Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 listopada 2006, 12:02

autor: Andrzej Rylski

Football Manager 2007 - recenzja gry

Tym, którzy wciąż korzystają z CM 3 i 4, polecamy zdecydowanie przerzucenie się na FM 2007, który bije tamte wersje pod każdym względem.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

- Mam na imię Andrzej i jestem menedżeroholikiem.

- W nałóg wpadłem około sześć lat temu, przez przypadek stykając się z Championship Managerem 00/01. Od tej chwili toczę rozpaczliwą walkę o powrót do normalności, o umiejętność rozmawiania nie tylko o piłce, o spokojne noce podczas których nie śnią się ustawienia taktyczne i transfery zawodników.

- Sześć długich lat ciągu menedżerowego, z rzadka przerywanych dłuższymi bądź krótszymi okresami odwyku (z przewagą tych drugich). I tylko jakby przez mgłę pamiętam te czasy, kiedy myślałem, że wpatrywanie się w ciągi komunikatów i migające napisy muszi być szalenie nudne. Szczególnie dla wielbicieli tak dynamicznej dyscypliny jak piłka nożna.

Tak sobie właśnie wyobrażam rozmowy na spotkaniach Anonimowych Nałogowców FM (tudzież CM). Co prawda jeszcze o takich grupach nie słyszałem, ale skoro są już kliniki leczące z uzależnienia od komputera, to nie zdziwię się, jak powstaną sesje dla ANFM. Bo też gry z serii Championship Manager i Football Manager należą do takich, które albo się kocha albo nienawidzi. Nie wyobrażam sobie, by można było lubić menedżera „tylko trochę”. A jak już człowiek poczuje bluesa, to osiągi w postaci kilku tysięcy rozegranych spotkań (tak jak w moim przypadku), nie należą do rzadkości. W moim prywatnym rankingu nie ma drugiej gry, która może z taką łatwością ukraść człowiekowi cały dzień. Tudzież tydzień, miesiąc lub rok. Jedyna konkurentka, która mi przychodzi do głowy, to seria Heroes of M&M. W obu przypadkach działa potworny mechanizm „jeszcze tylko jeden dzień (jedna tura), jeden mecz (jedna bitwa) itd. I zanim się obejrzymy, z godzinki robi się sześć. A z „tylko jednego meczu” rozgrywa się pół sezonu.

Ja to z reguły nigdy nie czekam specjalnie na nową grę z serii FM. Najczęściej tak się wkręcam w tę co mam, że zupełnie nie myślę o wyjściu następnej. Raz mi się nawet zdarzyło, że jedną całkowicie ominąłem – CM3 – bo wprost nie mogłem rozstać się CM 01/02. Ale to był w sumie wyjątek. Normalnie bywa tak, że jak już mi wpadnie w ręce nowsza wersja, to porzucam starszą i zaczynam pogrążać się od początku. Nie inaczej było i w przypadku FM 2007.

Weterani serii, gracze którzy śledzą menedżery piłkarskie od kilku lat, z pewnością zauważyli pewną powtarzalność. Parafrazując znane powiedzenie można rzec „menedżery chodzą parami”, bowiem mamy do czynienia ze schematem: dwa wydania bliźniaczo podobne do siebie, różniące się tylko detalami, a później radykalna zmiana oblicza w dwóch odsłonach. FM 2007 nie wyłamuje się z kanonu – jest bratem bliźniakiem FM 2006. Nie uległy zmianie dwa najważniejsze aspekty – zagadnienia związane z taktyką oraz system treningowy. Pojawiło się całkiem sporo nowości, co prawda raczej kosmetycznych, ale na pewno godnych uwagi. No i oczywiście mamy do czynienia z aktualizacją bazy danych, uzupełnieniem składów zespołów i kadr szkoleniowych itp. Jednym z powodów, dla których łatwiej mi jest pożegnać starszą wersję, jest właśnie dostosowanie parametrów niektórych piłkarzy do ich aktualnych możliwości. Pojawiają się nowe gwiazdy (w FM 2007 np. Frank Ribbery jest już zawodnikiem bardzo dobrym a nie przeciętnym), znikają podejrzane talenty robiące do tej pory tylko i wyłącznie kariery wirtualne (zawodnicy w typie Evandro Roncatto). Z tym nie zawsze radzą sobie update’y, a na nowej wersji z reguły można polegać. Ale może po kolei.

Jak już wspomniałem, nie uległy zmianie dwa fundamenty Football Managera – taktyka i system treningowy. Część użytkowników ucieszy to niezmiernie (szczególnie tych początkujących), bo są to elementy sprawiające najwięcej problemów debiutantom. Szczególnie dotyczy to odpowiedniego dobrania systemu treningowego, a ten z dwóch ostatnich odsłon serii, należy do najłatwiejszych i najbardziej czytelnych. W kwestii ustawienia taktycznego zespołu, to sukces odniosłem grając innym schematem niż w FM 2006, ale wszystkie polecenia zespołowe i indywidualne, sposób wybierania kapitanów i zawodników wykonujących stałe fragmenty gry, kruczki taktyczne itp. pozostały bez zmian. Z tego powodu nie będę się zagłębiał w szczegóły, bo wystarczy jedno zdanie – wszystko już było (i nie jest to zarzut).

Nie zaszły chyba żadne zmiany w kwestii wyświetlania symulacji meczu. Celowo użyłem słowa „chyba”, bo mogłem przegapić jakiś szczegół. Moim zdaniem, wyświetlanie tych poruszających się kuleczek, jest nieporozumieniem i generalnie niewypałem. W teorii miało (i ma) to być narzędzie dające nam szereg istotnych informacji: o tym, jak ustawiają się formacje na polu gry, jak ze sobą współpracują, jakie błędy popełniają itp. No i można oglądać akcje, po których padły bramki. Teoria nie do końca dała się przełożyć na praktykę (moim zdaniem w ogóle się nie dała). Mecz z wyświetlaną symulacją trwa o wiele dłużej niż w przypadku korzystania z samych komunikatów (szczególnie taki z dużą liczbą sytuacji podbramkowych). Podgląd nie daje żadnych informacji odnośnie błędów taktycznych i nie jest podstawą do robienia korekt w ustawieniu – niezależnie od tego, jak ustawimy piłkarzy i jakie polecenia im wydamy, wciąż oglądamy te same symulacje. Po więcej informacji na ten temat zapraszam do poradnika, tutaj napiszę tylko tyle: suma korzyści, jakie przynosi ten element, w ogóle nie pokrywa strat. Jeśli już koniecznie chcemy oglądać bramki, to ograniczmy się do wyświetlania powtórek.

Sporo zmian zaszło w kwestii poszukiwania i obserwowania piłkarzy. To do tej pory była jedna z największych zmór serii FM i CM. Skauci, nawet ci z reputacją World Class, bardzo często zachowywali się nieporadnie i nawet jak ich się wysłało do piłkarskiego Eldorado, jakim jest Brazylia, to nie potrafili tam znaleźć złota. Podczas gdy komputerowi skauci przywozili hurtowo talenty z Południowej Ameryki, nasi pałętali się bezproduktywnie i polecali jakichś przeciętniaków. Ich rola ograniczała się właściwie do raportowania o piłkarzach, których im wskazaliśmy palcem (a i wtedy potrafili się haniebnie pomylić w ocenie). Ogółem można to było nazwać porażką. W przypadku FM 2007 możemy mówić o częściowej rehabilitacji. Nasi skauci (właściwie to cała kadra szkoleniowa), otrzymali jeszcze jeden atrybut opisujący ich umiejętności i atuty. Mam tu na myśli wiedzę na temat lig z krajów ościennych, co ma w założeniu ułatwiać wyszukanie talentu w takim regionie. Jak praca skauta sprawdza się w praktyce? Otóż panowie szperacze dalej błądzą jak dzieci we mgle, znów nie potrafiąc znaleźć odpowiedniego piłkarza. Niesamowicie irytująca jest sytuacja, kiedy to wysyłamy skauta na przeszpiegi, a on wraca z listą trzech zawodników. I to najczęściej są tak znane gwiazdy, że nie było sensu ich sprawdzać.

Dlaczegóż więc napisałem o częściowej rehabilitacji? Ano z powodu raportu składanego przez szperacza. Do tej pory to były dwa zdania typu: nadaje się lub nie, dobrze byłoby go sprowadzić. W FM 2007 raport jest o wiele bardziej szczegółowy, zawiera oprócz uzupełnionych atrybutów, ogólną ocenę, porównanie do najsilniejszego piłkarza grającego na tej pozycji w naszej drużynie, określenie szans na poczynienie postępów, słabości i silne strony, opis charakteru, szanse na wkomponowanie się w nowy zespół, prawdopodobną cenę i tygodniówkę, jakiej zażąda itd. Dodatkowo zwiększona została ilość informacji w profilu piłkarza odczytywanym z shortlisty. Informacje otrzymywane o najbliższym rywalu również są obszerniejsze i podane w sposób bardziej czytelny niż do tej pory. Ogółem raportowanie jest na plus.

FM 2007 powinien spodobać się tym, którzy lubią odgrywać medialnych i gadatliwych menedżerów. Liczba opcji wymagających komentarzy z naszej strony znacznie się zwiększyła, podobnie jak zestaw możliwych do wybrania tekstów. I to zarówno w zakresie odprawy przedmeczowej, rozmów w przerwie spotkania i po nim, kontaktów z dziennikarzami, jak i wojny na słowa z innymi menedżerami. Doprawdy można sobie poszaleć, ale trzeba też zachowywać zdrowy rozsądek – każda z naszych akcji wywołuje reakcję, i to nie tylko ze strony osób, do których skierowane były słowa, ale także naszych piłkarzy. Ze względu na różnice charakterów szczególnie trudno dogodzić tym drugim. Sytuacja, w której obrazi się na nas trener rywala, jest do przyjęcia, ale zburzenie spokoju w drużynie może odbić się czkawką. A niemal niemożliwe jest znalezienie kwestii pasujących całej grupie, nawet tak wydawałoby się odpowiednie komunikaty jak zapowiedź wygranej, mogą nie podobać się niektórym graczom. Jedni ucieszą się, że mamy podobne podejście do rywalizacji i pragniemy sukcesów, z kolei inni marudzą, że zwiększamy presję. Całe szczęście, że nastroje zmieniają się dość szybko i w razie kłopotów możemy poratować się odpowiednim tekstem. Ja osobiście lubię oglądać, co tam sobie myślą piłkarze, choćby z ciekawości jak komentują nasze zachowanie. Czasem dochodzi do zabawnych sytuacji, np. po ogłoszeniu publicznie chęci zakupu Puyola z Barcelony (co jest niemożliwe na początku rozgrywki), niektórzy z piłkarzy zmartwili się, że robię z siebie durnia, a z kolei inni ucieszyli się, że mam niezłe poczucie humoru.

Bardzo fajnym pomysłem jest opcja Player Interaction, umożliwiająca wydawanie specjalnych poleceń, rozmawianie z piłkarzem o nim samym, a także ocenianie go i podawanie komentarzy do publicznej wiadomości. Zestaw czynności jest szeroki, i zależy od takich czynników jak wiek piłkarza, jego umiejętności, pozycja w zespole itp. Możliwe jest zapytanie podopiecznego, czy sugeruje zatrudnienie dodatkowego członka sztabu szkoleniowego; skomentowanie obecnej formy piłkarza (chwalenie, ganienie bądź zapewnienie o naszej cierpliwości względem jego występów); zasugerowanie dołączenia w przyszłości do sztabu szkoleniowego, zapytanie o podpowiedzi w kwestii transferów itd. A już najbardziej ciekawie prezentuje się opcja przypisania doświadczonemu piłkarzowi któregoś z młodzików do szkolenia. Tym sposobem żółtodziób ma się szybciej rozwijać, czerpiąc wiedzę od mentora. Ten zabieg nadaje grze dodatkowego smaczku i zwiększa jej realizm. Ja używałem tej opcji i faktycznie młodzik sobie chwalił taką współpracę, ale jego postępy należałoby porównać jeszcze do sezonu, w którym nie miał nauczyciela. W każdym razie, niby drobiazg, a cieszy.

Wielu graczy ucieszy się widząc kolejny element, którego do tej pory nie było, a jest ostatnio popularny w realnym świecie działalności klubów. Mam tu na myśli istnienie tak zwanych klubów filialnych. Polega to na tym, że klub gigant podpisuje umowę o współpracy z mniejszym klubem, najczęściej z innego kraju. Większy klub odsyła do mniejszego piłkarzy, którzy nie mieszczą się w pierwszym składzie, a są za dobrzy, by iść do rezerwy. W mniejszym klubie taki zawodnik, nie dość, że gra regularnie, to jeszcze ma okazję uczestniczyć w rozgrywkach pucharów europejskich itp. Samo ogrywanie zawodników nie jest jedyną korzyścią, jaką można odnieść z takiej współpracy. Inna możliwość to wysłanie bardzo młodego piłkarza, z egzotycznego kraju, do klubu z europejskiej ligi, gdzie ma grać tak długo, aż dostanie paszport Unii Europejskiej (nie blokując tym samym miejsca w składzie ograniczonego przepisami krajowych federacji). Jeszcze inne korzyści to nawiązanie współpracy finansowo-marketingowej: mniejszy klub (najczęściej z innego kontynentu) organizuje większemu mecz pokazowy lub tournee (organizator zgarnia wpływy z biletów, gość promuje się na nowym rynku).

Nie każdy zespół może mieć kluby filialne, nie każdy też ma ochotę takim zostać. Zależy to ściśle od instrukcji zarządu. Ja do końca nie wiem, jak ocenić dodanie tej opcji. Z jednej strony to ma zwiększać realizm gry a także dawać menedżerom większe pole do popisu. Z drugiej strony jest to kolejna porcja czynności i informacji, z którymi należy się zmagać, co przy już i tak olbrzymiej jej ilości nieco zniechęca. Wygląda mi na to, że lepiej się decydować na poruszenie tematu, jak się gra klubem mogącym zostać Feederem. Bo perspektywa otrzymywania za darmo piłkarzy (najczęściej nie płacimy im nawet tygodniówki) jest kusząca. Ciężej mi dostrzec plusy tej opcji, kiedy zarządza się Parent Teamem – jakoś nigdy nie odczuwałem braku klubów filialnych. Generalnie w mojej opinii minusy (konieczność zajmowania się kolejnymi szczegółami), nie równoważą plusów (ewentualne korzyści z umów). Ale to jest opinia gracza wciąż wspominającego czule CM 01/02 (który pod względem bajerów i opcji wyglądał przy dzisiejszych produktach jak Kopciuszek, a jednak był grywalny nieziemsko).

Żeby nie było za różowo, wypada wspomnieć o minusach tytułu. Bo takich nie uniknęli twórcy gry. Mam tu na myśli przede wszystkim częstotliwość występowania kontuzji, a także pewnego rodzaju fiksowanie się komputera na jednym aspekcie i uparte powtarzanie go w kolejnych meczach. Te problemy są zmorą serii od niepamiętnych czasów i do tej pory nie udało się ich wyeliminować. Wydaje mi się, że nie powinno to sprawiać aż tak wielkiego problemu twórcom gry, ale poprawy nie widać także w FM 2007 (może mi się tylko wydaje, że to tak łatwo). Wspomniany problem z kontuzjami może doprowadzić do rozstroju nerwowego i dramatycznie zaniża poziom realizmu gry. I być może dałoby się przeżyć taką liczbę kontuzji, gdyby nie ich zbieżność w czasie. Bo to na ogół bywa tak, że przez miesiąc nie ma żadnej kontuzji, a następnym nawet i pięciu, sześciu zawodników doznaje urazu. Zdarzało mi się nawet tracić po trzech zawodników w jednym meczu i dwóch w następnym, a w skali miesiąca nawet sześciu. Jeśli gra się klubem gigantem z bardzo szeroką kadrą, to problem jest mniejszy (choć komputer potrafi i taki zespół rozwalić), ale w mniejszych klubach to jest tragedia. W FM 2007 myślałem, że jest trochę lepiej (FM 2006 był tragiczny pod tym względem), ale szybko zostałem sprowadzony na ziemię, po tym jak sześciu piłkarzy doznało urazów w niecałe trzy tygodnie, a dwaj z nich złamali nogi! Przecież to niemal nieprawdopodobne, a w FM zdarza się bardzo często.

Pisząc wcześniej o fiksowaniu, mam na myśli seryjne symulowanie sytuacji, które normalnie zdarzają się rzadko. Moją osobistą zmorą jest super forma bramkarza rywala. Niejednokrotnie zdarza się nam trafić na życiową formę golkipera, który zatrzymuje naszą drużynę niesamowitymi interwencjami. I mecz kończy się tak, że oddajemy dwadzieścia strzałów, z czego piętnaście w światło bramki, i żadnego gola z tego nie ma, bo bramkarz dokonywał cudów i dostał notę 9. To jest jak najbardziej możliwe w jednym meczu czy nawet dwóch. Ale dla komputera nie jest żadnym problemem powtórzyć to pięć razy, nawet na naszym boisku. Podobnie, nie sprawia maszynie kłopotu strzelenie nam bramki z czterdziestu metrów w trzech meczach z rzędu, albo regularne kartkowanie i symulowanie rzutów karnych. Po prostu jak komputer złapie na coś melodię, to powtarza to do bólu. Ja osobiście, po tak potwornej liczbie rozegranych spotkań, potrafię już po kilku pierwszych zagraniach odgadnąć prawdopodobny przebieg meczu. Są pewne schematy, które niemal zawsze się sprawdzają. Mój ulubiony to mecze w których mam przewagę miażdżącą a rywal nie może opuścić własnej połowy. Jeśli komputer zasymuluje w ostatnich pięciu minutach rzut wolny dla przeciwnika, to na 95% tracimy gola. Po prostu działa schemat z gatunku „szczęśliwa wygrana skazanego na pożarcie”, a ja przeżyłem to już tyle razy, że nawet się nie wkurzam. To są błędy występujące co prawda od zawsze, ale jak się coś robi po raz dziesiąty, to można wymagać od twórcy poprawy. Za to się należy duży minus.

Pewne zdziwienie wywołało u mnie serwowanie przez komputer całkiem bezsensownych komunikatów. Dotyczy to głównie komentarzy dokonań zespołu i menedżera. Raz zdarzyło mi się ujrzeć komentarz porażki własnej drużyny (a była to pierwsza przegrana po serii pięciu zwycięstw), w którym znalazłem stwierdzenie, iż padłem ofiarą ciągłych zmian taktyki, a wybrany przeze mnie system 4-4-2 okazał się całkowitym niewypałem. Cały bubel polega na tym, że przez cały sezon gram jednym ustawieniem i nie jest to taktyka wspomniana powyżej. Takie nie do końca logiczne komunikaty pojawiają się od czasu do czasu, a ja sobie nie przypominam, by coś takiego miało miejsce w poprzednich edycjach FM.

Tradycyjnie już (to się chyba nigdy nie zmieni), będziemy czekali na patche, poprawiające małe błędy, zawsze umykające twórcom gry. Teraz też mamy z nimi do czynienia, a jednym z bardziej irytujących, jest przydzielenie niektórym klubom anormalnych budżetów. Takich kwiatków jest z pewnością więcej (z reguły ich wykrywanie trwa nawet kilka miesięcy po premierze), ale dla maniaków menedżera jest to już chlebem powszednim. A ci, którzy zaczną przygodę z tą serią, z pewnością większości małych błędów nie wyłapią.

Pozytywne wieści mam dla posiadaczy nieco słabszych maszyn. Po tragicznie wolnym, pierwszym wydaniu FM, z każdą edycją jest lepiej. FM 2006 prezentował się o niebo przyjemniej – zaczynał się mulić dopiero po rozegraniu więcej niż pięciu sezonów. FM 2007 wydaje się działać jeszcze sprawniej i chyba nie tylko dlatego, że rozegrałem tylko po jednym sezonie dwoma ekipami. Najwyraźniej programiści spisali się w końcu, szkoda tylko, że nie w kwestii kontuzji.

Wielu wielbicieli menedżerów piłkarskich ucieszyła szybka premiera polskiej wersji gry. Nie wypada w takim razie nie wspomnieć o tym, jak prezentuje się owa wersja. Ja osobiście po raz pierwszy zetknąłem się menedżerem tłumaczonym na język polski, do tej pory miałem styczność tylko z wydaniami anglojęzycznymi. To, co zobaczyłem, delikatnie mówiąc, nie powaliło mnie na kolana. W zasadzie to można przeżyć w miarę bezboleśnie czytanie komunikatów, ale obowiązkiem recenzenta jest wytknięcie błędów. A tych trochę się znajdzie. Po pierwsze pozostawiono bez przetłumaczenia kilka drobnych elementów, np. słowo Scouting. O ile się nie mylę, w Polsce już powszechnie używa się słowa Skaut określając tym mianem wyszukiwawcza talentów. Jest jeszcze kilka takich drobiazgów, ale to akurat jest najmniejszym problemem. O wiele bardziej rzucają się w oczy niefortunne sformułowania, które każą mi podejrzewać, że tłumacz nie do końca znał niuanse języka polskiego. I tak, czytamy językowe niezręczności w rodzaju „Asystent przygotował raport, którego tematem jest Terry”. Takich nie do końca zgodnych z gramatyką tekstów jest więcej. Najciekawsze zostawiłem na koniec. Mam tu na myśli o wiele większą barwność języka w porównaniu do angielskiej wersji. Autorzy polskich tekstów pofolgowali nieco własnej inwencji twórczej i zaserwowali nam zestaw mniej lub bardziej zabawnych tekstów. Na przykład reakcja trenerów na spekulacje o odejściu piłkarza „He can go if he wants” została zastąpiona tekstem „Krzyż na drogę”. Niezadowolony z faktu bycia sprzedanym piłkarz mówi „Nie chcem, ale muszem”. Jednym może się to podobać innym nie, ale wszyscy musza być przygotowani na całkowicie odjechane hasła w rodzaju „Klose jest dziś napakowany jak kabanos”. Zdarza się też poczytać o tym, że jeden piłkarz przeorał drugiego jak kawałek pola, albo, że ktoś czai się z piłką jak z butelką wina w krzakach. Skąd takie pomysły się wzięły, nie jestem w stanie odgadnąć, ale wydaje mi się, że nie wszystkie są trafione.

To już w zasadzie wszystko, co warto wiedzieć o FM 2007, zanim się sięgnie po grę. Przemilczę takie drobiazgi jak poszerzone i obszerniejsze newsy, zmieniony system wyświetlania losowania do pucharów itd. I to nie dlatego, że są zrobione źle, nie warto po prostu wspominać o czymś, co na ocenę gry ma wpływ niemal zerowy. Skoro już jesteśmy przy ocenie to przyznam, że do końca nie wiem, jak mam do tego podejść. Napiszę więc tak: wielbiciele serii będą z pewnością usatysfakcjonowani. Zachowano wszystkie zalety poprzednich wydań, dodając jednocześnie szereg elementów z gatunku kosmetycznych, ale niewątpliwie przyjemnych (zwiększających realizm, czytelność itp.). Szkoda tylko, że zachowano niektóre błędy, ale to już przeżyliśmy nie raz, przeżyjemy i teraz. Ci z graczy, którzy dopiero teraz mają zamiar zacząć przygodę z menedżerem piłkarskim, również dobrze trafią. Jest to chyba najlepszy do tej pory menedżer z serii, jeśli chodzi o czytelność i łatwość obsługi. Elementy trudne dla nowicjuszy (trening, taktyka) są bardzo przystępnie opisane i łatwe do opanowania. Natomiast część rzeszy graczy, nie trawiąca menedżerów, nie zmieni zdania również i po zajrzeniu do tej wersji.

Pozwolę sobie zrobić jeszcze jedno, krótkie podsumowanie dla maniaków serii. Jeśli do tej pory nie oderwaliście się od klasyki CM 00/01 i CM 01/02 (a wiem, że są jeszcze tacy), to już nic Was nie oderwie. Tym, którzy korzystają z CM 3 i 4, polecam zdecydowanie przerzucenie się na FM 2007, który bije tamte wersje pod każdym względem. Podobnie rzecz ma się z pierwszym przedstawicielem FM (szczególnie ze względu na powolne działanie). Natomiast szalenie zakochani w FM 2006 wiele nie stracą nie zaglądając do nowej wersji. Choć i tak polecam.

Andrzej „Rylak” Rylski

PLUSY:

  • to po prostu kolejny dobry menadżer ze wszystkimi jego zaletami i wadami;
  • rozszerzenie wielu opcji ubarwiających rozgrywkę (komentarze, interakcja z piłkarzami itp.);
  • większa dawka informacji czytelniej jednocześnie podanych.

MINUSY:

  • niepoprawione kontuzje;
  • częste symulowanie rzadkich zagrań;
  • w dalszym ciągu słabiutkie umiejętności skautów;
  • tradycyjnie już gra wymaga spatchowania, bo przeniknęło sporo drobnych pomyłek.
Football Manager 2007 - recenzja gry
Football Manager 2007 - recenzja gry

Recenzja gry

Tym, którzy wciąż korzystają z CM 3 i 4, polecamy zdecydowanie przerzucenie się na FM 2007, który bije tamte wersje pod każdym względem.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.