autor: Szymon Liebert
Rozrywka na strzępy – recenzja gry Prototype 2 - Strona 3
Radical Entertainment powraca z grą Prototype 2, aby raz jeszcze zabrać nas do mrocznego i brutalnego uniwersum. To kolejny przyjemny sandbox, w którym jednak nie wszystko jest takie, jak byśmy chcieli.
Heller vs MacGrath
Heller przejął większość zdolności Mercera, w związku z czym może przemierzać miasto w sposób, który wzbudzi podziw nawet osoby obojętnej wobec gier. Wykonywanie spektakularnych skoków, szybowanie w powietrzu i nurkowanie z wysokości osiemdziesiątego piętra, aby z impetem przywalić w ziemię, to wciąż porywające zajęcia. Tym bardziej że każda z trzech stref miasta obfituje w okazje do powygłupiania się i niszczenia otoczenia. Dzięki swoim umiejętnościom bohater ten bez najmniejszych problemów wygrałby wyścig le parkour z Cole’em MacGrathem z inFamousa. Czy dałby mu radę w bitce? Tego nie byłbym już taki pewien.
Studio Radical Entertainment uprościło interfejs korzystania z mocy bohatera, dzięki czemu walki stały się bardziej płynne i szybsze (możemy przypisać dwie moce do przycisków pada). Heller dysponuje niemal identycznym zestawem zdolności jak Mercer, chociaż nie obyło się bez dodatków. Jednym z nich są pnącza, za pomocą których można unieruchomić wroga lub wywołać implozję. Wzorem Master Chiefa James z zamiłowaniem korzysta też z wyrzutni rakiet przytwierdzonych do pojazdów. Oczywiście możemy zasiąść za sterami helikoptera lub czołgu i roznosić wrogów w bardziej konwencjonalny sposób. W paru sytuacjach skorzystanie z tradycyjnego granatnika jest nawet optymalnym rozwiązaniem.
Sterowanie postacią okazuje się przyjemne i pozwala tworzyć świetne sekwencje akcji, w których miotamy helikopterami i wycinamy w pień całe oddziały. W tym względzie Prototype bije na głowę inFamousa 2. Płynność i dynamika nie gwarantują jednak podobnych wyzwań i ciekawych starć. W większości z nich wystarczy chaotycznie manipulować tarczą, która zapewnia niezniszczalność (co czasami jest wręcz absurdalne). Nie pomaga wprowadzenie paru nowych motywów i przeciwników – powtarzają się oni zbyt często i stanowią jakieś wyzwanie tylko przy pierwszym podejściu. W Prototypie 2 jest widowiskowo, krwisto i efektownie, ale nieco nijako. Problem leży w tym, że Heller jest twardzielem od początku i przejście gry na wysokim poziomie trudności nie sprawia żadnego kłopotu. Z jednej strony fajnie być herosem, który po pięciu minutach od uzyskania mocy nie ma sobie równych. Z drugiej – nie przynosi to satysfakcji, bo nie musimy głowić się, jak wybrnąć z trudniejszej sytuacji.
Dobrze, ale nie lepiej
Przez pierwszych piętnaście minut Prototype’a 2 mocno krzywiłem się na widok tego, jak gra działa na Xboksie 360. Niezbyt wysoka liczba klatek animacji na sekundę i nieszczególnie ładne ujęcia nie nastrajały optymistycznie. Tym bardziej że wtórowały temu dziwaczne pomysły na kreację postaci – śmierć rodziny, o której nic nie wiemy, nie robi aż tak dużego wrażenia, jak wyobrażają to sobie scenarzyści. Później jednak zacząłem grać i chociaż czasem trafiałem na błędy (raz zaciął się boss!), to bawiłem się dobrze. Bieganie po mieście pełnym potworów takim „koksem” jak Heller gwarantuje niezłą rozrywkę.
Chcę przez to powiedzieć, że Prototype 2 wciąż jest grą niezłą. Nawet mimo wielu wytkniętych jej przeze mnie słabości. Nie zrobiłem tego, aby wyżyć się na tej produkcji i pokazać, że jej nie lubię. Wręcz przeciwnie, chciałbym, żeby była jak najlepsza, bo sandboksowe tytuły pochłaniają mnie na dobre. Z tego względu żywię sympatię dla studiów podejmujących wyzwania. Radical Entertainment wyszło z niego tylko obronną ręką, wkładając w grę sporo pracy, ale niewiele dobrych pomysłów. Zadziałała siła samego Prototype’a, który daje graczowi niesamowite zdolności, w zamian żądając trochę makabrycznej inwencji. Nie wiem jak Wy, ale ja nadal dobrze się bawię, rozrywając wirtualnych wrogów na strzępy.
Szymon Liebert | GRYOnline.pl