Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Call of Juarez: Gunslinger Recenzja gry

Recenzja gry 27 maja 2013, 15:00

autor: Tomasz Chmielik

Recenzja gry Call of Juarez: Gunslinger - western od Techlandu ma się dobrze

Gunslinger to świetny powrót do korzeni serii Call of Juarez, który pozwala zapomnieć o słabym The Cartel. Techland opowiada wciągającą historię Silasa Greavesa, poszukującego zemsty i sprawiedliwości łowcy nagród.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji X360, PS3

PLUSY:
  • przyjemna, komiksowa grafika;
  • dobrze przedstawiona i interesująca historia;
  • znakomicie oddany klimat Dzikiego Zachodu;
  • ekscytująca walka.
MINUSY:
  • źle rozwiązany sposób otrzymywania obrażeń;
  • nieintuicyjny system pojedynków rewolwerowych.

Przed Gunslingerem niezwykle trudne zadanie – odzyskać fanów Call of Juarez po bardzo źle przyjętym The Cartel, które – zamiast poprawić niedociągnięcia Bound in Blood – doszczętnie zszargało reputację serii. Nic zatem dziwnego, że deweloperzy z polskiego studia sięgnęli po sprawdzoną konwencję i powrócili na Dziki Zachód, aby udowodnić, że nadal potrafią zrobić dobrą i wciągającą grę. Tym razem poznamy historię Silasa Greavesa, pałającego żądzą zemsty łowcy nagród. Podczas niezwykłej podróży przez Stany Zjednoczone spotkamy wiele legendarnych postaci, weźmiemy udział między innymi w napadzie na pociąg, odbijemy z rąk bandytów saloon, a na końcu odjedziemy ku zachodzącemu słońcu.

Komiksowy Dziki Zachód

Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest całkowita zmiana stylu graficznego względem poprzednich odsłon serii. Na potrzeby Gunslingera silnik Chrome Engine 5 przeszedł cel shadingowy lifting. To zaś zapewniło grze świetny, komiksowy wygląd. Można powiedzieć, że Borderlands spotkało się z Dobrym, złym i brzydkim i razem pojechali pociągiem o 3:10 do Yumy. Całości dopełniają udanie wkomponowane w grę rysunki, które przypominają stylem te ze spin-offu Mrocznej wieży Stephena Kinga.

Wszystko to tworzy fascynującą i wybuchową mieszankę, która momentalnie pozwala zapomnieć, że mamy do czynienia z tytułem opracowanym przez ludzi odpowiedzialnych za wyjątkowo słabe The Cartel. Dowodzi to, że Techland wyciągnął wnioski z krytyki, z jaką spotkało się poprzednie dzieło studia, i postanowił zrehabilitować się w oczach graczy już od pierwszego kontaktu z grą.

Każdy przeciwnik otrzymał w Gunslingerze własną grafikę. - 2013-05-27
Każdy przeciwnik otrzymał w Gunslingerze własną grafikę.

Historia na miarę spaghetti westernu

Fabuła Gunslingera to zupełnie nowa historia, która ze swoimi poprzedniczkami z serii nie ma zbyt wiele wspólnego. Jedynym punktem stycznym jest krótka biografia Raya McCalla, protagonisty dwóch pierwszych części Call of Juarez, którą można odnaleźć jako jeden z tzw. „sekretów”, noszących nazwę Okruchów Prawdy. Najnowsza odsłona gry przedstawia losy Silasa Greavesa, łowcy nagród, który pragnie zemścić się na mordercach swoich braci.

Na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się sztampowa, jednak sposób jej zaprezentowania sprawia, że wciąga od samego początku i nie pozwala oderwać się od monitora. Wyobraźcie sobie saloon i kilka osób skupionych wokół opowieści snutej przez starego wiarusa, który wyszedł zwycięsko z niezliczonej liczby potyczek. To weteran Dzikiego Zachodu, sam Silas Greaves, który wpadł na szklaneczkę whisky i postanowił przedstawić prawdziwą wersję wydarzeń opisywanych w groszowych powieściach. A jest co opowiadać, gdyż przez niemalże czterdzieści lat Silas stawał oko w oko z prawdziwymi legendami – Johnem Ringo, Johnem Wesleyem Hardingiem, braćmi Dalton czy Butchem Cassidym, że wymienię tylko kilka nazwisk. Wyobraźcie sobie teraz, że ustalanie ze słuchaczami wspólnej wersji owych historii wpływa na przebieg rozgrywki i niejednokrotnie akcja jest cofana oraz uzupełniana o nowe fakty aż do momentu, w którym zdaniem Greavesa wszystko odpowiada prawdzie.

Recenzja gry Call of Juarez: Gunslinger - western od Techlandu ma się dobrze - ilustracja #3

Wszyscy fani Dzikiego Zachodu z pewnością docenią sposób, w jaki postać Silasa została wkomponowana w wydarzenia historyczne. Jeżeli myśleliście, że Butch Cassidy zginął w Boliwii, to jesteście w błędzie, ponieważ to Greaves wpakował mu kulkę podczas pojedynku. Bracia Daltonowie skończyli zaś swoje nędzne żywoty zastrzeleni gdzieś na mokradłach, nieopodal starego parowca. Owe zmiany są tak dobrze wplecione w faktyczne zdarzenia, iż jesteśmy w stanie uwierzyć, że Silas Greaves był autentyczną postacią. Są one dodatkowo okraszone sporą dawką humoru i kąśliwych komentarzy zgromadzonych w saloonie słuchaczy. To ciekawy zabieg, który pozwolił Techlandowi odejść od śmiertelnie poważnej konwencji towarzyszącej przez ostatnie lata niemalże wszystkim opowieściom o Dzikim Zachodzie.

A jak to wygląda w praktyce? Podczas obławy na rabujących bank braci Daltonów wpadłem do środka i kilkoma szybkimi strzałami posłałem wszystkich do piachu. Jakież było moje zdziwienie, gdy Silas nagle stwierdził, że wyglądało to zupełnie inaczej i zostałem cofnięty przed drzwi budynku, a akcja potoczyła się w całkiem odmienny sposób (pościg i mordercza wymiana ognia na szczycie wzgórza). Chociażby za to należą się twórcom Gunslingera ogromne brawa, ponieważ tym samym ożywili całą strzelaninę i zapewnili jej niepowtarzalną atmosferę.

…a ja was muszę posyłać do piachu. - 2013-05-27
…a ja was muszę posyłać do piachu.

Strzelanina w O.K. Corral

No właśnie – strzelaniny. Najbardziej oczekiwany i oczywisty element gry utrzymanej w klimatach Dzikiego Zachodu. Gunslinger i tu nie zawodzi, oferując ogrom rozwałki za pomocą rewolwerów, karabinów, strzelb, obrzynów i lasek dynamitu. Dodatkowo czyni to o wiele lepiej niż Bound in Blood. W nowym Call of Juarez walka jest dynamiczna, a celowanie z broni proste i przyjemne. Poprawiono także system osłon oraz sztuczną inteligencję przeciwników. Dzięki temu przemieszczają się oni w trakcie potyczki z miejsca na miejsce i starają nie dać się zbyt łatwo zabić.

Wysoko punktowane trafienia to podstawa - 2013-05-27
Wysoko punktowane trafienia to podstawa

Gra korzysta z systemu opartego na osiąganiu jak najlepszych zdobyczy punktowych za dokonywane zabójstwa. Rozwiązanie to prezentuje się podobnie jak Bulletstormie, chociaż nie jest aż tak rozbudowane. Każda kolejna strzelanina dostarcza jednak ogromnych emocji. Podczas zabawy często łapałem się na tym, że próbowałem posyłać wrogom pociski wyłącznie między oczy, najlepiej przebijając po drodze osłonę, za którą się chowali, ponieważ zapewniało to dużą ilość punktów. Przy okazji szybciej ładowało pasek koncentracji i odnawiało bullet time, ten zaś pozwalał osiągać jeszcze lepsze wyniki. Było to tak bardzo wciągające, że nie zwracałem nawet uwagi na fakt, iż większość starć w trybie kampanii jest oskryptowana. Zresztą wychodzi to Gunslingerowi jedynie na dobre, ponieważ pozwala zachować wysoką dynamikę rozgrywki.

Widoki niekiedy zapierają dech w piersiach. - 2013-05-27
Widoki niekiedy zapierają dech w piersiach.

System rozwoju postaci

Punkty, które otrzymujemy za zabójstwa, służą do podnoszenia poziomu doświadczenia Silasa i kupowania kolejnych umiejętności. Podzielono je na trzy ścieżki rozwoju: desperado (rewolwery), łowcy (karabiny) i trapera (strzelby i obrzyny). To właśnie zdolności czynią z naszego bohatera prawdziwego eksperta morderczego fachu i odblokowują legendarne typy broni, które są znacznie potężniejsze od swych podstawowych odpowiedników. Dla przykładu desperado może władać naraz dwoma sześciostrzałowcami i być diabelnie skutecznym w trybie koncentracji. Traper zaś jest wyjątkowo twardym gościem, od którego część kul po prostu się odbija.

Bardzo fajnym pomysłem okazuje się wzajemne wspomaganie umiejętności pochodzących z różnych ścieżek rozwoju. Na przykład większe obrażenia w trybie koncentracji ze ścieżki desperado będą działać również i wtedy, gdy postanowimy postrzelać do naszych wrogów z karabinu lub strzelby.

Ekran z umiejętnościami rozwiniętej postaci - 2013-05-27
Ekran z umiejętnościami rozwiniętej postaci

Przy uważnym zbieraniu kolekcjonerskich Okruchów Prawdy, które zapewniają duże zdobycze punktowe, oraz wykręcaniu niezłych kombinacji zabójstw jesteśmy w stanie osiągnąć wysoki poziom doświadczenia postaci. Podczas przechodzenia gry wykupujemy w całości przynajmniej dwie ścieżki rozwoju. To zaś pozwala stać się kimś pokroju Clinta Eastwooda, gościa, który potrafi dwunastu szarżujących oprychów posłać do piachu w zaledwie parę sekund i nawet się nie spocić. Na szczęście gra nie staje się w ten sposób banalna, ponieważ wraz z rozwojem Silasa przeciwnicy również okazują się o wiele twardsi. Okuci w żelazne wdzianka gringo ze strzelbami lub niezwykle wytrzymali i celni bandyci z karabinami to od pewnego momentu chleb powszedni. Na szczęście nie odbiera to graczom poczucia, że sterują prawdziwym twardzielem, sprawia jedynie, iż każda kolejna walka jest wyzwaniem.

Wesoła zabawa kartaczownicą - 2013-05-27
Wesoła zabawa kartaczownicą

Po pierwszym przejściu kampanii odblokowany zostaje tryb kampanii plus, w którym zalicza się ją ponownie, zachowując jednak dotychczasowe rozwinięcia. Jest to świetne rozwiązanie, pozwalające zmierzyć się z naprawdę wymagającymi przeciwnikami i zobaczyć drugie zakończenie historii. Gunslinger posiada bowiem dwa rozwiązania fabuły i na szczęście nie można ich obejrzeć za pomocą zwyczajnego wczytania stanu gry (co zupełnie wystarczało np. w nowym Deus Ex).

Strzelanie do bandytów na czas

Obok trybu kampanii w Gunslingerze występuje również tryb akcji, w którym reguły rozgrywki nieco się zmieniają. Jest to w zasadzie zabawa w strzelnicę, podczas której staramy się osiągnąć jak najwyższy wynik. Nie ma przeznaczania punktów na umiejętności, otrzymujemy natomiast możliwość wybrania jednego z trzech ich pakietów. Każdy z nich koncentruje się na innym rodzaju broni. To ciekawy zabieg, który pozwala wypróbować odmienne sposoby walki i porównać ich końcową efektywność.

Mapy wykorzystane w trybie akcji pochodzą z kampanii, zmieniają się więc wyłącznie zasady rządzące rozgrywką, a nie jej otoczenie. Muszę przyznać, że po skończeniu gry jest to miła odmiana, która pozwala na wypróbowanie innych rodzajów uzbrojenia niż te, na które zdecydowaliśmy się, śledząc losy Silasa Greavesa.

Łyżka dziegciu w beczce miodu

Dotychczas pisałem o Gunslingerze w samym superlatywach, czas więc na przyjrzenie się temu, co Techlandowi nie wyszło. Do minusów tej produkcji niewątpliwie należy zaliczyć źle pomyślany sposób otrzymywania przez Silasa obrażeń oraz słaby system pojedynków rewolwerowych.

Z każdym kolejnym trafieniem obraz ciemnieje coraz bardziej. - 2013-05-27
Z każdym kolejnym trafieniem obraz ciemnieje coraz bardziej.

Każdy fan FPS-ów wie, że standardem w tego typu grach (który został opracowany w ciągu ostatniej dekady) jest ściemnianie się obrazu, gdy prowadzony przez nas bohater przyjmie zbyt dużą dawkę ołowiu. Należy się wtedy ukryć, poczekać, aż obraz na powrót się rozjaśni, i wrócić do walki z pełnym zapasem sił. Niestety w Gunslingerze jest to niezwykle wkurzające. W momencie, w którym otrzymamy zbyt dużo obrażeń, ekran ściemnia się bowiem tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie dostrzec wrogów. To zaś niejednokrotnie prowadzi do rozpoczęcia zabawy od ostatniego automatycznego zapisu, ponieważ trudno się ukryć, uciekając niemalże na ślepo. Często zdarza się również sytuacja, kiedy jesteśmy poważnie ranni, a zostaje nam do zabicia ostatni przeciwnik i wystarczyłoby oddać jeden celny strzał, aby wygrać starcie. Niestety, kiepsko strzela się do kogoś, kto całkowicie zlewa się z otoczeniem.

Druga denerwująca rzecz to system pojedynków rewolwerowych. Nie rozumiem, dlaczego Techland zrezygnował z rozwiązania, które wyśmienicie sprawdzało się w Bound in Blood, na rzecz zupełnie nieintuicyjnego mechanizmu. Przypomnę, że tam cała zabawa polegała na trzymaniu ręki blisko kabury i obchodzeniu przeciwnika w taki sposób, aby pozostawał on w środku pola widzenia. Kiedy wybrzmiewał odgłos dzwonu, należało szybko złapać za rewolwer, wycelować i strzelić. Proste, intuicyjne rozwiązanie.

System pojedynków rewolwerowych nie jest łatwy do opanowania. - 2013-05-27
System pojedynków rewolwerowych nie jest łatwy do opanowania.

W Gunslingerze zmieniono to na coś, co nie działa zbyt dobrze. Przede wszystkim musimy zwracać uwagę na dwie rzeczy – trzymanie dłoni jak najbliżej kabury (klawisze A i D) oraz namierzanie przeciwnika za pomocą myszki. Ładuje to dwa paski: szybkości dobycia oraz koncentracji. Jeśli zaniedbamy pierwszy, nie zdążymy na czas wyjąć broni, jeżeli drugi, dobędziemy jej szybciej niż przeciwnik, ale raczej go nie trafimy. Z czasem można nauczyć się wykonywać to poprawnie, jednak na początku jesteśmy rzucani na zbyt głęboką wodę. Wkurzamy się, ciągle powtarzając ten sam przegrany pojedynek, ponieważ nie potrafimy jeszcze odpowiednio zarządzać obydwoma paskami naraz. Później zresztą wcale nie jest dużo lepiej, gdyż dochodzą pojedynki z dwoma przeciwnikami, pomiędzy którymi trzeba się przełączać, wciskając spację. Czegoś tak denerwującego dawno nie widziałem w żadnej grze komputerowej.

Ale – jak to mówią – praktyka czyni mistrza. - 2013-05-27
Ale – jak to mówią – praktyka czyni mistrza.

Werdykt

Nowe Call of Juarez to udana gra, która co prawda nie ustrzegła się pewnym błędów, ale po fatalnym The Cartel pchnęła serię z powrotem na dobre tory. Świetna komiksowa grafika, interesująca i dobrze opowiedziana historia oraz emocjonujące strzelaniny to zdecydowane zalety Gunslingera. Najpoważniejszymi zaś wadami są: kiepski system pojedynków oraz źle rozwiązany sposób otrzymywania obrażeń. Na szczęście dobre strony przeważają nad złymi, a śledzenie losów Silasa Greavesa wciąga bez reszty i wręcz nie pozwala oderwać się od komputera. Techland powrócił tym tytułem z dalekiej podróży i udowodnił, że nadal potrafi robić dobre gry w konwencji Dzikiego Zachodu.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

sekret_mnicha Ekspert 24 maja 2014

(PC) Call of Juarez: Gunslinger to mniejszy, ale zadziorniejszy brat większych części serii. Krótka, ale treściwa, bardzo grywalna gra z jajem i ikrą. W sam raz na kilka intensywnych posiedzeń.

8.0

Rasgul Ekspert 22 listopada 2013

(PC) Recenzja Gunslingera była nieunikniona. Techland powalił mnie jakością swojego dosyć budżetowego tytułu. Zakochałem się w nim już na wstępie. Polecam z całego serca!

9.0

U.V. Impaler Ekspert 24 czerwca 2013

(PC) Na kartelowym eksperymencie Techland się potknął, ale obniżka formy nie trwała zbyt długo. Gunslinger przywraca serii Call of Juarez dawny blask, choć nadal nie jest to tytuł lepszy, co drugie w kolejności Więzy krwi.

7.5

DalethTichy VIP 21 lipca 2020

(PC) W Call of Juarez: Gunslinger jak to w westernach - jest dużo strzelania. Zajęcie to rozwinięto poprzez parametryzację (zasięg, obrażenia, przebicie) i obudowanie systemem umiejętności.

Fabularnie jest to typowa dla westernów mitologizacja Dzikiego Zachodu. Narracja wpływająca na naszych oczach na świat przedstawiony robi wrażenie.

7.5
Recenzja gry Call of Juarez: Gunslinger - western od Techlandu ma się dobrze
Recenzja gry Call of Juarez: Gunslinger - western od Techlandu ma się dobrze

Recenzja gry

Gunslinger to świetny powrót do korzeni serii Call of Juarez, który pozwala zapomnieć o słabym The Cartel. Techland opowiada wciągającą historię Silasa Greavesa, poszukującego zemsty i sprawiedliwości łowcy nagród.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.