Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 8 marca 2013, 14:00

autor: Adam Kaczmarek

Testujemy grę ShootMania: Storm - FPS-a od Nadeo, twórców Trackmanii - Strona 2

Pierwszoosobowa strzelanina twórców uznanej serii Trackmania to przykład udanego wykorzystania klasycznych reguł rządzących gatunkiem strzelanin sieciowych.

Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Licząca ledwie kilkadziesiąt osób ekipa studia Nadeo wyraźnie rozwinęła skrzydła pod patronatem Ubisoftu. Francuzi otrzymali wolną rękę w kreowaniu dla swoich produkcji osobnej platformy Maniaplanet, za pośrednictwem której udostępniają kolejne odsłony popularnej serii Trackmania oraz nowe projekty. Cel jest ambitny – Nadeo chce być kojarzone z firmą przyjazną użytkownikom, a jego gry mają być przede wszystkim podatne na zmiany. Tym właśnie tropem podąża ShootMania: Strom. Ta pierwszoosobowa strzelanina powraca do korzeni gatunku i dumnie przedstawia się jako gotowy towar dla e-sportu. Otwarte beta-testy pozwoliły mi ocenić, czy Nadeo obrało słuszny kierunek.

Shootmanię niełatwo scharakteryzować. Choć jest to prosty w budowie FPS, na każdym kroku pokazuje, jak bardzo rozmija się z obecnymi trendami, a nawet z klasycznymi rozwiązaniami. Stylistycznie prezentuje się jak połączenie TRON-a, Quake’a 3 Arena oraz Tribes, aczkolwiek przypomina je tylko na konkretnych płaszczyznach. Futurystyczne stroje? Owszem, ale całość rozgrywa się w środowisku naturalnym. Dynamiczna, szybka akcja? Tak, niemniej nie brak tu chwil wyczekiwania, chowania się przed wrogiem. Specjalne umiejętności, dalekie skoki? Mocno ograniczone, do tego jedynie w specyficznych miejscach. No i jeszcze jedna rzecz, która na pewno nie przypadnie do gustu miłośnikom bogatego arsenału – w Shootmanii

Testujemy grę ShootMania: Storm - FPS-a od Nadeo, twórców Trackmanii - ilustracja #2

W trakcie premiery systemu Maniaplanet 2 lata temu francuski developer śmiało zapowiedział, że seria Trackmania nie będzie jedyną atrakcją tej platformy. Obecnie Nadeo pracuje także nad Questmanią, czyli sandboksem RPG, w którym gracze będą konstruować mapy, questy oraz definiować wygląd postaci. Oficjalna witryna gry (obecnie jeszcze dość uboga) znajduje się pod adresem http://www.maniaplanet.com/pl/questmania

Te drobne nawiązania do każdej z wymienionych powyżej produkcji oraz ograniczenie liczby pukawek powodują, że ShootMania: Storm jest na swój sposób unikalna (nie zawsze w pozytywnym znaczeniu tego słowa). Daje się to odczuć już przy pierwszym kontakcie, jeszcze zanim trafimy na właściwą mapę celem postrzelania do ludzi. Nadeo oddało w ręce graczy na okres beta-testów wszystkie główne tryby: Elite, Royal, Siege oraz Joust. Oprócz tego dzięki edytorowi map oraz skryptów (tzw. Maniascript) społeczność może tworzyć własne wariacje na temat rozgrywki. Podział ten nie jest jednak do końca przejrzysty czy intuicyjny. Logując się do głównego menu i wybierając jeden z serwerów, i tak musimy zaczekać, aż gra się „przeładuje”, gdyż tryby są oddzielnymi modułami na platformie Maniaplanet. Nie trwa to długo, ale specyficzna architektura Shootmanii niewątpliwie rzuca się w oczy. Jeszcze bardziej denerwuje brak konkretnych samouczków, które mogłyby objaśnić m.in. zasady rządzące w danym trybie. Miejmy nadzieję, że takie luki zostaną uzupełnione przy okazji premiery pełnej wersji.

Warto dodać, że rankingi, listy oraz statystyki oparte są na dobrze już funkcjonujących rozwiązaniach przeniesionych z Trackmanii. Oba systemy różnią się jedynie szczegółami, tak więc nie ma obaw, by osoba dobrze zorientowana w realiach gier wyścigowych Nadeo pogubiła się w odczytywaniu cyferek w strzelance. Francuzi coraz lepiej radzą sobie też z rozbudową panelu Maniaplanet, na którym można przeczytać o nadchodzących zmianach, łatkach, nowych rozwiązaniach oraz innych tytułach tego studia. Jeszcze do niedawna element ten – użyjmy delikatnych słów – „nie błyszczał”. Obecnie prezentuje się estetycznie i co najważniejsze – oferuje sporo informacji.

To nie jest starcie Jedi z Sithami. To ShootMania: Storm w akcji. - 2013-03-08
To nie jest starcie Jedi z Sithami. To ShootMania: Storm w akcji.

Pierwsze potyczki na mapie służą tak naprawdę rozprostowaniu palców i stawów. ShootMania: Storm paradoksalnie wynosi klasyczną formułę starć w FPS-ach na hardkorowy poziom, na którym nie liczy się szczęście oraz wsparcie kolegów, a jedynie umiejętności. Po erze militarnych strzelanin z bogatymi opcjami konfiguracyjnymi dostajemy banalną nawalankę, która mechaniką przypomina największe hity sprzed 10-15 lat. Bez względu na tryb akcja jest tu niesamowicie szybka. Osoby preferujące zmagania na krótki dystans będą czuć się jak w domu, bo gra skierowana jest zdecydowanie do samotników lub mniej licznych zespołów. Wynika to przede wszystkim z dostępnych trybów: Joust to klasyczne 1 vs 1 na małej mapie, Royal z kolei jest odmianą Last Man Standing (z czasem pole gry zaczyna zmniejszać się przy udziale tornada), Siege nawiązuje do znanego motywu ataku/obrony danej lokacji (jako jedyny tryb pozwala uczestniczyć w walce większej liczbie osób), a Elite jest niesymetrycznym, drużynowym deathmatchem.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.

Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock
Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock

Przed premierą

Choć obie części System Shock zyskały uznanie krytyków, żadna z nich nie okazała się komercyjnym hitem. Trudno więc dziwić się, że niewielu chciało zainwestować w jej kontynuację. Teraz, po kilkunastu latach, zapomniany cykl wreszcie powraca do życia.