Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 listopada 2007, 12:23

autor: Maciej Bajorek

Pro Evolution Soccer 2008 - recenzja gry

Pro Evolution Soccer 2008 to niestety najsłabsza gra z serii, pełna błędów i niedoróbek. Na przełom trzeba raczej poczekać do przyszłego roku.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Przyznam, że do tej gry podchodziłem z ogromnymi nadziejami. Nie dlatego, że gram w „piłki” Konami od sześciu lat i bardzo je sobie cenię za różnorodność i długą żywotność. Po prostu liczyłem na konkretną ewolucję Pro Evolution Soccer w związku ze zmianą kluczowej platformy gry. O ile do tej pory seria była tworzona na PlayStation 2, to teraz Konami zdecydowało się przenieść produkcję na PC, by następnie konwertować na poszczególne maszyny. Dzięki temu producent mógł zyskać nieograniczone możliwości dodania i podrasowania różnych elementów, których nie był w stanie zrealizować ze względu na ograniczenia sprzętowe konsoli Sony. Nawet nie chodzi tutaj o podniesienie jakości grafiki, a raczej o masę nowych animacji, totalnie przebudowane AI itp., które wzniosłyby grę na wyższy poziom. Okazuje się jednak, że moje nadzieje były płonne i trzeba będzie jeszcze długo czekać na przełom.

Dziewczyny też szaleją za Pro Evo!

Pudełko

Tym razem Pro Evolution Soccer, zamiast numerka oznaczony jest rokiem. Przypuszczam, że nie ma to żadnego znaczenia, a tylko miesza niepotrzebnie ludziom w głowach. Na okładce gry widnieją gwiazdorzy angielskiej Premiership – Cristiano Ronaldo i Michael Owen. Uwagę przykuwa fakt, że ten pierwszy przywdziewa koszulkę Portugalii; drugi natomiast ubrany jest trykot Newcastle United. Niestety, w tym roku Konami zrezygnowało z licencji Arsenalu i Manchesteru na rzecz Tottenhamu i Newcastle właśnie. Zupełnie niezrozumiałe to posunięcie, bo przecież są to kluby znacznie mniej utytułowane i sławne. Zresztą w ogóle nowych licencji nie jest zbyt wiele, bowiem postarano się jedynie o autentyczność kilkunastu europejskich oraz trzech południowoamerykańskich ekip. Pewną niespodzianką może być obecność na liście Wisły Kraków, co z pewnością spotka się z przychylnością rodzimych graczy (chociaż ktoś może powiedzieć: „Czemu nie Legia?!”). Jeśli zaś chodzi o nowe licencje zespołów narodowych, to warto jedynie wspomnieć o prawach do Brazylii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Ghany oraz wcześniej wspomnianej Portugalii. W sumie nowych, w pełni licencjonowanych drużyn jest 34. Nie jest to oszałamiająca liczba, a na pewno już nie zrobi na nikim wrażenia, gdy okaże się, iż Konami wydało ostatnio 410 tysięcy euro na licencję Eredivisie. Strach pomyśleć ile firma płaci pozostałym licencjonodawcom; już nawet nie wspominając o ewentualnych przyszłych inwestycjach i najbardziej medialnej lidze świata, czyli Premiership. Należy jeszcze wspomnieć, że w Pro Evo 2008 wciąż brak Bundesligi, nawet takiej „udawanej”. Ale furtka jest otwarta, sloty na drużyny dostępne. Ambitni i chętni mogą sobie odtworzyć braki.

Składy zespołów są dość aktualne, ale niestety zdarzają się pomyłki. Największą jest obecność Antonio Puerty w składzie FC Sevilla, który – jak wszyscy dobrze wiedzą – zmarł w tragicznych okolicznościach. Nie wiadomo też, co robi Ole Gunnar Solskjaer w Manchesterze United. Jakub Błaszczykowski, według Konami, nazywa się Braszczykowski, ale to akurat wybaczam – mała literówka. Pierwsze jedenastki teamów są dobrane przeważnie niezbyt trafnie. Pal licho, gdy gramy z żywym przeciwnikiem, bo ten potrafi wstawić takiego Ronaldinho do pierwszego składu Brazylii. Gorzej grając przeciwko maszynie. Ta niestety nie dobiera zawodników ze względu na ich możliwości i aktualną formę. Na szczęście wszystkie te niedoróbki można sobie wyedytować.

Rozgrzewka

Konami w tym roku postarało się i zaprojektowało bardzo ładne menusy – czytelne, z ładnymi czcionkami i przyzwoitą szatą graficzną. Do tego elementu naprawdę nie mam zastrzeżeń. Irytuje mnie natomiast zmiana przycisków interfejsu – znane z konsol Sony przyciski i wizerunki padów, zastąpiono tymi z Xboksa 360. Czy naprawdę nie można tego było zostawić? Zupełnie dla mnie niezrozumiała decyzja.

Cuda się zdarzają.

Jeśli ktoś spodziewał się nowych trybów gry, to pragnę go poinformować, że takich nie znajdzie. Jest wręcz gorzej – brakuje kilku istotnych rzeczy. Na przykład treningu, który został okrojony do zupełnego minimum. Nie ma tutoriala dla nowicjuszy, gdzieś zaginęły mini-gierki; można jedynie sobie postrzelać na bramkę, poćwiczyć rzuty wolne i rożne. Najbardziej boleję nad brakiem opcji Play Again, dzięki której można było caluteńki dzień ćwiczyć jedno rozegranie piłki. Teraz bardzo ciężko będzie trenować różnorakie przyjęcia albo strzały z woleja przy jednoczesnym przyjęciu na klatkę piersiową i zwrotem zawodnika w wybraną stronę. ;-) W odróżnieniu od treningu, tryby gry takie jak liga lub puchar pozostały nietknięte.

Nieco usprawnień zyskała Master League, fantazyjny tryb kariery. Oprócz powiększenia liczby zespołów w drugiej dywizji do dwudziestu, teraz każdy klub musi się liczyć z popularnością. Dotyczy to także graczy z pola. Dla przykładu – gdy zaczniemy seryjnie wygrywać mecze, nasz prestiż zwiększy się, a co za tym idzie, łatwiej będzie przekonać do siebie piłkarza o większej reputacji. Natomiast piłkarze strzelający masę goli albo oceniani najwyżej, są ciekawym kąskiem dla reszty. Nadal zamiast prawdziwej waluty są punkty zdobywane za wygrane mecze albo sprzedaż piłkarzy, ale mi osobiście to nie przeszkadza. Muszę przyznać, że teraz gra się w ML fajnie. Na pewno jest ciekawiej niż w zeszłorocznej edycji gry. Stosunkowo łatwo awansować do wyższej klasy rozgrywkowej, grając nawet standardowym składem, czyli mocno przeciętnymi „kopaczami”.

Mało, mało, ale to dopiero początek.

W poprzednich odsłonach serii za każde zwycięstwo dostawaliśmy 100 tzw. punktów PES. Dzięki temu mogliśmy odkrywać poszczególne bonusy, jak np. nowe stadiony, piłki, legendarne zespoły, piłkarzy itd. Teraz w zamian otrzymaliśmy coś w rodzaju „achievements”, znanych z funkcji Live na Xboksie. Zadania są dość ciekawe i zróżnicowane – zdobądź pięć razy hat-tricka, strzel 100 goli, rozegraj 10 spotkań z co najwyżej jednym faulem w pojedynczym meczu. Tych „achievementów” jest niemal 30, a cztery z nich dotyczą gry w sieci. Odkrywać można jedynie bonusowe zespoły oraz legendarnych zawodników. W zamian udostępniono dostęp do świetnych statystyk ze wszystkich rozegranych meczów. Troszkę szkoda, że nie pomyślano o możliwości utworzenia różnych profili graczy na jednym komputerze.

Piłka w grze

Po pierwszym meczu w Pro Evolution Soccer 2008 miałem ochotę odinstalować grę i byłem gotów cierpliwie przeczekać rok na kolejną edycję. Nie takiej rozgrywki się spodziewałem po tytule, który miał być przełomem. Jeszcze potrafię zrozumieć skromne usprawnienia i poprawki, ale żeby totalnie zmieniać większość rzeczy i nieudolnie definiować grę na nowo? Nieporozumienie. Choć mam już za sobą dwie setki rozegranych meczów, to wciąż moje zdanie o tym tytule nie jest najlepsze. Nadal uważam, że rozgrywka jest „drewniana” i bardzo arcade’owa. Brakuje feelingu znanego z poprzednich edycji gry.

Pierwszą istotną zmianą jest powiększenie boiska do „właściwych” wymiarów w stosunku do piłkarzy. Teoretycznie jest więc więcej miejsca. W praktyce - jeszcze mniej przestrzeni niż w poprzednich częściach serii. Składa się na to wiele elementów. Jednym z nich jest zmodyfikowany system podań. Gdy w PES6 trzeba było uważnie i celnie podawać, to tutaj piłka wymieniana pomiędzy graczami jest w większości przypadków bezproblemowo. Chodzi jak po sznurku. Grając dobrym zespołem spokojnie wykonamy np. dziesięć podań z „pierwszej”, byleby tylko podawać z głową do niekrytego zawodnika. Nie jestem do tego rozwiązania przekonany, bo gra robi się przez to prostsza. Kluczem do sukcesu są teraz podania prostopadłe oraz rozegrania piłki na 1-2. Sporo na tym zyskujemy. Przeprowadzenie składnej akcji przy podaniach z pierwszej i jednoczesnym odbieganiu zawodników gwarantuje, że znajdziemy się oko w oko z bramkarzem przeciwnika. Dośrodkowania zagrywane są znacznie szybciej niż poprzedniej edycji. Może nawet za szybko. Wygląda to trochę nierealistycznie, ale naprawdę fajnie jest - w mgnieniu oka - przerzucić piłkę na drugą flankę.

Gra jest zdecydowanie szybsza. Tutaj nie ma na zbyt wiele czasu na namysł. Trzeba reagować błyskawicznie. Mecze toczą się w niesamowitym tempie, akcja za akcję. Przeciwnik ciągle gra pressingiem. Jeśli chodzi o ten element odbioru piłki, to wygląda on nienajlepiej. Pressing jest w większości wypadków nieskuteczny. Przeważnie najlepiej być ustawionym obrońcą na wprost atakującego. Ale to też nie gwarantuje sukcesu. Niestety, ale nie da się całkowicie zrezygnować z pressingu, bo na znaczeniu stracił balans piłkarza i teraz ciężko go wybić z rytmu biegnąc z nim ramię w ramię. Najgorsze jest to, że to był dobry sposób na szybkiego sprintera. Teraz nawet można takiego gonić przez pół boiska, a i tak odebranie piłki będzie graniczyć z cudem.

Na nic żale, na nic krzyki… Karny być musi!

Fatalnie wygląda sprawa z trzymaniem pozycji przez piłkarzy w czasie bronienia. Nieco poprawiono częste „dziury” na skrzydłach, ale w zamian za to mamy nowy, znacznie gorszy błąd. Dla przykładu – broniąc na własnej połowie, bardzo często do pressingu włączają się środkowi obrońcy, wybiegając ponad własną linię, a napastnicy bardzo dobrze to wykorzystują. Co z tego wynika, nie trzeba pisać. To jest największy błąd w gameplay’u Pro Evo 2008. Utrzymanie równej linii defensywnej jest właściwie niemożliwe. Trzeba zachować pełną koncentrację, ponieważ nie da się tego poprawić grzebiąc w ustawieniach formacji. Trzeba też się wystrzegać niecelnych podań w obronie, bo wtedy kończy się to przeważnie katastrofalnie. Jeszcze bardziej należy uważać przy rzutach wolnych albo rożnych przeciwnika. Bardzo często dochodzi wtedy do nieprawdopodobnych sytuacji, przy których nietrudno o gola samobójczego. Trzeba wybijać na oślep – byle dalej od bramki.

Totalnie zmieniono system strzałów. Strzelenie w okienko wymaga większego czasu na „naładowanie” paska siły. Zdecydowana większość kopniętych piłek leci po ziemi i bramkarze potrafią bez dużych problemów wybić albo wyłapać taki strzał. Tak zwane bomby są przeważnie nie do obrony, ale zdarzają się dość rzadko, bo wymagają czystej pozycji, a o to zwykle trudno. Bardzo dużo goli wpada po główkach. Nawet dobrzy obrońcy źle kryją w polu karnym, rozmijają się z piłkami. Nie tak trudno jest ominąć wysokiego obrońcę niskim napastnikiem. Mam nadzieję, że ten element zostanie w przyszłości poprawiony, bo strzelanie goli z rzutu rożnego jest zbyt łatwe.

Za to podobają mi się animacje bramkarzy. Naprawdę dobrze bronią, chociaż teraz za sobą mają „większą” bramkę. Potrafią odważnie rzucić się przed nogi napastnika ryzykując rzut karny. Czasem źle wybijają strzał jedną ręką i piłka wpada do bramki. Nieco słabiej bronią przy sytuacjach jeden na jeden. Napastnik nie musi już kombinować – wystarczy celny strzał, np. w długi róg. Chociaż goalkeeperzy „z górnej półki” potrafią i w takich momentach błysnąć.

Szeroko zapowiadana symulacja fauli nie została do końca przetestowana. Owszem, bardzo trudno jest wywalczyć rzut karny, bo do tego wymagana jest konkretna sytuacja i zdarza się to niezwykle rzadko. W większości sytuacji raczej nasze próby będą nieskuteczne i sędzia pokaże żółty kartonik. Jednak zabawnie wygląda moment, gdy spróbujemy to zrobić np. we własnym polu karnym, z dala od przeciwnika. Teoretycznie powinniśmy stracić piłkę i „wywinąć” pięknego orła. Ale przy okazji sędzia pokaże kartkę odpowiedniego koloru…

Zwycięstwa nadszedł czas!

Nieco usprawniono wykonywanie rzutów wolnych oraz rożnych. Dodano możliwość ustawienia dowolnej liczby zawodników w murze. Łatwiej więc o obronę przy strzałach z bliskiej odległości. Ciekawe, że likwidując mur przy grze przeciw maszynie, ta nie potrafi skorzystać z tego faktu i zawsze posyła wysoką piłkę. Niestety, Konami nie ustrzegło się też błędu przy rzutach wolnych - są one zbyt skuteczne. Grając z dobrym przeciwnikiem (albo z komputerem) i faulując jego zawodnika w okolicach pola karnego, w 80 procentach przypadków stracimy bramkę. Bardzo rzadko bramkarz jest w stanie dobiec do przeciwległego słupka. Raz zdarzyło mi się, że niejaki Ronaldinho ustrzelił hat-tricka w meczu, wykonując wyłącznie rzuty wolne. Bardzo to irytujące, gdy pod koniec spotkania przez takie błędy ciężko wywalczone prowadzenie ucieka nam z rąk. Za to dobrą i sprawdzoną rzeczą jest usprawnione szybkie rozegranie rzutu wolnego. Teraz ekran nie „gaśnie” i nie trzeba wciskać R1+L1. Wystarczy, że przytrzymamy kierunek w stronę piłki, a sfaulowany zawodnik podniesie się i zagra w wybrane miejsce. Choć nie zawsze działa to jak powinno, to i tak jest posunięciem w dobrą stronę. Drugim fajnym elementem jest możliwość wysłania trzech dowolnych zawodników (nawet i bramkarza) w pole karne przy wolnych albo rożnych. Zwiększa to prawdopodobieństwo strzelenia gola głową (szczególnie przy wspomnianych błędach), ale za to przeciwnik może nas łatwo skontrować, bo czasem w obronie pozostaje tylko jeden albo dwóch zawodników.

Niby większość animacji pozostała niezmieniona (niektóre wciąż pochodzą z początków serii), ale mam wrażenie, że nie są one tak płynne, jak w PES6. Być może efekt ten potęguje większa szybkość rozgrywki. Część animacji nie jest dokładnie zsynchronizowana, jak np. przewrotka, która jest wykonywana zbyt szybko. Animacje sprintu wyglądają komicznie, a w szczególności zawodników, którzy swój styl opierają o szybkość. Jeszcze jakoś przyzwoicie to wygląda, gdy biegniemy bez piłki, ale już nie przy jej prowadzeniu. Jest też kilka nowych animacji – nowe podania, strzał/odegranie piętą z powietrza albo cały nowy komplet tricków wykonywanych za pomocą R2.

Teamvision

To miała być największa rewolucja w Pro Evolution Soccer 2008. Komputer zmieniający taktykę w locie, starający się powstrzymywać nasze najczęstsze ataki. Brzmiało to całkiem interesująco. Po pierwszych meczach nie byłem pewien, czy maszyna coś poprzestawiała, czy w ogóle coś zadziałało. Dopiero później udało mi się dojrzeć, że przy korzystnym/niekorzystnym wyniku komputer potrafi ciekawie ustawić zespół, by uzyskać spodziewany cel. Na przykład, gdy przegrywa, to zmienia taktykę z np. 4-4-2 na 3-4-3. Czasem zdarza się, że ustawia krycie indywidualne na naszego gwiazdora albo zagęszcza środek boiska. Ale to wszystko dzieje się w meczu towarzyskim.

Sytuacja zmienia się, gdy uruchomimy tryb Master League lub zagramy w dowolną ligę. Grasz pierwszy mecz i gładko wygrywasz 3:0. Myślisz – bajka, bez problemu osiągniesz cel. Grasz drugi i ledwie wygrywasz, a przecież niby z łatwiejszym rywalem. Grasz trzeci, rzadko posiadasz piłkę, masz problemy z wyjściem z własnej połowy, przegrywasz w fatalnym stylu. Teamvision zadziałał. Naprawdę trzeba się namęczyć, żeby późniejsze spotkania rozstrzygać na własną korzyść. Maszyna pamięta wszystkie nasze formacje i sposoby rozgrywania piłki. Zmienia taktykę, gdy tylko zaczniemy kombinować po staremu. Duży plus dla Konami. Bardzo żałuję, że ta opcja nie jest w pełni dostępna w meczu towarzyskim i pucharze.

Nihil novi…

Online

Tryb, który przedłuża życie gry można skwitować w tym roku jednym określeniem – kpina. Nie dość, że zlikwidowano wszelkie pokoje dla graczy, czat i możliwość zagrania meczu 2vs2, to jeszcze lagi są tak duże, że nie da się spokojnie rozegrać choćby jednego spotkania. Nie poprawił tego nawet patch. Dlatego też tryb ten na razie zupełnie jest niegrywalny. Konami musi nad tym ostro przysiąść. I to w najbliższym czasie. Mam zresztą nadzieję, że producent już pracuje nad tym problemem.

Audio-video

W końcu zdecydowano się zmienić silnik graficzny i PES 2008 wygląda całkiem ładnie, chociaż tylko na wysokich detalach. Kolorystyka jest nieco „plastikowa”, ale to akurat nie razi aż tak bardzo. Smaczku dodają elementy jak np. animacja koszulek albo ładne efekty shaderów na butach zawodników. Przydałyby się jednak lepsze tekstury niektórych modeli, jak na przykład elementów stadionów. Za to znakomicie wykonano twarze kilkuset piłkarzy. Niektóre są tak odwzorowane, że wyglądają niemal identycznie, jak w rzeczywistości. Kaka, Adriano, Iniesta – przykładów jest bez liku. Zresztą można samemu sobie zaimportować własną twarz do gry, bo pozwala na to nowy edytor. Efekt czasem nie będzie zadowalający, bo opanowanie opcji wymaga nieco wprawy i wielu prób. W podobny sposób wgrywamy też elementy koszulek nielicencjonowanych zespołów.

Mordo ty moja!

Jeśli zaś chodzi o areny, na których rozgrywamy mecze, to tych jest jedynie 15. Nie wszystkie są licencjonowane i wiernie odtworzone. Tekstury murawy są przeciętne, ale sytuację ratuje możliwość wybrania wzoru – szachownicy, koła czy też rombu. Jest też trójwymiarowa trawa, ale widoczna jedynie na zbliżeniach. Dodano także sędziów liniowych, ławkę rezerwowych oraz kibiców w 3D.

Nie ma sensu uruchamiać gry na niższych detalach, i to nie tylko ze względu na tragiczny poziom graficzny (szczególnie w Low), ale także dlatego, iż bardzo często zdarzają się błędy w systemie kolizji i piłkarze bardzo często gubią piłkę. Brzmi to dość tragikomicznie, ale… wolałbym tego nie komentować.

Nawet na dobrym sprzęcie grze zdarzają się spore spadki liczby klatek, szczególnie przy powtórkach albo różnorakich scenkach. W samym meczu grafika wyświetlana jest ze stałą prędkością sześćdziesięciu klatek na sekundę. Jednak czasem potrafi „chrupnąć” przy akcjach podbramkowych, ale nie osobiście mi to przeszkadza. Faktem jest, że przydałaby się konkretna optymalizacja, bo przecież nie jest to Crysis z kosmiczną grafiką.

Pierwszy raz zdarzyło mi się, że w Pro Evo nie wyłączyłem muzyki. Wciąż nie ma licencjonowanych utworów, ale pośród kilku kiczowatych kawałków można odnaleźć całkiem niezłe perełki, szczególnie rockowe. W grze znajdziemy edytor playlisty i wszystko ładnie można sobie poustawiać wedle własnego gustu. Za to dźwięk, który towarzyszy nam podczas meczu jest po prostu fatalny. Dobrano złe efekty kopnięcia piłki, starcia bark w bark, wślizgów itp. Sytuację ratuje niezła atmosfera meczowa i dobrze nagrane przyśpiewki kibiców.

W PES-ie 2008 nie musiałem męczyć się z Mateuszem Borkiem i Romanem Kołtoniem, bo tym razem nasze boiskowe poczynania komentuje debiutująca para: Jon Champion oraz Mark Lawrenson, zmieniająca zasłużonych Petera Brackley’a i Trevora Brookinga. Teksty czytane są poprawnie i – co najważniejsze – emocjonalnie. Chłopaki potrafią stworzyć dobrą atmosferę. Zdarza się jednak, że wypowiadane kwestie nie nadążają wraz z wydarzeniami na murawie, zwykle przy wpadających golach. Ale i tak jest zdecydowanie lepiej niż rok temu.

Werdykt

Cały czas mam wrażenie, że Pro Evolution Soccer 2008 jest mocno niedopracowaną grą, daleko od wyznaczonego przez ostatnie lata poziomu. Wygląda to tak, jakby Konami poszło po najprostszej linii oporu. Przypuszczam, że długo pracowano nad nowym silnikiem i brakło czasu na poprawienie wielu elementów gry, a jak wiadomo - terminy gonią. Zmiany w gameplay’u nie wpłynęły na grę dobrze. Moim zdaniem to krok w tył, w kierunku poziomu konkurencji, a przecież powinno być odwrotnie. Przełomu oczywiście nie ma, ale przyszłość jeszcze przed nami. To nie jest zła gra, bo wciąż bawi, ale nie w takim samym stopniu, jak jej poprzednie edycje. Producent chyba potraktował Pro Evolution Soccer 2008 jako przejściową pozycję przy przeskoku w nową generację. Szkoda tylko, że kosztem graczy.

Maciej „maciek_ssi” Bajorek

PS. Powyższa recenzja powstała na bazie wersji 1.1 gry.

PLUSY

  • niezła grafika;
  • znakomicie odwzorowane twarze gwiazdorów futbolu;
  • Teamvision.

MINUSY

  • wciąż brak wielu licencji;
  • niedopracowany tryb sieciowy;
  • liczne błędy w rozgrywce.
Pro Evolution Soccer 2008 - recenzja gry
Pro Evolution Soccer 2008 - recenzja gry

Recenzja gry

Pro Evolution Soccer 2008 to niestety najsłabsza gra z serii, pełna błędów i niedoróbek. Na przełom trzeba raczej poczekać do przyszłego roku.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.