Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 24 marca 2005, 10:49

autor: Bolesław Wójtowicz

Sentinel: Strażnik Grobowca - recenzja gry

Urzekająca grafika, znakomita muzyka i dźwięk, przyzwoita fabuła, wygodne sterowanie i zagadki, których rozwiązanie daje poczucie ogromnej satysfakcji. Podróż wraz z Benim po przecudownych światach sprawia, że chciałoby się tam wracać po kilka razy.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kiedy po raz ostatni zanurzałem się w tajemniczy świat Grobowca 35, gdy moja przygoda w świecie Sentinela dobiegała końca, pojawiła się oto na Sieci informacja, która wywołała niemałe wzburzenie wśród milionów miłośników gier przygodowych. Oto Detalion, firma dzięki której dane nam było zagrać, między innymi, w obie części Schizma, postanowiła zamknąć swoje podwoje. Nie wiem, czy przyczyną, dla których podjęto tak radykalne kroki, były gorsze od zakładanych wyniki finansowe, ale dziwi mnie jedynie fakt, że stało się to akurat wtedy, gdy ich najnowsze dzieło spotkało się z ogromnym uznaniem na całym świecie. Większość serwisów poświęconych grom komputerowym, a zwłaszcza tych skierowanych zdecydowanie na przygodówki, Sentinela oceniła bardzo wysoko, doceniając zaangażowanie i pasję, z jaką niewątpliwie gra ta była tworzona. I ja miałem nadzieję, że tekst ten stanie się kolejną laurką, na którą sobie ludzie z Detalionu bez cienia wątpliwości zasłużyli, a okazuje się, że może się stać ostatnim słowem nad trumną zmarłego w kwiecie wieku...

Cóż, życie czasem przynosi nam i takie niespodzianki. Pozostaje więc jedynie wierzyć w to, że decyzja ta nie jest nieodwołalna i z czasem może się okazać, iż po chwilowych kłopotach jeszcze wyjrzy słońce dla Detalionu, a ich sterowiec zakotwiczy w bezpiecznej przystani. Wówczas jestem pewien, że jeszcze niejeden raz zachwycą nas swoim kolejnym dziełem, będącym oczywiście przygodówką. Teraz zajmijmy się więc tym, nomen omen, ostatnim projektem firmy z Rzeszowa i przyjrzyjmy się bliżej grze Sentinel: Descendants in time.

Od pewnego czasu autorem warstwy fabularnej wszystkich gier przygodowych Detalionu jest Terry Dowling. Jedni powiedzą, że to dobrze, inni będą wręcz przeciwnego zdania. Mimo, iż Terry jest znanym i uznanym pisarzem, autorem wielu poczytnych powieści spod znaku Sci-fi, nie wszystkim jednakże się podoba i znam wielu takich, którzy twierdzili, że fabuła obydwóch Schizmów należy do najsłabszych elementów tych gier. Nie całkiem mógłbym zgodzić się z tymi opiniami, ale z drugiej strony jest w nich zapewne odrobina prawdy. Dlatego z ogromną ciekawością przyjrzałem się temu, co tym razem przygotował dla nas Terry Dowling i muszę powiedzieć, że teraz jest zdecydowanie lepiej.

Znów przenosimy się w przyszłość, tak na jakieś powiedzmy 1900 lat. Ziemia wciąż jest bogatym, urodzajnym światem, który głęboko ukrył swoje tajemnice. Wiele setek lat temu wymarła pewna cywilizacja, zwąca siebie Tastanami. Pozostały po nich ogromne, tajemnicze grobowce, skrywające, jak zapewniała legenda, artefakty o przeogromnej mocy. Ludzka ciekawość pchnęła najodważniejszych w mroczne otchłanie tychże miejsc pochówku, w poszukiwaniu przygody i skarbów. Wielu z nich nigdy nie powróciło... Ci, którym to się udało, okryli się sławą i uznaniem. A najsłynniejszym z nich był Ramirez... Grobowców było wiele. Jedne ogromne, strzegące swych tajemnic całą siecią pułapek, inne niewielkie, bardziej bezpieczne, po których dla wprawy kręcili się młodzieńcy, chcący zaimponować sobie nawzajem. Jednym z nich był Beni, młody poszukiwacz skarbów, który miał na tyle rozsądku, że wiedział, iż zaglądanie do największych grobowców może skończyć się szybkim przeniesieniem się na inny świat. Marzył o tym, by być kimś takim jak Ramirez, jednakże wiedział, że w tej chwili jest to nieosiągalne. Ale tylko do czasu...

Pewnego razu w całą sprawę wmieszał się niejaki Doba, handlarz i paser w jednej osobie. Zapragnął on artefaktów z najstraszniejszego z grobowców, tego który został opatrzony numerem 35. Postanowił zmusić Beniego, porywając jego siostrę – Carrie, by przyniósł je wszystkie, co do sztuki. Nie mając innego wyjścia, Beni wyrusza do Grobowca 35, podejrzewając, że może to być ostatnia wyprawa w jego życiu.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.