Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 stycznia 2008, 13:17

autor: Bartosz Sidzina

Juiced 2: Hot Import Nights - recenzja gry

Hot Import Nights, to seria wielkich imprez samochodowych na terenie USA, podczas których prezentowane są nie tylko piękne i hojnie obdarzone przez naturę hostessy, ale również fachowo stuningowane auta.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Tematyka nielegalnych wyścigów cieszy, a przynajmniej cieszyła się niesłychaną popularnością. Wszystko za sprawą premiery filmów Szybcy i Wściekli oraz 60 Sekund. Po ich wyemitowaniu na ekranach kin, szał tuningu zaczął się na dobre. Zobaczyć furę z neonami na podwoziu, przejeżdżającą obok nas stojących na przystanku, było już tylko kwestią czasu. Na filmach tych czerpały garściami nie tylko firmy zajmujące się tuningiem samochodów, ale też producenci gier. Mowa oczywiście nie tylko o serii Need for Speed, która przeżyła wtedy swoją drugą młodość, wydając Underground, ale również o Juiced. Może nie jest to hicior, jednak popyt na wszystko, co związane z tuningiem i nielegalnymi wyścigami, był tak duży, że gra sprzedała się w pokaźnej liczbie egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że producenci postanowili wydać sequel. Mało tego, dostali więcej pieniążków na swój cel, a co za tym idzie, powinno być więcej, lepiej i grywalniej. Czy tak jest? Czy w dobie, gdy tunningowa gorączka nieco minęła, produkt ma szansę się wybić?

Fanatycy czy też hobbyści zapewne zauważyli już, że sam tytuł zapowiada „coś ekstra”. Chodzi mi oczywiście o licencję Hot Import Nights. Dla tych, którzy nie są obeznani w temacie, już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż HIN, to seria wielkich imprez samochodowych na terenie USA, podczas których prezentowane są nie tylko piękne i hojnie obdarzone przez naturę hostessy, ale również fachowo stuningowane auta. Alufelgi, spoilery oraz wspaniałe layouty powodowały, że trudno było nieraz dostrzec pierwowzór, który został poddany tak wielkim modyfikacjom. Oczywiście całemu temu „oglądaniu” towarzyszy przy okazji jakiś hip-hopowy zespół grający na scenie. Panowie z Juice Games w najnowszej odsłonie, chcieli bardzo dokładnie odwzorować klimat panujący na takich imprezach.

Prawo, lewo, ciąć, górka, gaz.

W Juiced 2 HIN nie ma żadnej fabuły (a szkoda). Jedyne, na co nastawiona jest gra, to ściganie się. Tak więc, wybieramy swoją postać (płeć, wygląd, kolor włosów itp.) i w drogę! Standardowo już, na początku pożyczamy samochód i wygrywamy swój pierwszy wyścig. Za pieniążki zarobione w ten sposób, możemy kupić sobie własną furę i rozpocząć długą wspinaczkę po drabinie sukcesu. Wybór wózków jest przeogromny. Miło, że producenci zaopatrzyli się w licencje znanych i lubianych marek (Audi, Mercedes, Ford, BMW, Mitsubishi, Mini, Nissan, Pontiac itd.). Również miłośnicy muscle znajdą coś dla siebie, nie wspominając o tym, że będzie nam nawet dane zasiąść za kółkiem prototypów (np. Evo X). Naprawdę, jest w czym przebierać i chociaż nie ma na początku zbyt wielu opcji, to gdy zarobimy nieco pieniążków, dostajemy coraz większy asortyment do dyspozycji.

Ciekawą nowinką zaimplementowaną przez programistów jest tzw. DNA kierowcy. Gdy stworzymy nowy profil w grze, nasze DNA jest czyste. Od samego początku, gra śledzi nasze osiągnięcia, monitoruje postępy, zapamiętuje preferowany styl prowadzenia samochodu i wszystko to zapisuje do jednego pliku. Tak właśnie powstaje nasza „osobowość”, która wraz z postępem, ewoluuje. Bomba, co nie? Mało tego, dzięki temu właśnie plikowi, będziemy mogli się ścigać ze swoimi znajomymi (którzy wcześniej nam podrzucą swoje DNA) w trybie dla jednego gracza (ghosts). Można w ten sposób nieco poćwiczyć przed prawdziwymi potyczkami multiplayer. Suma sumarum, pomysł fajny, lecz w efekcie końcowym system ten nieco kuleje. Stanowi co najwyżej miły dodatek, nic poza tym.

Oczywiście nie może w grze tego typu zabraknąć możliwości podrasowania swojego auta. Nie mówię tutaj tylko o pomalowaniu i wrzuceniu paru naklejek, ale o dokupywaniu coraz to potężniejszych silników itp. System modyfikacji jest całkiem rozbudowany. Możliwe jest zmienianie dachów, lusterek, drzwi, masek, świateł itd. Jednak by odblokować mocniejsze części mechaniczne (są trzy stopnie tuningu), trzeba nie tylko wygrywać poszczególne wyścigi, ale wymagane jest przejście testów wytrzymałościowych, które nas „przygotują” do upgrade’owanej maszyny.

W trybie kariery, dostępne są ligi. Każda ma inne wymogi co do samochodu, tak więc chcąc przystąpić do którejś, musimy mieć określoną markę oraz moc. Sami widzicie, że nie da się w tym przypadku ukończyć gry, jeżdżąc tylko jedną furą. Typy wyścigów nie odbiegają od tych nam już znanych. Mamy standardowy wyścig o pierwsze miejsce, drift, eliminacje itp. Dodatkowo, każdy typ posiada jeszcze dodatkowe zadania (np. ukończ wyścig nie niszcząc auta). Szkoda wielka, że autorzy gry zrezygnowali z wyścigów na 1/4 mili. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie, to kwintesencja nielegalnych wyścigów. Możliwe także jest stworzenie drużyny (coś w deseń NFS Carbon), która pomoże nam wygrać, jednak niski poziom inteligencji przeciwnika powoduje, że nie musimy w ogóle wykorzystywać swoich kompanów.

Dopuścić kobietę do samochodu to... wszystko wysprząta.

Trasy, po których przyjdzie nam się ścigać, są przeróżne. Autorzy zrezygnowali z jednego wielkiego miasta, na rzecz wyścigów w różnych częściach świata. Dostępne są trasy m.in. we Włoszech, Wielkiej Brytanii, San Francisco, Paryżu, Sydney i Japonii. Miejsca te są bardzo rozpoznawalne, gdyż trasy prowadzą nas tuż obok słynnych zabytków/miejsc (np. Koloseum w Rzymie). Lokacje te odwiedzimy zarówno w nocy jak i w dzień, sunąc po suchej lub mokrej nawierzchni (mimo iż warunki pogodowe same w sobie nigdy nie ulegają zmianie).

Oprawa audio-wizualna jest przeciętna. Nie zachwyca, ale też nie jest zła. Grafika nie umywa się do nowych odsłon NFS, ale nie razi kanciastością czy niedopracowaniem. Chociaż otoczenie zostało bardzo ładnie odwzorowane, to samochodom przydałby się mały „make up” wizualny. Dźwięki przez nie wydawane są zaś naprawdę fachowo zrobione. Wszelkie odgłosy, zgrzyty, trzaski, ryki są w porządku. Oprawa muzyczna jest za to nieco uboga. To znaczy... kawałki, które lecą w tle są klimatyczne i ogólnie super, ale jest ich zdecydowanie za mało. Po pewnym czasie daje się odczuć, że po raz enty leci ta sama nuta.

Juiced 2 Hot Import Nights nie jest na pewno produktem słabym. Fakt, równać z NFS-em się nie ma co, ale stanowi miła odskocznię. Komu podobał się Underground, temu na pewno się spodoba Juiced. Zarówno model jazdy, jak i system zniszczeń jest niemal identyczny (czasem odpadnie jakiś zderzak, to wszystko). Czy polecam? Tak, polecam grę tym, którzy od czasu do czasu lubią się pościgać. Z pewnością nie jest to „must have” – gra szybko się nudzi.

Bartosz „bartek” Sidzina

PLUSY:

  • DNA kierowcy;
  • muzyka;
  • rozbudowany system tuningu;
  • dziewczyny... dużo dziewczyn. ;-)

MINUSY:

  • szybko się nudzi;
  • sztuczna inteligencja;
  • słaba grafika;
  • krótki soundtrack;
  • stary model jazdy i zniszczeń.
Juiced 2: Hot Import Nights - recenzja gry
Juiced 2: Hot Import Nights - recenzja gry

Recenzja gry

Hot Import Nights, to seria wielkich imprez samochodowych na terenie USA, podczas których prezentowane są nie tylko piękne i hojnie obdarzone przez naturę hostessy, ale również fachowo stuningowane auta.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.