Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 12 marca 2016, 14:00

Skąd komunizm i terroryzm w fantasy? Anachronizmy wiedźmińskiego świata

Na pozór może wydawać się pospolitym uniwersum fantasy, ale w istocie wiedźmiński świat jest jedyny w swoim rodzaju – głównie za sprawą swojej anachroniczności. Analizujemy to zjawisko.

Spis treści

Polska duma i chluba

„Z uporem maniaka twierdzę, że w moich książkach nie ma żadnego świata! Jeśli chodzi o ontologię całej tej cywilizacji, to jest ona szczątkowa, służy fabule i tylko do niej jest dostosowana. (...) Owszem, później, gdy usiadłem do długiego cyklu, musiałem stworzyć choćby szczątkową geografię, także polityczną i gospodarczą, musiałem bardziej uważać na to, co jest na północy, a co na południu i którędy do morza. Ale nadal robiłem to tylko w zakresie, który uzasadniała fabuła, który był dla akcji absolutnie niezbędny. Nie większym. Mój świat to pseudoświat, to wyłącznie tło, przesuwane kołowrotkiem jarmarczne płótno. Jest to uzasadnione – wszak opowieść nie jest opowieścią o losach świata, lecz o losach bohaterów, to świat służy fabule, nie fabuła światu. Jest, i owszem, jakąś tam ontologiczną konstrukcją, ale jest służebny wobec fabuły, nie wobec swej własnej fantastycznie udziwnionej ontologii”.

W „Historii i fantastyce” Sapkowski skomentował też kwestię easter eggów – czy może raczej, mówiąc językiem literackim, odniesień do innych dzieł kultury w jego twórczości:

„Oczywiście, nie jestem aż takim optymistą, żeby twierdzić, że wszyscy czytający rozpoznają pracowicie pakowane przeze mnie do tekstu cytaty. Sądzę raczej, że jest to mój mały, śmieszny ukłon w stronę niewielkiej grupy ludzi. (...) To, co robię, jest dla tych, co rozumieją subtelność gry i wiedzą, że to nie jest plagiat, ale puszczone do nich oko”.

W tej sytuacji staje się już zupełnie jasne, że przypisywanie nadmiernie dużego znaczenia anachronizmom w wiedźmińskim świecie mija się z celem. Niemniej nie oznacza to, że argumenty Sapkowskiego kończą się na: „Inni nie mogą, a ja tak”. Bądź co bądź trzeba chronić się przed doprowadzeniem do sytuacji, w której realizowany pomysł staje się „zwyczajną bzdurą”. Granica jest więc cienka, zwłaszcza że z jednej strony pisarzowi nie przeszkadza pakowanie do quasi-średniowiecznego fantasy współczesnej terminologii, a z drugiej, mówiąc o trylogii husyckiej (czyli, przypominam, literaturze fantastyczno-historycznej), wspomina ze skruchą:

„Sam zaś w «Narrenturmie» kazałem bohaterowi «poczerwienieć jak indyk», a indyk to ptak amerykański, nie ma prawa pojawić się w Europie przedkolumbijskiej. Są to, oczywiście, duperele, ale i tak uważam je za wykroczenie przeciwko sztuce fabularnej i nikomu, kto chciałby zacząć pisać, takiego cynizmu nie proponuję”.

„Piszę tak, a nie inaczej, bo tak mi najlepiej wychodzi – względnie inaczej nie potrafię. I w głębokim poważaniu mam, jak kto na to reaguje”

Gdzie więc tkwi różnica między czystym fantastycznym „never-never landem” a rzeczywistym światem doprawionym nutką magii? Dlaczego do tego pierwszego, choć jest w gruncie rzeczy średniowieczną krainą, można wrzucić praktycznie wszystko, a w drugim nawet indyk urasta do rangi karygodnego błędu? Sapkowski wyczerpuje ten temat świetną argumentacją:

„Fantasy używa średniowiecznego sztafażu, ale kto powiedział, że to jest średniowiecze? To nie jest nasz świat, to jest świat fantastyczny. W związku z czym nawiązywanie do średniowiecza pełni funkcję chwytu określonego gatunkowo, ale nie wymogu. (...) Mówiłem o tym niejednokrotnie podczas różnych dyskusji, ale powtórzę raz jeszcze: jeśli chcielibyśmy stylizować świat fantastyczny na średniowieczny, to nie wolno nam użyć słowa „król”. Język polski zapożyczył je bowiem z czeskiego, a w czeskim wzięło się od Karola Wielkiego, króla Franków. W związku z tym w świecie alternatywnym czy fantastycznym, w którym nie było króla Franków, nikt nie ma prawa użyć słowa „król”. A jeśli to zrobi, może równie dobrze posługiwać się takimi określeniami jak: „erotyczny” czy „psychiczny”, mimo iż w tym świecie, ponad wszelką wątpliwość, nie istniała mitologia, w której występowali Eros czy Psyche”.

Skoro Sapkowski nawiązywał do komunizmu w Bożych bojownikach, dlaczego CD Projekt RED też nie miałby sobie pozwolić?

W tej sytuacji wypada raz jeszcze pokłonić się z szacunkiem deweloperom ze studia CD Projekt RED, którzy wzięli na warsztat trudny materiał do opracowania. Niełatwo bowiem w spójny sposób przekuć na realia gry wideo świat, który powstał tylko po to, by być tłem dla pewnej fabuły – zwłaszcza fabuły, która została przez Sapkowskiego zamknięta w siedmiu książkach („Sezonu burz” nie liczę) i definitywnie skończona. Na szczęście autor mimo wszystko nie potraktował tworzenia owej „ontologii” uniwersum po macoszemu, a warszawski deweloper, jak już kilkakrotnie wspomniałem, wykazał się dużym talentem w przekładaniu treści opowiadań i powieści na cyfrową rzeczywistość. I chociaż prywatnie uważam, że przetworzenie tego świata na sandbox w Dzikim Gonie nie było do końca fortunnym pomysłem, twórcom komputerowych Wiedźminów nie mogę powiedzieć nic innego niż: chapeau bas!

Mam nadzieję, że tym długim wywodem udało mi się udowodnić, iż uniwersum „Wiedźmina” – choć u jego fundamentów leży wiele cech wspólnych ze Śródziemiem czy Forgotten Realms – znacznie różni się od innych światów fantasy. Sapkowskiego i jego twórczości można nie lubić lub nawet nienawidzić, ale nie sposób odmówić jej jednego – jest jedyna w swoim rodzaju. Osobiście nie jestem w stanie wyrazić, jaką radością i szczęściem napawa mnie fakt, że Kontynent po tym, jak został wyeksploatowany przez swojego stwórcę, przeszedł w ręce tak oddanych spadkobierców jak CD Projekt RED. Spadkobierców, którzy potrafili nie tylko godnie podjąć dzieło pisarza, ale jednocześnie zapewnić mu drugie życie oraz międzynarodową sławę, nie uchybiając zanadto jego niepowtarzalnemu stylowi. Choć po Dzikim Gonie historia Geralta z Rivii jest już raczej zamknięta, jego świat wciąż może stać się areną dla niezliczonych opowieści. I mam nadzieję, że CDP RED zamierza nam te niezliczone opowieści serwować przez kolejne lata.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Czy Polacy potrzebują swojej cyfrowej epopei narodowej?
Czy Polacy potrzebują swojej cyfrowej epopei narodowej?

Czy narody mają swoje gry? A jeśli nie, to czy w ogóle ich potrzebują? Na tegorocznym Digital Dragons udało nam się porozmawiać z Danem Vavrą, twórcą Kingdom Come: Deliverance i zdobytą wiedzą dzielimy się z Wami.

Casting na wiedźmina - wybieramy aktorów do serialu Netflixa i Platige Image
Casting na wiedźmina - wybieramy aktorów do serialu Netflixa i Platige Image

Obsada aktorska to wielka niewiadoma nadchodzącego serialu o wiedźminie w koprodukcji Netflixa i Platige Image. Postanowiliśmy więc sami zapuścić sondę w filmowe kartoteki. Oto nasze typy aktorów, którzy mogliby wcielić się w Geralta, Yennefer czy Jaskra.