Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 26 maja 2006, 18:54

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Myśli nieprzemyślane - Siadaj, pała!

„Kryteria ocen gier. Temat rzeka. Praktycznie każda redakcja stosuje własny system ocen i raczej żadna nie kryje, że jest on subiektywny”.

Myśli nieprzemyślane zaliczyły dwutygodniową przerwę, a stało się tak z powodu E3 oraz potargowego zamieszania, jakie nastąpiło. Niemniej targi w Los Angles mamy już za sobą – co trzeba było napisać na bieżąco, napisane zostało, o samej imprezie przypomina już głównie leżące nieopodal pudło z materiałami prasowymi, które zwieźliśmy. Dziś temat poważniejszy, nieco od wszelkich targów gier komputerowych starszy i wciąż jak najbardziej nieprzemyślany.

Kryteria ocen gier. Temat rzeka. Praktycznie każda redakcja stosuje własny system ocen i raczej żadna nie kryje, że jest on subiektywny, chociaż usiłowania w kierunku jego ujednolicenia i zobiektywizowania jak były, tak są – i nic ponadto. Mamy więc systemy naśladujące szkolną skalę ocen, które mają tę zaletę, że są najbezpieczniejsze, bo najmniej mówią. Gra może być świetna, dobra, taka sobie, kiepska lub tragiczna – na przykład. Mamy systemy procentowe, które sprawiają wrażenie bardziej obiektywnych, bo wynikających z jakichś obliczeń, ale koniec końców, czym różni się gra, która otrzyma 73% od gry, która szczyci się 74%? Pewnie niczym. A czym różni się gra, która ma 89% od tej, która dostała 91%? Tu różnica wydaje się kolosalna – przekroczyliśmy bowiem pewną granicę psychologiczną, którą stanowią okrągłe numery. Może by więc liczyć średnie w procentach, a następnie zaokrąglać je znacząco? Tylko po co wtedy bawić się w to liczenie, jeśli i tak na końcu interesuje nas, czy gra jest dobra, czy nie? Problemy.

Na GOL-u odbywa się to tak... Najpierw każdy, który w daną grę pograł, zgłasza swoją ocenę – ocena autora recenzji dostaje szczególną wagę – potem liczymy średnią. A potem i tak jest awantura. :-) No, bo weźmy dla przykładu Tomb Raider: Legend. Bardzo wielu graczom taka platformówka 3D się podoba, bardzo podoba, a mnie nudzi. Serio. Pograłem może parę minut w wersję demo, złapałem się rękami Lary kilku skalnych półek, zastrzeliłem ze dwóch przeciwników – co odbyło się bez większego wysiłku myślowego czy fizycznego z mojej strony. Nuda, nuda, nuda. Jaką ocenę może dostać gra, która nie potrafi przykuć do ekranu nawet na czas trwania jednej misji? Dla mnie 1/10. Ten jeden punkt to za grafikę, bo niebrzydka. Jak łatwo zauważycie, nie brałem udziału w ustalaniu oceny nowego Tomb Raidera zgodnie z własnym przekonaniem, bo z głosem mojego serca wziętym do średniej, nijak by Lara tych blisko 90% nie dostała – 9 osób musiałoby dać po 10 punktów, żeby mój głos zrównoważyć. Doceniłem to, jaką grą jest Tomb Raider: Legend na tle innych gier zręcznościowych – uważam, że rozumiem, dlaczego cieszy się taką popularnością i akceptuję odmienność i niereprezentatywność własnych przekonań. ;-)

Może więc pozwolić, by daną grę oceniały jedynie osoby, którym się ona podoba? Złe oceny pojawiałyby się jedynie w przypadku braku takich osób. No, ale tu znowu – gdzie sprawiedliwość? Dlaczego ci, którzy zagrywają się praktycznie jedynie w erpegi, strategie turowe oraz w co bardziej klimatyczne FPS-y (tak, to ja), mają zostać pozbawione głosu? Przecież mają wyraźnie ułożoną hierarchię wartości, potrafią swoją ocenę umotywować. Tak źle i tak niedobrze.

Miałem kiedyś taki pomysł, żeby gry oceniać według schematu: najpierw oszacować rzeczywisty czas trwania gry, uśrednić go (w praktyce ten krok byłby wynikiem kolejnego); następnie posadzić do gry przynajmniej 10 osób o różnych preferencjach gatunkowych i zmierzyć, ile godzin (minut, dni) spędziły, zanim się znudziły i od gry odeszły. Jeśli na 20 godzin gameplay’a, ktoś skasował grę po 5, jego ocena wynosi 25%. Jeśli dograł z przyjemnością do końca – 100%. Jeśli dograł do końca i zaczął grać jeszcze raz, a przy okazji przejrzał sieć w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o kolejnej części – 110% przynajmniej. Potem liczymy średnią. Może to nie byłby zły system, tak sobie myślę, nie jestem tylko przekonany, czy pozwoliłby ocenić więcej niż 10 gier w roku. :-)

Mam również inny pomysł. Na swego rodzaju ankietę, w której padają elementarne pytania typu: czy potrafisz podać grę w danym gatunku, która posiada lepszą grafikę? czy zdarzyło ci się zginąć bez własnej winy? po jakim czasie gry poczułeś znudzenie? czy dostrzegłeś inne ścieżki poza tą, którą obrałeś? czy zdarzyło ci się być w potrzebie wykonania czynności, na którą gra nie pozwala? I tak dalej. Mnóstwo elementarnych pytań, a na samym końcu bardzo skomplikowany wzór matematyczny, oparty o uśrednione oceny tysięcy gier z ostatnich kilkunastu lat. Wzór, od którego nie ma odwrotu – i może za jakiś czas program, który sam zagra, sam się znudzi lub nie i sam ankietę wypełni? :-) Tylko czy naprawdę o to chodzi? A jeśli trafi się gra, która będzie się zawieszać co kwadrans i doprowadzać do szewskiej pasji, a jednak nie będzie się dało od niej oderwać (pamiętacie Frontiera?), to ile będzie miała dostać? 0% za totalne zapluskwienie? Uśrednione 50%? Bezpieczne 75%? A może 100% za grywalność ponad wszystko inne? Same kłopoty. A przecież oceny gier muszą być, żeby na pierwszy rzut oka można się było z grubsza zorientować, co inni, którzy już grali, o danej grze myślą. W sposób uśredniony. Nie ma siły, reszta musi się znaleźć w recenzji.

Borys „Shuck” Zajączkowski

Powiązania do myśli