstwo udanych nawiązań do nowej serii Tomb Raider;
  3. Alicia Vikander!
MINUSY:
  1. gdy nie ma akcji, robi się trochę nudno;
  2. stuprocentowa przewidywalność i brak zaskoczeń;
  3. zero jakiejkolwiek innowacyjności.

Firma Eidos osiągnęła szczyt szczytów w latach 90., a coraz mniej kanciasta Lara Croft i jej przygody w kolejnych Tomb Raiderach zapisały się złotymi bitami w historii gier komputerowych. Filmowcy zwietrzyli szansę zarobku i doprowadzili do powstania dwóch kinowych wersji słynnej gry z Angeliną Jolie w tytułowej, posągowej roli. O jakości produkcji z 2001 i 2003 roku napisano już wiele, ale mimo sporego niezadowolenia obie Lary Croft pozostają jednymi z lepiej ocenianych filmów na podstawie gier. Minęły lata, słynna marka nieco podupadła, aż czarodzieje ze Square Enix pokazali światu odświeżoną heroinę. Młodszą, bardziej naiwną i bardziej realistyczną.

Tomb Raider i Rise of the Tomb Raider zjednały sobie graczy i pozostają jednymi z lepszych przygodowych gier akcji na obecne platformy. Skoro tu był sukces, to oczywiste jest, że wersja filmowa też takowy odniesie. Prawda?

Nowy Tomb Raider to adaptacja obydwu dotychczasowych odsłon zrebootowanej serii. Dużo więcej zaczerpnięte zostało z „jedynki”, ale gracze, którzy mają na koncie Rise of..., ujrzą podczas seansu sporo nawiązań. Film w reżyserii norweskiego twórcy Roara Uthauga (dla którego jest to hollywoodzki debiut) ma ambicję pokazać, że na srebrnym ekranie znajdzie się miejsce na wysokiej jakości dzieła na podstawie gier. Ale to nie powinno zaskakiwać – każda kolejna gra tłumaczona na język filmu ma być tym dziełem, które okaże się godne wszelkich pochwal, zarobi dużo pieniędzy i dostanie świetne oceny od krytyków. Z racji specyfiki materiału źródłowego i tego, jakim filmem Tomb Raider jest, pozwoliłem sobie napisać tę recenzję na trzy sposoby.

Jestem krytykiem

Tomb Raider z dziwnie poskładaną na plakatach Alicią Vikander obiecuje, że zapewni widzom dwie godziny pięknych plenerów, szalonej akcji i ekscytującej przygody. Film stanowi przy tym ekranizację serii gier, która nie słynie z psychologicznej głębi bohaterów czy zaskakujących fabularnych wolt. Czego zatem się spodziewać? Najbezpieczniej będzie założyć, że okaże się on klasycznym „akcyjniakiem”, który dziarsko dowiezie publiczność do efektownego finału, nie znudzi, nie rozczaruje, ale wyparuje z głowy już w godzinę po seansie. I takie założenie wydaje się jak najbardziej słuszne.

Larę Croft, dziedziczkę ogromnej fortuny, córkę zaginionego ojca-milionera-badacza-odkrywcy, poznajemy, gdy odcina się od historii rodu tak dalece, jak to tylko możliwe – jest kurierką rowerową, której nie stać na opłacenie kolejnej lekcji boksu. Ale dziewczyna wydaje się mocno zdeterminowana, wiadomo zatem, że nawet rzucona na pożarcie sztormowi, niegościnnej wyspie, starożytnej legendzie i bandzie bezdusznych najemników też wyjdzie z tego zwycięsko. Cały film został tak skonstruowany, że Lara co rusz natrafia na przeszkodę, uczy się na błędach, a gdy podobne wyzwanie pojawia się później w groźniejszej wersji, bohaterka potrafi mu sprostać. Czyli mamy tu dobrą lekcję dla młodych kobiet: dacie sobie radę!

Fabuła skupia się na poszukiwaniach ojca, a w zasadzie na legendzie o japońskiej królowej Himiko i jej groźnych mocach, którą kilka lat wcześniej próbował potwierdzić lord Richard Croft. Lara w końcu trafia na właściwy trop wiodący na wyspę Yamatai, gdzie już czekają bandziory pracujące dla złej korporacji. Będą kłopoty. Cały ambaras w tym, by te kłopoty dobrze pokazać.

Tutaj Tomb Raider nie musi się niczego wstydzić – sceny akcji prezentują się nieźle, Alicia Vikander może się popisać w najbardziej fizycznej roli w swojej karierze, nie widać natłoku CGI albo zielonych ekranów, a całość ogląda się bardzo miło. Brakuje jednak tej iskry geniuszu, która odróżniłaby TR od dziesiątków innych egzotycznych filmowych przygodówek. Można było starać się wykrzesać ją przy okazji dialogów, budowania relacji czy nakreślania zasad rządzących tym światem. Jeśli materiał źródłowy nie zapewnia odpowiedniej pożywki, to trzeba dodać coś od siebie. Niestety, najwyraźniej gra była świętością i wyszło przeciętnie – co nie oznacza, że źle. Po prostu wszystko to, co widać na ekranie, oglądane było już mnóstwo razy i nawet mało wprawny widz, bez żadnej znajomości gier, łatwo odgadnie, co czeka Larę w przyszłości. Szkoda, że Walton Goggins nie dostał więcej do zagrania. Na pewno mogło być dużo gorzej, ale czy lepiej? Wydaje mi się, że wyjściowe założenia były zbyt ograniczające.

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej